sobota, 16 czerwca 2012

Ósmy




 Rozdział dla kochanej Jashii - bo jesteś, czytasz i podoba Ci się. A przynajmniej tak piszesz. Dziękówka! :) 


      Odkąd pamiętam, zawsze bałam się ciszy. Tak samo przeraźliwie, jak ciemności. Gdy byłam małą dziewczynką, aby uniknąć ciszy, śpiewałam kołysanki, których nauczyła mnie babcia. By uniknąć ciemności, zamykałam oczy i wyobrażałam sobie wielką lampkę. Zazwyczaj wtedy, kiedy przymykałam powieki, zapadała ciemność i wpadałam w większą panikę. Wtedy dorośli, zwabieni moimi krzykami, zaraz się mną interesowali. I takim sposobem unikałam ciemności i ciszy.
     Teraz, gdy leżałam tak zmarznięta i smutna na jednej z poduszek pachnącej Nim, nie musiałam śpiewać kołysanek i zamykać oczu. Nauczyłam się żyć w ciemności i ciszy? Czy nagle przestały być dla mnie straszne? Oswoiłam się z ich obecnością. Półmrok panujący w sypialni nie był straszny. Był przyjemny i łagodził zmęczone oczy. Chłód poduszki koił moje nerwy od kilku minut, odkąd ułożyłam wygodnie głowę i przymknęłam powieki, cichutko oddychając. Mija właśnie kolejna minuta, którą spędzam samotnie w hotelowym pokoju z obecnością jedynie przeraźliwie głuchej ciszy. Nawet ten zegarek na ścianie cyka odrobinę ciszej niż wtedy, kiedy On jest w tym pokoju. Ale przecież teraz Go tu nie ma. Istnieje gdzieś, gdzie mnie nie ma. Bo ja leżę tępo wpatrzona w przeciwległą ścianę, nie mrugając, ledwo oddychając. Tęsknię, choć nie ma Go tylko te kilka godzin. Może jedną, może dwie, może trzy. Maksymalnie cztery. Oddycha gdzieś tam, a ja nie mogę przy Nim być. Oddychamy innym marzeniem, tak?
Wyszedł przecież tylko dać koncert. Tak pięknie się pożegnał, całując mnie w czoło, gdy siedziałam przy stole i zapisywałam coś na pomiętoszonej kartce. Zakładał na plecy bluzę, w pośpiechu zabierał swój telefon, chowając go do kieszeni. I zerkał na mnie, jakby chciał zachować mnie w swojej wyobraźni na dłużej. I jeszcze przy drzwiach, gdy tak tęskno na mnie patrzył, wzrokiem błagał, bym wybrała się razem z Nim, na ten ostatni koncert w Sydney. Nie chciałam iść z Nim. Dlaczego?
I wyszedł, zostawiając mnie z samą sobą, tak pechowo samotną. Jeszcze gdzieś pod sufitem unosił się Jego zapach. Jeszcze gdzieś w kącie pomieszczenia odbijał się echem Jego szept, proszący, bym narzuciła na ramiona sweter, złapała Go za dłoń i wsiadła do busa. Nie wsiadłam, skoro teraz gniję na poduszkach, tak? I konałam, z dłońmi wciśniętymi w prześcieradło, przygniatane biodrem. Zaciskałam wargi z bólu, czekając i moknąc przez opadające na mnie emocje. Wyszedł niecałą chwilę temu. Tak prędko zleciała, skoro stała się godzinami.
Nie liczyłam, ile oddechów minęło, zanim drzwi lekko skrzypnęły. Nie chciałam przekręcać głowy w stronę zegara, którego i tak nie mogłabym dostrzec przez fałdy ciemności, które odbierały mi widok całego pomieszczenia. Nie pragnęłam mieć wiedzy, ile już Go tu nie ma. Przecież zatęsknię mocniej, gdy zdam sobie sprawę, jak długo nie dostarczał mi zapachu marzeń.
Chciałam, żeby stanął w progu. Mógłby być nawet zmęczony i nieprzytomny. Przecież potrzebowałam Go jak tlenu. Musiał tu być, bym mogła nabrać Go, jak tchu.
I stanął w drzwiach. Bo to był On, prawda? Kiedy przyciskałam z całych sił policzek do kołdry, drzwi się otworzyły. Było już tak bardzo ciemno, że nie mogłam dostrzec własnych konturów ciała. Gdy skrzypnęły zawiasy, wpuścił odrobinę światła, które wpadło nagle z korytarza. Otworzyłam oczy i nieprzytomnie zmierzyłam Go wzrokiem. Widziałam tylko cień Jego sylwetki. Wkrótce i ona znikła, gdy zamknął za sobą drzwi, odcinając dopływ światła z  korytarza. Ciemność spadła na nas gwałtownie. Nie zapalił światła. Traktował moje uszy cichymi krokami. Potem ugięło się łóżko, gdy usiadł na skrawku, ściągając buty. Poderwałam powoli ramiona, przejeżdżając palcami po kołdrze. Nie widziałam nic. Okalająca nas ciemność pachniała wieczorem. Usypiała. Moje palce napotkały Jego ciało. Westchnął, gdy przyłożyłam dłoń do  śliskiej marynarki, którą zawsze przydzielała mu stylistka, specjalnie na koncerty. Pomogłam mu, zsuwając z ramion śliski, zimny materiał. Marynarka zjechała cichutko na podłogę, przerywając na moment grobową ciszę.
Nachylił się nad moimi kolanami, przygniatając z lekka moje ciało, by zapalić lampkę na stoliczku. Pomieszczenie zalało słabe, leciutkie światło. Odrzuciłam włosy z szyi, na drugie ramię. Powiodłam oczami za ramionami Harry’ego, próbującego powrócić do poprzedniej pozycji. Kiedy wreszcie usiadł wygodnie koło mnie, złożył dłonie i ułożył je na swoich kolanach, wzdychając głęboko. Zawtórowałam mu, siadając po turecku na rozkopanej kołdrze, w której do niedawna tęskniłam i usychałam. Teraz odżywałam i dotleniałam umysł. Był obok i dostarczał mi marzeń. Znów mogłam istnieć.
Odebrał mi trochę powietrza, przekręcając szyję i zerkając mi w twarz. Można zadławić się ciszą i marzeniem? Chyba właśnie to zrobiłam. Chyba właśnie łapczywie wdychane powietrze zatrzymało mi się z bólem w gardle. Sponiewierana dawką tęsknoty, która nie zdążyła jeszcze wywietrzeć, dałam połykać się czyimś zielonym zwierciadłom. Przyjrzałam się rysom Jego twarzy. Oczy bez blasku, zmęczone, otoczone szarą skórą. Zamrugał kilkakrotnie, psując mi obserwowanie Jego worów pod oczami. Kompletnie wymęczony, ścisnął suche usta, a potem je oblizał. Speszona spuściłam wstydliwe oczy na kolano.
- Nawet nie mam siły się rozebrać. Zasypiam na siedząco.
Zmusił mnie do spojrzenia na siebie. Przyjrzałam się, jak słabym ruchem podciąga do góry koszulkę. Jęknął i poddał się, puszczając skrawek białego materiału. Przetarł dłońmi szarą twarz, marszcząc czoło i wypuszczając powietrze. Pokiwałam głową z niedowierzaniem, w myślach wysławiając ponad niebiosa menagera, który nie protestował, gdy układali harmonogram koncertów. Odrzuciwszy włosy na plecy, podniosłam się na kolana i nachyliłam nad Harrym. Płytki oddech zamaskowałam zamykając usta. Trzęsącymi dłońmi chwyciłam skrawek białej koszulki, która przylegała do Jego brzucha. Jak mały chłopczyk, zasypiający na siedząco, podniósł ręce do góry. Ściągnęłam bluzkę, rozczochrując mu loczki. Zastygłam z koszulką w dłoniach, jak z anielskim wyrazem twarzy opada na łóżko, eksponując swój umięśniony brzuch. Złożył ręce, układając je na brzuchu i wpatrując się zamglonym wzrokiem w sufit. Odłożywszy białą, zmiętoszoną kulkę na bok, odpinając zwinnie klamrę od czarnego, skórzanego paska. Podniósł głowę, ciekawsko zerkając w stronę moich palców odpinających guzik spodni. Zastygłam w bezruchu, a potem puściłam guzik i wyprostowałam się. Sama nawet nie wiedziałam, dlaczego opuściłam ramiona i zaczęłam nieznacznie się odsuwać. Uśmiechnął się pod nosem, podniósł na łokciu, a potem zbliżył do mnie.
- Dziękuję – uśmiechnął się wdzięcznie. Mogłam obserwować dołeczki w policzkach, które tak mocno poprawiały mi humor. Nawet teraz, gdy uśmiechał się ciepło, a oczy spozierały zmęczeniem. Kolorował ciszę szczęściem. – Skoczę pod prysznic i zrobisz mi masaż, co?
Przełknęłam ślinę i siknęłam potulnie głową. Nie  przestawał się uśmiechać. Wstając, zabierał mi trochę marzenia. Znów zostawiał mnie samą pośród fałd kołdry. Z obietnicą na ustach, że zaraz tu wróci i odda się moim dłoniom. Zjechał z łóżka, chwycił marynarkę, która poniewierała się gdzieś pod łóżkiem. Nie obserwowałam Go, gdy grzebał leniwie w szafie. Ja w tym czasie uspokajałam oddech i dusiłam w sobie strach. Przed czym? Sama nie wiedziałam. Ale chyba przed tym, że pokaże mi zbyt wiele czułości. A rano obudzi mnie zziębniętym powitaniem. Tak strasznie bałam się, że dziś w nocy poznam więcej Jego tajemniczych słów. A rankiem umrę z przerażenia, gdy nie zobaczę Go obok. Albo co gorsza, uduszę się przykrością i obojętnością, gdy spojrzy mi lekceważąco w oczy. Zamrugałam oczami i poruszyłam się nieznacznie, bo drzwi od łazienki skrzypnęły, zamykając się. Pokiwałam głową.
Miałam kilka minut, żeby nauczyć się od nowa oddychać. Ale zamiast próbować nałapać się powietrza na zapas, ja wstałam z łózka i chwiejąc się na wszystkie możliwe strony, doszłam ledwo do szafy. Wyciągnęłam z niej białą bluzkę na ramiączka. Gdy na podłogę upuszczałam kremowy materiał, do tej pory okrywający moje ciało, wzdrygnęłam się od dotyku nowej bluzki, chłodno przylegającej do mojego brzucha. Jak długo można zmieniać bluzkę? Naprawdę tak wolno wszystko robię, że dopiero zamykałam szafę, gdy Harry już wychodził z łazienki? Zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu, roztrzepując mokre włosy dłońmi.  Loczki rozsypały się po czole tworząc wijące się wzorki. Naciągnęłam bluzkę na brzuch, obserwując jak podchodzi do łóżka ubrany jedynie w czarne bokserki luźno opierające się o biodra. W świetle ledwo świecącej lampki nocnej byłam w stanie dostrzec ostatnie kropelki wody spływające po Jego plecach, gdy nachylał się nad stoliczkiem i wyłączał telefon. Człapiąc gołymi stopami o zimne panele, zbliżyłam się i wpatrzyłam w cienie na poduszce. Z letargu wyrwał mnie dźwięk odkładania telefonu na drewniany, ciemny blacik.
- To mogę liczyć na ten masaż? – Dobiegło mnie cicho szemrane pytanie, wypowiadane gdzieś przy łóżku. Przekręciłam szyję, zagryzając kącik wargi. Wciąż schylając się nad stoliczkiem nocnym, przechylał głowę, by móc mnie obserwować. Zielone tęczówki i duże, ciemne, błyszczące źrenice pytały. Odżył pod tym prysznicem z lekka. Wciąż słaniał się jak duch, prawie potykając o własne nogi.  Na dłoniach widoczne były żyły. Szara twarz zerkała na mnie tak delikatnie pytając.  Był zmęczony wyjątkowo bardzo. Ale w oczach wróciło mu życie. Zieleń na nowo stała się tak pięknie soczysta. Tylko zamiast trawą, pachniało jabłkami i perfumami. Odetchnęłam wonią marzenia. Odetchnęłam Harry'm.
- No, jasne – zreflektowałam się natychmiast, gdy zbyt długo oczekiwał mojej reakcji. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, związując długie włosy w luźny koczek. Skinąwszy głową na łóżko, machnęłam ręką. – Kładź się.
Ostatni raz zerknął na mnie przelotnie, a potem podkładając poduszkę, ułożył się na brzuchu, podciągając wyżej bokserki. Obejrzał się za moją sylwetką, gdy zapomniałam wziąć balsamu do ciała i wracałam się do łazienki. Zdmuchując z nosa jednego maleńkiego włosa, uśmiechnęłam się szeroko.
- Będziesz pachniał różą przez jedną noc. – mruknęłam cicho i wsunęłam się spokojnie na łóżko. Podciągając luźne, satynowe spodenki, usiadłam w rozkroku na Harry'm. Poprawił brodę, układając ją wygodnie na złożonych dłoniach i przechylił głowę w bok tak, że widziałam odrobinę Jego policzka usłanego pieprzykami. Ciemny loczek spadł mu na oko. Odkręcając tubkę z moich ulubionym, intensywnie pachnącym kremem, odsłoniłam kark bruneta z gęstych, nieco wilgotnych włosów. Wzdrygnął się na dotyk moich zimnych opuszków palców. Dreszcz wstrząsnął Jego ramionami jeszcze mocniej, gdy delikatnie nalałam odrobinę kremu na Jego plecy. Wygiął się w łuk, zaciskając oczy. Rzuciłam białe opakowanie kosmetyku na łóżko, obserwując kątem oka jak się odbija i turla znacznie dalej, niż miało wylądować. Odrzuciłam ruchem głowy włosy i rozmasowałam po całej powierzchni pleców chłopaka biały krem, rozpraszający wokół nas delikatną woń róż, którą tak bardzo lubiłam pachnieć. Napiął mięśnie nieprzygotowany na dotyk  zimnych dłoni. Masując okrężnymi ruchami przyzwyczaiłam Jego skórę do  moich palców. Wreszcie odprężył się maksymalnie, wzdychając i rozluźniając mięśnie barków. Przygryzł wargi, gdy wymyślnym slalomem podręczyłam Go paznokciem, przejeżdżając wzdłuż kręgosłupa. Opuszkami palców maltretując boki pleców zielonookiego wprawiłam Go w lekki trans. Czuły na pieszczoty wygiął się w lewo, następnie w prawo, lawirując wśród pościeli. Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc, jak zabawnie wije się między jedną poduszką, a moimi nogami, niesamowicie wrażliwy. Zmiękło mi serce, patrząc, jak zaciska pięści na poduszce. Przejechałam powoli kciukiem po linii kręgów, aż zacisnął usta i mruknął coś, przygłuszony przez poduszkę, którą się dusił. Znów drgnął, tym razem wraz z objęciem Jego szyi przez moje kościste palce. Hamował chęć wydania jęku, coraz mocniej wciskając policzki w poduszkę. Zachichotałam cicho, okazując jak bardzo bawi mnie reakcja Jego ciała na moje karesy. Postanowiłam dłużej Go tak nie męczyć i dotknęłam pleców chłopaka całą dłonią. Nie wyginał się już w przeróżnych dziwnych pozycjach. Opadł całkowicie na poduszkę, nie spinając mięśni. Zakradła się do nas melancholia. Z radością pochłaniałam wzrokiem widok odpływających z Jego twarzy niepokoi. Prowadząc palcem wskazującym po karku, szyi, aż za lewe ucho, skończyłam swój masaż, poprawiłam się wygodnie, wciąż siedząc lekko na Harrym. Poklepałam leciutko Jego łopatki, wklepując resztki kremu emanującego przyjemnym zapachem. Zrobił wielkie oczy nie odczuwając żadnych ruchów z mojej strony. Z zamglonym spojrzeniem zerknął w moją stronę, boleśnie przekręcają szyję i troszeczkę ugniatając mi udo. W dalszym ciągu oplatałam Jego sylwetkę nogami, ryzykując, że swoimi dziki ruchami zaraz mnie zwali z łóżka. Harry na szczęście przyzwyczaił się do moich rąk i nie reagował  tak bardzo gwałtownie. Uspokoił się, a zmęczenie odpłynęło z Jego oczy. Zamiast smutku, przygnębienia widziałam teraz entuzjazm. Zląkł się, że to już koniec podróżowania palców po Jego skórze i wyczekiwał mojej reakcji. Rozłożyłam dłonie w geście poddania. Zamyślony wgłębiał we mnie zielone oczyska, prosząc niemo, żebym tylko czasem nie schodziła. Tymczasem ja, zagryzając wargę, przełożyłam nogę na druga stronę. Zgrabnie wylądowałam na poduszkach, przynosząc mu ulgę i nie zgniatając Go ciężarem ciała. Przekręcił się na plecy i wbił majaczący, nieobecny wzrok w  sufit. Zerknęłam pośpiesznie tam, gdzie On. Wiele ciekawych widoków na białej farbie nie dostrzegłam. Jego malinowe, zagryzane wargi były ciekawsze. I zdecydowanie bardziej przyciągały wzrok niż monotonny, szary sufit.
- Po jutrze znikam. Wracam do Londynu… - odezwałam się nieśmiało, przypominając mu, że to właśnie wtedy ścisnę bilet i najzwyczajniej w świecie zniknę mu z oczu. Nie wiem, czy o tym pamiętał. Ja niestety popadłam w obsesję i z każdym kolejnym nowo budzącym się dniem, w podświadomości miałam licznik. Licznik, który wskazywał, że pozostało mi coraz mniej czasu na chłonięcie Go wszystkimi receptorami ciała.  Pozostało mi tak niewiele chwil, przez które mogłabym uczyć się Go na pamięć. Odsunął się lekko na poduszce, patrząc na mnie zdumiony. Poruszył nerwowo ustami, zadrżały mu ręce. Zdziwiłam się.
- Już? Tak szybko? Już pojutrze? – Przyciszony  głos potęgował Jego smutek. Pogrążyłam się w niesamowitym zamyśleniu. Miał rację. Te kilka dni, kiedy nieśpiesznie cieszyłam się Jego głosem pośród czterech ścian, gdy chłonęłam ciałem Jego gesty. I uczyłam się, jak zapamiętać każdy szczegół Jego twarzy…Minęły zbyt momentalnie. Na Jego pytający wzrok pokiwałam jedynie głową. Mówiły za Niego oczy, prawda? Serce Harry’ego najwyraźniej zagarnął strach, gdy nie mógł nic wyszeptać. Patrzył mi znacząco w oczy, jakby samymi źrenicami chciał przekazać mi to, co czuje. Dlaczego nic nie rozumiałam? Dlaczego patrzyłam na Niego z żalem, a na mojej twarzy malowało się przygaszenie? I wcale nie bladłam. Ja wcale nie traciłam oddechu…
- Niestety… - zająknęłam się, układając wygodnie nogi. Po plecach przedreptał mi krok zimna. Odwróciłam się i pociągnęłam zdrętwiałymi dłońmi za skrawek kołdry. Naciągając wyziębiony materiał na ramion, ziewnęłam. Ciemny płaszcz nocy okryty tysiącami porozrzucanych gwiazd za naszym dużym, pamiętnym oknem. I jedynie Księżyc uparcie błyszczał odbitym od Słońca światłem, tym samym ogarniając wszechobecną w Sydney ciemność. Minuty sprawiały, że byliśmy coraz bliżej następnego dnia.
- Przecież nie musisz jeszcze wyjeżdżać. – Spoglądał na mnie z cichą nadzieją. Sam nie był pewien własnych słów. Wypowiadał je z nutką niepewności, jednocześnie usilnie wierząc, że wmawia mi i sobie czystą prawdę. Był taki kochany, kiedy loki co sekundę zjeżdżały mi powolnie na policzki, a On jednym ruchem odrzucał je, nie spuszczając ze mnie czujnego spojrzenia. Oczekiwał twierdzącej odpowiedzi. Przecież nie mogłam mu skłamać, prawda? Musi pogodzić się z tą gorszą odpowiedzią. Tą niefajną, której ja również nie lubiłam.
- Muszę, Harry. Na pewno najdzie mnie wielka tęsknota za tobą. Ale wiesz, że muszę.
I nagle, gdy tak mocniej ściskałam palcami kołdrę, izolując się od zimna nocy, odnalazłam w Jego źrenicach ziarna strachu. Kiełkowały. A tak bardzo nie chciałam widzieć, jak popada w lęk. Osłupienie ze strachu namalowane na twarzy Harry’ego to najgorsza rzecz, jaką mogłam otrzymać w darze od losu. Oczywiście zaraz po lekceważącym traktowaniu z Jego strony. Jak mantrę powtarzałam w duszy, żeby ziarenka umarły. Nie mógł się bać. Nie miał czego się bać. Nie miał, prawda?
Wzrokiem otulał moje zmarznięte ramiona. Było to czymś na wzór miłości. Jednak gorączkowo zmieszanej z zalążkiem tęsknoty, potrzebą bycia z drugą osobą. I zupełnie w przypływie chwili wyobraziłam sobie, że już pojutrze zniknie mi z oczu. I co? Zostawię Go tak zwyczajnie, gdzieś w tym hotelu? I będę musiała zmierzyć się z kolejną dawką przerażenia na samą myśl o metalowym ptaku, do którego tak czy siak, wsiąść będę musiała.
- Ale obiecaj, że nie będziesz płakać.
- Nie mogę. Bo będę. I nie oczekuj, że to się zmieni. 

51 komentarzy:

  1. Cudowne, cudowne, cudowne ! To jest najwspanialsze opowiadanie na świecie, masz ogromny talent ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, ja wiem, ze Harry to calkiem niezly egoista i jest wredny, i czasem nie czuly i ... No, ale niech ona nie wyjezdza! Nie moze, no, nie moze! Juz tak przywyklam do hotelowego pokoju, tego pamietnego parapetu, stolika na ktory zawsze odklada telefon, szafy, lazienki i lozka. Chcesz mi to zabrac? Jak smiesz, dziewczyno? Po za tym przypomne Ci, ze Amira jeszcze nie widziala swoich ukochanych kangurow, wiec przepraszam Cie bardzo, tak sie nie bawimy.
    Wiesz, ze sie zasmialam kiedy Harry poprosil o masaz? Naprawde, szczerze sie zasmialam, to bylo takie niewinne i slodkie.Jakby prosilo male dziecko. A kiedy juz myslalam, ze bardziej uroczo byc nie moze Amira zaczela go tak czule draznic. Czuje jak cos cieplego przelewa sie w moim brzuchu. To takie fajne uczucie, seeeerio. Wiec, moze wiecej takich czulych momentow, hmm?
    Wiesz, znowu czuje perfumy Harrego. To takie dziwne, bo nie znam ich zapachu, ale je czuje. To jest wlasnie dowod, jak swietnie piszesz. Kiedy skonczysz to opowiadanie (co mam nadzieje, nigdy nie nadejdzie -> smieszny paradoks) bede Ci winna wielkie, duze, czekoladowe ciacho. :)
    To tyle. Jestem niecierpliwa, wiec bede sie buntowac jesli dlugo trzeba bedzie czekac na kolejny rozdzial. Strzalka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci, kochanie, za coraz większą dawkę śmieszności w komentarzach. Jeszcze nikt mnie tak nie rozwalał swoimi wypowiedziami, jak Ty. Jesteś niemożliwie kochana. I...może zostaw na siebie namiar...? ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdz mnie. ;) Mwahahahahh!
      Jesli chodzi o tt, w nicku i opisie pisze o ciastkach. Tak, wiem duzo podpowiedzialam. Dodam, ze juz mnie followujesz. Wiem, ze to glupie, ale musze sie z toba podraznic. Po za tym moj tt, jest przepchany przeklenstwami i milosnymi wyznaniami do Harrego. :D Chcesz to czytac, honey?
      Jak szukanie Ci nie wyjdzie, w nastepnym komentarzu, dam swojego tt. Jestem taka zla, hee.
      -> Byle szybko ten rozdzial, okej?

      Usuń
    2. A Ty cholero mała! Mów mi ten nick, bo mam już tyle tych followowanych, że sama nie wiem, kto jest kto! A rozdziału szybk nie dam, boś niegrzeczna! xd

      Usuń
    3. Jak smiesz mi grozic, ze rozdzialu nie dodasz?! Nie no teraz, to przesadzilas. Jeszcze sie z Toba podrocze w takim razie, haaa!

      Usuń
    4. No wredota jaka! Zobaczysz, zrobię Ci na złość i rzeczywiście nie dodam rozdziału przez MIESIĄC! Chcesz tego?!

      Usuń
    5. Nigdy Ci tego nie wybacze. Nie odwazysz sie!

      Usuń
    6. Jesteś tego pewna?! Odważę się! Nie znasz mnie jeszcze! Już ja Ci pokażę, że się odważę!

      Usuń
    7. Stara, obiecaj, ze szybko dodasz rozdzial, a klotnia sie skonczy.

      Usuń
    8. Nie obiecam, jak mi nie dasz do siebie kontaktu!

      Usuń
    9. A jak dam to obiecasz?

      Usuń
    10. To dodam rozdział szybciej!

      Usuń
    11. Ostrzegam, jestem zupelnie innym czlowiekiem niz ci sie wydaje. -> @CoffeeCoookies

      Usuń
  4. Gdy czytam Twoje opowiadanie... Zatracam się w słowach, które tu napisałaś. Jestem w innym świecie. Czasami zapominam, że nie jesteś autorką jakiejś książki ( a powinnaś) tylko nastolatką, która pisze to, co wymyśli. To jest niesamowite, bo nigdy nie miałam takiego uczucia czytając jakikolwiek blog.Te wszystkie emocje i ruchy, Ty tak ładnie to opisujesz, że nie mogę oderwać się od czytania, choć czasami powinnam np. żeby odrobić lekcje. Ale jak już zacznę czytać,to po prostu nie mogę skończyć i czasami czytam drugi i trzeci raz, i za każdym razem czuję te same emocje, które przekazujesz w taki cudowny sposób. Dziękuję Ci za to.
    Ale się rozpisałam,przepraszam, ale jesteś naprawdę niesamowita.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz mnie za co przepraszać! To ja powinnam dziękować. :)

      Usuń
    2. Za co? Za szczerą prawdę? Jesteś świetna, serio.

      Usuń
    3. Tak, chociażby za szczerą prawdę. :)

      Usuń
  5. To jest taka odskocznia od wszystkiego, co mnie otacza. Chłonę wszystkie słowa, które tutaj są miliony razy. Do teraz mam w pamięci scenę masażu. Czuję się, jakbym stała z boku i obserwowała każdy ich, nawet najmniejszy ruch...

    Kredka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mały odpoczynek od mojego opowiadania? Skoro tak działa..:)

      Usuń
    2. Nie ma takiej opcji! Jestem uzależniona i na tę chwilę nie chcę żadnego odwyku :)

      Kredka

      Usuń
    3. Na tę chwilę! Potem będziesz miała jeszcze dość!

      Usuń
  6. Oh, kochana. Popłakałam się. To jest takie niesamowite..

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie...ona nie może wyjechać. Żartujesz sobie, prawda? To tylko mały żarcik? Amira musi zostać! Jest im tak dobrze ze sobą, coraz lepiej. Zaczeli rozmawiać! Ami znowu czuje te oszołamiające perfumy Harrego. Gdy czytam to opowiadanie również je czuje...są słodkie i takie...wyjątkowe. Ona powoli uczy się nowego życia, Z NIM. Jak teraz wyjedzie to...chyba się popłaczę. :c
    Areska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no - błagam, nie płacz! Bo pomyślę, że to co pisze źle wpływa na ludzi czytających. Matko Bosko...xd

      Usuń
    2. Wpływa...o wiele lepiej niż myślisz :)

      Usuń
  8. Zaczynam dostrzegać w tym opowiadaniu to co poniektórzy - pewny rodzaj odskoczni od realnego świata. I naprawdę mi się to podoba! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wciągam i nie przeszkadza mi nic, nic nie może mnie oderwać od przeczytania każdego rozdziału do końca. Jedyne co mi pozostaje to pochylenie głowy w dół w geście uznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co odpisać...Wryło mnie. Odskocznia od realnego świata...? Do mocne okreslenie..:)

      Usuń
  9. Cudowne. Bardzo mi się podoba. Twoje opowiadanie jest całkiem inne niż te które do tej pory czytałam. Wszystkie są wesołe i z happy endem, a twoje zaprasza do rozmyślań.
    Czekam na więcej <33333

    _Marysia_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprasza do rozmyślań...? Ja bym chętnie te rozmyślania poczytała..:)

      Usuń
    2. Na prawdę. ;) Wszystkie opowiadania pędzą z treścią, wszystko byle jak opisane i krótkie. A ty masz ciekawe, długie i cudooowne opowiadanie ; *

      _Marysia_

      Usuń
  10. BOŻE, CZEMU MNIE TO SPOTYKA? Znów dałam wywód i komentarz się usunął, wspaniale. Więc no domyśl się co pisałam? Jak zwykle, chwaliłam twoje twory. Jest 7:36 rano, a ja zostałam w domu i katuję twoje opowiadanie. Ach, jestem w niebie :) No to kochanie, masz jakieś przyszłościowe plany związane z literaturą? Bo wiesz, że ja czekam na książkę <3 P.S. JACOB CO TROCHĘ ŁADNY :O Któż to?! 'On jeszcze nie wie, ale będzie moim męzem' ...;> Dobra, tak, ogarniam. ~ Pisał Twój ulubiony i własny pokemon - Dariusz Xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacież pierdzielę, Dariusz, przeciez Ty o takiej porze nie możesz wchodzić na tego bloga, na litość! Jeszcze nie kontaktujesz! Jacob ładny, ja wiem, ja wieeeem...!

      Usuń
    2. Jak się nie chodzi do szkoły bo jest się PO PROSTU PRZEOBŁOŻNIE CHORYM -,- to się tak ma. A tu oczywiście nowy rozdział, a ja jak zwykle nic nie wiem! I bardzo dobrze kontaktowałam i świadomie odpowiadam za moje słowa :P <3
      ALE SKĄD GO WZIĘŁAŚ?! KOCHAM GO. BARDZIEJ NIŻ HARREHA. lol

      Usuń
    3. Gdybym ja wiedziała, skąd ja Go wzięłam, to bym Ci powiedziała! Ale ja sama nie wiem!

      Usuń
    4. To jak już się spotkamy jak przyjadę do Wawy (przypominam, że się wtedy widzimy!) to takiego znajdziemy. <3

      Usuń
    5. Oczywiście! I ukradniemy, co?

      Usuń
  11. Chłonę każde z twoich słów nie zastanawiając się, co będzie jutro.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok, znowu umarłam i to parokrotnie. Najpierw umarłam bardzo intensywnie kiedy zobaczyłam swój nick na samym początku. Potem trochę mniej, ale równie skutecznie umierałam wraz z każdym kolejnym akapitem (zdaniem, słowem).
    NO CÓŻ. Chyba nie muszę mówić, że jestem zakochana w tobie, w twoim opowiadaniu, w twoim stylu, w twoich bohaterach i mogę tak ciągnąc bardzo długo. I przepraszam bardzo, ale "fałdy ciemności" doprowadziły mnie do ekstazy.
    I piszę, że mi się podoba, a tak naprawdę uwielbiam i twoje opowiadanie rozjaśnia mi każdy dzień, w którym pojawia się nowy rozdział.
    Jesteś wspaniała!

    Jashia

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochanie !
    Zobowiązałam się, że napiszę długi i wyczerpujący komentarz i taki on będzie. Wiem, że tego nie potrzebujesz, ale po prostu uważam, że zasługujesz na o wiele więcej pochwał niż zamierzam przedstawić w tym komentarzu.
    Po pierwsze to powinnaś wiedzieć, że zawsze czuję się niezręcznie komentując twój blog. wiesz dlaczego ? Bo ty tak świetnie umiesz operować słowami, dobierać epitety, że zawsze mnie to zdumiewa. Używasz bardzo poetyckiego języka i piszesz takie piękne, bogate opisy, że czasem czuję się tak, jakbym była razem z Harrym i Amirą w tym pokoju i wszystko obserwowała. Odbieram dźwięki i zapachy pod wpływem kilku zdań, które ty napiszesz. I dlatego czuję się niezręcznie, bo wiem jak bardzo prymitywny jest mój język i jak mało potrafię wyrazić.
    Po drugie może przejdę do sedna i nie będę zbaczać z wątku.
    Więc Harry i Amira.
    Najbardziej w twoim opowiadaniu lubię chyba właśnie to, że nie skupiasz się na wartkiej akcji, ale raczej na uczuciach. Całe to opowiadanie jest świetnym portretem psychologicznym Amiry i właściwie po tych kilku rozdziałach czuję się tak, jakbym znała główną bohaterkę całe życie. Emocje, które ona odczuwa, odczuwam razem z nią, naprawdę. Mimo wszystko uważam ją za skomplikowaną postać, osobę niepewną i niezdecydowaną. W moim osobistym odczuciu brakuje jej stanowczości, ale jestem pewna, że to zamierzone, że właśnie tak ma być i czekam na rozdział, w którym wreszcie zrozumiem dlaczego.
    Jest też Harry. Harry, którego nie potrafię rozgryźć. Przedstawiasz go tak, że nigdy nie wiadomo jaki będzie jego kolejny ruch. Jest zgubiony i najprawdopodobniej nie wie czego chce, ale możliwe że wynika to z jego zmęczenia.
    Chyba właśnie zagadka charakteru Amiry i zamiarów Harry'ego tak bardzo ciągnie mnie do twojego opoiwadania. Nie umiem rozszyfrować ich zachowania, ich uczuć i pobudek.
    o trzecie cenię Cię za oryginalność.
    Po czwarte najprawdopodobniej zanudzam Cię moimi nudnymi wywodami o tym, co już wiesz, ale naprawdę potrzebowałam w końcu powiedzieć Ci, co myślę o Twoim opowiadaniu.
    I jeszcze jedno: uwielbiam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ kochanie, to ja Cię uwielbiam! Dziękuję Co niezmiernie za to, że napisałaś mi tak długi komentarz - doceniam bardzo. Wcale nie masz prymitywnego języka - co Ty w ogóle za pierdoły uskuteczniasz, co? Poza tym - ja Cię uwielbiam bardzo niż Ty mnie, bo Ty tłumaczysz cudowne opowiadanie! Jestem Ci ogromnie wdzięczna za to!
      Dziękuję, że jesteś ; )

      Usuń
  14. aż nie wiem co mam napisać. w sumie to chyba żadne słowo nie będzie odpowiednie, żeby określić to opowiadanie. jest genialne, cudowne, magiczne, fantastyczne... brak słów. uwielbiam atmosferę tego opowiadania. I zgadzam się ze słowami powyżej "odskocznia od prawdziwego świata" Każde kolejne słowo wciąga coraz bardziej, coraz bardziej można się zatracić w twoich słowach. Pod koniec każdego rozdziału mam wrażenie, że zatraciłam się już do reszty, ale kiedy czytam kolejny rozdział to dzieje się jeszcze bardziej. Uzależniasz. Twoje opowiadanie działa jak Harry na Amire. Zaczynam oddychać, zatracać się Twoimi słowami. Dławić z nadmiaru szczęścia i uczuć kiedy je czytam. Czy zdajesz sobie sprawę jak na nas działasz? Jeśli nie to dokładnie tak jak Harry na Amire, a to chyba wiesz bo sama stworzyłaś te uczucia. Jesteś niesamowita i kocham Cię, na serio <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto pisać...Naprawdę...Chociażby dla takich słów! Bardzo Ci dziękuję!

      Usuń
    2. Oj to raczej ja powinnam podziękować Tobie! I uwielbiam Cię jeszcze bardziej za to, że tak szybko dodałaś nowy rozdział! Jeszcze go nie przeczytałam, ale za chwilę zacznę i nie mogę się doczekać żeby zobaczyć co nowego stworzyłaś i żeby znowu się poryczeć, pośmiać i na wszystko inne co odczuwam gdy to czytam. Jesteś wielka, pamiętaj o tym, że Cię kochamy ok? nie zapominaj o tym nigdy :)

      Usuń
  15. CU-DO-WNY rozdział! Tak pięknie używasz przenośni i innych środków artystycznych, że po prostu nie mogę. :) Z niecierpliwością czekam na dziewiątą część opowiadania. Pozdrawiam, Ania. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo chyba czekać nie trzeba...Prawdopodobnie dodam po jutrze. :)

      Usuń