poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Szesnasty

    Pod poprzednim rozdziałem znalazłam komentarz od mojego pozytywnie nienormalnego, dwudziestojednoletniego przyjaciela. Właściciel charakteru Jacoba doprowadził mnie swoimi słowami do kompletnej załamki. Może to nie była tragiczna załamka, ale...Z pewnością byłam w ostrym wzruszeniu. Czytałam Jego komentarz ponad pięć razy i za każdym razem mój szok rósł. Maciej napisał - "  Drogi Harry...
Ona każdej nocy płacze, bo nie może poznać Cię osobiście. Płacze, bo nie wiesz, że istnieje. Uśmiecha się, gdy Ty się uśmiechasz. Uśmiecha się, gdy ogląda Twoje zdjęcia. Uśmiecha się, gdy słucha Twoich piosenek. Uśmiecha się, gdy mówisz, że kochasz swoich fanów, ponieważ wie, że jest jednym z nich. Nie śpi czekając na nową piosenkę czy teledysk. Zapełnia swój komputer milionami Twoich zdjęć, ale to nie ma znaczenia. Ona ich nie usunie. Ona jest tą osobą, która zanudza znajomych mówiąc cały dzień o Tobie. Ona może zrobić wszystko dla pięciosekundowego uścisku. Ona pisze do Ciebie codziennie w kilku słowach jak bardzo Cię kocha. Modli się każdej nocy do Boga dla Ciebie. Jest Twoją fanką, kocha Cię bezwarunkowo. Może zrobić dla Ciebie wszystko, czego byś się nie spodziewał. Więc jeśli ją poznasz, przytul ją i powiedz, że ją kochasz, bo kochała Cię, mimo, że nie mogła Cię poznać... " Teraz nie do końca wiem, co powinnam napisać. Trudno jest określić moje odczucia. Ktoś, kto zna mnie prawie na wylot pierwszy raz napisał tak cholernie szczere słowa. Siedziałam, czytałam te słowa i w gardle rosła mi gula. Zdawałam sobie sprawę, że te słowa są prawdą. Nie wszystko się zgadza, jednak większość wpasowała się w moją sytuację idealnie. Jestem winna mojemu Jacobowi wielkie podziękowania. Za tę szczerość w kilku słowach, za charakter, za obecność. Za całokształt. Czasami chcąc komuś podziękować z całego serca, nie wiesz od czego masz zacząć. Ja również nie wiem. Ale Maciej wie, że jestem wdzięczna za wszystko. Tak jak Jacob zna Amirę na wylot, tak Maciek nie potrzebuje łopatologicznego tłumaczenia, by mnie zrozumieć. Mój własny Jacob jest niesamowity. 

      I wiecie, co? Joan ostatnio napisała prawdę o mnie. Opisała mnie w kilku słowach i trafiła w sedno. "Wszyscy Ci mówią, że świetnie piszesz i mają rację. Jesteś utalentowana, wrażliwa, miła dla swoich czytelników. I na twitterze klniesz jak szewc! :) I to sprawia, że jesteś wyjątkowa. Jeśli ktoś kiedyś będzie kazał Ci się zmienić, powiedz, że przyjdę do niego w nocy i zrobię mu taką zemstę Damona, że się posika!" - Joan, z tym przeklinaniem na Twitterze trafiłaś idealnie! Obśmiałam się ogromnie. ;) 



      Tracąc do kogoś zaufanie zaczynamy szczegółowo analizować każde słowo tej osoby.  Każde słowo Harry’ego odbijało  się echem w umyśle. Niezależnie od tego, czy wychodził po herbatę, bo trzęsłam się z zimna pod kocem, czy wychodził na kilkugodzinną próbę. Niezależnie od tego, czy opowiadał mi, co śmiesznego wypaplał dziś Niall, czy co przeczytał w gazecie, którą miętosił nagminnie, wstając nieporadnie z fotela. Analizowałam każdy wyraz wycedzany przez Jego usta i obserwowałam każdy Jego ruch.  Wodziłam za Nim wzrokiem, jak mała dziewczynka za tatusiem.  Każdy ruch bruneta spotykał się z moim troskliwym, lękliwym spojrzeniem. Bałam się o Niego nieprzerwanie. Wciąż z przerażeniem wszystko obserwowałam, w wyobraźni widząc obraz narkotyków. Harry rozumiał, dlaczego jestem tak przewrażliwiona. Myślę nawet, że wcale się nie dziwił. Dyskretne przeszukiwanie Jego kieszeni nie uszło uwadze kędzierzawego. Doskonale wiedziałam, jak bardzo Go to denerwowało. Do nerwicy doprowadzała Go moja troska i lęk przed narkotykami.  Znosił jednak to wszystko dzielnie, zagryzając wargi i zaciskając dłonie w pięści. Naważył sobie Harry piwa, Harry to piwo musi teraz wypić.
To ufałam Mu, czy już nie? Sama nie wiem, co myślę i robię. Oczy przysłoniła mi gęsta mgła. I nic nie jest w  stanie jej odepchnąć. Ani rozwiać. Wszystkie czyny i słowa Styles’a są pod lupą. Pewnie czuje się teraz jak dziecko. Ciągle Go pilnuję. A gdybym mogła, trzymałabym Go za rękę nawet na koncercie.
Odizolowałam się od świata. Odkąd tylko przyjechałam do Toronto nie widziałam na oczy własnego telefonu. Gdy pomyślę tylko, ile na jego wyświetlaczu świeci się nieodebranych połączeń od Jacoba, automatycznie robi mi się słabo. Kontakt ze światem idealnie zerwała moja opieka nad Harry'm. Nie mam siły nawet sięgnąć po gazetę, którą codziennie mi przynosi z nadzieją, że zajmę się czymś innym, niż leżenie na łóżku z herbatą i wpatrywanie się w Niego. Gazeta jest dla mnie zbędna. Książka, którą przysłał mi Louis, myśląc, że bardzo się nudzę, także nie spotkała się ni razu z moimi oczami, a tym bardziej nawet dłońmi.
Pod przykrywką zmęczonej, obolałej przez los dziewczyny ukryłam bardzo stanowczą kobietę. Walczyłam przecież o swoje. Walczyłam o Stylesa.  Harry przekonał się o tym już następnego dnia, zaraz po powrocie z koncertu. Niczym nie przejęta rozkazałam mu się rozebrać i iść spać. Patrzył na mnie wtedy w wielkim skupieniu, nieporadnie rozwiązując swoją muszkę. Zdziwiony moją pewnością siebie, znieruchomiały na środku pokoju jedynie wytrzeszczył zielone, podkrążone oczy. Wtedy zaprzysięgłam sobie, że trzeba odnowić w Harrym życie. Zapragnęłam przywrócić mu siły. Jeszcze nie wiedziałam, jak to zrobię. Ale wiedziałam, że zrobię. I wierzyłam w to z całą mocą. Tak samo, jak z całą mocą Harry nie mógł odwiązać swojej muszki. Wreszcie się poddał, zostawił pod szyją rozmemłaną muszkę, opuścił ręce i westchnął. Zawtórowałam mu, wyswobadzając nogi z koca. Poczłapał niepewnie w stronę fotela stojącego obok tego, w którym siedziałam ja. Nie miał nawet siły ściągnąć z ramion marynarki. Opadł bezwładnie na fotel, który tylko zatrzeszczał drewnianymi nóżkami o podłogę. Spuścił głowę na ramię, a  loki zjechały mu na policzki. Wypuścił powietrze z ust ze świstem, aż pojedyncze kosmyki pofrunęły, opadając na nos. Ręce zwiesił po obu stronach fotela i sflaczały do granic możliwości, konał, prawie zasypiając na siedząco. Obserwowałam to ze swojego fotela w dalszym ciągu plątając się z ciepłym kocem. Wreszcie zaparłam się, odrzuciłam koc na podłogę i odetchnęłam, wstając. Podniósł szyję, słysząc, jak się zbliżam.  Dotykałam gołymi stopami podłogi wydając przy tym znajomy odgłos tuptania. Stanęłam nad Nim niczym kat nad ofiarą. Ostatnimi czasy tylko tak mogłam opisywać nasze relacje. Stałam się zimna przez obawy. Priorytetem było dbanie o tego zagubionego chłopaka. Nie umiałam zapanować nad zmianą, jaka toczyła się we mnie, gdy walczyłam ze strachem.  Zaraz po tym, jak przeszło mi otępienie i lęk wraz z paniką, w moje serce zakorzenił się ostry rygor względem Harry’ego. Pilnowałam Go bardziej niż Jego własny menager. Dla wyładowania swoich obaw, płakałam tylko w nocy, kiedy On jak zabity, leżał obok mnie i nie wiedział o istnieniu świata. Wymęczony próbami, koncertami, obowiązkami sławnej osoby potrzebował dużo snu. Byłam przy Nim dwadzieścia cztery  godziny na dobę, monitorując swoim spojrzeniem każdy jego ruch. Tylko w ten sposób mogłam być pewna, że nie ucieka w stronę " prochów".  Kiedy zasypiał w naszym łóżku, wypompowany z wszelkich sił, ja ściskałam kołdrę w pięściach i tłumiła szloch. Ból dławił mnie w serce i gardło, ale płakałam najciszej, jak tylko się nauczyłam. Odreagowywałam stres, nerwy. Wypłukiwałam z siebie toksyczny lęk o Stylesa. Wsiąkał w białą poduszkę, a ja zasypiałam z podpuchniętymi oczami, by rano wstać i znów pilnować chłopaka... Płacz w poduszkę stał się nocnym rytuałem.  Wtedy odreagowywałam wszystkie swoje boleści. Trzęsłam się z bezradności, przerażenia – wciąż we mnie mieszkały, rodząc coraz więcej obaw przed tym, czy Harry na pewno jest „czysty”. Swoich lęków nie pokazywałam mu w dzień. Wyrzucałam je z siebie tylko i wyłącznie w ciemnościach. Przecież i tak wiedział doskonale, jak bardzo dygoczę cała w środku…
Tymczasem, tamtego dnia, gdy wrócił z koncertu, a ja tkwiłam nad nim, jak ten przysłowiowy kat, zerkał na mnie spod swoich włosów. Wreszcie westchnął i wyprostował się, poklepując swoje kolana okryte szarym materiałem spodni garniturowych. Zarzucił włosami na lewo, powstrzymał chęć ziewania i uścisnąwszy moją lodowatą dłoń, pociągnął mnie na swoje nogi. Usadowiona wygodnie na ciele chłopaka, przekręciłam się, by pomajstrować przy muszce. Przymknął oczy, gdy zimne opuszki moich palców, próbujące rozplątać dziwne guziki, spotkały się ze skórą Jego szyi. Oparł wygodnie głowę o fotel i czekał cierpliwie, aż mały guziczek podda się pod naciskiem moich palców. Muszka wreszcie odpuściła. Położyłam ją na szklanym stoliku tuż przy fotelach. Harry uśmiechnął się wtedy tak wdzięcznie. Przyciągnął mnie bliżej, kładąc na swoją klatkę piersiową. Bezwstydnie ułożył dłonie na moich biodrach i westchnąwszy, zastygł w bezruchu. Potem musiałam przez pięć minut błagać Go, by otworzył oczy, wstał, zdjął resztę ubrań i położył się do łóżka. Za nic w świecie mój cichy głos nie mógł dotrzeć do Jego świadomości. Spał jak zabity, zaciskając ręce w moim pasie. Wreszcie uniósł powieki  i westchnął zmartwiony. Pokręcił głową z pobłażliwością. Uśmiechnął się szaro i wybełkotał, że On nie ma siły się rozebrać. I On po prostu grzecznie czeka, aż moje palce dobiorą się do  guzików Jego koszuli. Rozbawiony, eksponując mi dołeczki w policzkach, stwierdził, że nigdy nie potrafię poprawnie odczytać aluzji cichego milczenia. Ziewnął.  Z przemęczenia zachowywał się jak pod wpływem gazu rozweselającego. I wstał, ciągnąc mnie w stronę łóżka.  Postawiona na pion przed ukradkowo ziewającym chłopakiem, zmuszona byłam do rozbierania wymęczonego, pochłoniętego sławą piosenkarza. Piosenkarza, który pomimo zmęczenia, obserwował mnie ciekawym, zielonym wzrokiem, zapewne w duszy śmiejąc się z moich nieporadnych palców odpinających klamrę od brązowego, skórzanego paska. A za oknem zaczynał padać  deszcz, wpadający do pomieszczenia  swoim zapachem i lekkim chłodem…


      Próbowałam otworzyć oczy, gdy coś niewyobrażalnie mocno zgniotło mi uda. Kiedy byłam już obudzona, ale nie raczyłam uchylić powiek, ze spokojem stwierdziłam, że nic mnie nie bije, więc mogę fruwać w objęciach Morfeusza w dalszym ciągu. Wzdychając cichutko pod nosem, zacisnęłam palce na miękkiej kołdrze pachnącej Harry'm, gotowa przekręcić głowę w Jego stronę. Chęć sprawdzenia, czy nadal śpi obok mnie, jak zwykle anielsko spokojny, spełzła na niczym. Coś ścisnęło mnie mocno za dłoń. Byłam zmuszona otworzyć szeroko oczy. Sapnęłam z przerażenia, zrywając się z miejsca. Odbiłam się boleśnie od czyjegoś twardego ciała i zatonęłam w miękkości poduszki, rozsypując włosy naokoło głowy.
- Am, powiedz mi, słoneczko, co wy w nocy z Hazzą robicie, że on się na próby spóźnia, co?
I dopiero po dwóch haustach powietrza, dwudziestu gwałtownych mrugnięciach zaspanymi oczami dotarło do mnie, kto na mnie siedzi. Moje zastygłe w bezruchu nogi ugniatał uśmiechnięty od ucha do ucha Louis. Wiatr we włosach zaraz po tym, gdy przetrzepał brązową czuprynę palcami, dodawał mu uroku. Niczym nie zniechęcony siedział na mnie okrakiem, zaciskając palce na  kołdrze. Biała bluzka w czarne paski – typowa dla Tomlinsona, zasłaniała jego opalone ciało. Uśmiechał się cwaniacko. A ja dobudzałam zmysły, zastanawiając się, jakim prawem budzę się w łóżku z Tomlinsonem, skoro koło drugiej nad ranem kładłam się do tego samego łóżka z Styles'em. Mózg odmówił współpracy. Zabolała mnie głowa, natychmiast się skrzywiłam.
- Co? – Rzuciłam inteligentnie, marszcząc czoło i patrząc w skupieniu na przyjaciela. Obserwował mnie z rozbawieniem. Zgniótł mi boleśnie wszystkie kości nóg, próbując wygodnie usiąść. Nie odrywałam od jego twarzy wzroku, toteż nawet nie wiem, czy ta biała poświata na ramionach Lou to słońce wpełzające przez ogromne okno, czy to światło z lampy. Najwyraźniej niedane było mi się dowiedzieć, bo całą moją uwagę skupiał na sobie rozanielony Louis. Skoczył, zgniatając mi miednicę, aż przekręciłam głowę, chowając nos w poduszce i jęcząc.
- Pytam cię słoneczko, co wy z Harrym w nocy robicie. – zaszczebiotał radośnie, odwracając się lekko w prawo, chcąc zobaczy drzwi od łazienki. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Niedobudzona do końca, obserwowałam go w dalszym ciągu, nie kontaktując absolutnie. Wreszcie dotarł do mnie sens słów dwudziestolatka.
- Wiesz, wydaje mi się, że śpimy. – wymamrotałam, chowając się pod kołdrą. Zakryłam nos puszystym, białym materiałem, odcinając widok na chłopaka. Ziewnięcia usłyszeć nie mógł, bo zakopywałam się pod kołdrą coraz mocniej. W pokoju coś huknęło. Louis poruszył się nieznacznie i zaśmiał się. Zaciekawiona dziwnymi dźwiękami wystawiłam brodę zza kołdry. Czubek mojej potarmoszonej głowy rozbawił Tomlinsona. Parsknął mi śmiechem prosto w twarz, a potem kolejny raz przygniótł, wbijając w materac. Zeskoczył z łóżka, przynosząc mi ulgę. Ostre promienie słońca wpadające do pokoju poraziły  zaspane oczy. Podniosłam się nieporadnie do pionu, mrużąc powieki. W smugach słońca wirowały pyłki kurzu. Mogłabym podziwiać uroki poranka, ledwo żywa w łóżku, zmaltretowana przez jednego z członków znanego zespołu. Z łazienki wybiegł Harry, zakładający na stopę granatową skarpetkę. Byłam tak zaspana, że nawet nie zorientowałam się, kiedy Harry stracił równowagę i poległ po cichu na podłogę. O tym wyczynie uświadomił mnie rechot Tomlinsona. Zmarszczyłam czoło i podniosłam się wyżej na łóżku, ciekawa widoków na dywanie. Mój zbuntowany i wyjątkowo obrażony na poranek Styles, leżał płasko na podłodze, wpatrując się z boleścią w sufit. Skarpetka, którą wcześniej próbował wcisnąć na stopę, leżała nieopodal, zwinięta w nieładną kulkę. Zaśmiałabym się dźwięcznie, ale teraz jedyny odgłosem, jaki byłam w stanie wydobyć z siebie, był odgłos ziewania.
Kiedy zostawili mnie samą w tym pokoju, nawet nie wiem. Wiem jedynie, że kotłowali się po pomieszczeniu jeszcze kilka minut, próbując ubrać Harry’ego na próbę. Potem wybiegli z apartamentu, zostawiając mnie umierającą i sztywną na łóżku. Zasypiałam, obserwując tańczące pyłki w smugach porannego słońca wpadającego przez ogromną ramę okna.





60 komentarzy:

  1. Przeczytawszy, uśmiechnąwszy się i zrobiwszy "awww" :3 Ja tutaj nie muszę pisać, co myślę, bo Ty dobrze o tym wiesz.

    Jacob.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Ty nawet czasami nic pisać nie musisz, ja i tak wiem...To chore, ale...super fajne.

      Usuń
    2. Właśnie odkryłam kolejną leśną szosę z całej siatki dróg Twoich talentów. Bo to nie jest tak, że masz tylko jedną niezwykłą, tak mocno Cię charakteryzującą, zdolność. Jaka to tym razem? Umiejętność przeciągania w nieskończoność wszystkich momentów. Ale to nie tak, że czuję to, gdy do reszty zaczytuję się w kolejnych, nawet gdy smutnych-cukierkowosłodkich, fantastycznie pachnących słonecznym porankiem i wykrochmalonymi, białymi zasłonami z pasją tańczących na hebanowych panelach walca, słowach. Dostrzegam ten fakt dopiero, gdy z moich adrenalina doszczętnie wyparuje z moich żył, rezerwując swój wyczekiwany powrót na kolejną, zaciskającą w kręgu nałogu, dumną, różano-melancholijną dawkę akapitów. Na następny rozdział, Kasiu.
      I wreszcie mogę się roześmiać. Szczerze, bez obaw i zbędnych, zawstydzających rumieńców zagubienia. Przyciągając uwagę wszystkich chłopców w okolicy, ale teraz to przecież nieważne. Bo to właściwy moment. I pomimo, że zapewniałaś, że Twoim zadaniem jest ukazanie miłości w całym jej paranormalnym, niebezpiecznie ostrym jak świeżo rozpakowana żyletka, znaczeniu, nic aktualnie nie zburzy mojego czystego, porcelanowego szczęścia. Co prawda szczęścia bardziej kruchego, podatnego na rysy i obtłuczenia bardziej niż wiotkie, szklane popiersie niesławnego, francuskiego generała, ale szczęścia chronionego lepiej niż angielska królowa. Której wizerunek zdobi aktualnie wszystkie jednostki monetarne, w nieładzie walające się po miękkim, futrzanym portfelu do mnie należącym. Więc bądź tak miła i chilowo nie ściągaj na twardą, kanciastą rzeczywistość mnie, wiszącą w chmurach euforii i rozmarzenia. Tak tu pięknie, że chyba od razu zacznę pakować błękitną, zadrukowaną w niewinne, baranie chmury walizkę i wyniosę się tam, gdzie każda przypadkowa plamka jest perłą, a na niedoskonałym słowie rozkwitają herbaciane róże. Tam jest lepiej.
      Przykro mi. Na razie moje bystre oczy nie wypatrzyły żadnych ciemnych, chłopięcych loków na londyńskim horyzoncie. Ale całe szczęście, że dość regularnie uczęszczałam kiedyś na miejscową strzelnicę... ;)
      Oby chilowy brak tego prawdziwego, jedynego na świecie zapachu nie zniechęcił Cię. Ja na razie mogę się zadowolić woskowymi, zastygłymi w wiecznym bezruchu, odpowiednikami pewnej piątki. Piątki chłopców w obszernym muzeum, nad drzwiami którego maluje się dobrze wszystkim znane nazwisko Madame Tussand. Już jutro w pełni napawać się będę lustrzanym odbiciem Styles'a. Do jutra, marzenie.
      Pozdrawiam-ja, jak i cały, wieczny Londyn. Całą sobą słyszę, jak przez grube mury i szklane, wieżowcowe okna, sączy się jego wdzięczny szept... On Cię kocha.
      julia

      Usuń
    3. Juleczko!
      Ja już tak mam, że lubię się rozdrabniać ze wszystkim. Długie opisy, przeciąganie akcji, wleczenie się ze wszystkim. Dlatego zauwazyłaś to przeciąganie wszystkiego w nieskończoność. Nie jestem do końca pewna, czy to dobra zdolność...
      Tak, ten rozdział odbiega odrobinkę formą od innych. Mam na myśli tę odrobinkę humoru wplecioną. To nie wszystko, na co mnie stać, ale wolałam zaprezentować ten humor tylko minimalnie. Jeszcze się z tym rozkręce, wchodzę w to bardzo delikatnie - dziwnym szykiem to ujmując...
      Cieszę się, że się śmiałaś. O to chodzi w życiu. O radość i szczęście. Skoro wyłowiłam na Twoją twarz uśmiech mogę sobie pogratulować tego, bo to ciekawa zdolność, naprawdę.
      Będę tak miła i jak prosisz, nie ściagnę Cię na twardą podłogę świata i rzeczywistości. Pływaj sobie w tych wszystkich moich słowach i ciesz się nimi, jeśli tylko to sprawia Ci radość i czujesz się dobrze. Uważam, że ciesząc się tym, co daję Ci za pośrednictwem słów, sama dostaję szczęście. Bo ogromnie się cieszę, gdy ktoś mnie docenia.
      Cóż za pech - że nie możesz odnaleźć dla mnie Harry'ego. Jeśli tylko Twoje bystre oko dojrzy tego właściciela zielonych tęczówek i ciemnych loków, nie musisz mi go kraść do Polski. Wystarczy, że podjedziesz do Niego, uściskasz Go ode mnie bardzo mocno i powiesz, że gdzieś w Polsce jest dziewczyna, która pragnie Go poznać i pisze coś tak...dziwnego, jak ja. Może zechce przeczytać? Zmolestuję Inblack ( Pozdrówka, kochana! ) żeby przetłumaczyła ZM na angielski i... Skradniemy Hazzie serducho! Pomarzyć zawsze wolno, prawda? A już zwłaszcza mi - Kaśce kąpiącej się codziennie w ogromnej dawce marzeń i niespełnionych, nierealnych pragnień...
      Baw się dobrze w Londynie, kochana i przywieź mi pamiątkowego kamyczka! Kiedys może mi go wręczysz... ;) Mam nadzieję, że pogoda Ci dopisuje, żaden londyński deszcz Cię nie dręczy...
      I....Ja również Go kocham...;)

      Usuń
    4. To dobra, świetna zdolność. Bo nikt, nikt, nikt kogo znam, ani kogo domyślam się ze sposobu pisania, tak nie potrafi. Nikt nie umie z tak ślicznie wciągać pisanym tekstem. Wiesz czemu? Bo każdą chwilą, każdym ruchem wskazówek zegara mogę napawać się ile tylko zechcę. W nieskończoność. Naprawdę, kiedyś zbiorę się w sobie i wypiszę Ci wszystko, co w Tobie podziwam. Wszystkie talenty, zdolności i niespotykane cechy. Pewnie uznasz, że Ci słodzę, ale ja po prostu lubię mówić ludziom prawdę. Bardzo lubię. Przynajmniej się do czegoś światu przydaję.
      No cóż... Miałam szczerą nadzieję, że ta ilość humoru, którą zaprezentowałaś w tym rozdziale niczym sukienkę na pokazie mody, nie jest wszystkim, na co Cię stać. Już chyba dosyć upchałaś pierza smutku i samotności w poduszce ,,Zapachu...''. Teraz czas na te pozytywne emocje. Na śmiech wypełniający molekuły powietrza. Na radość i czerpanie szczęścia z bycia razem. Taką mam przynajmniej nadzieję. Choć, znając Cię, niejedna przciwność losu stanie jeszcze na drodze Tej miłości-inaczej było by po prostu nudno. Ale nadzieja matką głupich, tak?
      Nawet nie wiesz, jak przyjemnie jest sobie polatać pośród marzeń. Są jak obłoczki-niektóre lekkie i zwiewne jak piórko, inne za to ciężkie, tonowe giganty, wchłaniające całą energię marzyciela. Tam, wszyscy są równi. A poszczególne warstwy społeczne rozróżnić można tylko po dobytku składającym się z chmur. Im biedniejszy właściciel-tym większe stadko pierzastych pragnień. Musisz się Tam kiedyś wybrać.
      Ja też ubolewam, że nie pojawił się jeszcze w zasięgu wzroku. Ale jeśli tylko tak się stanie, nie musisz się przejmować. Wyściskam go tak mocno, że proch zostanie z tych Jego sławnych żeber. A co do Jego serca-nie musisz próbować go zdobyć. Bo ono już należy do fanów. A więc jest w nim i miejsce dla Ciebie.
      Już niedługo będziesz... Kaśką kąpiącą się każdego dnia w ogromnej dawce codzienności i spełnionych, w pełni realnych i prawdziwych, pragnień. Ja wierzę.
      Kamyczek? Kochana, mogę Ci przywieźć cały worek kamieni! Ale jeśli zauważę gdzieś samotny, niezwyczajny kamyk, nie zawacham się schować go przed złem świata w kieszeni spodni. A potem sprezentować Ci go jako niebanalnego diamenta. Deszczem się nie martwię. To mój sprzymierzeniec. Jest jak czyste, nieudawane łzy.
      A.... A ja wiem, że Go kochasz... Oby tak mocno, jak On Ciebie.
      julia

      Usuń
    5. Julku, muszę Ci nadać jakiś specjalny status najbardziej rozgadanej czytelniczki. Jesteś mistrzynią w dodawaniu najdłuższych i najciekawszych komentarzy. Czasami Twoje słowa ciężko mi się czyta, gdy wtryniasz tu multum porównań, ale właśnie chyba ten fakt sprawia, że uśmiecham się jak walnięta, gdy widzę komentarz z Twoim podpisem. Ciekawi mnie...Piszesz cokolwiek? Mam na myśli opowiadania? Jeśli tak - pochwal się! Jestem Ciebie straszliwie ciekawa i z chęcią bym się zapoznała z Twoją twórczością, jeśli takowa się tworzy...;)
      Z tą zdolnością do przedłużania w nieskończoność. Myślę, że to zaleta - ale jak dla kogo. Wszystko ma dwie strony. Tak więc moja zdolność do " wleczenia" się może być dla jednego gratką, a dla drugiego gehenną ponad gehenny... Ja osobiście uwielbiam czytać masę opisów i nauczyłam się również dużo ich..."wciapciwać" do swoich opowiadań. Tak jest okay, tak dobrze mi się pisze, to mój styl i...tyle w tej kwestii. A to, czy to się komuś podoba - to wyłącznie sprawa czytelnika. Ciesze się, że Ty to doceniasz.
      Fakt. Zapach Marzenia to takie jedno wielkie zbiorowisko nudnych i smutnych zdarzeń, gdzie głównym światelkiem jest Niall i Louis. Amira i Hazz skutecznie ich sobą przyćmiewają. Taka natura tego opowiadania. Nie poradzę nic na to, że ten smak już się wtarł w TO i nie zmienię stylu. Urwałabym sobie głowę, gdybym nagle zrobiła z tego komedię. Piszę różne rzeczy - to akurat jest ciemniejszą stroną mojej psychiki i dlatego ma smutniejszy klimat. Ale to najlepsze, co ostatnio napisałam..Jest naszpikowane po brzegi moimi emocjami. I Bóg wie, ile jeszcze w to wsadzę swoich uczuć...
      Harry to niezła szuja. Ukrywa się przed Tobą, bo ma świadomość, że w moim imieniu Go zamęczysz! Nie miałby życia, gdyby spotkał mnie na ulicy. Albo musiałby patrzeć, jak upadam na chodnik, mdlejąc... No cóż.
      Worek kamieni to idealny pomysł! Kamienie to moja obsesja. Mam całe koszyki kamieni. Uwielbiam je zbierać. Nie krępuj się, przywoź ile chcesz!
      Deszcz jest fajny - przyznam Ci rację. Lubię na niego patrzeć.
      I ciekawisz mnie... Ciekawe, jak mocno mnie kocha...

      Usuń
    6. Wcale nie musisz nadawać mi żadnego statusu, bo na niego nie zasługuję. I wcale nie piszę aż tak dużo. Chyba... Bo ja chcę napisać Ci mało, żebyś nie musiała tyle czytać, ale za każdym razem mam Ci tyle do powiedzenia, że krócej nie udaje mi w się wszystkiego ująć w odpowiednie słowa. Jeśli Cię to irytuje, to przepraszam. Inaczej nie potrafię. No bo... Jak ktoś mi odpisuje na komentarz, to po prostu nie potrafię być temu komuś dłużna. Co do najciekawszych komentarzy... No cóż, dla mnie to nie byle jakie wyróżnienie. Sama przecież decydujesz, czy mi się faktycznie należy.
      Hm, tak. Można powiedzieć, że piszę. Ot tak, dla siebie. Nie mam bloga. Czemu? Bo się boję. Krytyki. To by mnie zniszczyło. A nawet jeśli ludzie jakimś cudem polubili mój styl pisania, miałabym wrażenie, że mnie okłamują. Cóż, życie nie dało mi zbyt wielu powodów do ufności. Zwłaszcza dla ludzi okrytych anonimowością nicków.
      Chodzi właśnie o to. Że Twoje opowiadanie jest kwaśną odmianą wszystkich tych uroczyk opowiastek o wielkiej miłości piosenkarza i pierwszej z brzegu, przypadkowej, szarej nastolatki spod koncertowej sceny. Jak ja kocham takie plastikowe, wytapetowane uczucia. Więc , nie zmieniaj stylu pisania. Bo kiedy Ten blog nie będzie pachniał tak, jak zazwyczaj.... To nie będzie już to samo. A mi pasuje tak jak jest aktualnie.
      JEŚLI KOMUŚ NIE PODOBA SIĘ CUDOWNY, PIĘKNY I PACHNĄCY MARZENIEM BLOG KASI, NIECH ZGŁOSI SIĘ DO MNIE. UWIELBIAM POZNAWAĆ POKEMONY.
      I jeśli tylko dasz radę, upachaj jeszcze więcej uczuć. Tych dobrych, albo nawet negatywnych-bez różnicy. I tak wiem, że mi się spodoba. Bo taka właśnie jest ta naga prawda. Bezwarunkowo i nieodwołalnie pokocham wszystko, co tylko wychodzi spod Twoich palców. Biorę czytelników na świadków.
      Tak, masz rację. To sprytna szuja. Najwyraźniej ma niezłych informatorów, skoro Jego sylwetka omijała moje wiecznie wytrzeszczone oczy przez pięć okrągłych dni. Ale tym lepiej dla kruchych kości Hazzy... Masz rację, nie wykręciłby się zbyt szybko, gdybym wreszcie Go spotkała. Więcej, musiałby zainwestować w dobrego psychiatrę. Ale cóż, ja to ja. Mnie instynktowanie wymija się szerokim łukiem. Ot tak, dla własnego bezpieczeństwa.
      I jeśli lubisz kamienie, to mogę Ci ich nabrać. Całe torebki. Uwierz mi, nikt inny nawet nie zwraca na nie uwagi. I jestem gotowa zapłacić za nadbagaż, bylebyś tylko mogła potem dodać te londyńskie drobiazgi do swojej kolekcji.
      Tak, deszcz jest interesujący. To trochę tak, jakby niebo płakało nad tym złym, zepsutym światem. Chwilowo spłukując brylantowymi łzami ludzki gniew i zawiść. Ale potem wychodzi słońce, okrywając ciepłą zgnilizną zagubione, ludzkie dusze.
      Ja Cię ciekawię? To chyba coś nowego, bo... Nie jestem osobą jakąś szczególnie godną uwagi. Naprawdę.
      Jestem pewna, że kocha Cię wystarczająco mocno, byś, słysząc Swoje bicie, wyczuwała także delikatne echo niespokojnego pulsowania Jego serca.
      julia

      Usuń

    7. Oczywiście, że zasługujesz na taki status! Rozumiem, dlaczego tak dużo piszesz. I absolutnie mi to nie przeszkadza. Ja to w zupełności rozumiem. Też mam tak, że chcę komuś wiele powiedzieć. Czasami nie potrafię zrobić tego zwięźle i w krótkiej formie. Nie mam nic przeciwko Twoim długim komentarzon, nie myśl, że mnie to denerwuje. Lubię je. I nawet wiem, czemu piszemy takie długie tasiemce. Ja po prostu nie wyobrażam sobie, że mogę nie odpisać komuś, kto poświęcił mi trochę swojego czasu, by do mnie napisać. Na tak długie i wyczerpujące opinie mam nie odpowiadać? No pewnie, że muszę.
      Julka, schowaj się z tym swoim strachem przed krytyką! Nie wolno się bać. Nigdy. Ja wiem doskonale, że gadam teraz jak jakaś doświadczona kobita po przejściach z doskonałym bagażem wspomnień. Sama jestem młodą dziewuchą, która o życiu wie tyle, że jest to znikoma ilość wiadomości… Ale pewna młoda osóbka, której już na tym świecie nie ma, nauczyła mnie jeszcze za życia, że nie warto się bać. Bo właśnie ten strach odbiera szczęście, marzenia, radość. Odbiera…życie, wiesz? Nie martw się krytyką. Ona pomaga, nie zabija. Nie może Cię zabić. Jeśli ktoś skrytykuje Cię całkowicie – nie zostawiając na Tobie suchej nitki – nie przejmuj się tym! Zwyczajnie się Ciebie uczepił. Bo krytyka dzieli się na tę normalną i na tę z zazdrości. Jeśli ktoś chce dla Ciebie dobrze, napisze Ci co sądzi i wytknie Ci błędy – łagodnie! Wtedy nie poczujesz urazy, a wręcz przeciwnie, bęziesz wdzięczna, ponieważ dowiesz się, co możesz zmienić a co ulepszyć. A jeśli ktoś zazdrości Ci czegoś lub po prostu ma naturę „ czepiacza” zrobi tzw. „ obsmarowanie” i wygarnie Ci wszystko to, co mu się nie podoba. Tego nie należy się bać! Musisz być „nieprzemakalna” na takie rzeczy. Tak ja się nauczyłam. Staram się dostrzec to, co jest prawdą, a co zwykłym czepialstwem. Widzę, gdy ktoś profesjonalnie mi chce pomóc i widzę, gdy ktoś mnie nie lubi i chce mi dopiec ostrymi słowami. Przyjmuj dobrą krytykę, która Ci pomoże. Tą złośliwą chowaj w szarych zakątkach umysłu, skąd sama ucieknie, bo wystraszy się ciemności. Masz jedno życie i jeśli będziesz rezygnowała z czegoś, czego bardzo chcesz, zachowasz się najgorzej wobec siebie, jak tylko możesz. Powinnaś zawsze robić to, czego pragniesz, bo nigdy nie wiesz, kiedy ktoś odbierze Ci możliwość realizowania tego. Dlatego, jeśli tylko chcesz założyć bloga z opowiadaniem – nawet się nie wahaj! Może to jest przepustka do sukcesu? Nawet nie wiesz, jakie ja miałam opory do założenia ZM! Na całe szczęście Alevue mnie przekonała i dzięki Niej jestem tu, gdzie jestem i piszę Ci te słowa! A miałam dokładnie takie same obawy, co Ty. Uwierz w siebie i nie patrz na lęki. Żadna krytyka Cię nie zniszczy. Nie pozwól jej na to! Rób to, co chcesz. Nie zezwalaj lękowi na to, by kierował Twoimi wyborami. I wybacz, że się tak wymądrzyłam. Nie powinnam była, ale to jednak zrobiłam. Bo mam ogromną chęć zobaczenia, jak piszesz, o czym, i tak dalej. Sądzę, że to mogłoby być ciekawe. Jeśli nie zdecydujesz się na publikację, podeślij mi coś swojego, ponieważ naprawdę jestem zaintrygowana.
      Z tym deszczem….Nieźle to ujęłaś! Niebo płacze nad złem świata. Wrażliwe podejście do sprawy. Bardzo mi się podobają te słowa.Naprawdę rewelacyjnie to ujęłaś. I każdy jest warty uwagi, więc nie dziw się proszę, że ktoś mnie zaciekawił. A tym bardziej, że Ty.
      Nie wiem, jakim prawem sądzisz, że mnie kocha. Wiem jednak, że tymi słowami sprawiasz, że nawet najgorsze myśli ustępują miejsca…czułości. Moja nadzieja wtedy jest…ożywiana. Budujesz we mnie silniejsze uczucie. I zaczyna mocniej wierzyć w to, że…kocha.
      Całusy, Kasia.

      Usuń
    8. Kasiu, dziękuję Ci. Za to, że jesteś, za to, że piszesz, za to, że zupełnie bezinteresownie pomagasz. Bo pomagasz, wiesz? Powinnaś rządać zapłaty za Swoją pracę.
      A doradziłaś mi lepiej niż... Niż własni rodzice. Przyjaciele. Bracia. Psycholog. Nosisz w sobie magię. Czemu?
      Może dlatego, że nie poklepujesz mnie bezosobowo po plecach, w równych, czasowych odstępach powtarzając jak wyuczoną mantrę-,,Nie martw się, będzie dobrze.'' Bo nie będzie, jeśli czegoś nie zmienię. A nie wpłynę na siebie, myśląc o tym, jakie to fajne mam życie. A ty... Ty brutalnie wywlekłaś na wierzch prawdę. Czystą jak woda ze źródełka. Nieokrytą całunem udawanej radości i samozadowolenia. Taka prawda jet lepsza. Nie rani fałszywością. A ja mam już po niej wiele nieuleczonych blizn.
      To o strachu było... Jak mam to ująć? Inne. Tak, to chyba dobrze określenie, bo od nikogo, kogo znam ani nikogo, kto próbował mi pomóc, nie usłyszałam nic do tego stopnia prawdziwego, że aż mi się zrobiło smutno. Bo chyba na mnie jest już za późno. Strach już zdążył zaczaić się do mnie w nocy i wkraść do zaciemnionych, jakby nieistniejących zakamarków duszy. Ale wiem, że tam jest. Śmieje się okrutnie z każdej myśli i pragnienia, oddycha spokojnie, gdy moje serce zaczyna wybijać szybszy, niespokojny rytm.
      A co do bloga to.... Nie wiem. Zwyczjnie nie mam pojęcia. Może to i dobry pomysł, a może największy błąd, jaki jestem w stanie popełnić. Nie jestem w stanie Ci jednoznacznie odpowiedzieć. Ale jeśli NAPRAWDĘ chciałabyś zobaczyć jak piszę, to czemu nie? Rozczarujesz się, ale to Twój wybór.
      Naprawdę Cię zainteresowałam? Czym? Tym, że staram się rozbudowywać zdania, by nie brzmiały tak bezdusznie jak przypadkowe-,,Świetny! Kiedy nn? ;*****''
      Cóż, nie twierdzę, że ludzie tak piszący są... Gorsi. Bo każdy wyraża swoje uczucia jak umie... Jak go nauczono.
      Jakim prawem sądzę, że Cię kocha? To bardzo proste. Prawem miłości. Bo ona ma swoje zasady, głucha i ślepa na wpływ i zdanie innych. Prawda? Przecież właśnie to miłość łamie regulaminy, wyznacza nowe granice i obala stereotypy. Mic nie jest niemożliwe, i tak dalej. A jeśli swoimi chorobliwie monotonnymi wywodami sprawiam, że złe, negatywne myśli z dzikim wrzaskiem uciekają z Twojej głowy, to tym bardziej się cieszę. A ta należąca do Ciebie nadzieja wcale nie ożywa. Bo nigdy, nigdy nie umarła. I nawet jeśli jej nie widziałaś, nie słyszałaś ani nie czułaś, ona siedziała po prostu zakurzona w kącie, czekając, aż zaczniesz jej potrzebować. Aż za nią zatęsknisz. Aż ktoś ją aktywuje. To dobrze, że wierzysz. Wiara umacnia nadzieję. A nadzieja umacnia wiarę. Muszą być razem, by dobrze funkcjonować.
      Ja też całuję. Tyle, że mocniej.
      julia

      Usuń
  2. Skomentuję, jak będę mieć do tego głowę, bo teraz jakoś tak... Chyba za bardzo się wciągnęłam w to wszystko, by normalnie coś napisać bez 'awwwww', 'hdheowjdjdjdjeowjxcb!!!', '*-*' i innych tego typu rzeczy, określających zajebistość rozdziału, Ciebie, tej historii, ich...
    Love you! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Twoim wypadku " Awww" wyraża więcej niż tysiąc słów, Iss! ;D

      Usuń
  3. Tak zdecydowanie "Awww" to dobre słowo na komentarz tego rozdziału :) Jest świetny i jak to ja zawsze niecierpliwa Paulina czekam na następny :D









    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż nie wiem co napisać i jak wychwalić coś tak idealnego.
    Nie znam cię, ale spokojnie mogę powiedzieć/ napisać że jesteś niezwykłą osobą.
    Czytanie twojego opowiadania w pewien sposób wpływa na moje samopoczucie, rozdział się kończy a ja chcę czytać dalej.
    Kiedy Amira cierpi ja z nią, może dlatego że mamy wiele wspólnych cech.
    Czekam na następny. :)
    Pozdrawiam Tosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i... podziwiam! Skoro masz wiele wspólnych cech z Amirą, jesteś wyjątkowa, ale...trudna. ;) Zresztą, jak ja. Am ma mój charakter.

      Usuń
    2. Tak jestem bardzo trudna, wiem o tym dobrze. Wyjątkowa ?
      Nie wiem, nie czuję się wyjątkowa, po prostu zwyczajna.
      Jeśli Am ma twój charakter ... to jesteś interesującą osobą :)

      Usuń
    3. Tosieńko, skoro jesteś trudna to i wyjątkowa! Ktoś, kto jest trudny ma inne spojrzenie na świat. Różni się od innych, ponieważ inny trudno jest zrozumieć to spojrzenie na świat. I to sprawia, że jesteś wyjątkowa! Trudne osoby są niesamowicie cenne. Ja osobiście sama jestem dość specyficzną osobą i wręcz przciągam do siebie podobne " skarby" charakterowe. ;) Każdy jest inny i każdy na swój sposób ma tę wyjątkowość. Dlatego nie wyjeżdżaj mi tu zza zakrętu ze swoją zwyczajnością, bo w nią nie uwierzę, jasne? ;)

      Usuń
    4. Dziękuję ci za te miłe słowa. Niestety nie zauważam tego że jestem 'wyjątkowa', może dlatego że moją Trudność traktowałam raczej jako wadę, nie wiele osób rozumie moje poglądy na świat i życie.
      Spróbuję dostrzec moje wyjątkowe cechy :)


      Usuń
    5. Głowa do góry, trudny człowieku :)

      Usuń
  5. Słowa twojego przyjaciela Maćka , które są na początku, od razu ściskają za serce. Są tak piękne i wzruszające, szczerze mówiąc nie potrafię znaleźć słów, żeby opisać jak bardzo mi się podoba ta wypowiedź, jak porusza."kochała Cię, mimo, że nie mogła Cię poznać."
    Z każdym rozdziałem, który dodajesz, twoje opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej, z każdą kolejną linijką , następnym zdaniem, pragnę jeszcze więcej, słów. Więc czekam na kolejne wyrazy, splecione ze sobą zdania , pochodzące od Ciebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciek trafił w sedno. Rozwalił mnie na male kawałeczki. Masz rację, to poruszające. :)
      NNiedługo będzie nowy rozdział.

      Usuń
  6. Generalnie, wziąłem się za pisanie kolejnego komentarza, a tu Kasia... Kasia Amira zapytała, dlaczego lubię tą opowieść. Dlaczego? Lubię ją, bo jest inna, niż wszystko co do tej pory czytałem. A czytałem naprawdę bardzo dużo. Żadna książka, którą mam w bibliotece u siebie w domu, ani żadna z tych, których nie mam, a przeczytałem, nie oddaje tak szczerze prawdziwego, w połowie nierealnego uczucia. Kasiu, może będziesz zła za to, że piszę to tutaj, publicznie. Ale ja wierzę w to, że Ty kochasz tego angielskiego, loczkowanego wariata całym swoim serduszkiem. Każde zdanie tej historii, którą tak namiętnie piszesz, oddaje to uczucie. Każda literka jest przeładowana miłością, ocieka nią, jest napęczniała pożądaniem i oddaniem, wkrótce eksploduje namiętnością i zaleje cały świat wielkimi emocjami, jakie kierujesz w stronę tych zielonych oczu. To opowiadanie jest Twoje. Szczere, prawdziwe. To, ile serca wkładasz w budowanie tej historii, to, jak bardzo zależy Ci na tym, żeby była idealna... To widać. Pamiętasz, jak na początku mówiłem Ci, że nie podobają mi się rozwlekłe opisy wszystkiego? Że nie lubię czegoś takiego? Tutaj czytam je z przyjemnością, bo każdy szczegół pachnie Tobą i Twoimi marzeniami. Pachnie Twoją herbatą, Twoimi perfumami, pachnie Harrym i Anglią. Pachnie Twoim życiem, jego życiem, moim...
    Jestem z "Zapachem Marzenia" od początku. Pamiętam jeszcze, jak kombinowaliśmy nad tytułem. Może dlatego tak bardzo lubię czytać to, co tutaj piszesz. Może dlatego, że jestem związany z Tobą. A co za tym idzie, ze wszystkim, co tworzysz. Co piszesz. Bo to, co tutaj wszyscy możemy przeczytać, to jesteś Ty. A ja... Ja to Ty. Bez Ciebie nie ma mnie. Bez "ZM" nie byłoby mnie. Nie byłoby Jacoba. Nie wiedziałbym, czym jest to, co czuję do pewnego brązowookiego wariata. Nie wiedziałbym, co robić i jak postępować. Ty i "Zapach" nauczyliście mnie inaczej patrzeć na pewne sprawy. Dlatego tak bardzo lubię go czytać. Wciąż do niego wracać. Przez Ciebie. Przez Hazzę. I przez mój Brązowy Cukier.

    Maciek "Jacob".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję krótko. Przeczytałam komentarz na początku i słowa w nim zawarte są tak prawdziwe, że faktycznie czytało się to z 'gulą w gardle'. Kiedy doszłam do słów: "bo kochała Cię...", łzy odebrały mi zdolność widzenia, a policzki stały się mokre. Nie płaczę nad byle czym, ale jak tu się nie wzruszyć nad takimi słowami? Fascynuje mnie to, że Cię wspiera (u mnie pojawiłoby się marudzenie, że przecież go nie znam i zapewne nigdy nie poznam). Relacja między Wami jest niezwykła. To widać gołym okiem. To się czuje. Pozazdrościć takiego przyjaciela/takiej przyjaciółki. Istny skarb. Co do Maćka: myślałeś może kiedyś nad pisaniem własnego opowiadania? Przeczytałam, że nie przepadasz za 'rozwlekłymi opisami wszystkiego', tak jak ja. Wyjątkiem jest te opowiadanie, które, swoją drogą jest cudne.<3 Idzie zauważyć, że jesteś oczytany i 'kumaty'. Aż chciałoby się przeczytać coś Twojego, niekoniecznie w tych klimatach, po prostu jakieś COŚ, stworzone przez Twoje myśli.
      Co do rozdziału, komentarze u góry, stworzyły idealny klimat. Zastanawiam się, czy Amira nie popada z jednej skrajności w drugą.. W sumie sama nie wiem jakbym się zachowała, gdyby się okazało, że mój chłopak ćpa. Przypuszczalnie też bym go pilnowała, więc w sumie.. Dobra, nieważne. Pora zakończyć mój krótki komentarz. Krótki- nie ma co, wyszedł jak nic..

      Usuń
    2. www.worldwithone.blogspot.com

      Prosz. Cała masa moich tekstów :)

      Maciek "Jacob"

      Usuń
    3. Kochanie! ( Do tego upartego Jacoba - odmiany polskiej.) Wybacz, potraktowałam się z lekka jak jakieś jabłko...Mam na myśli tę odmianę. Puść mi to płazem, jak wszystko inne. Mogłam odpisać na Twój komentarz już wczoraj, ale cholera, nie było w sposób się skupić. Zszokowałeś mnie jak zwykle ostatnimi czasy i nie mogłam wyjść ze swojej skorupki, w którą mnie wsadziłeś. Letarg kompletny. Zaczarowałeś mnie do imentu! Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo doprowadzam Cię do szału tymi pytaniami o ZM. Niekiedy widzisz te same pytania co jakiś czas, za każdym razem widząc, jak oczekuję rzetelnej odpowiedzi. Ciekawi mnie sposób, w jaki postrzegasz moje opowiadanie. Za każdym razem mówisz coś nowego, czego kompletnie się nie spodziewam. To fenomenalne uczucie, keidy myślisz, że wiesz, co przeczytasz, a osoba sprzedaje Ci komletnie coś innego...Wielokrotnie moje policzki płoną palącym rumieńcem, gdy coś Ci wysyłam. Boję się Twojej reakcji na to co piszę. I chociaż wiem, że zawsze wszystkie błędy wypominasz mi z delikatnością i łagodnością, wychwalając ponad niebiosa pomysły ( choć nie zawsze...Ten pomysł ze sklepem i Horanem potrąconym przez wózek istotnie był naprawdę szalenie ciekawy...) mam lęk w oczach, bo boję się, że nie przypadnie Ci coś do gustu. A Ty zawsze mnie wspierasz we wszystkim, co robię, nawet, jeśli mało Cię to interesuje. Mieć przyjaciela, który jest oczytany i wiele już "zasmakował" ze świata wyobraźni pisanej, który chwali Cię, nawet wtedy, gdy wyślesz mu coś beznadziejnego, to cenne coś. I również pamiętam, jak razem myślelismy nad tytułem ZM. Z taką różnicą, kochanie, że to ja się nad tym głowiłam, a Ty udawałes, że myślisz i co chwilę wyśmiewałeś moje pomysły! Zapach Marzenia zaakceptowałeś i spodbał Ci się... To był strzał w...dziesiątkę! To opwowiadanie w większości dedykowane jest właśnie Twojej osobie, Mać. I nie będe pisała, dlaczego. Doskonale wiesz. Kibicuję Tobie i Twojemu Brązowemu Cukierkowi. Dobrze o tym wiesz. Dzięki za bezczelnie długi i kompletnie słodzący ( zarażasz się od Kubka tą słodkością...) komentarz.

      Usuń
    4. Jacob... Czy Maciek ( nie wiem jak wolisz) tak słodzisz w tych komentarzach... Ale te twoje słowa są tak cholernie prawdziwe, że to jest niesamowite. Wiem, że podobnie jak Kaś umiesz wyrazić w piękny sposób to, co chcesz, ale te komentarze są arcydziełem i mi wstyd za takie moje zwyczajne i poplątane wypociny.
      A tak w ogóle miałam już dawno to zrobić (Kasia potwierdzi), a mianowicie miałam Ci podziękować, ponieważ, nie wiem czy to wiesz, czy nie, dzięki Tobie poznałam to opowiadanie i tą cudowną autorkę ZM. Dzięki temu, że na swoim blogu dodałeś link do tego opowiadania zaczęłam je czytać i się zakochałam. A więc, dziękuję.

      Usuń
  7. Wow, no to twoj przyjaciel cie zna! Takie piekne slowa... Zazdroszcze :p
    Zaczne od tego ze w tym momencie powinnas siegnac po popcorn albo goraca czekolade poniewaz zamierzam napisac dluuugi komentarz... Ugh... zabraklo mojego komentarza pod poprzednim postem i czuje sie winna. Cholercia, wiem ,ze nie powinnam i wiem ,ze nie omieszkasz mnie o tym poinformowac ,ale kochana ja nic na to nie poradze ! Po dawce szczescia jaka mi za kazdym razem daja twoje rozdzialy nie wiem jak opisac to co mysle... pisanie to cos calkiem innego niz rozmowa i nie dokonca umiem sie w tym odnalezc. Wracajac jednak do tych twoich cudeniek- jak to zwykla mowic moja babcia- dziszejszego wieczoru przeczytalam dwa rozdzialy i przyznam ze przed tamtym zrobilam sobie 10 min. przerwy. Lezalam tak w lozku zastanawiajac sie nad tym co stworzylas i na poczatku bylam poprostu zszokowana. Nigdy ,ale to przenigdy nidm spodziewalam sie ze fabula pojdzie w ta strone... Zaskoczylas mnie ogromnie! Oczywiscie na plus, uwierz ,ze jeszcze bardziej pokochalam to opowiadanie, mimo iz sama myslalam ze bardziej juz sie nie da. Brawo !
    Czy masz tak samo jak ja moze czasami i widzisz w glowie scenki jakby z filmu ? Bo ja czytajac to wszystko dzisiaj czulam sie troche jakbym ogladala film. Mimowolnie przed oczami pojawialy mi sie zielone teczowki Harolda ,czy tez watle ciala dziewczyny lezacej w ogromnym lozku. No widzisz ,jak ty pobudzasz moja wyobraznie...
    Jestem pewna ,ze gdy za chwile ulaze sie wygodnie na mojej poduszce,opatule koldra i przymkne powieki ,na moje usta wplynie usmiech bo powodujesz uczucia porownywalne do przejazdzki karuzela kiedy bylam mlodsza. Nazywam to krystalicznie czysta radosciu...
    Kocham to co tworzysz i kocham ciebie ,bo jestes wspaniala osoba :)
    Po raz wtorny dziekuje i odplywam w sny pelne zapachu marzen.
    Sciskam mocno ,Elipse xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elipse, ja już do takich tasiemców się przyzwyczaiłam. Coraz to dłuższe wypowiedzi tu czytam więc chyba nic nie jest w stanie mnie już zdziwić! No, chyba że ktoś nagra filmik z pieprzeniem na wizji o Amirze i Harrym. Wtedy chyba dosłownie zejdę z tego świata z otwartą paszczą... Popcornu nie mam, czekolady tak samo, ale mam wielką ochotę na czytanie komentarza i właśnie to robię! ;)
      Nie czuj się winna, że nie napisałaś mi komentarza. Przecież doskonale wiesz, że to nie jest Twój obowiązek i robisz to tylko wtedy, gdy masz na to ochotę. Ja nie oczekuję, że będziesz się trzymała jakiegoś rygoru i za każdym razem pisała komentarz. Rób to, jeśli masz ochotę. Jest mi wtedy jak najbardziej miło. Nie lubię nikogo zmuszać ani sprawiać, że budzi się poczucie winy. Żadnej presji odnośnie komentowania tutaj nie ma! ;)
      Nie pojmuję tego fenomenu z narkotykami Jak pisałam o tym, że Hazza mój zaczyna brać narkotyki, w glowie miałam myśl, że pewnie odbierzecie to jako banalność fabuły. Że nie spodoba wam się i uznacie ten wątek jako kompletne oblatane "cuś". A tu proszę. Jesteś kolejną, liczną osobą, którą zaskoczyłam. Te dziesięć minut leżenia na łóżku i analizowaniu opowiadania... Z tym się wrodziłaś we mnie. też lubię się tak wylegiwać i romzyślać o Hazzie i...Amirze..;)
      Tak, te scenki z filmy to jest to! Mas rację, mam to samo. Czasami zamykam oczy, gdy leżę już w łóżku i wymyślam swoje własne historie. Widzę to oczami wyobraźni, jakbym oglądała film. To niesamowite uczucie! I między innymi na takiej zasadzie powstaje fabuła ZM...;) To okropnie pobudza wyobraźnię i łamie wszelkie bariery "nudności" myślowej. ;)
      Całusy, Kasia. :)

      Usuń
    2. Haha mam coś dla ciebie, chociaż jest duże prawdopodobieństwo ,że już to widziałaś
      http://jbluvsbabycakes.tumblr.com/post/28067750269/my-inspiration
      Nie ważne ,ja mogłabym oglądać to w kółko :)
      Elipse xx

      Usuń
    3. Nie widziałam tego filmiku...jest cudowny! ;)

      Usuń
  8. Mam szeroki uśmiech na twarzy. Znowu. I znowu przez Ciebie! Chyba wszystkim potrzeba było takiego rozdziału. Nawet samemu opowiadaniu. Takiej odskoczni od tych wszystkich nagromadzonych emocji, które kotłowały się w powietrzu tego "persilowego" wymiaru.
    A ja? Ja też go bardzo potrzebowałam. Przeczytałam nawet dwa razy. Dokładnie, powoli starając się wyłapać każde słowo, znak interpunkcyjny, wszystko. I tak jak Harry znalazł pomoc w nieporęcznych rękach Amiry, tak jak znalazłam swoją Amirę w tym opowiadaniu. I nawet nie wyobrażasz sobie jak mi teraz przyjemnie, gdy po raz setny wracam wstecz do poprzednich rozdziałów i chłonę to "persilowe" powietrze by móc dalej "pobujać w obłokach" - póki jeszcze mogę to robić żywnie i ile mi się podoba. Niestety, niebawem moje chłonięcie "tej" atmosfery zostanie brutalnie ukrócone za sprawą szkoły i przygotować do matury, ale nie zrezygnuję z Amiry i Harry'ego. Nie zrezygnuję z darmowej dawki radości jaką mi dostarczasz, kochanie!
    ps. A scena z Tomlinsonem była ukoronowaniem tego wszystkiego co tworzysz, naprawdę! Jeszcze w życiu nie czytałam niczego z tak ogromnym 'bananem' na twarzy. Bądź z siebie dumna, kocie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz jak na mnie działasz? Narobiłam tyle literówek, że aż mnie oczy bolą!

      Usuń
    2. Prudd, ja rownież się uśmiecham! Bo lubię, gdy na Twojej buźce widnieje uśmiech! I cieszę się, że jak mówisz, to przeze mnie. ; )
      Szkoda, że gdy nadjedzie rok szkolny, powrócą obowiązki. One skutecznie odrywają nas od tego, co przynosi nam szczęście. Piszesz, że niebawem będziesz miała trudności z "chłonięciem" ZM... A ja znowuż będę miała trudności z utrzymaniem regularnego interesowania się tą stroną. Boli mnie to, bo nawet sobie nie jesteś w stanie wyobrazić, jak traktuję tego bloga i czytelników, którzy tu się gromadzą. Masakrycznie boję się tego, że nawał obowiązków przygiecie mnie i będę musiała...odizolować się od Was i ZM...
      Scena z Tomlinsonem jak najbardziej jest moją ulubioną w tym rozdziale! Taki promyk słońca. ;) Cieszę się, że na Twój pyszczek wypełzł, jak to nazwałaś " banan". Całusy, Ogniku mój. :)

      Usuń
    3. Mój popiele, nawet mi nie wspominaj, że będziemy musiały to wszystko od siebie trochę odepchnąć i zająć się czymś innym. Nie wiem jak temu podołamy. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie myśli ciągle krążą wokół tych samych rzeczy i zupełnie nie wiem jak mam przekierować swój mózg na ciężką naukę bo czeka mnie naprawdę wielki sprawdzian - nie tylko z wiedzy, ale i dojrzałości. Chyba będę musiała zabić część siebie, a wcale nie chcę.

      Usuń
    4. Nawet nie waż się zabijać część siebie. Bo popiół się obrazi, wiesz?
      Też nie mogę sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie, gdy trochę się odizolujemy od tego, co jest cenne. Będzie inaczej. Będziemy musiały skupić się na czyms innym. Jednocześnie będzie źle, bo będziemy tęsknić...I wszystko będzie trudne do pogodzenia. Nie umiem ustawić się do pionu.
      Ale Ty dasz radę z tym egzaminem! Bardzo w Ciebie wierzę i uważam, że poradzisz sobie idealnie. Dla popiołka to zrób, Ogniku.

      Usuń
    5. Jak na razie jestem na równi pochyłej. Jakoś trudno jest mi wyobrazić sobie, że nagle mam to wszystko trochę porzucić i znowu... żyć jak normalny człowiek, a nie bujać z głową w "innej rzeczywistości". Czasami po prostu chciałabym być bohaterką jednego z opowiadań i nie martwić się tymi wszystkimi głupotkami, które na nas czekają po zmienieniu miesiąca na "wrzesień". Musimy się trzymać Popiele!

      Usuń
    6. Na równi pochyłej? Ja od kilku godzin także! Tobie trudno wyobrazić sobie powrót do rzeczywistości, a ja dosłownie nienawidzę tego, że już się do tego przyzywczaiłam. Nie chcę tego, ale wiem, że nie cofnę ani nie zatrzymam czasu. pozostaje mi jedynie mój notatnik, który będę tachać po szkole. Tam zapiszę wszystko odnośnie ZM i może ta tęsknota nie będzie tak "parzyła". Może powrót do rzeczywistości nie zwali mnie z nóg. Maz rację. Musimy się trzymać, Ogniku.

      Usuń
  9. Jak zwykle mój komentarz nie będzie składny bo myślę nad nim w trakcie czytania. Po prostu jak coś przyjdzie mi do głowy, zapamiętuję to i potem zapisuję, więc przepraszam jeżeli nie będzie ładnie ułożony.
    Po pierwsze... Szkoda mi Am. Tak bardzo się martwi o Hazzę, że sama się w końcu wykończy. Ale taka jest Am... Przypomina mi kogoś i to bardzo.
    Po drugie... Mówiłam Ci już kiedyś, że Cię kocham? Wiesz, że jak zobaczyłam 'szesnasty' u góry rozdziału to zaczęłam piszczeć? Pewnie nie wiesz, ale taka jest prawda. Zaczęłam piszczeć, skakać i rzuciłam wszystko dla przeczytania tego.
    Po trzecie... Jesteś tak skromną osobą, że to jest aż nie do pomyślenia. Nie znam drugiej tak wybitnej i zarazem skromnej pisarki. Jesteś takim moim słoneczkiem. Oprócz tego, że jesteś moim Lou, to jesteś jeszcze moim słoneczkiem. (Bella w Zmierzchu mówiła tak o Jacobie i myślę, że pasuje to do Ciebie.)Zawsze jak z Tobą piszę mam (że tak napiszę) 'banana na twarzy'.
    A więc... jak napisałam na początku... przepraszam za mało spójny komentarz.
    Pozdrawiam, Hazza :)
    P.S. Jeżeli Jacob doda taki komentarz jak poprzednio i ty przez to będziesz siedziała i w osłupieniu pięć razy czytała jego komentarz i będziesz miała załamkę, to go rozszarpię. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój najdroższy Hazzo! ( ojejkuuu...; D )
      Już przywykłam do Twoich nieskładnych, śmiesznie poplątanych komentarzy, które, uwierz mi na słowo, są niesamowicie zabawne i urocze!
      Amm poszkodowana jest rzeczywiście niefajnym obrazem. Ale ona się nie wykończy. Póki Harry żyje, ona musi żyć i być przy Nim. Dlatego nie ma takiej możliwości, by coś mogło sprawić, że ona się wykończy... A koogo Ci ona przypomina? ;)
      Mówiłaś mi już wiele razy, że mnie kochasz i za każdym razem brzmi to tak samo fascynująco. ( W końcu jesteś moim prwywatnym Haroldem..) Cieszę się tymi piskami i skakaniem. Zażyłaś trochę ruchu, mała! ;)
      Całusy, moja wariatko. :*

      Usuń
    2. Wiesz co, Lou? Zanim przeczytałam Twoją odpowiedź, ryczałam jak nigdy (nie ważny powód.) Gdy zaczęłam czytać od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
      Wiesz kogo mi przypomina. A skoro tak lubisz jak ci mówię, że cię kocham, to powiem to jeszcze raz... Kocham CIĘ!! Wariatko :*

      Usuń
  10. Witaj, Słońce! :) Wchodzę na Twojego bloga niczego nieświadoma i jak zawsze zaczynam czytać wstęp. I nagle SZOK. To strasznie miłe, że o mnie wspomniałaś :) to właściwie najmilsza rzecz, jaką ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił. Taa... nie mam zbyt barwnego życia towarzyskiego... No cóż, to trochę dziwne, bo wcale Cię nie znam, a opisałam w kilku słowach Twoją osobowość. Szczęśliwy traf? Po prostu, według mnie, to, co piszesz na twitterze ukazuje po części Ciebie. Ponadto te wstępy przed rozdziałem... Dajesz nam kawałek swojego życia. Cieszę się, że Cię rozbawiłam. Lubię sprawiać, że ludzie się uśmiechają. A tak na marginesie, to klnij śmiało! :) Wszyscy Cię za to kochamy. I z tą zemstą Damona nie żartowałam!! Rozdział był wspaniały. Poruszasz takie przyziemne sprawy, jak narkotyki. Pokazujesz ludzkie słabości. Podziwiam Cię. Jesteś moją prywatną inspiracją. Pozostań sobą dopóki nie wsadzą Cię pomarszczoną do tego ciasnego pudła, zwanego trumną!

    Pozdrawiam, Joan.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłam nie docenić Twojego celnego trafu w moj charakter! Musiałam o Tobie wspomnieć, kochana ; D

      Usuń
    2. Witaj, tu znowu ja, Joan :) Wreszcie założyłam sobie bloga i jaram się nim przez cały dzień. Jakbyś chciała zajrzeć, byłoby mi strasznie milusio, Słońce :)
      http://dotknij-mej-duszy.blogspot.com/

      Usuń
    3. Z wielką chęcią wpadnę! :)

      Usuń
  11. Przez te upały nie mam nawet siły, by napisać coś sensownego. Dlatego powiem tyle:
    Uwieeeelbiam takiego Lou!

    OdpowiedzUsuń
  12. awww, jaki ten rozdział jest cudowny <3 moją tradycją chyba powoli staje się czytanie każdego rozdziału przynajmniej 2 razy. uwielbiam takiego Harrego, choć zmęczonego, to i tak uroczego ♥ miłym dodatkiem była także ta jakże oryginalna wizyta Louisa ;)
    ja wiem, że ty wiesz, co ja myślę o każdym z twoich rozdziałów, że je wielbię i ubóstwiam, dlatego już sama nie wiem, co ja tu mogę ci jeszcze powiedzieć ;> dlatego dodam jeszcze tylko, że jesteś najwspanialsza na świecie i cię uwielbiam ♥
    i przepraszam, że dzisiaj wyszedł mi taki krótki komentarz, ale niestety wpływ na to mam mój niefajny humor. wybacz.
    @Kramel97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki nawet za takie maleństwo wyciapciane spod Twoich paluchów. Jestem ogromnie wdzięczna i...liczę, że poprawa humoru nadciągnie do Ciebie szybko. Uszka do góry, malutka;)

      Usuń
  13. O w mordeczkę, przeglądam sobie komentarze i znajduję adres strony 'Jacoba'. Otwieram ją w nowej karcie. Okazało się, że ten blog już jakiś czas mam w zakładkach, czytałam niektóre zamieszczone tam opowiadania (właściwie jestem w trakcie zapoznawania się z kolejnymi), stamtąd trafiłam na 'Zapach Marzenia'. :D
    Rozdział cudowny. Szkoda, że krótki, ale lepszy wróbel w garści niż Kevin na dachu, prawda?
    Buziaki, Ania. <3

    OdpowiedzUsuń
  14. http://www.youtube.com/watch?v=MWo3CMUp8K0
    mjusik od cioci Jany, która odkryła tego covera w dniu wczorajszym i uznała, ze jest akuratny. No wiesz, te pierwsze akapity.
    Jako istotę aspołeczną, nie zgadzającą się z większością panujących w społeczeństwie zasad i w ogóle socjopatyczną, zastanawia mnie relacja Harry'ego i Amiry. Czy to przyjaźń czy to już kochanie? W sensie, w jakim związku między sobą oni żyją, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. Wiem, że Amira jest w nim zakochana, lols, nawet przy moim poziomie inteligencji nie dałoby się nie zauważyć, ale Styles jest taki... mocno przyjacielski. No. Dobra, łotewa, możesz ignorować te części moich komentarzy, które są nie do zrozumienia.
    No i czy muszę wspominać, że ja też przez Maćka trafiłam do ciebie (za co mu jestem wdzięczna w cholerę, może pójdę mu pokomentować posty całuskami czy coś).
    Wiesz, że rozdział boski i powalający na kolana. Już nawet moje kompleksy nie są w stanie się pogłębić bardziej.
    Muah!

    Jashia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaśku mój jedyny! Zaraz sobie to, co mi przesłałaś, przesłucham, tylko ogarnę życiowy bajzel, bo nawet duży kubas kawy nie pozwala mi wszystkiego w pełni "rozumieć"... !
      Ja,także jako istota aspołeczna, już wyjaśniam o co chodzi z relacjami Amirrrka i Hazzy - to wygląda jak nieformalny związek, co? Ostatnio moje stosunku międzyludzkie były dość...oschłe. Nauczyłam się przez to, ze jeśli kogoś kochasz, a jesteś osobą raczej lubiąca stałość - przeszkadza Ci czasami to, że druga osoba nie chce się ustatkować. Co jest w momencie, kiedy Ty chcesz być z kimś oficjalnie w związku, a ta druga osoba kocha Cię, ale woli być w tzw. wolnym układzie? Jeśli kochasz - znosisz to i cieszysz się tym, co dostajesz, nawet jeśli oboje wiecie, że to nie jest związek. U Harry'ego był ten problem, że nie wiedział, czego chce. Zresztą, ten mój Harry nigdy tak do końca nie wie, czego Jego tyłek chce... Amira to znosiła, znosi i znosić będzie. Ich związek z nieformalnego przeradza się powoli w ten...bardzo, bardzo formalny! Ale nie potrzebują tzw. ujawniania się - " Zostaniesz moją dziewczyną? - Jasne, oczywiście!" U nich tego nie ma. U nich jest to wyławiane spomiędzy wierszy. Kochają się, są tego świadomi i tyle im wystarcza. Zrozumiałe? Czy kawusia wyżarła mi mózg i gadam trzy po trzy? ;)
      Większość ludziów, którzy tu wpadają do mnie, wzięli się właśnie od Maćka. Cholera jedna z tego Maćka, popularnik taki, a ja mu zabieram czytelników! ; ) Kocha mnie, to mi wybaczy.
      Ale z tymi całuskami pod postami to bym odradziła jednak..CHyba że chcesz, żeby Cię wyklął i obsmarował...; )
      I nie miej żadnych kompleksów, do cholery jasnej! Jasne, Jaśku?

      Usuń
    2. GRAAACJE ci za wyjaśnienia. Ładnie to opisujesz i w sumie tak właśnie myślałam, tylko nie byłam pewna. Prawdopodobnie gdyby się okazało, że to taka nowoczesna przyjaźń, dostałabym drgawek, ale skoro stawiasz tak sytuację to powiem tylko: łiiii.
      Oj tam, Maćka też czytam, więc niczego nie można ci zarzucić :) Hahaha, ok, pozostanę aspołeczna.
      HEJ. Wiesz, że trudno nie mieć przy tobie kompleksów!

      Jash

      Usuń
  15. Nie będę się rozpisywać, bo szkoda moich nieudolnych prób wyrażenia emocji. Nie będę używała niezliczonej liczby epitetów. Mam tylko jedno słowo do opisania: magia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Słodki Merlinie, ależ mam do komentowania! Pozwolisz, że stopniowo będę komentować wszystko - od pierwszego rozdziału, jednak to nie dzisiaj - moja komentarzowa wena fruwa gdzieś z Zoe i Harrym, ta dwójka jest cholernie zajmującą parką, ale nie o tym.
    Czarujesz, Kaśka, oj czarujesz. Wytwarzasz magię w tym cholernym, realnym świecie, w którym czary nie istnieją - według porażającej ilości mugoli, oczywiście. Relacje między Harrym a Amirą są... magiczne, serio. Ich rozmowy, gesty i nawet ten biały proszek - wszystko pasuje, nie jest wydziwaczone do granic możliwości i... Jejku. Kocham się przenosić w Twój świat, dziękuję Ci za to. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okay, to teraz przyjedź do mnie do Wawy i pieprznij mnie z całej siły w głowę, żebym zrozumiała, że istniejesz i mówisz to naprawdę, a nie na niby, dobrze?
      Jak naprawdę masz ochotę komentować, to komentuj, tylko daj mi znać, żebym chociaż świadoma była...
      Może i czaruję. Ale nieświadomie... I...jezu, no...Dziękuję Ci po prostu...! <3

      Usuń
  17. Wiesz co to jest? Tak ;) To mój niepoprawnie bezsensowna paplanina(czyt. zbiór znaków i liter tworzących ten żałosny komentarz). Zaciskam palce na różowej podusi próbując ogarnąć co się dzieje w mojej głowie. Idę sobie chlusnąć wodą w twarz. Zaraz wracam...
    Szok, a raczej uśmiech(?!) jaki wywołał na mojej buzi głupi biały proszek ukryty w bluzie Stylesa był, jak fakt, że z niewiadomych powodów w dzienniku pojawiła się szóstka dla Kamili. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że z w-f'u! Jednakże chwilę później po dotarciu przez Hazze i Am do łazienki moje serduszko powróciło do normalnego funkcjonowania. Kurde! On ją musi na serio, bardzo kochać! Dokładnie tak, jak ja swoje łóżko! Potem pojawiła się obawa. Obawy! O Amirę, czy wytrzyma te przepłakane noce i tak dalej... O Harry'ego, czy będzie w stanie odbudować zaufanie Am do niego... I ogólnie o opowiadanie, czy przez ten zszokowany uśmiech nie straci tej swojej magii. Widocznie ta woda dobrze mi zrobiła, bo to przecież nie możliwe! Ona kocha go, on kocha ją. A ty kochanieńka jesteś zarąbista i nie ma na świecie takiej siły, abyś mogła to spaprać. To jest po prostu tak dobre, że nietykalne. I ja się osobiście zgłaszam do tajnego stowarzyszenia chroniącego twój nieziemski talent! Kuźwa, zrobiłam dziurę w poszewce! Okej...
    The End

    OdpowiedzUsuń