Wiecie, jak to jest. Nowa szkoła, nowi ludzie....Jak się okazuje, niekoniecznie nowi ludzie. Messy znałam z Twittera. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wylądowałam z Nią w klasie? Makabrycznie wielkie! Messiku, poradzimy sobie z wredną Caroline, ze zgniłą marchewką, stłuczonym lustrem a także ze wszystkim innym. Damy radę. A ten rozdział jest dla Ciebie, kochana. Fajnie było odtańczyć ten taniec radości na korytarzu. I jako jedyna z czytelniczek będziesz miała możliwość wpisu ręcznego do pamiętnika! Rozdział dedykowany Tobie...
Zerknąwszy
niepewnie na okładkę gazety, słyszałam ciężkie krople upadające pod prysznicem, tworzące szum. Nie byłam wybitnie radosna, spoglądając tępym, pełnym mgły wzrokiem na swoje
zdjęcie na okładce. Z radości, pod ten drogi, elegancki sufit nie skakałam.
Serce też wcale nie wyskakiwało z piersi. Przejeżdżałam tylko palcami po
delikatnej strukturze kolorowego papieru, zastawiając się, gdzie ja u licha
żyję. Za mahoniowymi drzwiami, gdzie odprężającemu prysznicowi oddawał się
zmachany przez próbę Harry, coś stuknęło. Właściciel ciemnych, bujnych loków
wybuchł potężnym, radosnym śmiechem, sprawiając, że zmarszczyłam ze zdziwieniem
brwi. Zacisnęłam ze złością usta, znów nieprzychylnie zerkając na pierwszą
stronę gazety, w pięknych barwach ukazującej zdjęcie moje i Harry’ego.
Wystarczyło,
żeby zielonooki chwycił mnie za dłoń, gdy wychodziliśmy z hotelu do auta. I
wielka afera. Poszło im trochę tego kolorowego tuszu na wydrukowanie milionów
egzemplarzy. Czerwonego tuszu na napis „ Harry Styles ze swoją dziewczyną za
RĘKĘ!” również zużyli nie mało. I zapytałabym się samej siebie w myślach, po co
tu robić taką aferę o zwykły uścisk dłoni, ale ktoś donośnie zapukał do drzwi.
Siłą woli, podskoczyłam wysoko, odrywając palce od gazety i wlepiając oczy w
dywan. Rzuciłabym również ciche „Proszę” w stronę drzwi, domyślając się, że za
nimi stoi Niall lub Zayn, czy też inny członek zespołu, tylko…Tylko, że żaden z
chłopaków nie wali tak natarczywie w drzwi. Ja rozumiem, że tam za w łazience bierze prysznic Harry Styles, ale to jeszcze nie pożar…
Zamrugałam oczami i poprawiając niebieską
koszulę, która pomarszczyła się niesfornie, skierowałam się do drzwi. Osoba
stojąca z nimi denerwowała się coraz mocniej, głośno uderzając pięściami o
drewno. Wreszcie chwyciłam dłonią złotawą klamkę i drzwi stanęły otworem,
pozwalając mi ujrzeć niecierpliwego gościa. Nie wiedziałam sama, czy otwierać
oczy ze zdziwienia czy z przerażenia. Gdy chowając dłoń do tylnej kieszeni
jasnych, obcisłych dżinsów mój wzrok spotkał się szarymi oczami Jacoba, język stanął mi
kołkiem. Obserwując wymowne spojrzenie wyższego o głowę przyjaciela,
zastanawiałam się, czy to już pora cofać się i uciekać…Kurczowo zaciskał palce
na czarnej torbie. Natarczywym wzrokiem maltretował moje zdziwione oczy. Zaschło
mi w gardle do tego stopnia, że chęć przywitania się sprawiała ból. Milczałam,
zaciskając spocone palce na klamce. Jacob nie odzywał się ani jednym słowem.
Stał hardo przede mną, trzymając jedną dłonią torbę, drugą swój czarny telefon.
Brązowa bluza niechlujnie na nim wisiała. Czarne spodnie przytrzymywane
skórzanym paskiem sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały spaść. Ale ja i tak
tylko wpatrywałam się w jego wzrok. W łazience, w której urzędował Harry znów
coś huknęło. Tym razem odprężający się Styles nie wybuchł śmiechem.
-
Jacob? Co ty tu robisz…- W zasadzie nie wiem, czy to było pytanie. Te słowa
wypłynęły z moich ust bardzo nagle. Pełen pakiet zdziwienia – spozierało z
moich oczu, wydobywało się z moich ust. Nawet po moich odrętwiałych ruchach
można zauważyć, jak bardzo widok przyjaciela w progu wpłynął na mnie
otępiająco. Co on tu, do licha, robi…?
- Mogę
wejść? Czy mam tu stać tak do końca życia? – bąknął natychmiast, zaciskając
palce mocniej na telefonie. Przestąpił z nogi na nogę, wprawiając mnie w
większe niezręczne uczucie. Jeszcze raz przeanalizowałam słowa chłopaka
stojącego przede mną i zamrugałam oczami. Natychmiast przesunęłam się bardziej
w głąb pomieszczenia, otwierając szerzej luksusowe drzwi. Pewnym krokiem wszedł
do środka, mijając mnie obojętnie i rozpraszając zapach swoich perfum, które
były mi tak dobrze znane. Poczułam się prawie jak w domu. Nie odrywając lekko
zlęknionego wzroku od pleców przyjaciela, zatrzasnęłam cichutko drzwi. Rozejrzał
się po pomieszczeniu, odwracając w moją stronę.
- On tu
jest? – wybełkotał poirytowany, pytając o Harry’ego. Rzucił torbą o podłogę.
Skurczyłam się lekko, obejmując ramiona dłońmi. Podeszłam niepewnie bliżej.
- Jest
pod prysznicem. Co tu robisz? – Kiedy mi spojrzał w oczy, spuściłam wzrok na
drewnianą podłogę. Nie wiem, czemu tak się zlękłam. Tej pewności w ruchach
Jacoba? Bezwzględnego, wymownego spojrzenia chłopaka? Przecież zawsze był
wyższy ode mnie. I zawsze musiałam zadzierać lekko głowę, gdy chciałam spojrzeć
mu w oczy. Różnica taka, że nie zawsze spoglądam na niego przestraszona. Tylko
jak mam nie być przestraszoną, gdy wpada do mojego hotelowego pokoju,
całkowicie rozgniewany. Oczywiście pod przykrywką obojętności. Jego nabuzowanie
łaknęłam oczami, rozprawiając się sama ze sobą, co mu znowu zrobiłam.
- To ja
poczekam. Wszystko znosiłem. Twoje bezwzględne posłuszeństwo, to że byłaś na
każde jego pstryknięcie palcami. To że wypruwałaś sobie żyły, żeby być z nim.
To że rzucałaś wszystko, byle polecieć do niego. Ale to już jest przegięcie,
nie uważasz? – wysapał na wdechu, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni.
Zrobiło mi się nagle gorąco. Tak bardzo gorąco, że otworzyłam szeroko usta. Niemal
poczułam, jak krew przyśpiesza w moich żyłach i wzburza się. Przyśpieszony
oddech ocierał się o wargi, wysuszając je. Wyzywający wzrok Jacoba wbijał mnie
boleśnie w dywan. Kurczyłam się bardzo powoli, nie przerywając naszego
spojrzenia. Zahipnotyzowana zły wzrok chłopaka, popadałam w coraz większe
zdumienie. Osłupiała całkowicie pozwalałam mojej klatce piersiowej unosić się w
niespokojnym oddechu.
- Nie,
nie uważam.
Spuściwszy
oczy na kremowy dywan słyszałam, jak parska kpiącym śmiechem. Przeczesał dłonią
brązowe włosy. Oddaliłam się w stronę nieposłanego nawet łóżka. Niechlujstwo
Harry’ego wyjątkowo dzisiejszego dnia przestało mi przeszkadzać. Wzburzone fale
materiału kołdry nie wyglądały tragicznie na przepięknym łóżku. Zapach
prześcieradła, przesiąknięty nami, też do najgorszych nie należał… Zbliżająca
się sylwetka Jacoba sprawiła, że podniosłam głowę, ale nie oczy. Bałam się jego
spojrzenia tak samo, jak kroków skierowanych w moją stronę.
- Dla
ciebie ćpanie, bo inaczej tego nie nazwę, to nie jest przesada? – Bardzo
zdziwiony wypowiedział te słowa za moimi plecami. Poruszyłam nerwowo palcami,
odwracając się bokiem. Na chwilę zajrzałam mu do oczu. Duże, czarne źrenice
pełne po brzegi złości i bezradności. Tęczówki, zawsze tak wyjątkowo szare,
teraz nazbyt pociemniałe. Zjechałam oczami do ust. Potem prześlizgnęłam się
spojrzeniem po bluzie. Ostentacyjnie wbiłam pełen mgły wzrok w prześcieradło na
łóżku.
- Ćpanie,
tak? Ćpanie to inna kwestia. Mnie raczej chodzi o to, że cokolwiek by Harry nie
zrobił, w twoich oczach i tak zawsze będzie robił źle. Wszystko co on robi i
mówi, według ciebie jest złe. – wyszeptałam, bojaźliwie zerkając w stronę
drzwi, za którymi nadal słychać było odgłosy spływającej wody. W tym momencie,
słabość Harry’ego do brania długich, gorących prysznicy okazała się być
ratunkiem. Modliłam się, by gorąca woda spływająca po Jego ciele była na tyle
przyjemna, żeby nie zechciał wyjść z łazienki. Jeszcze bardziej modliłam się o
to, by nie wyszedł z łazienki oplątany jedynie ręcznikiem. A szczytem moich
modłów była prośba do Boga, by pokojówki przechodzące korytarzem nie musiały
słyszeć wrzasków z tego pomieszczenia, gdy tych dwóch rzuciło się sobie do
gardeł… Pokiwałam głową, zaciskając zęby. Brzęczące sprężyny w dużym, wysokim
łóżku poinformowały mnie, że Jacob usiadł na łóżku. Westchnął głośno, z
nieukrywanym niezadowoleniem.
- To
jest inna sprawa, że ciebie nie szanuje. Ja tak to widzę. Ale tu już jest
większy problem. Ja sobie nie życzę żebyś przebywała w towarzystwie ćpuna,
rozumiesz? To już nie chodzi o niego, czy to on, czy ktokolwiek inny. Nie chcę,
żebyś miała problemy, rozumiesz? I nie obchodzi mnie twoje zdanie. Ja sobie z
nim muszę poważnie porozmawiać.
Otępiała
dalej przez jego gniewne słowa, stałam tuż przed nim. Zaciskałam szczękę i
próbowałam uspokoić rozszalałe serce. Jacob ze wstrętem spojrzał na rozwaloną
kołdrę. Zarzucił głową, odrzucając włosy na bok. Czupryna spadała mu niesfornie
na czoło. Zszokowana niemożliwie spojrzałam na niego. Nic nie robił sobie z
przerażenia, jakie wyciekało spod moich powiek. Zdrętwiała z szoku
zastanawiałam się, co usłyszałam.
- Chyba
się nie rozumiemy, Jacob. Ty nie umiesz zrozumieć, dlaczego ja tu jestem. I w
tym tkwi problem. Harry ma kłopoty. Narkotyki są tylko dowodem
na to, że sobie z nimi nie radzi. A ja tu jestem po to, żeby mu pomóc.
Czy to jest takie trudne do pojęcia? – spytałam cichutko, spoglądając na niego
już łagodniej. Obserwowałam w ciszy, jak rośnie w jego spojrzeniu gniew. Złość,
jaką odkryłam w rysach twarzy przyjaciela sprawiła, że pożałowałam odwagi. Bałam
się nawet jawnie oddychać. Nie lubiłam rozłoszczonego Jake’a. Zaciskające się
pięści nie były dowodem na opanowanie.
- On
jest tu problemem! - Wstał gwałtownie i rozmachem ręki wskazał na drzwi od łazienki. Cofnęłam się kolejne dwa
kroki. - Gdyby chciał sobie poradzić,
poradziłby sobie! Poprosił kogoś o pomoc! A nie ćpał po kątach jak pieprzona
gwiazda rocka! Nie widzisz, że ucieka w gówno? Dla ciebie ćpanie jest wyjściem
z problemów? To nie on ma problem, to on jest tym problemem! I nie wmówisz mi,
że jest inaczej. Może być idiotą, ale ciebie w to nie wciągnie! – Jego krzyki
sprawiały, że musiałam cofnąć się jeszcze odrobinę w tył. Schowałam zlękniony
wzrok w podłodze, uginając szyje w dół. Rażące słowa Jake’a godziły w uczucia.
Serce zamierało mi w piersi z każdym kolejnym nowym słowem wyciekającym od
chłopaka. I nie sprawiało wrażenia, jakby miało zaraz ruszyć. Psuł mi krew.
Gorszym faktem było jednak to, że złość w nim rosła coraz mocniej. Tak, jak mój
strach.
- Dlaczego mówisz tak,
jakbyś oczekiwał, że zamienię się w egoistkę? Przecież nie mogę go zostawić
samego! Skoro wdepnął w kłopoty, trzeba go z nich wyciągnąć. Od kłopotów się
nie ucieka, Jake. Kłopoty się rozwiązuje! – odparłam szybko, łapiąc poły
sweterka i przyciskające je ciasno do ciała. Nękające Jacoba wzburzenie stawało
się coraz bardziej widoczne. Czerwieniał ze złości, a kłykcie stawały się coraz
bielsze od zaciskania pięści. Nogi wrosły mi w ziemię. A w sercu zakorzeniła
się panika. Cicha, spokojna, niezwykle paraliżująca.
- Ćpaniem? Ćpaniem, do
cholery?! Nie lubię go, dobrze o tym wiesz, ale skoro to dla ciebie takie
ważne, to ja zrobię wszystko żebyście z tego wyszli! A jeśli nie, to zamknę cię
w piwnicy i nie wypuszczę, dopóki o nim nie zapomnisz! Cholera jasna, ja
zwariuję!
W ciszy wysłuchiwałam
wrzasków Jacoba. Jego uniesienie nie sprawiało mi bólu. Ból sprawiało mi
przerażenie, które wcale nielekko mnie podrażniało. Dłonie, które zaciskałam
mocno na swetrze, stały się wilgotne od potu. Kosmyki włosów wypadające z
niechlujnego koczka przestały mi przeszkadzać. Przełknęłam ślinę.
- Ty słyszysz, co mówisz? Robisz aferę, bo
znalazłam narkotyki? I teraz posądzasz Harry'ego o to, że jest już w nałogu? –
wyszeptałam, niedowierzając i traktując go zaniepokojonym wzrokiem. Zmuszona
dźwiękiem skrzypiących drzwi odwróciłam wzrok. W progu łazienki stanął
przestraszony Harry. Biały ręcznik oplatający Go w biodrach sprawiał wrażenie,
jakby miał zaraz zjechać bezwładnie na podłogę. Mokre włosy sączyły kropelki na
nagie plecy chłopaka. Przetrzepane chwile temu dłonią, wiły się we wszystkie
strony. Przerażony wrzaskami Harry zaciskał palce na drzwiach. Powiększyły mu
się oczy, gdy dostrzegł zdenerwowanego
Jacoba. Gdy przeniósł wzrok na mnie, natychmiastowo puścił drzwi. Widząc
moje przerażenie, przytrzymawszy swój ręcznik, szybko się do mnie zbliżył. Obserwując
nas w skupieniu, słuchał ciszy.
- Co tu się dzieje? –
Ochrypły głos zaniepokojonego Harry’ego przywiódł mnie z powrotem na ziemię. Zamrugałam nerwowo
oczami i spojrzałam w Jego stronę. Oczekiwał odpowiedzi, patrząc pytająco i
przyciskając ręcznik do ciała. Przeniósł spojrzenie na wzburzonego Jacoba. Harry widział złość wymalowaną na policzkach Evansa. Widział także mój strach. Nie spodobała mu się ta scenka...
- Od czegoś się zaczyna! A stąd prosta
droga na dno! Pieprzony Hendrix! -
wrzask Jacoba przerwał ciszę. Zwróciwszy te słowa do Harry’ego wprawił Go w
otępienie. Perfidnie sprawił, że brunetowi powiększyły się zielone oczy. Ostrzami
ciętej mowy ćwiartował każdy skrawek mojego ciała. Znów się bałam. - A Ty co? Co dzisiaj walisz, białe czy dajesz
w żyłę? – krzyknąwszy do Harry’ego, nie odrywał od Niego oczu przepełnionych
szałem. Zmrużyłam oczy od wrzasków i zerwałam się z miejsca. Trzęsące ciało
uspokoiłam oddechem. Chwyciłam chłopaka za koszulkę.
- Jacob,
skończ! – Błagalny ton nie zawsze działa. Chwyciwszy skrawek Jego bluzy,
zaciskałam oczy, przytrzymując go w miejscu. Jak za ścianą słyszałam słowa
Harry’ego, pytającego się, o czym mówi Jacob. Chłopak, do którego kurczowo się
tuliłam, próbując go uspokoić, zagotował się w środku. Zignorował moje prośby i
szarpania rękawów. Zostałam potraktowana ignorancją, gdy nie przejmował się
moimi szeptami i spoglądał ponad moje ramię, piorunując zielonookiego.
- Co,
nie wiesz? Tak się zaćpałeś, że nie pamiętasz? Szlag mnie trafi zaraz, zejdź mi
z oczu bo to się źle skończy...
Rozpłakałam
się. I wcale nie specjalnie, po to, by uspokoić Jacoba. Łzy pociekły mi cicho
po policzkach, gdy zaciskałam z całych sił bluzę chłopaka. Płynęły szybko po
rozgrzanej skórze. Nieprzyjemny dotyk kropel zjechał na brodę. Nieprzytomnie
prosiłam szarookiego, by się uspokoił. Nie mając możliwości zapanować na sobą,
zaszlochałam.
- Wydaję mi się,
że nie mamy o czym rozmawiać. I to ty
powinieneś wyjść z tego pokoju, bo dopiero wtedy źle się to skończy...- Słowa
Harry’ego zadziałały na mnie destrukcyjnie. - Am, nie płacz...
Zagryzając wargi, wypuszczałam kolejne hektolitry cichych łez, wsiąkających w pachnąca bluzę Jake’a. Serce podchodzące do gardła wprawiało mnie w obrzydzenie. Chłopak przycisnął mnie do siebie mocniej.
Zagryzając wargi, wypuszczałam kolejne hektolitry cichych łez, wsiąkających w pachnąca bluzę Jake’a. Serce podchodzące do gardła wprawiało mnie w obrzydzenie. Chłopak przycisnął mnie do siebie mocniej.
- Czy ty nie widzisz, jak ją
krzywdzisz...? Co się z tobą dzieje, Harry, że ona musi to wszystko znosić?
Gdyby ci na niej zależało, powiedziałbyś chociaż jej o tym. A nie uciekał w
prochy. To niczego nie załatwi, a tylko pogorszy sprawę.
- I ty wiesz lepiej, co jest dla mnie
dobre tak? Widzisz drzazgę w moim oku, a w swoim nie widzisz belki. Sam ją
ranisz, wiesz? Tym, że próbujesz ograniczyć moje i jej kontakty. Ja jej ranić
nie mogę, a ty możesz, tak?
- Ale to przez ciebie ona cierpi, nie
przeze mnie. Kto przy niej jest częściej? Ja czy ty? To że to jest twoja
dziewczyna, o niczym nie świadczy. Wiem o niej więcej, niż ty. Poświęcam jej
więcej czasu niż ty. Wiesz, że nigdy cię nie akceptowałem. Ale chcę ci pomóc
tylko ze względu na Am. – wyartykułował, spoglądając na mnie z góry, wciąż
przyciskając ramionami do siebie. Drżałam niepozornie, zaciskając mokre od łez
usta, by tylko powstrzymać drgawki. Zbierałam się na jakiekolwiek słowa.
Wszystkie tak idealnie ugrzęzły mi w gardle. Nawet najmniejszy, szemrany wyraz
nie chciał przejść przez moje usta. Błagalnym szarpaniem bluzy prosiłam, żeby
Jacob wreszcie się uspokoił. Władcze szaleństwo wciąż się w nim kołysało, z
taką różnicą, że teraz zaczynał odrobinę ciszej wrzeszczeć…
- Przestańcie wreszcie! – I to był
właśnie mój wrzask. Przeraźliwie domagający się uwagi. Tym razem tak samo
zostałam zignorowana. Przez Jake’a wpatrującego się morderczo w chłopaka o
bujnych lokach. I przez ów chłopaka z lokami, który zdeterminowany i wyprowadzony
z równowagi, sinymi palcami przytrzymywał ręcznik na biodrach.
- Ja nie potrzebuję pomocy.
ojojoj, to się porobiło... w życiu bym nie przypuszczała, że Jacob tam przyjedzie i jeszcze zrobi awanturę! ogólnie on trochę zaczyna mnie już denerwować, bo niepotrzebnie się wtrąca w ich sprawy. ja rozumiem, że przyjaciel, że się troszczy i bla bla bla, ale już trochę przesadza...
OdpowiedzUsuńa tak zgrabnie zmieniając temat, to powiem, że ciekawi mnie, co tak rozbawiło Harrego w tej łazience... ;D
w ogóle, wiesz jak ja cię uwielbiam, za to, że tak szybko dodałaś rozdział? <3 i w dodatku taki wspaniały, bo przyznam, że wywołał we mnie trochę emocji ;)
i przepraszam, że z tego mojego komentarza wyszło takie krótkie coś, ale niestety 3 h nauki zniechęcają mnie do wszystkiego ;x
Kramel
Chyba nikt się nie domyślił, że Jake może wpaść Am i Hazzie do apartamentu. Chociaż Julia strzeliła takim pomysłem - nie odpowiedziałam jej w komentarzu i przemilczałam to. Ona jest cwana bestia, to się trochę domysliła z lekka.. ; )
UsuńAż dziwota mnie wzięła, że Jacob Cię wkurzył. Wszyscy Go uwielbiają. Ale ja Cię rozumiem - mnie pewnie również doprowadzałby do furii. Wtrynia nos w nieswoje sprawy i się rządzi. Pacan, co? ; )
Dziękuję za ten marny komentarz, który wcale nie jest marny. Liczą się chęci! ; )
Ja wiedziałam! No wiedziałam! Miałam takie przeczucie, że dodasz ten rozdział. Dzięki! Dzięki! Dzięki! Umiliłaś mi wieczór.
OdpowiedzUsuńWściekły Jacob. Podoba mi się. No, niby taki spokojny człowiek, a jak się zdenerwuje, to chowajcie się wszystkie pająki! Wspaniały rozdział, mówię Ci. Wielkie wejście Jake'a było najlepsze. Kocham Cie za to, wiesz?
I jak zwykle muszę pochwalić dobór muzyki. Świetnie się zgrywa z tekstem. Jak zawsze!
Jesteś fantastyczna!!! Uwielbiam Ciebie i Twoją osobowość. Serio. Takich ludzi, to ze świeczką szukać. Jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju.
I bardzo Ci dziękuję za czas, który poświęcasz na pisanie i publikowanie tego opowiadania. Rozświetlasz nim moje ponure dni.
Pozdrawiam, Joan.x
A chciałam Was zakskoczyć! A Ty mi mówisz, że wiedziałaś. Cholera...
UsuńJacob lubi się denerwować. Takie awantury są całkiem w Jego stylu. Lubi wrzeszczeć i czerwienieć z furii. ; ) Nie dalo się opisać tego w inny sposób.
Dobór muzyki zawdzięczam Maćkowi ( Jacobowi...). Wysyłam mu wcześniej rozdział, a On dobiera muzykę. Jest niezawodny!
Ja również dziękuję za czas poświęcony na czytanie mojego bloga. ; )
Wiesz, że masz ostatnio niezłego cela? Mam kolejny fatalny dzień, a ty znowu go rozpromieniasz! Ten rozdział dał mi wiele do myślenia - również w moim życiu. Jacob to taki dobry charakter, który stara się za wszelką cenę bronić Am - do pewnego czasu myślałam, że sama mam takiego Jacoba, ale nawet nie wiesz jak bardzo się myliłam. Harry naprawdę mnie zirytował ostatnim zdaniem. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy bunt. Kurde, trochę utożsamiam się z Amirą - może nie tak dosadnie, ale u mnie również chwiejnie z emocjami. Dziękuję za poprawienie fatalnego humoru Popiele.
OdpowiedzUsuńZawsze miała dobrego cela. Szkoda, że w takich przypadkach też muszę go mieć. Ogniku, dlaczego znów masz fatalny dzień? Ostatnimi czasy zdarzają Ci się coraz to częściej. To niefajne...
UsuńHarry mnie samą zaczął irytować. Nieobecnością, jednym wielkim znakiem zapytania... Jego ostatnie słowa faktycznie denerwują...
Uśmiechnij się, Ogniku.
Fatalny bo nic mi się nie układa. Wszystko niby się trzyma, ale tak naprawdę wali mi się na głowę. I w dodatku zdałam sobie sprawę, że moje sercowe podboje ostatnio kończą się samymi porażkami. Kurde, chyba mam we krwi pesymizm.
UsuńA ja skrycie liczyłam, że pomiędzy Harry'm, a Amirą dojdzie do... czegoś więcej. Głupio mi się przyznać, ale czekałam na to. Niestety widzę, że Harry'emu chyba sodówka uderza do głowy. To smutne.
Moja mała pesymistko, nie wmawiaj sobie czegoś. Na przykład tego, że sobie nie radzisz. Skoro tu jesteś i piszesz - radzisz sobie rewelacyjnie, bo zyjesz. Nie poddawaj się z niczym, brnij do celu mimo zmęczenia, później odpoczniesz. Wiem to, po sobie, po innych. A przynajmniej w to wierzę.
UsuńMiędzy H a M nie doszło do niczego więcej...JESZCZE. A gwarantuję, że to COS jest już bliziutko...
Trzymaj się, kochanie.
Czasami jest tak, że pomimo szczerych chęci, zdeterminowania i uśmiechu na ustach, chcesz trochę pojęczeć. Obsypać podłogę skargami i złorzeczeniami, nienawistnie uczepić się każdego, wirującego pyłku kurzu. Ale zwyczajnie nie możesz. Z powodu sympatii. Wiecznie czystej i gładkiej, choć tyle razy narażanej na otarcia i zadrapania.
OdpowiedzUsuńI tak właśnie się teraz czuję. Bo moje uwielbienie do chłopaka w aureoli loków zdecydowanie przewyższa wszelkie zadasy, moralność i uczucia. W tym te, które zawsze powinny stać na pierwszym miejscu. Więc, nie potrafię przełamać swojego cichego uwielbienia, i obiektywnie określić Harry'ego jako zwyczajnie wkurzającego i egoistycznego. Chyba jestem za słaba, żeby zmierzyć się z prawdą. Samo wyślenie o tym pojedynku mnie wykańcza.
Poza tym, jak wszyscy, nie spodziewałam się, że tak prędko dodasz nowy rozdział. Jeszcze nawet nie przetrawiłam go do końca tamtego, a tu już kolejny do skonsumowania. Za dużo wszystkiego. A tak czekałm na standarową, tak fantastyczną nicość, która faluje, odpręża, oddziela murem od natłoku obowiązków. Tak przyjemnie jest siedzieć samotnie, otoczona niewidzialną barierą spokoju. Chyba jednak odpoczynek nie jest mi danty. Wyścig dopiero co się zaczął.
Znasz już moje zdanie, więc nie będę w nieskończoność tłumaczyć Ci mojej własnej, upragnionej wersji Tego bloga. Zresztą, jesteś zbyt inteligentna, bym zrobiła to chociaż raz. I nie pozostaje mi nic innego, jak przywyknąć do wydarzeń, nie grzeszących radością, które już niedługo zawisną na wieszaku życia.
I chcę Ci też pogratulować. Bo, pomimo mojej przesadnej wrażliwości, kiladziesiąt linijek tekstu już dawno nie wywołało u mnie tak silnych emocji. Aż ociekam wewnętrznym nieszczęściem. I słonymi koralikami deszczu, uparcie przeciekającymi przez hebanowe palce rzęs. Chyba należałaby Ci się jakaś nagroda. Już na nią najwyższy czas.
Nie, nie zapomniałam o Tobie. Nadal noszę w sercu obietnicę. Co prawda, trochę mnie ona nagli, ale... No cóż, ja zwyczajnie nie mam czasu przyspieszyć jej realizacji. By zdać muszę wykonać czteromiesięczny projekt z plastyki/matematyki. Więc, zrozum proszę, chyba nie da się tego przyspieszyć. Bo dedykacja i opowiadanie są w trakcie pisania. Co prawda przeraża mnie fakt, że ta niedoskonała bazgranina śmie być nazywana przeze mnie opowiadaniem, ale... Mam nadzieję, że Ci się spodoba. I uwierz mi, gdybym się nie starała, już dawno otrzymałabyś w wiadomości ode mnie ten wpis. Ale że już nigdy w życiu nie będę miała takiej okazji, chcę zrobić jedyne co mogę, jak najlepiej.
Chyba już powinnam kończyć. Bo... Nie mogę przecież rozpychać się łokciami, z dzikim wrzaskiem zazdrości żądać całej Twojej uwagi.
Cholera, jasne, że mogę! A przynajmniej bardzo bym chciała.
Serce puchnie mi z tęsknoty. Przyjdziesz w końcu odebrać to zastępcze? Ono tęskni. Ja tęsknię.
julia
Boże, Boże, Boże!! Nie wiem jak Ci dziękować za to, że jednak nie przytrzymałaś do soboty! Ale to znaczy, że nie dostanę żelek jako rekompensatę... Trudno! I tak wolę Twój blog!
OdpowiedzUsuńSzczerze, to myślę, że to sen. Że ty nie dodałaś nowego rozdziału, a ja piszę ten komentarz pod poprzednim rozdziałem. Ale mimo wszystko cieszę się, że to nie sen i jednak ten komentarz pojawi się pod rozdziałem dziewiętnastym :D
Okey... To tyle wstępu.
Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że to Jacob dobija się do Amiry. Chyba to natarczywe pukanie mnie naprowadziło :)I gdy tylko przeczytałam to imię, zaczęłam się bać o Amirę. Miałam takie dziwne uczucie w środku, że J. zaraz na nią nakrzyczy. I tak zaczęłam się denerwować, że... Nie umiem tego opisać, wybacz.
Czemu Jacob jest tak podły dla Amiry? Czemu traktuje Harry'ego jakby był kryminalistą? Nie widzi, że w ten sposób ją rani? A jak nazwał go ćpunem to moim zdaniem lekko przegiął. Przecież to było jednorazowe... Prawda? Amira tylko raz znalazła u niego narkotyki.
Jakby Jacob tak na mnie zaczął krzyczeć... Jak czytałam ten fragment, to rosły we mnie takie uczucia, że chciałam mu odkrzyczeć coś. Ale tak porządnie. Tak, żeby już nigdy więcej nie mówił o Harrym w ten sposób!
Jezu! A jak Harry wyszedł z tej łazienki... Tak bardzo obawiałam się tego co zrobi Jake, że usiadłam prosto i wpatrywałam się w ten komputer jak zahipnotyzowana! Pierwszy raz pojawiła się tutaj taka scena: Harry kontra Jacob! I to... no nie powiem, było intrygujące, ale i meeega przerażające!
Podsumowanie: Te rozdział miał najwięcej dialogów, był niesamowicie zaskakujący i w ogóle cudny!
Pod ostatnim rozdziałem pisałam, że osiemnasty to mój ulubiony. Zmieniam zdanie. Ten jest mój ulubiony!
Kocham Cię i pozdrawiam :)
Boże! Jesteś cudowna! Czytając co przeżywałam to prawie tak samo jak Amira, wiesz? Czytając siedziałam i modliłam się, żeby Harry ich nie usłyszał i żeby Jake się uspokoił i żeby wszystko się wyjaśniło, mimo iż wiedziałam, że Harry zapewne zaraz tam wkroczy! Czytając to serce biło mi jak nie wiem, aż trzymają rękę na biurku bez problemu czułam swój puls. Przeżywam każdy rozdział jakbym tam była, a w szczególności ten rozdział. Mimo to, a nawet dzięki temu kocham go i przeczytam go chyba jeszcze raz. Kocham to opowiadanie i Ciebie za to co robisz. Chyba nigdy tego nie powiedziałam, więc mówię teraz. Dziękuje Ci za to opowiadanie. Przede wszystkim dzisiaj go potrzebowałam, żeby uciec na chwilę od własnych problemów. Więc chwała Ci, że go dodałaś. Jeszcze raz dziękuje. ~Iga
OdpowiedzUsuńJestem zła, zła na Jacoba, lubię go ale dlaczego tak się zachował ? Przyjaciel, owszem jest wspaniały ale dlaczego tak brutalnie traktuje Harrego, przecież zmienił się od początku powiadania !
OdpowiedzUsuńAh .. ;c
Rozdział jest świetny jak każdy, i chcę ci powiedzieć że jesteś moim autorytetem ! Moim marzeniem jest pisać tak wspaniale jak ty :*
pozdrawiam Tośka
I tu następuje ten fatalny moment: komentarz. Nie sądziłam, że Jacob przyleci do Toronto i zrobi awanturę. Znaczy awantury mogłam się spodziewać, bo chłopak ma niezły temperament, ale... Obawiam się o zaufanie Harry'ego do Am. Wprawdzie ona i Jake są przyjaciółmi, lecz ja osobiście wkurzyłabym się gdyby ktoś komu ufam, kogo kocham opowiadał komuś o moich problemach, których nie chciałam zdradzać. Oczywiście jest to tylko moja opinia, nie zawsze właściwa. Z drugiej strony podziwiam Jacob'a. To nazywa się prawdziwy przyjaciel, opiekun... Bardzo martwi się o Amirę i zrobi(?) wszystko, aby ją przed złem uchronić. Chwała mu Panie Boże, kogoś takiego ze świecą szukać. I tu mój zasób słów się wykańcza...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kama
Na początku chciałabym Cię przeprosić za to, że ostatnio mnie tu nie było, już nadrobiłam zaległości i skomentowałam poprzedni rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się niesamowicie, że pojawił się rozdział z większą ilością dialogów! Kiedyś pisałaś, że takich nie lubisz, bo masz wrażenie, że rozmowy wychodzą sztuczne, jednak ja absolutnie się z tym nie zgadzam. Są genialne. Jestem ciekawa, jak potoczy się dalej spotkanie Harry'ego i Jacoba, więc czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością ;) Pozdrawiam, Ania. <3
aha, więc są razem. nie wiem czy jakoś umknęło mi to czytając poprzednie rozdziały, czy po prostu zbiło mnie z tropu ich zachowanie. bo w żadnym wypadku nie zachowują się jak statystyczna para młodych ludzi. zaczęłam się nagle zastanawiać czy się kochają. może amira i owszem, bo o niego się martwi, pragnie jego obecności. jednak przeszkadza, naprawdę bardzo przeszkadza mi fakt i tego nie rozumiem, że nie stara się sama, może nie rzucić na harryego, ale chociaż samej wykonać jakiś krok aby poczuć jego bliskość, ale nie. zawsze czeka aż coś harry zrobi. a harry czemu nic nie robi? dziewczyna przejechała dla niego pół świata, dosłownie, i jest zbyt zmęczony na okazanie jej ciepła przez wyczerpujące próby? teraz jeszcze jacob. w sumie go rozumiem. powinien przetłumaczyć Harryemu jak bardzo rani Am swoim głupim zachowaniem. i mam nadzieję, że tak będzie. mam nadzieję, że w końcu zrozumiem czemu będąc razem zachowują się jakby tak bardzo zachowywali się jak... sama nie wiem. trudno mi opisać, czy znaleźć odpowiednie słowo opisujące ich relacje. w każdym razie rozdziałem jestem zachwycona, jak każdym innym. mam nadzieję, że już niedługo dasz kolejny rozdział, który jestem pewna bęrdzie równie porywający jak wszystkie. mam jednocześnie nadzieję, że nie będziesz zła przez mój totalny brak zrozumienia postepowania Harryego jak i Amiry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, BooBoo :)
nie mam pojęcia co napisać,chyba za bardzo głęboko czytam komentarze Julii,co za niesamowita istotka i ty oczywiście Kasiu.Dużo tych istotek na świecie,które mają coś co przyciągaja ludzi do siebie,ja do nich nie należę,nie każdy ma ten dar...
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jak dalej to będzie wszystko wyglądało? Czy Amirze uda się być tak silną i powiedzieć całym głosem to co myśli, Harremu i Jocob'owi..Czy związek z Harrym przejdzie bez żadnych niepowodzeń przez to zdarzenie..Ach chyba mam za dużo pytań...muszę poczekać,cierpliwość chyba jest jak złoto jeśli chodzi o mnie..
Trzymaj się Kasiu,cieplutko z całego mojego małego serduszka.
Paulina
Przeczytałam niedawno, w szkole, klnąc na zmniejszony transfer, bo nic mi się długo załadować nie chciało. Aż w końcu udało mi się ujrzeć tekst i zagłębiłam się w lekturę... Rany, tego to ja się nie spodziewałam! Ogólnie rzecz biorąc nie lubię Jacoba i działa mi on cholernie na nerwy, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że ruszy swoje cztery litery i poleci tam do nich! I zrobi taką awanturę.
OdpowiedzUsuńPotem wpada Harry, oczywiście, w samym ręczniku, bo jakżeby inaczej. Pewnie ten fakt jeszcze bardziej wkurzył i tak już wściekłego Jacoba, bo przecież jego mała Amira może patrzeć na swojego chłopaka w totalnym negliżu. A wyobraźnia pewnie mu jeszcze powiedziała, że na pewno po nocach baraszkują jak najęci... Co ja pieprzę... Anyway - troszkę zaskoczyła mnie reakcja Hazzy. Zamiast odciągnąć Amirę od swojego przyjaciela, bronić się, bronić ją, on... Palnął, że nie potrzebuje pomocy. No ręce mi opadły razem z cyckami, serio. Jakbym go dorwała, to bym mu loki z głowy powyrywała, really. Anyway - mam cichą nadzieję, że już niedługo pojawi się następny rozdział :D
wpadłam na tego bloga. przez przypadek jakiś miesiąc temu. na początku myślałam, że to znów będzie jakieś opowiadanie, które nie wiadomo o czym jest. Gdy przeczytałam 1 rozdział, nie potrafiłam się oderwać. Nie zdążyłam w ciągu wieczora przeczytać wszystkiego, więc czytałam w nocy. Gdy się oderwałam była 5 nad ranem. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Nie jadłam przez cały dzień, bo czekałam na rozdział. Nie spodziewałam się rozdziału wieczorem, a jednak.
OdpowiedzUsuńTo co ja myślę o tym opowiadaniu. No po prostu nie umiem ocenić. Kocham ten blog, jak żaden inny. Nie wyobrażam sobie, bez niego życia. Hmmm. Kocham, to mało powiedziane. Słów mi brakuje. DZIEWCZYNO MASZ BARDZO WIELKI TALENT! NIE ZMARNUJ GO. Ojj. za dużo łez na klawiaturze. <3 Maya. xx