Rozdział dla kochanej Jashii - bo jesteś, czytasz i podoba Ci się. A przynajmniej tak piszesz. Dziękówka! :)
Odkąd pamiętam, zawsze
bałam się ciszy. Tak samo przeraźliwie, jak ciemności. Gdy byłam małą
dziewczynką, aby uniknąć ciszy, śpiewałam kołysanki, których nauczyła mnie
babcia. By uniknąć ciemności, zamykałam oczy i wyobrażałam sobie wielką
lampkę. Zazwyczaj wtedy, kiedy przymykałam powieki, zapadała ciemność i
wpadałam w większą panikę. Wtedy dorośli, zwabieni moimi krzykami, zaraz się
mną interesowali. I takim sposobem unikałam ciemności i ciszy.
Teraz, gdy leżałam tak
zmarznięta i smutna na jednej z poduszek pachnącej Nim, nie musiałam śpiewać
kołysanek i zamykać oczu. Nauczyłam się żyć w ciemności i ciszy? Czy nagle
przestały być dla mnie straszne? Oswoiłam się z ich obecnością. Półmrok
panujący w sypialni nie był straszny. Był przyjemny i łagodził zmęczone oczy. Chłód
poduszki koił moje nerwy od kilku minut, odkąd ułożyłam wygodnie głowę i
przymknęłam powieki, cichutko oddychając. Mija właśnie kolejna minuta, którą
spędzam samotnie w hotelowym pokoju z obecnością jedynie przeraźliwie głuchej
ciszy. Nawet ten zegarek na ścianie cyka odrobinę ciszej niż wtedy, kiedy On
jest w tym pokoju. Ale przecież teraz Go tu nie ma. Istnieje gdzieś, gdzie
mnie nie ma. Bo ja leżę tępo wpatrzona w przeciwległą ścianę, nie
mrugając, ledwo oddychając. Tęsknię, choć nie ma Go tylko te kilka godzin.
Może jedną, może dwie, może trzy. Maksymalnie cztery. Oddycha gdzieś tam, a ja
nie mogę przy Nim być. Oddychamy innym marzeniem, tak?
Wyszedł przecież tylko dać
koncert. Tak pięknie się pożegnał, całując mnie w czoło, gdy siedziałam przy
stole i zapisywałam coś na pomiętoszonej kartce. Zakładał na plecy bluzę, w
pośpiechu zabierał swój telefon, chowając go do kieszeni. I zerkał na mnie, jakby
chciał zachować mnie w swojej wyobraźni na dłużej. I jeszcze przy drzwiach, gdy
tak tęskno na mnie patrzył, wzrokiem błagał, bym wybrała się razem z Nim, na
ten ostatni koncert w Sydney. Nie chciałam iść z Nim. Dlaczego?
I wyszedł, zostawiając
mnie z samą sobą, tak pechowo samotną. Jeszcze gdzieś pod sufitem unosił się
Jego zapach. Jeszcze gdzieś w kącie pomieszczenia odbijał się echem Jego szept,
proszący, bym narzuciła na ramiona sweter, złapała Go za dłoń i wsiadła do
busa. Nie wsiadłam, skoro teraz gniję na poduszkach, tak? I konałam, z dłońmi
wciśniętymi w prześcieradło, przygniatane biodrem. Zaciskałam wargi z bólu,
czekając i moknąc przez opadające na mnie emocje. Wyszedł niecałą chwilę temu. Tak
prędko zleciała, skoro stała się godzinami.
Nie liczyłam, ile oddechów
minęło, zanim drzwi lekko skrzypnęły. Nie chciałam przekręcać głowy w stronę
zegara, którego i tak nie mogłabym dostrzec przez fałdy ciemności, które
odbierały mi widok całego pomieszczenia. Nie pragnęłam mieć wiedzy, ile już Go
tu nie ma. Przecież zatęsknię mocniej, gdy zdam sobie sprawę, jak długo nie
dostarczał mi zapachu marzeń.
Chciałam, żeby stanął w
progu. Mógłby być nawet zmęczony i nieprzytomny. Przecież potrzebowałam Go jak
tlenu. Musiał tu być, bym mogła nabrać Go, jak tchu.
I stanął w drzwiach. Bo to
był On, prawda? Kiedy przyciskałam z całych sił policzek do kołdry, drzwi się
otworzyły. Było już tak bardzo ciemno, że nie mogłam dostrzec własnych konturów
ciała. Gdy skrzypnęły zawiasy, wpuścił odrobinę światła, które wpadło nagle z
korytarza. Otworzyłam oczy i nieprzytomnie zmierzyłam Go wzrokiem. Widziałam
tylko cień Jego sylwetki. Wkrótce i ona znikła, gdy zamknął za sobą drzwi,
odcinając dopływ światła z korytarza. Ciemność
spadła na nas gwałtownie. Nie zapalił światła. Traktował moje uszy cichymi
krokami. Potem ugięło się łóżko, gdy usiadł na skrawku, ściągając buty. Poderwałam
powoli ramiona, przejeżdżając palcami po kołdrze. Nie widziałam nic. Okalająca
nas ciemność pachniała wieczorem. Usypiała. Moje palce napotkały Jego ciało. Westchnął,
gdy przyłożyłam dłoń do śliskiej
marynarki, którą zawsze przydzielała mu stylistka, specjalnie na koncerty. Pomogłam
mu, zsuwając z ramion śliski, zimny materiał. Marynarka zjechała cichutko na
podłogę, przerywając na moment grobową ciszę.
Nachylił się nad moimi
kolanami, przygniatając z lekka moje ciało, by zapalić lampkę na stoliczku.
Pomieszczenie zalało słabe, leciutkie światło. Odrzuciłam włosy z szyi, na
drugie ramię. Powiodłam oczami za ramionami Harry’ego, próbującego powrócić do
poprzedniej pozycji. Kiedy wreszcie usiadł wygodnie koło mnie, złożył dłonie i
ułożył je na swoich kolanach, wzdychając głęboko. Zawtórowałam mu, siadając po
turecku na rozkopanej kołdrze, w której do niedawna tęskniłam i usychałam.
Teraz odżywałam i dotleniałam umysł. Był obok i dostarczał mi marzeń. Znów
mogłam istnieć.
Odebrał mi trochę
powietrza, przekręcając szyję i zerkając mi w twarz. Można zadławić się ciszą i
marzeniem? Chyba właśnie to zrobiłam. Chyba właśnie łapczywie wdychane
powietrze zatrzymało mi się z bólem w gardle. Sponiewierana dawką tęsknoty,
która nie zdążyła jeszcze wywietrzeć, dałam połykać się czyimś zielonym
zwierciadłom. Przyjrzałam się rysom Jego twarzy. Oczy bez blasku, zmęczone,
otoczone szarą skórą. Zamrugał kilkakrotnie, psując mi obserwowanie Jego worów
pod oczami. Kompletnie wymęczony, ścisnął suche usta, a potem je oblizał. Speszona
spuściłam wstydliwe oczy na kolano.
- Nawet nie mam siły się
rozebrać. Zasypiam na siedząco.
Zmusił mnie do spojrzenia
na siebie. Przyjrzałam się, jak słabym ruchem podciąga do góry koszulkę. Jęknął
i poddał się, puszczając skrawek białego materiału. Przetarł dłońmi szarą
twarz, marszcząc czoło i wypuszczając powietrze. Pokiwałam głową z
niedowierzaniem, w myślach wysławiając ponad niebiosa menagera, który nie
protestował, gdy układali harmonogram koncertów. Odrzuciwszy włosy na plecy,
podniosłam się na kolana i nachyliłam nad Harrym. Płytki oddech zamaskowałam
zamykając usta. Trzęsącymi dłońmi chwyciłam skrawek białej koszulki, która
przylegała do Jego brzucha. Jak mały chłopczyk, zasypiający na siedząco,
podniósł ręce do góry. Ściągnęłam bluzkę, rozczochrując mu loczki. Zastygłam z
koszulką w dłoniach, jak z anielskim wyrazem twarzy opada na łóżko, eksponując
swój umięśniony brzuch. Złożył ręce, układając je na brzuchu i wpatrując się
zamglonym wzrokiem w sufit. Odłożywszy białą, zmiętoszoną kulkę na bok,
odpinając zwinnie klamrę od czarnego, skórzanego paska. Podniósł głowę,
ciekawsko zerkając w stronę moich palców odpinających guzik spodni. Zastygłam w
bezruchu, a potem puściłam guzik i wyprostowałam się. Sama nawet nie
wiedziałam, dlaczego opuściłam ramiona i zaczęłam nieznacznie się odsuwać. Uśmiechnął
się pod nosem, podniósł na łokciu, a potem zbliżył do mnie.
- Dziękuję – uśmiechnął się
wdzięcznie. Mogłam obserwować dołeczki w policzkach, które tak mocno poprawiały
mi humor. Nawet teraz, gdy uśmiechał się ciepło, a oczy spozierały zmęczeniem. Kolorował
ciszę szczęściem. – Skoczę pod prysznic i zrobisz mi masaż, co?
Przełknęłam ślinę i siknęłam
potulnie głową. Nie przestawał się
uśmiechać. Wstając, zabierał mi trochę marzenia. Znów zostawiał mnie samą
pośród fałd kołdry. Z obietnicą na ustach, że zaraz tu wróci i odda się moim
dłoniom. Zjechał z łóżka, chwycił marynarkę, która poniewierała się gdzieś pod
łóżkiem. Nie obserwowałam Go, gdy grzebał leniwie w szafie. Ja w tym czasie
uspokajałam oddech i dusiłam w sobie strach. Przed czym? Sama nie wiedziałam.
Ale chyba przed tym, że pokaże mi zbyt wiele czułości. A rano obudzi mnie
zziębniętym powitaniem. Tak strasznie bałam się, że dziś w nocy poznam więcej
Jego tajemniczych słów. A rankiem umrę z przerażenia, gdy nie zobaczę Go obok.
Albo co gorsza, uduszę się przykrością i obojętnością, gdy spojrzy mi
lekceważąco w oczy. Zamrugałam oczami i poruszyłam się nieznacznie, bo drzwi
od łazienki skrzypnęły, zamykając się. Pokiwałam głową.
Miałam kilka minut, żeby
nauczyć się od nowa oddychać. Ale zamiast próbować nałapać się powietrza na
zapas, ja wstałam z łózka i chwiejąc się na wszystkie możliwe strony, doszłam
ledwo do szafy. Wyciągnęłam z niej białą bluzkę na ramiączka. Gdy na podłogę
upuszczałam kremowy materiał, do tej pory okrywający moje ciało, wzdrygnęłam
się od dotyku nowej bluzki, chłodno przylegającej do mojego brzucha. Jak długo
można zmieniać bluzkę? Naprawdę tak wolno wszystko robię, że dopiero zamykałam szafę, gdy Harry już wychodził z łazienki? Zdezorientowany rozejrzał się po
pomieszczeniu, roztrzepując mokre włosy dłońmi. Loczki rozsypały się po czole tworząc wijące się wzorki. Naciągnęłam bluzkę na brzuch,
obserwując jak podchodzi do łóżka ubrany jedynie w czarne bokserki luźno
opierające się o biodra. W świetle ledwo świecącej lampki nocnej byłam w stanie
dostrzec ostatnie kropelki wody spływające po Jego plecach, gdy nachylał się nad
stoliczkiem i wyłączał telefon. Człapiąc gołymi stopami o zimne panele,
zbliżyłam się i wpatrzyłam w cienie na poduszce. Z letargu wyrwał mnie dźwięk
odkładania telefonu na drewniany, ciemny blacik.
- To mogę liczyć na ten masaż? – Dobiegło
mnie cicho szemrane pytanie, wypowiadane gdzieś przy łóżku. Przekręciłam szyję,
zagryzając kącik wargi. Wciąż schylając się nad stoliczkiem nocnym, przechylał
głowę, by móc mnie obserwować. Zielone tęczówki i duże, ciemne, błyszczące
źrenice pytały. Odżył pod tym prysznicem z lekka. Wciąż słaniał się jak duch,
prawie potykając o własne nogi. Na dłoniach widoczne były żyły. Szara twarz zerkała na mnie tak delikatnie pytając. Był zmęczony wyjątkowo bardzo. Ale w oczach wróciło mu życie. Zieleń na nowo
stała się tak pięknie soczysta. Tylko zamiast trawą, pachniało jabłkami i
perfumami. Odetchnęłam wonią marzenia. Odetchnęłam Harry'm.
- No, jasne – zreflektowałam się natychmiast,
gdy zbyt długo oczekiwał mojej reakcji. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi,
związując długie włosy w luźny koczek. Skinąwszy głową na łóżko, machnęłam
ręką. – Kładź się.
Ostatni raz zerknął na mnie przelotnie, a
potem podkładając poduszkę, ułożył się na brzuchu, podciągając wyżej bokserki. Obejrzał
się za moją sylwetką, gdy zapomniałam wziąć balsamu do ciała i wracałam się do
łazienki. Zdmuchując z nosa jednego maleńkiego włosa, uśmiechnęłam się szeroko.
- Będziesz pachniał różą przez jedną noc.
– mruknęłam cicho i wsunęłam się spokojnie na łóżko. Podciągając luźne,
satynowe spodenki, usiadłam w rozkroku na Harry'm. Poprawił brodę, układając ją
wygodnie na złożonych dłoniach i przechylił głowę w bok tak, że widziałam odrobinę
Jego policzka usłanego pieprzykami. Ciemny loczek spadł mu na oko. Odkręcając
tubkę z moich ulubionym, intensywnie pachnącym kremem, odsłoniłam kark bruneta
z gęstych, nieco wilgotnych włosów. Wzdrygnął się na dotyk moich zimnych
opuszków palców. Dreszcz wstrząsnął Jego ramionami jeszcze mocniej, gdy
delikatnie nalałam odrobinę kremu na Jego plecy. Wygiął się w łuk, zaciskając
oczy. Rzuciłam białe opakowanie kosmetyku na łóżko, obserwując kątem oka jak
się odbija i turla znacznie dalej, niż miało wylądować. Odrzuciłam ruchem głowy
włosy i rozmasowałam po całej powierzchni pleców chłopaka biały krem,
rozpraszający wokół nas delikatną woń róż, którą tak bardzo lubiłam pachnieć. Napiął
mięśnie nieprzygotowany na dotyk zimnych dłoni. Masując okrężnymi ruchami
przyzwyczaiłam Jego skórę do moich palców. Wreszcie odprężył się
maksymalnie, wzdychając i rozluźniając mięśnie barków. Przygryzł wargi, gdy
wymyślnym slalomem podręczyłam Go paznokciem, przejeżdżając wzdłuż kręgosłupa. Opuszkami
palców maltretując boki pleców zielonookiego wprawiłam Go w lekki trans. Czuły
na pieszczoty wygiął się w lewo, następnie w prawo, lawirując wśród pościeli. Uśmiechnęłam
się pod nosem, patrząc, jak zabawnie wije się między jedną poduszką, a moimi
nogami, niesamowicie wrażliwy. Zmiękło mi serce, patrząc, jak zaciska pięści na
poduszce. Przejechałam powoli kciukiem po linii kręgów, aż zacisnął usta i
mruknął coś, przygłuszony przez poduszkę, którą się dusił. Znów drgnął, tym
razem wraz z objęciem Jego szyi przez moje kościste palce. Hamował chęć wydania
jęku, coraz mocniej wciskając policzki w poduszkę. Zachichotałam cicho,
okazując jak bardzo bawi mnie reakcja Jego ciała na moje karesy. Postanowiłam
dłużej Go tak nie męczyć i dotknęłam pleców chłopaka całą dłonią. Nie wyginał
się już w przeróżnych dziwnych pozycjach. Opadł całkowicie na poduszkę, nie
spinając mięśni. Zakradła się do nas melancholia. Z radością pochłaniałam
wzrokiem widok odpływających z Jego twarzy niepokoi. Prowadząc palcem
wskazującym po karku, szyi, aż za lewe ucho, skończyłam swój masaż, poprawiłam
się wygodnie, wciąż siedząc lekko na Harrym. Poklepałam leciutko Jego łopatki,
wklepując resztki kremu emanującego przyjemnym zapachem. Zrobił wielkie oczy
nie odczuwając żadnych ruchów z mojej strony. Z zamglonym spojrzeniem zerknął w
moją stronę, boleśnie przekręcają szyję i troszeczkę ugniatając mi udo. W
dalszym ciągu oplatałam Jego sylwetkę nogami, ryzykując, że swoimi dziki
ruchami zaraz mnie zwali z łóżka. Harry na szczęście przyzwyczaił się do moich
rąk i nie reagował tak bardzo gwałtownie. Uspokoił się, a zmęczenie
odpłynęło z Jego oczy. Zamiast smutku, przygnębienia widziałam teraz entuzjazm.
Zląkł się, że to już koniec podróżowania palców po Jego skórze i
wyczekiwał mojej reakcji. Rozłożyłam dłonie w geście poddania. Zamyślony
wgłębiał we mnie zielone oczyska, prosząc niemo, żebym tylko czasem nie
schodziła. Tymczasem ja, zagryzając wargę, przełożyłam nogę na druga stronę. Zgrabnie
wylądowałam na poduszkach, przynosząc mu ulgę i nie zgniatając Go ciężarem
ciała. Przekręcił się na plecy i wbił majaczący, nieobecny wzrok w sufit. Zerknęłam pośpiesznie tam, gdzie On.
Wiele ciekawych widoków na białej farbie nie dostrzegłam. Jego malinowe,
zagryzane wargi były ciekawsze. I zdecydowanie bardziej przyciągały wzrok niż
monotonny, szary sufit.
- Po jutrze znikam.
Wracam do Londynu… - odezwałam się nieśmiało, przypominając mu, że to właśnie
wtedy ścisnę bilet i najzwyczajniej w świecie zniknę mu z oczu. Nie wiem, czy o
tym pamiętał. Ja niestety popadłam w obsesję i z każdym kolejnym nowo budzącym
się dniem, w podświadomości miałam licznik. Licznik, który wskazywał, że
pozostało mi coraz mniej czasu na chłonięcie Go wszystkimi receptorami
ciała. Pozostało mi tak niewiele chwil,
przez które mogłabym uczyć się Go na pamięć. Odsunął się lekko na poduszce,
patrząc na mnie zdumiony. Poruszył nerwowo ustami, zadrżały mu ręce. Zdziwiłam
się.
- Już? Tak szybko? Już
pojutrze? – Przyciszony głos potęgował
Jego smutek. Pogrążyłam się w niesamowitym zamyśleniu. Miał rację. Te kilka
dni, kiedy nieśpiesznie cieszyłam się Jego głosem pośród czterech ścian, gdy
chłonęłam ciałem Jego gesty. I uczyłam się, jak zapamiętać każdy szczegół Jego
twarzy…Minęły zbyt momentalnie. Na Jego pytający wzrok pokiwałam jedynie głową.
Mówiły za Niego oczy, prawda? Serce Harry’ego najwyraźniej zagarnął strach, gdy
nie mógł nic wyszeptać. Patrzył mi znacząco w oczy, jakby samymi źrenicami
chciał przekazać mi to, co czuje. Dlaczego nic nie rozumiałam? Dlaczego
patrzyłam na Niego z żalem, a na mojej twarzy malowało się przygaszenie? I
wcale nie bladłam. Ja wcale nie traciłam oddechu…
- Niestety… - zająknęłam
się, układając wygodnie nogi. Po plecach przedreptał mi krok zimna. Odwróciłam
się i pociągnęłam zdrętwiałymi dłońmi za skrawek kołdry. Naciągając wyziębiony
materiał na ramion, ziewnęłam. Ciemny płaszcz nocy okryty tysiącami
porozrzucanych gwiazd za naszym dużym, pamiętnym oknem. I jedynie Księżyc
uparcie błyszczał odbitym od Słońca światłem, tym samym ogarniając wszechobecną
w Sydney ciemność. Minuty sprawiały, że byliśmy coraz bliżej następnego dnia.
- Przecież nie musisz
jeszcze wyjeżdżać. – Spoglądał na mnie z cichą nadzieją. Sam nie był pewien
własnych słów. Wypowiadał je z nutką niepewności, jednocześnie usilnie wierząc,
że wmawia mi i sobie czystą prawdę. Był taki kochany, kiedy loki co sekundę
zjeżdżały mi powolnie na policzki, a On jednym ruchem odrzucał je, nie
spuszczając ze mnie czujnego spojrzenia. Oczekiwał twierdzącej odpowiedzi.
Przecież nie mogłam mu skłamać, prawda? Musi pogodzić się z tą gorszą
odpowiedzią. Tą niefajną, której ja również nie lubiłam.
- Muszę, Harry. Na pewno
najdzie mnie wielka tęsknota za tobą. Ale wiesz, że muszę.
I nagle, gdy tak mocniej
ściskałam palcami kołdrę, izolując się od zimna nocy, odnalazłam w Jego
źrenicach ziarna strachu. Kiełkowały. A tak bardzo nie chciałam widzieć, jak
popada w lęk. Osłupienie ze strachu namalowane na twarzy Harry’ego to najgorsza
rzecz, jaką mogłam otrzymać w darze od losu. Oczywiście zaraz po lekceważącym
traktowaniu z Jego strony. Jak mantrę powtarzałam w duszy, żeby ziarenka
umarły. Nie mógł się bać. Nie miał czego się bać. Nie miał, prawda?
Wzrokiem otulał moje
zmarznięte ramiona. Było to czymś na wzór miłości. Jednak gorączkowo zmieszanej
z zalążkiem tęsknoty, potrzebą bycia z drugą osobą. I zupełnie w przypływie
chwili wyobraziłam sobie, że już pojutrze zniknie mi z oczu. I co? Zostawię Go tak
zwyczajnie, gdzieś w tym hotelu? I będę musiała zmierzyć się z kolejną dawką
przerażenia na samą myśl o metalowym ptaku, do którego tak czy siak, wsiąść
będę musiała.
- Ale obiecaj, że nie
będziesz płakać.
- Nie mogę. Bo będę. I
nie oczekuj, że to się zmieni.
Cudowne, cudowne, cudowne ! To jest najwspanialsze opowiadanie na świecie, masz ogromny talent ! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNo dobra, ja wiem, ze Harry to calkiem niezly egoista i jest wredny, i czasem nie czuly i ... No, ale niech ona nie wyjezdza! Nie moze, no, nie moze! Juz tak przywyklam do hotelowego pokoju, tego pamietnego parapetu, stolika na ktory zawsze odklada telefon, szafy, lazienki i lozka. Chcesz mi to zabrac? Jak smiesz, dziewczyno? Po za tym przypomne Ci, ze Amira jeszcze nie widziala swoich ukochanych kangurow, wiec przepraszam Cie bardzo, tak sie nie bawimy.
OdpowiedzUsuńWiesz, ze sie zasmialam kiedy Harry poprosil o masaz? Naprawde, szczerze sie zasmialam, to bylo takie niewinne i slodkie.Jakby prosilo male dziecko. A kiedy juz myslalam, ze bardziej uroczo byc nie moze Amira zaczela go tak czule draznic. Czuje jak cos cieplego przelewa sie w moim brzuchu. To takie fajne uczucie, seeeerio. Wiec, moze wiecej takich czulych momentow, hmm?
Wiesz, znowu czuje perfumy Harrego. To takie dziwne, bo nie znam ich zapachu, ale je czuje. To jest wlasnie dowod, jak swietnie piszesz. Kiedy skonczysz to opowiadanie (co mam nadzieje, nigdy nie nadejdzie -> smieszny paradoks) bede Ci winna wielkie, duze, czekoladowe ciacho. :)
To tyle. Jestem niecierpliwa, wiec bede sie buntowac jesli dlugo trzeba bedzie czekac na kolejny rozdzial. Strzalka!
Dziękuję Ci, kochanie, za coraz większą dawkę śmieszności w komentarzach. Jeszcze nikt mnie tak nie rozwalał swoimi wypowiedziami, jak Ty. Jesteś niemożliwie kochana. I...może zostaw na siebie namiar...? ; )
OdpowiedzUsuńZnajdz mnie. ;) Mwahahahahh!
UsuńJesli chodzi o tt, w nicku i opisie pisze o ciastkach. Tak, wiem duzo podpowiedzialam. Dodam, ze juz mnie followujesz. Wiem, ze to glupie, ale musze sie z toba podraznic. Po za tym moj tt, jest przepchany przeklenstwami i milosnymi wyznaniami do Harrego. :D Chcesz to czytac, honey?
Jak szukanie Ci nie wyjdzie, w nastepnym komentarzu, dam swojego tt. Jestem taka zla, hee.
-> Byle szybko ten rozdzial, okej?
A Ty cholero mała! Mów mi ten nick, bo mam już tyle tych followowanych, że sama nie wiem, kto jest kto! A rozdziału szybk nie dam, boś niegrzeczna! xd
UsuńJak smiesz mi grozic, ze rozdzialu nie dodasz?! Nie no teraz, to przesadzilas. Jeszcze sie z Toba podrocze w takim razie, haaa!
UsuńNo wredota jaka! Zobaczysz, zrobię Ci na złość i rzeczywiście nie dodam rozdziału przez MIESIĄC! Chcesz tego?!
UsuńNigdy Ci tego nie wybacze. Nie odwazysz sie!
UsuńJesteś tego pewna?! Odważę się! Nie znasz mnie jeszcze! Już ja Ci pokażę, że się odważę!
UsuńStara, obiecaj, ze szybko dodasz rozdzial, a klotnia sie skonczy.
UsuńNie obiecam, jak mi nie dasz do siebie kontaktu!
UsuńA jak dam to obiecasz?
UsuńTo dodam rozdział szybciej!
UsuńOstrzegam, jestem zupelnie innym czlowiekiem niz ci sie wydaje. -> @CoffeeCoookies
UsuńTaaa, ciekawe jakim!
UsuńGdy czytam Twoje opowiadanie... Zatracam się w słowach, które tu napisałaś. Jestem w innym świecie. Czasami zapominam, że nie jesteś autorką jakiejś książki ( a powinnaś) tylko nastolatką, która pisze to, co wymyśli. To jest niesamowite, bo nigdy nie miałam takiego uczucia czytając jakikolwiek blog.Te wszystkie emocje i ruchy, Ty tak ładnie to opisujesz, że nie mogę oderwać się od czytania, choć czasami powinnam np. żeby odrobić lekcje. Ale jak już zacznę czytać,to po prostu nie mogę skończyć i czasami czytam drugi i trzeci raz, i za każdym razem czuję te same emocje, które przekazujesz w taki cudowny sposób. Dziękuję Ci za to.
OdpowiedzUsuńAle się rozpisałam,przepraszam, ale jesteś naprawdę niesamowita.
Pozdrawiam.
Nie masz mnie za co przepraszać! To ja powinnam dziękować. :)
UsuńZa co? Za szczerą prawdę? Jesteś świetna, serio.
UsuńTak, chociażby za szczerą prawdę. :)
UsuńTo jest taka odskocznia od wszystkiego, co mnie otacza. Chłonę wszystkie słowa, które tutaj są miliony razy. Do teraz mam w pamięci scenę masażu. Czuję się, jakbym stała z boku i obserwowała każdy ich, nawet najmniejszy ruch...
OdpowiedzUsuńKredka
Może mały odpoczynek od mojego opowiadania? Skoro tak działa..:)
UsuńNie ma takiej opcji! Jestem uzależniona i na tę chwilę nie chcę żadnego odwyku :)
UsuńKredka
Na tę chwilę! Potem będziesz miała jeszcze dość!
UsuńOh, kochana. Popłakałam się. To jest takie niesamowite..
OdpowiedzUsuńMania, nie płacz,kochanie!
UsuńNie...ona nie może wyjechać. Żartujesz sobie, prawda? To tylko mały żarcik? Amira musi zostać! Jest im tak dobrze ze sobą, coraz lepiej. Zaczeli rozmawiać! Ami znowu czuje te oszołamiające perfumy Harrego. Gdy czytam to opowiadanie również je czuje...są słodkie i takie...wyjątkowe. Ona powoli uczy się nowego życia, Z NIM. Jak teraz wyjedzie to...chyba się popłaczę. :c
OdpowiedzUsuńAreska
Nie no - błagam, nie płacz! Bo pomyślę, że to co pisze źle wpływa na ludzi czytających. Matko Bosko...xd
UsuńWpływa...o wiele lepiej niż myślisz :)
UsuńZaczynam dostrzegać w tym opowiadaniu to co poniektórzy - pewny rodzaj odskoczni od realnego świata. I naprawdę mi się to podoba! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wciągam i nie przeszkadza mi nic, nic nie może mnie oderwać od przeczytania każdego rozdziału do końca. Jedyne co mi pozostaje to pochylenie głowy w dół w geście uznania.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co odpisać...Wryło mnie. Odskocznia od realnego świata...? Do mocne okreslenie..:)
UsuńCudowne. Bardzo mi się podoba. Twoje opowiadanie jest całkiem inne niż te które do tej pory czytałam. Wszystkie są wesołe i z happy endem, a twoje zaprasza do rozmyślań.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej <33333
_Marysia_
Zaprasza do rozmyślań...? Ja bym chętnie te rozmyślania poczytała..:)
UsuńNa prawdę. ;) Wszystkie opowiadania pędzą z treścią, wszystko byle jak opisane i krótkie. A ty masz ciekawe, długie i cudooowne opowiadanie ; *
Usuń_Marysia_
BOŻE, CZEMU MNIE TO SPOTYKA? Znów dałam wywód i komentarz się usunął, wspaniale. Więc no domyśl się co pisałam? Jak zwykle, chwaliłam twoje twory. Jest 7:36 rano, a ja zostałam w domu i katuję twoje opowiadanie. Ach, jestem w niebie :) No to kochanie, masz jakieś przyszłościowe plany związane z literaturą? Bo wiesz, że ja czekam na książkę <3 P.S. JACOB CO TROCHĘ ŁADNY :O Któż to?! 'On jeszcze nie wie, ale będzie moim męzem' ...;> Dobra, tak, ogarniam. ~ Pisał Twój ulubiony i własny pokemon - Dariusz Xx
OdpowiedzUsuńJacież pierdzielę, Dariusz, przeciez Ty o takiej porze nie możesz wchodzić na tego bloga, na litość! Jeszcze nie kontaktujesz! Jacob ładny, ja wiem, ja wieeeem...!
UsuńJak się nie chodzi do szkoły bo jest się PO PROSTU PRZEOBŁOŻNIE CHORYM -,- to się tak ma. A tu oczywiście nowy rozdział, a ja jak zwykle nic nie wiem! I bardzo dobrze kontaktowałam i świadomie odpowiadam za moje słowa :P <3
UsuńALE SKĄD GO WZIĘŁAŚ?! KOCHAM GO. BARDZIEJ NIŻ HARREHA. lol
Gdybym ja wiedziała, skąd ja Go wzięłam, to bym Ci powiedziała! Ale ja sama nie wiem!
UsuńTo jak już się spotkamy jak przyjadę do Wawy (przypominam, że się wtedy widzimy!) to takiego znajdziemy. <3
UsuńOczywiście! I ukradniemy, co?
UsuńChłonę każde z twoich słów nie zastanawiając się, co będzie jutro.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to przeogromnie! :)
UsuńOk, znowu umarłam i to parokrotnie. Najpierw umarłam bardzo intensywnie kiedy zobaczyłam swój nick na samym początku. Potem trochę mniej, ale równie skutecznie umierałam wraz z każdym kolejnym akapitem (zdaniem, słowem).
OdpowiedzUsuńNO CÓŻ. Chyba nie muszę mówić, że jestem zakochana w tobie, w twoim opowiadaniu, w twoim stylu, w twoich bohaterach i mogę tak ciągnąc bardzo długo. I przepraszam bardzo, ale "fałdy ciemności" doprowadziły mnie do ekstazy.
I piszę, że mi się podoba, a tak naprawdę uwielbiam i twoje opowiadanie rozjaśnia mi każdy dzień, w którym pojawia się nowy rozdział.
Jesteś wspaniała!
Jashia
O Matko Bosko. <3 :*
UsuńKochanie !
OdpowiedzUsuńZobowiązałam się, że napiszę długi i wyczerpujący komentarz i taki on będzie. Wiem, że tego nie potrzebujesz, ale po prostu uważam, że zasługujesz na o wiele więcej pochwał niż zamierzam przedstawić w tym komentarzu.
Po pierwsze to powinnaś wiedzieć, że zawsze czuję się niezręcznie komentując twój blog. wiesz dlaczego ? Bo ty tak świetnie umiesz operować słowami, dobierać epitety, że zawsze mnie to zdumiewa. Używasz bardzo poetyckiego języka i piszesz takie piękne, bogate opisy, że czasem czuję się tak, jakbym była razem z Harrym i Amirą w tym pokoju i wszystko obserwowała. Odbieram dźwięki i zapachy pod wpływem kilku zdań, które ty napiszesz. I dlatego czuję się niezręcznie, bo wiem jak bardzo prymitywny jest mój język i jak mało potrafię wyrazić.
Po drugie może przejdę do sedna i nie będę zbaczać z wątku.
Więc Harry i Amira.
Najbardziej w twoim opowiadaniu lubię chyba właśnie to, że nie skupiasz się na wartkiej akcji, ale raczej na uczuciach. Całe to opowiadanie jest świetnym portretem psychologicznym Amiry i właściwie po tych kilku rozdziałach czuję się tak, jakbym znała główną bohaterkę całe życie. Emocje, które ona odczuwa, odczuwam razem z nią, naprawdę. Mimo wszystko uważam ją za skomplikowaną postać, osobę niepewną i niezdecydowaną. W moim osobistym odczuciu brakuje jej stanowczości, ale jestem pewna, że to zamierzone, że właśnie tak ma być i czekam na rozdział, w którym wreszcie zrozumiem dlaczego.
Jest też Harry. Harry, którego nie potrafię rozgryźć. Przedstawiasz go tak, że nigdy nie wiadomo jaki będzie jego kolejny ruch. Jest zgubiony i najprawdopodobniej nie wie czego chce, ale możliwe że wynika to z jego zmęczenia.
Chyba właśnie zagadka charakteru Amiry i zamiarów Harry'ego tak bardzo ciągnie mnie do twojego opoiwadania. Nie umiem rozszyfrować ich zachowania, ich uczuć i pobudek.
o trzecie cenię Cię za oryginalność.
Po czwarte najprawdopodobniej zanudzam Cię moimi nudnymi wywodami o tym, co już wiesz, ale naprawdę potrzebowałam w końcu powiedzieć Ci, co myślę o Twoim opowiadaniu.
I jeszcze jedno: uwielbiam Cię <3
Ależ kochanie, to ja Cię uwielbiam! Dziękuję Co niezmiernie za to, że napisałaś mi tak długi komentarz - doceniam bardzo. Wcale nie masz prymitywnego języka - co Ty w ogóle za pierdoły uskuteczniasz, co? Poza tym - ja Cię uwielbiam bardzo niż Ty mnie, bo Ty tłumaczysz cudowne opowiadanie! Jestem Ci ogromnie wdzięczna za to!
UsuńDziękuję, że jesteś ; )
aż nie wiem co mam napisać. w sumie to chyba żadne słowo nie będzie odpowiednie, żeby określić to opowiadanie. jest genialne, cudowne, magiczne, fantastyczne... brak słów. uwielbiam atmosferę tego opowiadania. I zgadzam się ze słowami powyżej "odskocznia od prawdziwego świata" Każde kolejne słowo wciąga coraz bardziej, coraz bardziej można się zatracić w twoich słowach. Pod koniec każdego rozdziału mam wrażenie, że zatraciłam się już do reszty, ale kiedy czytam kolejny rozdział to dzieje się jeszcze bardziej. Uzależniasz. Twoje opowiadanie działa jak Harry na Amire. Zaczynam oddychać, zatracać się Twoimi słowami. Dławić z nadmiaru szczęścia i uczuć kiedy je czytam. Czy zdajesz sobie sprawę jak na nas działasz? Jeśli nie to dokładnie tak jak Harry na Amire, a to chyba wiesz bo sama stworzyłaś te uczucia. Jesteś niesamowita i kocham Cię, na serio <33
OdpowiedzUsuńWarto pisać...Naprawdę...Chociażby dla takich słów! Bardzo Ci dziękuję!
UsuńOj to raczej ja powinnam podziękować Tobie! I uwielbiam Cię jeszcze bardziej za to, że tak szybko dodałaś nowy rozdział! Jeszcze go nie przeczytałam, ale za chwilę zacznę i nie mogę się doczekać żeby zobaczyć co nowego stworzyłaś i żeby znowu się poryczeć, pośmiać i na wszystko inne co odczuwam gdy to czytam. Jesteś wielka, pamiętaj o tym, że Cię kochamy ok? nie zapominaj o tym nigdy :)
UsuńCU-DO-WNY rozdział! Tak pięknie używasz przenośni i innych środków artystycznych, że po prostu nie mogę. :) Z niecierpliwością czekam na dziewiątą część opowiadania. Pozdrawiam, Ania. <3
OdpowiedzUsuńDługo chyba czekać nie trzeba...Prawdopodobnie dodam po jutrze. :)
Usuń