sobota, 6 lipca 2013

Trzydziesty pierwszy

Z dedykacją... Dla Wszystkich Was! :)



I kiedy to powiedziałam, bez namysłu wspięłam się na palce. Prawą dłoń ułożyłam miękko na brzuchu Harry’ego usilnie próbując nie zapomnieć, jak się oddycha. Zadarłam głowę, wsysając powietrze. Na jeden moment zawahałam się, niepewnie zaciskając paznokcie na Jego ramieniu. Harry otworzył usta, a po moim policzku prześlizgnął się Jego gorący oddech. Pachniał słodką kawą. Moja dłoń przesunęła się wyżej, a gdy pewniej objęłam Go za ciepłą szyję, nawet nie zorientowałam się, kiedy poczułam miękkie usta chłopaka na swoich wargach. Szybko nam poszło, co? Jeszcze minutę temu baliśmy się na siebie patrzeć. Bo bolało. A teraz? Przymykałam oczy i rozchylałam wargi, czując jak Jego palce zataczają leniwe kręgi na moich ramionach. Pochylał się do mnie, wiedząc doskonale, jak bardzo nie lubię stać na palcach i pochłaniać Jego wargi, co chwilę stękając z wysiłku. Oderwał się ode mnie, psując mi dostęp do ciepłego języka. Mruknęłam niezadowolona, by po chwili nachalnie znów przyciągnąć Jego głowę do siebie. Nie był przygotowany na to, jak bardzo potrzebuję kontaktu Jego ust. Westchnęliśmy, złączeni w nieśmiałym, powolnym pocałunku. Kiedy mój uścisk na szyi chłopaka stał się mocniejszy, gdy próbowałam zaciągnąć Go w stronę poduszek, zesztywniał. Mięśnie pleców Harry’ego spięły się, gdy przytrzymując moje biodro, położona zostałam na materacu okrytym kołdrą. Podążając za mną, między nasze wilgotne usta wpasowała się odrobina powietrze. Szczelinka utworzyła się na wskutek Jego prób ułożenia  mnie wygodniej. Przesunął ustami po mojej drżącej szczęce, układając mnie na własnych poduszkach. Czując Jego kolano między moimi nogami, przymknęłam powieki, zawstydzona. Poczuwszy, jak muska mój brzuch przez cienki materiał, w moim gardle zrodził się jęk. Zaplątałam swoje palce na skrawku Jego koszulki, a drugą dłonią łapiąc Go za rękę, jak w amoku, poprowadziłam do swoich piersi. Szarpnęło nami, gdy Harry ocierając jedną nogą o drugą, zdejmował białego trampka. Po chwili obuwie upadło cicho na drewnianą, hotelową podłogę. Pozwalając, jak zwykle, całować się w każdym miejscu, podniosłam białą koszulkę do góry. Całował wrażliwie miejsce za moim uchem, kiedy szarpnęłam go za łokieć, komunikując, że oczekuję od Niego podniesienia ramion. Oderwał się, a ja błyskawicznie poderwałam materiał. Spłonęłam dorodnym rumieńcem, widząc klatkę piersiową chłopaka. Widziałam ją tyle razy. Po stokroć badałam Jego ciało swoimi palcami, znając każdy zakamarek. Każdy pieprzyk usiany na skórze Harry’ego byłam w stanie odnaleźć z zamkniętymi oczami, wodząc palcem po ciele. Mimo to, i tak zawstydzałam się jak nastolatka, widząc odkryte ciało. Rozpalony Harry obserwujący mnie nieobecnym wzrokiem pozwalał, bym wodziła palcem wskazującym po Jego spoconej klatce piersiowej. Nie mogłam znieść widoku dżinsów, które spoczywały na Jego biodrach, przytrzymywanym brązowym, skórzanym paskiem. Chciałam jak najszybciej pozbyć się każdego skrawka materiały okrywającego to ciało. Chciałam czuć Go calutkiego blisko siebie…Niezmąconego dotykiem żadnych ubrań. Pomajstrowawszy przy klamerce, doprowadzającej mnie do istnego szału, odpięłam guzik spodni i rozporek. Spodnie zsunęły się po udach, a potem przy pomocy wszystkich naszych dłoni, zdjęliśmy je z Harry’m z Jego ciała. Rozkoszując się widokiem czarnych bokserek opinających wszystko to, co wprawiało mnie w największy paraliż, otwierałam usta, czując, jak Harry próbuję się do nich przyssać. Dusiłam się, czując narastające podniecenie Harry’ego, wyczuwalne twardością gdzieś między moimi nogami. Nasze rozpalone ciała przywarły do siebie w momencie, kiedy chłopakowi zabrakło siły na trzymanie nas na odległość. Nurkujące palce chłopaka  pod moją bluzkę wzbogaciły nasz taniec ciał o kolejne dreszcze. Harry wodzący językiem po szyi, podczas gdy Jego ręce pieściły delikatną skórę mojego brzucha, doprowadzał do wybuchów. Ciepła, przyjemności, radości, miłości…Wszystko to kotłowało się w moim podbrzuszu, wyprowadzając mnie z równowagi. Każdy dotyk dłoni Stylesa sprawiał, że moje wnętrzności wariowały. Wariowałam calutka ja…Z mlaśnięciem  oderwał swoje usta od moich, siadając na mnie okrakiem. Nie patrząc w moje zamglone rozkoszą oczy, zdjął ze mnie bluzkę. Tak po prostu, nachylił się, uniósł moje plecy, zsunął materiał. Oblatując szybko wzrokiem czarny biustonosz, bez zbędnych ceregieli wsunął palec pod obcisłe spodnie. Zaparło mi dech w piersi wraz z odpięciem guzika od dżinsów. Spodnie przy pomocy dużych dłoni zielonookiego zjechały go kolan. Czując na rozgrzanych udach chłód i parzące spojrzenie Harry’ego, nie wiedziałam już, co czuję. Płonęłam. Materiał powędrował niżej, ukazując moje opalone łydki. Zadarłam jedną nogę, wyswobadzając stopę z nogawki. Do końca pozbawiona ubrania na nogach, czekałam z męką, wtulona w poduszkę, na powrót Harry’ego. Spodnie zjechały z łóżka, na buty chłopaka, które wcześniej tam zostawił. Zatonęłam palcami w błyszczących lokach chłopaka. Rozgrzaną dłonią zbadał skrawek mojego uda. Przejechał szybko wzdłuż nogi, przyprawiając moje policzki o kolejne rumieńce.  W tej samej chwili mocniej zaplotłam ręce na Jego plecach. Jak we śnie, czułam zwinne palce majstrujące przy staniku. Opinający materiał nagle poluźnił się, a delikatny dotyk palców zsunął jedno ramiączko do łokcia. Potem to drugie, kiedy drżałam… Biustonosz zjechał aż do pępka, a potem zwinnym ruchem został odrzucony do góry. Byłam zbyt chora, gdy usta chłopaka przylegały do szyi i dekoltu, a klatka piersiowa pocierała moje piersi, by zdawać sobie sprawę, że stanik zawisnął na żyrandolu i już nie opadł w dół…Zapach perfum, pościeli, zapach skóry, nasz zapach…Tyle zapachów i tyle supełków zawiązujących się w środku mnie. Każda fala gorąca zalewająca moje plecy była niczym ta, która zalewa, gdy bierze mnie gorączka. Ruch Harry’ego nawet ten najbardziej erotyczny, najbardziej pewny siebie, sprawiał u mnie konwulsję. Mógł przejechać kciukiem po moim nagim biodrze, zaraz po zerwaniu cienkiego materiały majtek, a ja już walczyłam, wijąc się na pościeli. Przy Nim nie umiałam inaczej. Z Nim nie dało się spokojniej…Umierałam, i miałam umierać w ciszy? Zjeżdżając ciepłą dłonią z piersi, zacisnął rękę na moich plecach, aż skóra poczerwieniała. Syknęłam, przekręcając twarz i chowając rozpalone policzki w niewinności białej pościeli. Kiedy z przerażeniem poczułam materiał majtek przy kostkach, wtuliłam twarz w szyję brązowowłosego.