Z dedykacją... Dla Wszystkich Was! :)
I
kiedy to powiedziałam, bez namysłu wspięłam się na palce. Prawą dłoń ułożyłam
miękko na brzuchu Harry’ego usilnie próbując nie zapomnieć, jak się oddycha.
Zadarłam głowę, wsysając powietrze. Na jeden moment zawahałam się, niepewnie
zaciskając paznokcie na Jego ramieniu. Harry otworzył usta, a po moim policzku
prześlizgnął się Jego gorący oddech. Pachniał słodką kawą. Moja dłoń przesunęła
się wyżej, a gdy pewniej objęłam Go za ciepłą szyję, nawet nie zorientowałam
się, kiedy poczułam miękkie usta chłopaka na swoich wargach. Szybko nam poszło,
co? Jeszcze minutę temu baliśmy się na siebie patrzeć. Bo bolało. A teraz? Przymykałam
oczy i rozchylałam wargi, czując jak Jego palce zataczają leniwe kręgi na moich
ramionach. Pochylał się do mnie, wiedząc doskonale, jak bardzo nie lubię stać
na palcach i pochłaniać Jego wargi, co chwilę stękając z wysiłku. Oderwał się
ode mnie, psując mi dostęp do ciepłego języka. Mruknęłam niezadowolona, by po
chwili nachalnie znów przyciągnąć Jego głowę do siebie. Nie był przygotowany na
to, jak bardzo potrzebuję kontaktu Jego ust. Westchnęliśmy, złączeni w
nieśmiałym, powolnym pocałunku. Kiedy mój uścisk na szyi chłopaka stał się
mocniejszy, gdy próbowałam zaciągnąć Go w stronę poduszek, zesztywniał. Mięśnie
pleców Harry’ego spięły się, gdy przytrzymując moje biodro, położona zostałam
na materacu okrytym kołdrą. Podążając za mną, między nasze wilgotne usta
wpasowała się odrobina powietrze. Szczelinka utworzyła się na wskutek Jego prób
ułożenia mnie wygodniej. Przesunął
ustami po mojej drżącej szczęce, układając mnie na własnych poduszkach. Czując
Jego kolano między moimi nogami, przymknęłam powieki, zawstydzona. Poczuwszy,
jak muska mój brzuch przez cienki materiał, w moim gardle zrodził się jęk. Zaplątałam
swoje palce na skrawku Jego koszulki, a drugą dłonią łapiąc Go za rękę, jak w
amoku, poprowadziłam do swoich piersi. Szarpnęło nami, gdy Harry ocierając
jedną nogą o drugą, zdejmował białego trampka. Po chwili obuwie upadło cicho na
drewnianą, hotelową podłogę. Pozwalając, jak zwykle, całować się w każdym
miejscu, podniosłam białą koszulkę do góry. Całował wrażliwie miejsce za moim
uchem, kiedy szarpnęłam go za łokieć, komunikując, że oczekuję od Niego
podniesienia ramion. Oderwał się, a ja błyskawicznie poderwałam materiał. Spłonęłam
dorodnym rumieńcem, widząc klatkę piersiową chłopaka. Widziałam ją tyle razy.
Po stokroć badałam Jego ciało swoimi palcami, znając każdy zakamarek. Każdy
pieprzyk usiany na skórze Harry’ego byłam w stanie odnaleźć z zamkniętymi
oczami, wodząc palcem po ciele. Mimo to, i tak zawstydzałam się jak nastolatka,
widząc odkryte ciało. Rozpalony Harry obserwujący mnie nieobecnym wzrokiem
pozwalał, bym wodziła palcem wskazującym po Jego spoconej klatce piersiowej. Nie
mogłam znieść widoku dżinsów, które spoczywały na Jego biodrach,
przytrzymywanym brązowym, skórzanym paskiem. Chciałam jak najszybciej pozbyć
się każdego skrawka materiały okrywającego to ciało. Chciałam czuć Go
calutkiego blisko siebie…Niezmąconego dotykiem żadnych ubrań. Pomajstrowawszy
przy klamerce, doprowadzającej mnie do istnego szału, odpięłam guzik spodni i
rozporek. Spodnie zsunęły się po udach, a potem przy pomocy wszystkich naszych
dłoni, zdjęliśmy je z Harry’m z Jego ciała. Rozkoszując się widokiem czarnych bokserek
opinających wszystko to, co wprawiało mnie w największy paraliż, otwierałam
usta, czując, jak Harry próbuję się do nich przyssać. Dusiłam się, czując
narastające podniecenie Harry’ego, wyczuwalne twardością gdzieś między moimi
nogami. Nasze rozpalone ciała przywarły do siebie w momencie, kiedy chłopakowi
zabrakło siły na trzymanie nas na odległość. Nurkujące palce chłopaka pod moją bluzkę wzbogaciły nasz taniec ciał o
kolejne dreszcze. Harry wodzący językiem po szyi, podczas gdy Jego ręce
pieściły delikatną skórę mojego brzucha, doprowadzał do wybuchów. Ciepła,
przyjemności, radości, miłości…Wszystko to kotłowało się w moim podbrzuszu,
wyprowadzając mnie z równowagi. Każdy dotyk dłoni Stylesa sprawiał, że moje
wnętrzności wariowały. Wariowałam calutka ja…Z mlaśnięciem oderwał swoje usta od moich, siadając na mnie
okrakiem. Nie patrząc w moje zamglone rozkoszą oczy, zdjął ze mnie bluzkę. Tak
po prostu, nachylił się, uniósł moje plecy, zsunął materiał. Oblatując szybko
wzrokiem czarny biustonosz, bez zbędnych ceregieli wsunął palec pod obcisłe
spodnie. Zaparło mi dech w piersi wraz z odpięciem guzika od dżinsów. Spodnie
przy pomocy dużych dłoni zielonookiego zjechały go kolan. Czując na rozgrzanych
udach chłód i parzące spojrzenie Harry’ego, nie wiedziałam już, co czuję.
Płonęłam. Materiał powędrował niżej, ukazując moje opalone łydki. Zadarłam
jedną nogę, wyswobadzając stopę z nogawki. Do końca pozbawiona ubrania na
nogach, czekałam z męką, wtulona w poduszkę, na powrót Harry’ego. Spodnie zjechały
z łóżka, na buty chłopaka, które wcześniej tam zostawił. Zatonęłam palcami w
błyszczących lokach chłopaka. Rozgrzaną dłonią zbadał skrawek mojego uda.
Przejechał szybko wzdłuż nogi, przyprawiając moje policzki o kolejne
rumieńce. W tej samej chwili mocniej
zaplotłam ręce na Jego plecach. Jak we śnie, czułam zwinne palce majstrujące
przy staniku. Opinający materiał nagle poluźnił się, a delikatny dotyk palców
zsunął jedno ramiączko do łokcia. Potem to drugie, kiedy drżałam… Biustonosz
zjechał aż do pępka, a potem zwinnym ruchem został odrzucony do góry. Byłam
zbyt chora, gdy usta chłopaka przylegały do szyi i dekoltu, a klatka piersiowa
pocierała moje piersi, by zdawać sobie sprawę, że stanik zawisnął na żyrandolu
i już nie opadł w dół…Zapach perfum, pościeli, zapach skóry, nasz zapach…Tyle
zapachów i tyle supełków zawiązujących się w środku mnie. Każda fala gorąca
zalewająca moje plecy była niczym ta, która zalewa, gdy bierze mnie gorączka. Ruch
Harry’ego nawet ten najbardziej erotyczny, najbardziej pewny siebie, sprawiał u
mnie konwulsję. Mógł przejechać kciukiem po moim nagim biodrze, zaraz po
zerwaniu cienkiego materiały majtek, a ja już walczyłam, wijąc się na pościeli.
Przy Nim nie umiałam inaczej. Z Nim nie dało się spokojniej…Umierałam, i miałam
umierać w ciszy? Zjeżdżając ciepłą dłonią z piersi, zacisnął rękę na moich
plecach, aż skóra poczerwieniała. Syknęłam, przekręcając twarz i chowając
rozpalone policzki w niewinności białej pościeli. Kiedy z przerażeniem poczułam
materiał majtek przy kostkach, wtuliłam twarz w szyję brązowowłosego.