Jestem zła i smutna i nie dam dziś dedykacji. Jestem też nieźle wściekła na otaczający mnie świat, więc docencie chociaż to, że tu jeszcze jestem. I że jest rozdział. Za ile pojawi się kolejny...A właściwie, czy w ogóle się pojawi - nie wiem... Wszystko jest do chrzanu. Jakby to powiedział Harry - " Simple but effective"...
Londyn.
Kochana Am...
Kochana Am...
W zasadzie nawet nie wiem, czy
przeczytasz ten list. Piszę go, bo tak mi łatwiej. Dobrze wiesz, że nie
potrafię patrzeć Ci w oczy i mówić tego wszystkiego, co ciśnie mi się na język.
To jest moja słabość. Widzisz? Znowu wszystko przez Ciebie, Mała.
Wiem, że ostatnio było między
nami... ciężko. No, może nie o tyle ciężko, co inaczej. Ja wiem, że to po
części moja wina, bo czasami zachowywałem się jak sukinsyn. Przyznaję się bez
bicia. Ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz po tym, co tu przeczytasz...
Oboje dobrze wiemy, że nie
przepadam za Harry'm. Od samego początku nie potrafiłem go zaakceptować.
Przecież pamiętasz, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Mimo to starałem
się go znosić, bo wiedziałem, jak bardzo ważny jest dla Ciebie. Jak bardzo Ci
na nim zależy. Dlatego zagryzałem wargi i z bezsilną złością patrzyłem na to,
co się z Wami dzieje. Patrzyłem, jak przy nim umierasz i odradzasz się. Patrzyłem
na Wasze życie i starałem się zrozumieć, co takiego w nim widzisz. I chyba w
końcu wiem, dlaczego tak bardzo działał mi na nerwy.
Ostatnio nie miałem Ci nawet
kiedy o tym powiedzieć. Pamiętasz Alexa? To ten chudy, z którym przyszedłem do
Ciebie na urodziny. Wysoki, szatyn. Już pamiętasz? Wynosił mnie, kiedy się
uchlałem. Za to też Cie przepraszam. W każdym razie... Nie tolerowałem
Harry'ego, bo wiedziałem, że nigdy nie będę miał tego, co macie Wy. Z Alexem.
Tak, tak, jesteśmy razem, ale to nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, jak
jesteśmy razem. Pisałem wcześniej, że umierasz i odradzasz się będąc przy
Harry'm. Ja tego nie mam. Nie oddycham Alexem, tak jak Ty wchłaniasz Styles'a.
Nie potrafię się nim zachłysnąć. Dlatego wciąż byłem na nie, jeśli chodzi o
Wasz związek. Bo chciałem mieć to samo. A wiem, że z nim nigdy tak nie będzie.
Owszem, jestem z nim szczęśliwy. Uwielbiam budzić się rano i patrzeć na jego
zamknięte powieki. Uwielbiam zapach jego włosów. Dotyk jego rąk. Ale... Ja
widzę, co jest między Wami, Am. Widzę różnicę między tym, co mam ja, a co macie
Wy. Może po prostu byłem zazdrosny? Tak mi się wydaje. Nie o Ciebie, nie o
Harry'ego. O to, jak potężne uczucie jest między Wami. O tą Waszą miłość.
Fakt, ta sytuacja z prochami,
które u niego znalazłaś bardzo mnie wkurzyła. Bałem się o Ciebie, nie o niego.
O Ciebie, bo dobrze wiesz, że nie raz, nie dwa miałem styczność z dragami i
wiem, jak zachowują się ludzie na prochach. No owszem, nie wiem, co brał Harry.
Ale bałem się tego, że może stać się agresywny. Zrobić Ci krzywdę. A tego bym
sobie nie wybaczył. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby cokolwiek Ci się stało, a ja
nie zrobiłbym nic, co mogłoby temu przeszkodzić. Bezsilność jest najgorsza.
Boli. Straszliwie boli, zwłaszcza jeśli dotyczy najbliższych.
Amira, jesteś dla mnie jak
siostra. Znamy się od dziecka. Jesteś moją rodziną, jedyną, jaka mi została.
Wiesz, że moja prawdziwa rodzina to dla mnie rozdział zamknięty, nie istnieje.
Ty i Alex to jedyne, co teraz mam. Nie chciałem tego stracić. Bałem się
samotności. Nie liczę na to, że z Alexem będę przez całe życie, to raczej
nierealne. Ale... Liczę na to, że ta nasza przyjaźń przetrwa wszystko, nawet
najgorsze burze. Modlę się o to codziennie. Bo jeśli stracę Ciebie, stracę
wszystko, co trzyma mnie na tym świecie. Nie będzie już dla mnie miejsca.
W tym miejscu chcę Cie
przeprosić. Przepraszam za to wszystko, czym Cie skrzywdziłem lub sprawiłem
przykrość. Przepraszam i błagam, żebyś mi wybaczyła. Nie chcę, żebyś
zapomniała. Chcę tylko zrozumienia i wybaczenia.
Teraz widzę, jak Harry jest
dla Ciebie ważny i w końcu to rozumiem. Każdemu życzę takiej miłości, nawet
jeśli czasami boli. Nie ma róży bez kolców, prawda?
Muszę kończyć, Am. Alex kończy
zajęcia za godzinę. Chciał, żebym po niego przyjechał. Z nim się dzieje coś
niedobrego, ale to opowiem Ci przy najbliższej okazji. Chcę też, żebyś go
lepiej poznała. Kiedy znajdziesz jakąś chwilę, daj mi znać. Przyjedziemy do
Ciebie nawet na koniec świata. Dużo mu o Was opowiadam. O Tobie, o Harry'm.
Chce Was poznać. Może Wy mu pomożecie.
Pozdrów chłopaków, Amira. I
uściskaj Harry'ego ode mnie. I przeproś.
Na
zawsze, Jacob.
Zamknęłam laptopa należącego do Harry'ego i nieobecny wzrok przeniosłam w stronę komody. Ta komoda nie miała w sobie nic szczególnego. Była biała i miała śliczne, zdobione pięknymi wzorkami uchwyty. Absolutnie nie umiała pomóc mi zrozumieć tego, co przez list Jacoba wytworzyło się w moim umyśle. Ta komoda tak zwyczajnie stała, pod beżową ścianą... A ja skulona między jedną poduszką a drugą trawiłam słowa. Nogi skrzyżowane w siedzie po turecku zaczynały domagać się innej pozycji. Zdrętwiałe ciało nieprzyjemnie uświadamiało mi, ile już siedzę w męczarniach, jedynie oddychając. I mrugając oczami, by nie zaczęły łzawić z bólu. Byłam spokojna i niespokojna. Była uświadomiona i nieświadoma. Byłam... Dziewczyną siedzącą na łóżku z czarnym laptopem na kolanach. W laptopie był list od przyjaciela. Wyjaśniający wszystko i rujnujący cały mój zdrowy pogląd. W laptopie był dowód na to, że choć coś wydaje się proste, wcale takie nie jest... W laptopie był dowód na to, że choć wydaje mi się, że rozumiem wszystko, tak naprawdę nie rozumiem...nic. Zamknęłam oczy i wyprostowałam mrowiące kończyny. Jak mała dziewczynka obrażona na misia, odsunęłam od siebie laptop na drugi skrawek łóżka, zaciskając usta w grymasie. Przez moje ruchy na kołdrze powstały dwie duże zmarszczki materiału. Spojrzałam na nie i zmarszczyłam czoło. Potrzebowałam... Harry'ego i Jacoba. Harry'ego, który po przeczytaniu tego listu pokiwałby głową w zamyśleniu. Podrapałby się kciukiem po czole i usiadł, wzdychając. Patrzyłby chwilę w jedno miejsce, całkowicie odizolowany ode mnie, od świata, od pokoju i od białej komody. Potem skinąłby głową ze zrozumieniem i wiedziałabym już wszystko. Że nie jest zły. Że nie ma niczego za złe. Że wszystko jest dobrze. Potrzebowałam również Jacoba, który po prostu by przy mnie był. Spojrzałby na mnie skruszony i w jakimś stopniu zawstydzony. Trochę zdenerwowany na sytuację i na samego siebie. Zirytowany, że to wszystko tak daleko zabrnęło. Zasmucony, że przez zwykłą zazdrość pociekło z naszych ust tyle jadu. Przytuliłabym go i to tyle. I to właśnie tyle. Żadne z nas nie musiałoby nic mówić. Ani ja. Ani Harry. Ani nawet Jacob. Po prostu oddychalibyśmy, tak? A ja uśmiechnęłabym się. Bo między mną a Jacobem nie byłoby już spraw niewyjaśnionych. Tych szarych, dziwnych myśli pod znakiem zapytania już by nie było. Nie byłoby krzywych spojrzeń Harry'ego w stronę Evansa. Nie byłoby moich ciężkich westchnień, gdy znów słyszę, jak jeden obarcza winą drugiego. Tylko teraz siedziałam sama na łóżku. Po brutalnym odepchnięciu laptopa od siebie, ścisnęłam z całych sił skrawek własnej koszulki. Harry w tym samym czasie siedzi zapewne w busie. Za moment z niego wysiądzie i wparuje razem z resztą zespołu do budynku. Do tego budynku, którego nie zna nawet nazwy, ale wie, że udzieli tam wywiadu. I rzeczywiście, udzieli wywiadu... A Jacob? A Jacob jest w Londynie. Wiem, że pije teraz kawę. A zaraz przypomni mu się, że chce zapalić papierosa i niechętnie wstanie, by dokarmić się nikotyną... Każdy jest nie w swoim miejscu. I nie w swoim czasie...