piątek, 1 lutego 2013

Dwudziesty ósmy.


Wiem. Należy mi się pokuta. Miesiąc mnie tutaj z Wami nie było. Tyle się u mnie dzieje... Tak strasznie szybko żyję, że to nawet nie do opisania słowami. Chłonę, co mogę, a przez to brak czasu na dodanie rozdziału. Może to wymówka, a może prawda... Naprawdę, ostatnimi czasy Internetu wiele w moim życiu nie było. Co wyszło na lepsze...

Rozdział jest. Na dodatek z dedykacją. Dla kogoś...A właściwie dla pewnej pary. Ona jest najbardziej pozytywną osobą na Ziemi. On jest ryzykantem lubiącym motocykle. Ona płacze, gdy czyta ode mnie listy. On musi potem o tym wysłuchiwać. Ona śpiewa najgłośniej na Ziemi "Obronię Cię! Obronię!". On pisze list do  mnie, co jest zaskakujące.Ona galopuje przez pół szkoły, żeby zamówić mi zupę w stołówce. On musi znosić globulki, które są pseudo czopkami. Ona, gdy o Nim mówi, piszczy i skacze, szczęśliwa. On pod presją moich słów zaczyna wierzyć w coś, czego nie ma. Ona uwielbia się uśmiechać. On lubi robić Jej pranie, nawet wtedy, gdy nie wie, jak to się robi. Ona kocha gotować. On kocha to, co Ona gotuje. Ona jest markiem nocnym i lubi wtedy ze mną rozmawiać. On potem musi słuchać o chomikach. Ona płacze ze śmiechu na słuch śmiechu innych. On też lubi chichotać. Ona ma na imię Sara. On nosi imię Kuba. Oboje są nie z tej Ziemi i codziennie sprawiają, że bardzo szczerze się uśmiecham. I kiedyś napiszę o Nich książkę. A na razie dedykuję im ten rozdział, by całkiem dziwacznie podziękować im za to, że są. Jesteście niesamowici. Słowa nie są w stanie opisać tego, jak bardzo Was uwielbiam. Przysięgam... ;) 

A teraz odsyłka do rozdziału. Wybaczcie mi moje lenistwo, no... Harry i Amira wybaczyli. 


Facebookowa strona do polubienia:)

Nie było łatwo. Naprawdę nie było łatwo słuchać tych kluczy, które w jedna minutę zabrzęczały cichutko gdzieś w okolicach drzwi. Opierająca się wtedy o blat stoliczka, wpatrująca się w nieskazitelnie przezroczystą wodę w dużym dzbanie, w którym stały białe róże, zastygłam w bezruchu. Przejeżdżając paznokciem po ciemnym drewnie mebla, wiedziałam już, że nadszedł koniec bolesnej ciszy. Teraz nastanie zabijająca cisza. Utkwiłam wzrok w zielonych łodygach róż, które przyniosła dziś pokojówka, wraz z dużym dzbanem z cienkiego szkła. Bałam się, tak jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką i mama zabierała mnie do dentysty, którego bardzo nie lubiłam. Trzęsłam się wtedy i ściskałam dłoń mamy z całych sił, aż się pociła. A teraz trzęsłam się tak samo, opierając lodowatymi dłońmi o stolik. Kluczy chrobotały w zamku, ale drzwi wcale się nie otwierały. Harry majstrował przy klamce, a ja nawet nie zerknęłam w stronę mahoniowych drzwi. Wpatrywałam się tylko w koniuszki łodyg od śnieżnobiałych, pięknych róż. Drzwi stanęły otworem, po pomieszczeniu przebiegł odgłos wzdychania Harry’ego, szarpnął klamką, ja zamknęłam oczy.
- Już jestem. Wybacz, że tak długo, Ami. Ale mam dla ciebie chusteczki, wiesz? Wyjątkowo miękkie, z jakimś tam balsamem… I maść rozgrzewającą mam. Posmarujemy ci plecki, szybciej wyzdrowiejesz…- Umilkł w pół słowa. Sprowokowałam Go tym, że nawet na Niego nie spojrzałam. Schylałam się, skulona nad stołem, a gdy stanął w progu i trzasnął cicho drzwiami, nie odwróciłam się. – Stało się coś? – dodał prędko, rzucając kluczyk z numerem pokoju na stoliczek o który się opierałam. Obok moich dłoni położył opakowanie chustek i lekarstwa. Nie drgnęłam. Nachylił się bokiem, zerkając na mnie uważnie. Nie zareagowałam. I wtedy się chyba wystraszył… Nie wiedział, co mi jest. Nie wiedział, skąd u mnie taka zaćma. Skąd miał niby wiedzieć, dlaczego wpadłam w taki letarg…Skąd miał wiedzieć, skąd ta panika w moim umyśle. Kątem oka dostrzegłam, jak marszczy brwi. Drgnęłam wraz z dotykiem Jego zimnej dłoni dotykającej moich skostniałych palców. Podniosłam głowę, a nieznośne kosmyki zjechały na moje policzki. Nie spojrzałam mu w oczy. Zanim to zrobiłam, głośno przełknęłam ślinę.
- Stało się coś? – Postawił to samo pytanie kolejny raz. Pokiwałam żwawo głową, przecząc natychmiast. Jego dłoń ułożona na mojej parzyła niemiłosiernie. Oderwałam wzrok od Jego zatroskanych tęczówek i utkwiłam go w blacie stołu. Uporczywie wpatrując się w drewno słuchałam oddechu Harry’ego. Wyczuł bluesa. Doskonale wiedział, że nie jest w porządku. Wypuścił moją dłoń z objęcia i zbliżył się. Na moją twarz wypełzł delikatny grymas, gdy delikatnie objął mnie od tyłu. Zadrżałam jak na zawołanie – na całe szczęścia miałam usprawiedliwienie. Byłam przecież przeziębiona i takie drgawki były czymś absolutnie normalnym. Fakt, że spięłam się niemiłosiernie, gdy oparł brodę o moje ramię i przycisnął dłonie do mojego brzucha jednak normalny nie był. Wyczuł natychmiast, jak wsysam nerwowo powietrze.
- No przecież widzę… - wychrypiał. No przecież widzisz, Harry…? Co Ty widzisz… Nic nie widzisz. Czujesz tylko, jak pod Twoimi ramionami cała się trzęsę. To masz prawo widzieć. Rozprostował palce na moim brzuchu. Opatulona przez ciepłe, kochane ramiona byłam niewzruszona. Przytulał moje plecy i pozwalał łaknąć ciepło. Objęcia powodowały, że człowiek czuje się bezpieczny, prawda? Ja się bezpiecznie nie czułam w nawet najmniejszym stopniu. Jego koścista broda spoczywała na moim ramieniu, na szyi czułam ciepły oddech. Czułam delikatny zapach jabłek, jak zawsze. Ten snujący się aromat jabłek z szamponu sprawiał, że miałam jedynego w swoim rodzaju Harry’ego. Tylko włosy mojego Harry’ego pachniały jabłkami. A teraz mój Harry czule obejmuje moje plecy, gładzi szyję oddechem, bawi się skrawkiem cienkiej koszulki opinającej mój brzuch. Wie, domyśla się, wyczuwa – coś jest ze mną nie tak. Niepokoi się bardzo, próbuje wybadać, co sprawia, że jestem cała sztywna. I nie domyśli się sam, jeżeli ja mu nic nie wyszeptam. Ale ja mu nic nie powiem, prawda? Nie przyznam mu się teraz, prosto w oczy, że cała drżę ze strachu na samą myśl, że kiedyś brał narkotyki. Nie powiem mu, że dzisiejsza rozmowa z Niall’em sprawiła, że moje obawy i panika odrodziły się. Powstały od nowa – silne i zadręczające. Nie pisnę mu o tym nawet słówkiem, prawda…?
- Co widzisz, Harry? – mruknęłam, zastanawiając się nad tym, co wyszemrał minutę temu. Tę minutę, która mijała tak wolno. Oddychało mi się ciężko. Byłam zmęczona chorobą, myślami, gorącym dotykiem Jego ust. Pocałował mnie w policzek. Po co, nie wiem. Tak nagle, gdy spytałam Go, co widzi.
- Widzę, że coś cię dręczy. Coś się stało? Powiedz mi, bo się martwię. Jesteś jakaś taka spięta.
Wypuściłam powietrze ze spierzchniętych ust, nie przejmując się tym, że trzęsącym oddechem pokażę mu bardziej, że nie mam się dobrze. W tej krótkiej chwili, gdy przylegał brzuchem do moich pleców  i wdychał mój zapach, do głowy powróciły złe słowa Niall’a. Zamknęłam oczy i zobaczyłam przygaszone, przesączone smutkiem i niewyobrażalnie omiecione bólem tęczówki Horana. Dreszcze przebiegające wzdłuż moich pleców nie umknęły uwadze Harry’ego. Jego dłonie masujące mój brzuch nagle zatrzymały się powyżej pępka. Zamarł dokładnie wtedy, gdy spomiędzy moich bladych warg wypełzł nierówny oddech ukazujący zdenerwowanie. A może strach? Bo to był przecież strach. Okropne przerażenie, troska i paniczny strach o Harry’ego Stylesa. Nienawiść do narkotyków, które sprawiły, że teraz stałam obok Niego, ocierałam się o Jego ciało i miałam w głowie myśl, że mogę Go stracić. Że stracę Go, jeżeli tylko nie wyrwę Jego słabej, emocjonalnej psychiki z sideł narkotyków. Przed oczami miałam Jego twarz – tę, której nienawidziłam oglądać – przerażoną, bezradną i kompletnie dziecięcą. I niech mi ktoś powie – kto się tego spodziewał? Kto spodziewał się, że zawsze uśmiechnięty Harry Styles, skaczący po scenie jak upity siedemnastolatek po powrocie z koncertu zaszywa się w swoim pokoju i cierpi? Czy ktokolwiek pomyślałby chociaż, że On może wrócić do hotelu, stanąć za drzwiami, oprzeć się o nie i rozpłakać? Tak po prostu. Zwyczajnie. Bo cos mu nie wyszło. Bo jest Mu źle. Bo Harry’emu Styles’owi jest bardzo źle… Nikt by nie przypuszczał, co? Że taki energiczny, radosny kędzierzawy przystojniak pragnie od kogoś pomocy. I absolutnie nikt nie mógł wiedzieć, że jeśli tej pomocy nie odzyska, ucieknie w prochy. Ja też nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że powinnam Go przytulić. Nie miałam pojęcia, że powinnam wsiąść w samolot z Londynu i na terminalu objąć Go z całych sił i wyszeptać, że jestem. Nie  wiedziałam, że muszę to zrobić, choć przecież cicho mówił, jak bardzo sobie nie radzi. Patrzyłam Mu ciepło w oczy i zapewniałam, że da sobie radę. Jak mogę teraz spojrzeć sobie w oczy, gdy wiem, że nie dał rady. Okazał się za słaby i poddał się. Mój Harry się poddał. Dlaczego Go nie objęłam? Dlaczego nie powiedziałam, że jestem…? A teraz stałam. On mnie obejmował ciasno, zorientowany w całej sytuacji – wiedzący, że coś mocno mnie stłamsiło. Oplatał ramionami moje ciało, pozwalał chłonąć niewyobrażalnie kochane ciało. A ja zaczynałam się trząść, gdy wyobraziłam sobie…Że znowu Go zostawię i nie pomogę. Oczami wyobraźni widziałam, jak ponownie sięga po narkotyki. Zimno zakradło się obok, omsknęło się o moje ramionami. Serce nagle przyśpieszyło rytm. Strach bawił się końcówkami moich włosów. Harry wyczekiwał… Bałam się kolejny raz. Tym razem zbyt mocno. Nie pomogę mu? Nie uratuję Go? Zapadałam się we własnych wyobrażeniach. Jak miałam wyciągnąć Go z kryzysu, kiedy sama spadałam na dno? Sama potrzebowałam wsparcia. Przytulenia. Wyszeptania, że nie jestem sama…
- Amira…? – wyszeptał…
Po policzkach pociekły mi łzy. Po cichu spłynęły wielkimi grochami do ust, a kiedy wdarły się do środka, złapałam wielki haust powietrza. Niewyobrażalnie łkając, zaczęłam się krztusić i miotać. Nie czekałam, aż zaniepokojony Harry odwróci mnie w swoją stronę, połykając moją twarz swoim przerażonym, zlęknionym zielonym spojrzeniem. Chwyciłam Jego dłonie w swoje i odwróciłam się, zaciskając usta. Złagodniał mu wzrok, spojrzał na moje zapłakane policzki z niedowierzaniem.
- Harry, przytul mnie po prostu, bo teraz ja nie dam rady… Ja bez ciebie nie dam rady. – wyłkałam, połykając ogromne, słone krople ściekające bez oporu po moich policzkach. Turlały się spokojnie po skórze, spływając aż po szczęce, szyi, by wsiąknąć w białą podkoszulkę. Chłopak kiwał głowa z niedowierzaniem. Nie wiedział, dlaczego nagle wybuchłam płaczem, trzęsąc się w amoku. Chwile zerkał na moje zaszklone oczy, a potem skierował do policzków swoje palce. Obserwując mnie dobrodusznym spojrzeniem, szorstkim kciukiem wycierał łezki. A ja ściskałam Go za ramiona paznokciami, próbując powstrzymać drgawki. I wreszcie wziął mnie w ramiona. Przymknęłam oczy i szlochając, złapałam go za kark. Utulił mnie, przyciskając do swojego brzucha, aż prawie zabrakło mi powietrza. Cichutkie bicie Jego serca rozwalało mnie jeszcze bardziej. Wtedy chwycił mnie pewniej w ramiona, a ja wsunęłam palce między Jego loki. Gładząc dłonią moje ramię, przyciskał policzek do mojego. Wydaje mi się, że zaczynał śpiewać jakąś kołysankę. A może piosenkę Jego własnego zespołu…? Teraz powinnam zastanawiać się, czy On w ogóle śpiewa. Przecież Jego cichy głos brzmiał jak anielski śpiew. Dosłownie. A ja przecież miałam wysoką gorączkę. Szlochałam mu w ramionach, ocierając policzek o Jego, ten z takim delikatnie wyczuwalnym zarostem. Potem powiedział mi, żebym nie płakała. Cichutko, prosto do ucha, aż poczułam delikatny powiew powietrza wdmuchanego przez Jego usta. I miałam Go nie posłuchać? Wstrzymałam oddech. Chciałam przestać płakać. Chciałam odgonić widok narkotyków spod moich powiek. Chciałam cieszyć się zapachem Harry’ego, który ugniatał mi ciało swoimi ramionami, próbując mnie uspokoić.  Chciałam z całych sił wierzyć, że Harry nigdy nie tknie narkotyków. Że okaże się na tyle silny…Że się nie podda. Byłam już nieprzytomna, kiedy odwracał moją głowę w swoją stronę. Zdesperowana czułam, jak całuje mnie w czoło. Rozpłakałam się jeszcze bardziej i uderzyłam Go w klatkę piersiową. Wiem, wiem, że był zszokowany. Nieprzygotowany na to, że z taką furią uderzę w Jego klatkę piersiową pięścią. Bylam bezradna. Bałam się o Niego. Chciałam mieć Go przy sobie zawsze – takiego, jak teraz. A narkotyki mogły mi to wszystko odebrać. Uderzyłam Go ponownie, krztusząc się słonymi wytworami strachu spływającymi po szczęce.  Ale kiedy pocałował mnie subtelnie i delikatnie w usta,  tak jakby pytał, czy może mnie pocałować pewniej, głębiej… Tak, jakby całował mnie pierwszy raz i starał się zrobić to jak najpiękniej. Ledwo dotykał wargami moich ust. Ocierał się o nie, wzbudzając we mnie ogromny niedosyt. Tak, jakby nigdy wcześniej nie całował. Zjechałam mu w ramiona, rozluźniając spięte ciało. Przytrzymał mnie i spokojnie pogłębił pocałunek, namiętnie mnie uspokajając.  Wtedy chyba wiedział, że tego potrzebowałam.  Że potrzebowałam Jego. Że już dam radę… 




26 komentarzy:

  1. Piękne, cudowne! Po prostu nie mogę się oderwać.
    Zaraz obsikam fotel, ale cóż. Piszesz pięknie, wspaniale, najlepszym dowodem na to jest moja podnieta. Chyba mam łzy w oczach... Brak mi słów po prostu! Kocham twoje opowiadanie... A może powieść? Hey, właściwie jaki to gatunek epicki?
    No nie ważne. Tekst jest świetny, a ja nie jestem dobra w okazywaniu uczuć, bo zazwyczaj wszystko w sobie tłamszę... Po raz kolejny - nie ważne. Dalej pisz tak świetnie, ale przede wszystkim szybciej!
    I tu powinien być jakiś nick, ale o 11 w nocy nie jestem zbyt twórcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dziękuję, słońce. Anonimowo się teraz będziesz podpisywać? :)

      Usuń
    2. Jakie teraz? :D

      Usuń
    3. To zwyczajny brak weny twórczej do wymyślania nicków.
      Moje imię jest dość nadzwyczajne i trudno wymyślić coś oryginalnego.

      Usuń
  2. Jak ja lubie Twoją twórczość... Ehhh... Można to czytać tak bez końca i rozkoszować się tym dobranym splotem słów.
    Kasiuuu ... Nie uwierzę, że rozdział zupełnie przypadkiem pojawił się w urodziny Loczka :D Dziękuję Ci za to, bo to było piękne zakończenie tego wyjątkowego dnia.
    Trzymaj się ciepło, Beata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko! Ja Ci szczerze, z ręką na sercu przyznam, że ja kompletnie zapomniałam, że Harry ma urodziny. Znaczy, może się źle wyraziłam. Wiedziałam, że miał wczoraj urodziny, ale nie dodawałam rozdziału z tego właśnie względu. ; )
      Ale cieszę się, że dobrze zakończyłam dla Ciebie dzień tym rozdziałem. :)

      Usuń
    2. Jeszcze raz dziękuję :)) Pisuj nam szybciutko nowy rozdział, bo jak widzisz my - Twoi wierni fani - nie możemy doczekać :)
      PS: Moje gg się zepsuło i Twoje z tego co wiem też - dlatego pisze tutaj. Wysyłałam Ci ostatnim czasem zdjęcia Am i Harrego, ale z wyżej opisanych przyczyn technicznych pewnie ich nie dostałaś xd Jak uporam się że starym gg albo założę nowe to dam znać :)
      Beata

      Usuń
  3. Czyli, że to cudo ulotniło się z Twojego komputera już wczoraj? A ja o niczym nie wiedziałam? I spokojnie sobie żyłam i wmawiałam sobie śpiewkę, że będzie dobrze, że Kasia nie zapomniała i pozwoli mi jeszcze trochę pożyć karmiąc mnie swoimi tekstami?
    Dobrze, że mama jeszcze ze sklepu nie wróciła. Nie zdarzyła nafaszerować mnie kanapkami, mogłam się smakować nowym rozdziałem.
    Dlaczego wszystko kojarzy mi się z jedzeniem?
    Może jednak dam się skusić tym śniadaniem...
    Do pokoju wparował mój kotek i szuka sobie miejsca obok ładowarki. Nie! Wskoczył na parapet.
    Nie, pokuty ode mnie nie dostaniesz. Twoje opowiadanie - Twój wybór kiedy dodajesz coś nowego. Ale jeżeli Twoje "szybkie życie" wygląda jak "szybkie życie" Harry'ego... To się ogromnie zawiodę, ale mam nadzieję że nie, a z tym nieszczęsnym "szybkim życiem" chodziło Ci o przekroczenie prędkości przez kierowcę autobusu.
    I nie wylałam herbaty! Tylko trochę skakało na klawiaturę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam, że całkowicie o nas zapomniałaś. Codziennie wchodziłam na twojego bloga z myślą, że coś dodałaś. A dzisiaj musiałam aż odświeżyć bo nie wierzyłam, że jest. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niebawem, bo nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  5. po raz pierwszy dodaje komentarz do tego bloga, mimo, że przeczytałam wszystkie rozdziały w 2 dni. powiem nie było łatwo bo rozdziały są dość długie i w tylu słowach zapisane. wszystko jest tak dokładnie opisane i nie dałam rady przeczytać tego wszystkiego na raz. musiałam też te wszystkie słowa sobie poukładać by zrozumieć całość. powiem szczerze, że ten blog mi imponuje. piszesz po prostu rewelacyjnie ! jak to czytam mam wrażenie, że tam jestem, że ja to wszystko czuje. to jest niesamowite ! i jeszcze to,że każda chwila jest opisana tak dokładnie, precyzyjnie. aż nie wierzę :o na prawdę twój blog jest jednym z moich ulubionych. i bardzo się cieszę, że go znalazłam. czytało się cudownie wszystkie poprzednie rozdziały i z niecierpliwością czekam na kolejne ! uwielbiam twój blog <33
    @FREE_HUGS_xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek chcę przeprosić za to, że nie skomentowałam dwóch poprzednich rozdziałów. I za to, że mogę popełnić błędy w tym komentarzu, bo znowu pisze na telefonie. Strasznie brakowało mi twoich rozdziałów. Codziennie wchodziłam i patrzyłam, czy może nie dodałaś czegoś nowego. Aż dzisiaj weszłam i patrze - jest. Coś pięknego. Piszesz tak wspaniale, tak z uczuciem. Po prostu brak mi słów! I dziękuje ci również za to, że jesteś moją inspiracją. Czytając twoje rozdziały, mam nagły przypływ weny, za co na prawde, bardzo dziękuje. Prosze nie każ mi... nam czekać długo na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Lola.

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejusiu! Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mi brakowało Twojego opowiadania. Zapach Marzenia jest jak narkotyk... Ups, trochę kiepskie porównanie po tym, co przeczytałam przed chwilą.
    Rozdział jak zwykle cudny, jak zwykle fenomenalnie przekazałaś uczucia Amiry. I... no co ja się będę rozdrabniać, po prostu to jest cudowne. Będę Cię cały czas utwierdzać w tym, jak cudownie piszesz.
    Pozdrawiam, Twój Harry xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdaję sobie sprawę z mojego grzechu, czyli niekomentowania, mimo tak częstego powracania do lektury tego cudeńka. Ale wierz mi, gdy coś aż tak zapada mi w pamięć a nawet głębiej, trudno jest dobrać odpowiednie słowa, by nie skrzywdzić tego żadnym przypadkowym.
    Tak bardzo uwielbiam to czytać. Każdy rozdział napawa mnie niesamowitym uczuciem ekscytacji i podniecenia, bo mogę w końcu zobaczyć na własne oczy, co się kroi.
    I właśnie nadeszła ta noc, kiedy jak widzisz zebrałam w sobie trochę siły i odwagi, by tuż pod rozdziałem, na blogu, skomentować. To chyba musi coś oznaczać, a my się jeszcze przekonamy, co..
    Mówiąc "Kocham to", nie wyraziłabym zbyt wielu emocji, uwierz mi. I gdy czytam po raz kolejny ten oto rozdział utwierdzam się w przekonaniu, że jest to coś, do czego zawsze będę wracać. Już Ci nie raz o tym tłukłam, ale powiem raz jeszcze. Uwielbiam, jak opisujesz Jej uczucia i emocje. Zakochałam się w Twojej detaliczności, urzekło mnie to niesamowicie i aż czasem zazdroszczę i próbuję sama iść w tym kierunku, mimo że nie dosięgnę Twojej perfekcji. I może nie powinnam mówić o perfekcji, bo przecież co ja tam się znam. Ale dla mnie, perfekcja to każdy kolejny rozdział "Zapachu Marzenia". Tego się będę trzymać tak mocno, jak Hazza ściska Amirę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno z 2 najlepszych opowiadan! Uzywasz pieknych slow, trzymasz w subtelnym napieciu, to urocze <3

    Czekam na nast.
    Pozdrawiam ( jestem Twoja fanka! )

    OdpowiedzUsuń
  10. genialne jest to opowiadanie, w życiu takiego nie czytałam. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  11. JA CHCE NASTĘPNY !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Adopcja dla każdego! Przygarnę czytelników! Jak sama dobrze wiesz, oni są najważniejsi. Dają ci to, czego potrzebujesz, wsparcie, a czasem kopa w dupę, byś wzniosła się ponad swoje możliwości. Dlatego przygarnę każdą osobę na chwilę, a może na dłużej. Kinder niespodzianki nigdy się nie kończą  Do zaoferowania mam niewiele. Historie piątki przyjaciół-One Direction, które przenoszę z głowy tutaj, na bloga.
    Kontakt: http://mpsth.blogspot.com/
    Właściciel: Aluszru
    Wymagania: po prostu mnie czytaj :3
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Czuje sie nie w porzadku wobec siebie i Ciebie,poniewaz tak dlugo nie komentowalam..dlaczego? nie wiem sama,czas lecial jakby chcial sam z wlasnej strony zakrztusic sie wlasnymi bledami,bo tak jest i bedzie..Dni sa za krotkie by nacieszyc sie ulotnymi,radosnymi chwilami.Latwo przejsc w stan hibernacji by zaczekac na wiosne.
    I teraz czuje sie tak dziwnie,bedac w tym miescie szczescia.,Gdzie mieszka ten loczek i dzisiaj ma wystep z czworka przyjaciol na gali.Londyn..jest niesamowity,tu wszystko jest inne,nawet powietrze,spiew ptakow..(co ciekawe,nawet lisy mieszkaja w tym miescie..)ale jak na zlosc..od mojego przyjazdu nie spadla ani jedna kropelka z nieba..Londyn,przeciez tu zawsze pada..Czuje sie tak irocznie uposledzona ogladajac sie na ulicy,gdy jedzie czarny Range Rover ( a jest tu ich mnostwo..)czekam z eksycytacja na niedziele,gdy w koncu pojde i zobacze tych piatke skaczacych wariatow na scenie,chyba zemdleje..nie ubudze sie.Warto byloby przywiazac sie do kaloryfera i zrobic naburmuszona mine,by tu zostac..ale niestety kazda rzecz mija,jak ta..Slonko swieci i godziny uciekaja..nie mile przezycie,smutne dosc..Teraz wiem,ze czasem nasze pragnienia sie spelniaja abysmy otrzymali nowa dawke radosci..
    Pozdrawiam Paulina
    Ps: niestety nie moge poskakac po kaluzach,a tak bardzo chcialabym..A Twoje opowiadanie dla mnie zawsze bedzie wyjatkowe,od serca do serca..w prostocie utkane.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamiętam jak na początku czytałam i myślałam cały czas "Harry matole, pocałuj ją wreszcie!" a teraz? mistrzowska akcja <3 Liczę na jakiś zwrot i pozdrawiam :*

    SPAM:
    see-my-dreams.blogpsot.com opowiadnie o 1D
    Blog opowiada historię 17 Joy, uczennicy prestiżowej szkoły baletowej w Londynie. Musi sobie radzić sama, od kiedy zerwała kontakt ze swoim bratem Liam'em Payne'm. Dziewczyna ma problemy ze sobą, które zagrażają nawet jej życiu, gdy jej brat się o tym dowiaduje chce się nią zająć i odnowić kontakt, ale czy ona tego chce? Nienawidzi Liam'a za to co zrobił kiedyś i wie, że może to zrobić znowu... Jak skończy Joy, która będzie zmuszona być pod kontrolą Liam'a i całego zespołu? Czy Liam naprawi swoje błędy? Czy Joy uratuje miłość, do brata albo kogoś innego? Czy uda jej się zrobić karierę w tym stanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś widzę że czytamy te same opowiadania :))
      Beata

      Usuń
  15. Persilowa co z Tobą? tęsknieeeeee za Twoim opowiadaniem i za Tobą... :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasiu zapomniałaś o nas ? :( jak Ci idzie kolejny rodział? Daj nam chociaż jakiś znak że wciąż żyjesz :)
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  17. ja tez nie moge sie doczekac. czekam i czekam :) <3
    http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. "Nie widziałam cię już od miesiąca.
    I nic. Jestem może bledsza,
    trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
    lecz widać można żyć bez powietrza!" Tak jakoś skojarzyło mi się z twoim blogiem :x

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku no nie mogę przestać myśleć o tym opowiadaniu ;) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham twoje opowiadanie:) każda małą cząstką mojego serducha!:) z niecierpliwością będę czekała na kolejny rozdział!:)
    http://maly-motyl.blogspot.com/
    zapraszam tez do mnie:) nie tylko o 1D

    OdpowiedzUsuń