Zawsze tak jest. Zaczyna się coś nowego, a ja zupełnie nieoczekiwanie tracę oddech. A co za tym idzie? Posiadam niedotleniony mózg, chwieję się na sztywnych nogach i gubię samą siebie. Zgubiłam się do tego stopnia, że byłam bliska zawieszenia tej strony. Zainterweniowały niektóre z Was, które mają ze mną dobry kontakt i na bieżąco wiedzą, co skacze mi po głowie. Chyba potrzebowałam się po prostu dotlenić. I przypomnieć sobie, że zyskałam coś cennego - czytelników, którzy rozumieją moją chorą, dziwną wyobraźnię oraz najwspanialszych bohaterów, jakich mogłam wykreować. Zarówno do czytelników jak i bohaterów przywykłam przeogromnie i absolutnie nie wiem, jak mogłam choć na sekundę pomyśleć, że powinnam to przerwać. Chyba przestraszyłam się natłokiem myśli i obowiązków. Myślę jednak, że nie mogłabym tego zrobić. Ani Wam, ani sobie. A ten rozdział dedykuję Julii, która skradła mi serce swoją porcją wyjątkowości. Poznałam ciekawe spojrzenie na świat - które nie do końca rozumiem, ale właśnie to jest bardzo specyficzne i fajne. Za to, że w toku jest praca nad opowiadaniem dla mnie - co swoją drogą kompletnie mnie zdziwiło, ale przemiło! I nawet za tę dedykację na dwieście stron, której wciąż nie może napisać...
Jesteście okropni, wiecie? Tak strasznie czekałam na wpisy do pamiętnika, o które poprosiłam w poprzednim rozdziale, a większość Was perfidnie o tym zapomniała. Albo nawet o tym nie przeczytaliście? Tylko nieliczni nadesłali mi wpis, albo zadeklarowali, że mi takowy napiszą. Liczę na Was.
A te moje smęty zakończę tym, że bardzo Was przeproszę za to, że nie odpisałam pod poprzednim rozdziałem na wszystkie komentarze. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu dopadł mnie leń... Mimo wszystko, każda wiadomość została przeczytana i nagrodzona moim radosnym uśmiechem. Jesteście niezastąpieni we wprowadzaniu w zakłopotanie komplementami. Oddelegowuję do rozdziału, który moim zdaniem, jest tragicznie nudny. ( Powinni mnie, kurczę, ochrzcić mianem pisarza najgłupszych dygresji na całej kuli ziemskiej, no bez kitu...)
Jesteście okropni, wiecie? Tak strasznie czekałam na wpisy do pamiętnika, o które poprosiłam w poprzednim rozdziale, a większość Was perfidnie o tym zapomniała. Albo nawet o tym nie przeczytaliście? Tylko nieliczni nadesłali mi wpis, albo zadeklarowali, że mi takowy napiszą. Liczę na Was.
A te moje smęty zakończę tym, że bardzo Was przeproszę za to, że nie odpisałam pod poprzednim rozdziałem na wszystkie komentarze. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu dopadł mnie leń... Mimo wszystko, każda wiadomość została przeczytana i nagrodzona moim radosnym uśmiechem. Jesteście niezastąpieni we wprowadzaniu w zakłopotanie komplementami. Oddelegowuję do rozdziału, który moim zdaniem, jest tragicznie nudny. ( Powinni mnie, kurczę, ochrzcić mianem pisarza najgłupszych dygresji na całej kuli ziemskiej, no bez kitu...)
Dobijał
się do drzwi dobrą minutę, zanim otworzyłam szeroko oczy. Słyszałam, jak energicznie
szarpie za klamkę, wprawiając drzwi w hałaśliwe drganie, wołając jednocześnie moje imię z przerażeniem w głosie. Niewzruszona leżałam dalej, uśpiona i
całkowicie zobojętniała. Zwyczajnie spałam. Zwyczajnie unosiłam się, lekko
nieżywa. Z kolejnym walnięciem Jego
pięści o zimne drzwi, poruszyłam się gwałtownie, szeroko otwierając oczy. Jasne
światło z lampy wiszącej wysoko na suficie ugodziło mnie w źrenice. Zmrużyłam silnie oczy, wykrzywiając usta w przykrym grymasie. Hausty powietrza łapałam machinalnie,
zaciskając boleśnie palce na krawędzi
białej, lodowatej wanny. Woda, w której leżałam, poruszała się niespokojnie, wzburzona
przez moje nagłe zerwanie się. Wzburzonymi falami uderzała o wannę, pluskając
co chwilę małymi kropelkami w moją przerażoną, zdezorientowaną twarz. Wystygła całkowicie. Otaczała moje drżące ciało potęgując
stygnięcie organizmu. Pływałam bezwładnie w lodowatej wodzie, przykryta jeszcze
ostatnimi puchatymi drobinkami piany. Mokre
kosmyki czarnych włosów lepiły się w dzikich wzorach do szyi, piersi i pleców. Piana
przykrywająca klatkę piersiową co chwilę zjeżała
niżej, odsłaniając skrawki bladego, wyziębłego ciała. Zadrżałam mocno, zaciskając ręce w pięści i przymykając oczy. Sine wargi, które zazwyczaj z całych sił zaciskam, teraz przycisnęłam mocno, powstrzymując szczękające zęby. Harry uderzył z impetem w drzwi - kolejny raz. Już miałam otwierać
posiniałe usta i uspokajać Go głosem, gdy drzwi stanęły otworem. Byłam w zbyt wielkim osłupieniu, wybudzona ze snu hałasem, by od razu się odezwać...Wzdrygnęłam
się i zadarłam głowę w stronę przerażonego chłopaka. Zielone, ogromne oczy Harry'ego... Stał w progu, cały blady na twarzy.
Szeroko otwarte oczy i powiększone, tajemniczo czarne źrenice
przeszywały mnie boleśnie. Stał w rozkroku, gotowy do doskoczenia w moim
kierunku jak najszybciej. Koszula, która opinała mu klatkę piersiową drgała przez Jego przyśpieszony oddech. Był zdenerwowany, zlękniony i spanikowany. Zamknął malinowe, pełne usta, widząc, że żyję, oddycham,
zaczynam się coraz mocniej czerwienić. Nie przerywając naszego spojrzenia,
wypuścił ze spierzchniętych ust powietrze ze świstem, który dotarł do moich uszu nieprzyjemnym dźwiękiem. Spuścił ramiona, kiwając głową, a
loki jak zwykle opadły mu na czoło.
-
Dziewczyno, co ty wyprawiasz…
Zamknęłam
oczy, wciąż sapiąc zdenerwowana i przerażona. Gwałtowna pobudka. Przyśpieszone tętno. Mrożąca woda opływająca rozbujanymi falami ciało. Otworzyłam szeroko usta, oddychając pewniej. Zjechałam po ściance wanny, zanurzając się głębiej
w wodę. Podrażniła moje ramiona, wprawiając je w drżenie. Przymykałam
oczy, powstrzymując szczękanie żuchwy. Uświadamianie w beznadziejności tej
sytuacji całkowicie mnie zgromiło. Chłodna dłoń zjechała do wody, wprawiając
taflę w kołysanie. Wyciągnęłam mokre ręce spod piany, przejeżdżając nimi po
zmęczonej twarzy. Opuszkami palców czułam wychłodzoną skórę policzków. Otworzyłam oczy, natychmiast je mrużąc przez rażącą lampę. Otwierając
spuchnięte, szczypiące oczy, zerknęłam w Jego stronę. Stał tam, gdzie wcześniej
zastygł w bezruchu, pogrążony w przerażeniu. Dochodziło chyba do Niego, że nic
mi nie jest. Że zrobiłam mały wybryk, zasypiając nieszkodliwie w wannie. Że oddycham, w moich żyłach płynie lekko wyziębiona krew, szare oczy zerkają w Jego stronę. Byłam tu - co prawda lekko chłodna, ale żywa w pełni. Napędzony strachem, tkwił w tym samym miejscu, nieobecnym wzrokiem wpatrując
się w kafle na ścianie, tuż za moimi nagimi ramionami. Zasyczałam z zimna. Pokiwał
głową, wprawiając loczki w ruch. Podszedłszy do wieszaka, zdjął z niego
puchaty, biały ręcznik. Jedną ręką poprawiając spadające dżinsy, zbliżył się do
mnie. Zadarłam głowę, przymykając powieki i obserwując Go bacznie. Schylił się
nade mną jak nad małą dziewczynką, rozkładając ręcznik przed moimi oczyma. Już
miałam protestować i zapierać się rękami i nogami, nie chcąc wychodzić spod
piany. Wyciągnął palce w moją stronę i odgarnął mokre kosmyki z czoła. Wzdłuż kręgosłupa kolejny raz przemknęła błyskawica zimna. Nie
znosząc sprzeciwu, złapał mnie lekko za nadgarstek. Nim się zorientowałam,
stałam ociekająca wodą, opatulana przez jego ramiona i miękki ręcznik. Zacisnąwszy
na moim nagim ciele ręcznikowe objęcia, przygarnął moje czoło pod swoją szyję.
Nie zdążyłam zauważyć, a przefrunęłam nad krawędzią wanny, mocząc kropelkami
wody dywanik. Poderwana od ziemi, już na niej nie stanęłam. Zostałam schowana w
szerokich ramionach Harry’ego. Okrył mnie szczelniej dużym ręcznikiem i
niewzruszony, przygniatając brodą moje czoło, wyszedł z łazienki. Szczęka trzęsła się z zimna.
- Od
dziś nastawiam ci budziki, gdy idziesz brać kąpiel. Prawie umarłem ze strachu.
Wychrypiawszy
to przy moim uchu, sprawił całkowicie nieświadomie, że kolejny raz zadygotałam. I
sama nie wiem, czy przez ten ton głosu, czy przez zimno, czy przez te perfumy,
którymi pachniała Jego szyja, do której sam mnie przytulił. Zatchnęłam się,
przytrzymując palcami Jego czarnej koszulki. Kołysał mną, powoli przechodząc
przez przedpokój. Nie wiem, gdzie mnie taszczył. Serce powoli przestawało mi
bić. Zabita aromatem perfum upajających mnie tak mocno. Echem rozchodził się odgłos mojego tętna. Czułości mi nie brakowało, gdy usiadł na łóżku, zgniatając
sprężyny, które wyjątkowo teraz przypomniały o sobie, brzdękając. Nie wypuścił
mnie z ramion. Usiadł głębiej na materacu, zasłaniając moje gołe nogi ręcznikiem. Przymknąwszy oczy
czułam, jak wplata palce w moje mokrawe włosy. Rozplątał niechlujnego koczka,
uwalniając ciemne kosmyki z gumki. Moje wilgotne włosy rozsypały się na Jego dżinsach. Wplątane palce Harry’ego
przeczesywały pukle z niewyobrażalną delikatnością. Nie mógł nie poczuć, gdy
zadrżałam z przyjemności, podkurczając jedną nogę pod brzuch. Żałuję, że mój
oddech był przyśpieszony. Zagłuszał śmiech miłości. Marzenie pachnące nami –
milkło. Z każdą sekundą czułam coraz więcej dreszczy przenikających moje
zimnawe ciało, gdy dotykiem szorstkich palców ogrzewał skórę przedramienia. Głuchłam
od wrzasków rozkoszy. Nachylał się nade mną, otaczając twarz troskliwymi
oczami, w których widniały te kochane iskry. A we mnie tliła się nadzieja.
Trochę wilgotna od uczuć. Wilgotna nadzieja? Przecież nie płakałam. Tylko
drżałam na Jego kolanach, zastanawiając się w świadomości, co ja mam robić. Jak
mam pomóc tej chodzącej, oddychającej, czującej miłości w ciele człowieka? Jeszcze
kilka godzin temu pozwoliłam się rozedrzeć na małe kawałki przez strach. Trzymałam
między palcami narkotyk, który jeszcze niedawno krążył w żyłach Harry’ego.
Strach, który wzburzał mi krew był znienawidzony. Bałam się tak intensywnie, że
mroziłam siebie samą chłodem. Panikowałam
po cichu, zastygła w bezruchu i skąpana w nicości myśli. Odrzucałam swoje
obawy, krzycząc i przeklinając w podświadomości los. A teraz bałam się tak samo
– przeraźliwie. Spoglądałam mu pusto w oczy. Oddychałam tylko ćwiercią piersi. Znowu
tak mocno się bałam. A co, jeśli nie dam
rady Go uratować? Jeżeli znów ucieknie o pomoc w kierunku narkotyków, a nie
mnie? Co ja wtedy zrobię? Jak będę oddychać? Płomyk nadziei sączący migoczącą
miłość wciąż tlił się w moich szarych oczach. Łaknęłam wzrokiem każdy milimetr
Jego twarzy. Zapamiętywałam zielone, duże oczy otoczone czarnymi rzęsami.
Błyszczały się w świetle lampy stojącej gdzieś za nami. Tak niesamowicie
emanowały troską. Czułam drażniące przenikanie Jego źrenic przez moje. Łaskotał
delikatną skórę głowy, przeczesując palcami włosy. Bawił się długim kosmykiem
okręcając go wkoło swojego palca. Każdy skrawek skóry subtelnie obdarzał
dotykiem. Wiedział, że umierałam, bo bez cienia krępacji obserwował, jak
przymykam oczy, zaciskając paznokcie na białym ręczniku. Wargi mu zadrgały,
jakby chciał coś powiedzieć. A może się uśmiechnąć? Już sama nie wiem, co
chciał zrobić. Wtuliłam twarz w miękką koszulkę na Jego brzuchu i słuchałam
szmerów maltretowanych przez Jego palce włosów. W końcu nachylił się nade mną,
nurkując nosem w zagłębieniu szyi. Zdychałam. I prosiłam po cichutku – Boże,
zrób coś z nim koniecznie. Wypuścił ciepłe powietrze z nosa, tuż przy mojej
skórze. Otarłam się policzkiem o Jego głowę i pozwoliłam na westchnienie. Wszystko
w tle i obok. Nawet odgłos przejeżdżających samochodów na ulicy, który wpełzał
do nas przez otwarte okno. Umierałam z miłości w ciszy i spokoju. Tak idealnie.
Potraktowana słodkich zapachem Jego perfum i dotykiem policzków. Jeżdżąc
wskazującym palcem po mojej nagiej łopatce świadomie wprawiał mnie w drżenie. Zaciskając
z całych sił uda, starałam się przestać trząść. Czując, jak przylega policzkiem
do mojej szyi, mocniej zacisnęłam palce na białym materiale. Jego ciche
westchnienie zaatakowało mnie ciepłym wiaterkiem prześlizgującym się po szyi. Tulił
mnie do siebie, jednocześnie sam przytulając się do mnie, jak małe dziecko,
pragnące zainteresowania. Łaknące czułości, spojrzenia, dotyku, obecności. Potrzebował troski i miłości. Chciał otrzymać to ode mnie. A ja znów umierałam. Moje palce splątały się ze strachem. Włos
zjeżony na skórze był przez objęcia niepokoju. Czy ja dam radę mu pomóc? Czy On
da radę? Czy nadal będę mogła oddychać swoim marzeniem, nieskażonym
toksycznością? Nieskażonym gorzkim, bolesnym narkotykiem? Będę mogła dawać Mu miłość, troskę? Będę obecna przy Nim? Nie pozwolę nas zniszczyć. Tak? Nie dam się. Narkotyki...Narkotyki nas nie zniszczą. Zniszczą?
weszłam tu przed chwilą i jeszcze był 17, po jakieś minucie wchodzę na tt - patrzę, że dodałaś! :D To idę czytać w takim razie!
OdpowiedzUsuńJestem nieprzewidywalna małpa!:)
UsuńJaka tam małpa od razu! ;P
UsuńZe mnie od zawsze była małpa :)
Usuńewentualnie bardzo utalentowana małpka. na nic innego się nie zgadzam!
Usuńno zaraz chyba coś sobie zrobię no! przed chwilą już kończyłam dla ciebie nieco długaśny komentarz, ale przecież jestem taka nienormalna, że niechcący mi się wszystko cofnęło i muszę pisać jeszcze raz ;x
OdpowiedzUsuńa więc. baaardzzo cię przepraszam, że jeszcze nie wysłałam ci tego wpisu do pamiętnika, dlatego nawet pozwalam ci, abyś z całej siły uderzyła mnie łopatą w łeb, to może wtedy zostałoby mi coś w tej pustej głowie i nie zapominałabym niektórych rzeczy, tak jak teraz ;x ale postaram się jakoś niedługo to nadrobić i mam nadzieję, że mi wybaczysz moje roztrzepanie ;)
po drugie, ty cwana bestio, ja tu jakoś niedawno wchodzę tu i patrzę, że nadal siedemnastka, no to zwijam na twittera. i w tym momencie dziękuję Bogu, że w ostatniej chwili zobaczyłam twojego tweeta, bo prawdopodobnie znowu przeczytałabym wszystko ostatnia ;<
ale no właśnie, zapomniałabym o najważniejszym! rozdział! ja cię normalnie wielbię, czczę i oddaję hołd, bo normalnie chyba przebiłaś samą siebie, bo ten rozdział jest tak idealny i wszystko jest tak wspaniale opisane, że normalnie się rozpływam ♥ uwielbiam ten rozdział, uwielbiam takie intymne sytuacje, uwielbiam Harego i Amirę, i uwielbiam ciebie <3 normalnie nie wierzę, że można tak genialnie pisać <3
Kramel ;)
[will-be-alright]
Kramelku, przejmij moją taktykę! Pisz komentarze najpierw w Wordzie, dzięki czemu zapiszą Ci się i gdy nagle wszystko usuniesz, będziesz mogła to odzyskac, otwierając od nowa plik. :) Też byłam na tyle roztrzepana, że wszystko usuwałam i dostawałam białej gorączki.
UsuńA przepraszaj, przepraszaj! Jak nie zobaczę wpisu do pamiętnika to chyba zrobię sobie ciche dni, nie dodam rozdziały, obrażę się! Kasię ładną malują, a Kasia teraz z szantażem leci.Jak nie łagodne, to boleśnie. A co! :)
Tak się składa, że ja mam dziwne pory na dodawanie rozdziałów...Po prostu trzeba wieczorem sprawdzać, czy mi do łba nie przylazło czegoś tu wrzucić. Ze mną bywało różne i bywa nadal...
Wielbisz, czcisz, oddajesz hołd...Komu? Ja mam nadzieję, że Harry'emu i Amirze. Ja wielbienia, czci i oddawania hołdów nie potrzebuję. Wystarczy mi świadomość, że robię coś dobrze i ktoś to czyta. To jest maksymalną dawką radości i przyjemności dla mnie. :)
Mimo wszystko, dziękuję Ci, za te słodkości zawarte w komentarzu. Niedługo otworzymy jakąś..."rozdawalnię" komplementów, bo ich tu nie brakuje. Wszyscy wszystkim słodzą wszystkim!:) Całuję.
hmm, dobry pomysł z tym wordem ;> no widzisz, ja bym nigdy na coś takiego nie wpadła! ehh, chyba jest ze mną coraz gorzej...
Usuńa wpis myślę, że jutro już coś tam wykombinuję, bo w końcu piątek, piąteczek, piątunio! *.* dzisiaj niestety nie dam już rady, bo przez tą 'kochaną' matematykę już ledwo na oczy widzę, jednak całe szczęście, że rozdział udało mi się przeczytać <3
pokłony to ja oddaje nie tylko Harremu i Amirze, ale także tobie, moja droga! a przez to, że to ty ich wykreowałaś, dostajesz ode mnie podwójny hołd! <33
Kiedyś napisałam komentarz o ponad 100 wyrazach. Usunął się w pięć minut, a ja dziesięć rozpaczałam i chodziłam po pokoju, przeklinając. Tak się nauczyłam używać Worda do zapisywania opinii...
UsuńPiątek to dobry dzień na...Na napisanie wpisu do pamiętnika Persilowej! Tak jest.
Dopiero się rok szkolny zaczął, a Ty już narzekasz na matematykę? Nie zrozum mnie źle - jestem kompletnym głąbek z matematyki i gdy wchodzę na zajęcia z profesor od matematyki, zapominam własnego imienia...- chodzi mi o to, że...Jestem zszokowana tym, że już Wam coś zadali. Zrob to, co masz, okład zimny na oczka i relaks! Jutro piątek, odetchniesz, Krameluuu.
Dobra, niech Ci z tym hołdem będzie. Ale się zemszczę, zobaczysz. ;p
a no zadali ;d co z tego, że dopiero na 21 września bodajże, ale przecież 'mądra' Kamila wymyśliła sobie, że zrobi wszystko na raz dzisiaj, a więc 3 godziny siedzenia i przepisywania dało się we znaki ;)
Usuńale jutro obiecuję, że coś dla ciebie napiszę <3
Rany, Kam, jesteś po prostu masochistką lekką... Masz tyle czasu, a Ty już? Chryste! ;)
UsuńBoże, pisałam Ci to już nie raz, ale napiszę jeszcze. KOCHAM CIĘ! Naprawdę Cię kocham za to opowiadanie. I kocham Amire, i Harrego kocham. Jesteś naprawdę genialna, a ten rozdział... nie umiem opisać tego słowami. To było takie piękne, ale i troszeczkę straszne jednocześnie.. te rozmyślenia Amiry! I proszę Cię, nawet nie myśl o przerywaniu pisania! Bo jeśli to zrobisz to ja nie będę mogła oddychać moim małym, wspaniałym marzeniem jakim jest to opowiadanie! Bardzo się do niego przywiązałam. Do niego i do Amiry. Nie wiem co bym zrobiła gdybyś przerwała pisać. Więc proszę, nie rób tego!
OdpowiedzUsuńPodpiszę się nawet bo konta nie mam, a tak z anonima to mi trochę już głupio nawet! -Iga
Igo, pisałaś mi o o swojej " miłości" już nie ram. Ja pamiętam doskonale... Ale wiesz, co? Możesz mi to pisać nadal. Bo to jest bardzo motywujące. Ładuje baterie, wspomaga myślenie, poprawia koncentrację - jak jakiś lek, naprawdę! A przede wszystkim - jak już wielokrotnie podkreślałam - pomaga zachować wiarę w siebie. Warto jest pisać, by słyszeć tak miłe komplementy i słowa pochwały. Amiry i Harry'ego chyba nie da się nie kochać. To są tak bezczelnie dziwni, ale cudowni bohaterowie, że to przechodzi MOJE WŁASNE pojęcie. Żałuję, że istnieją tylko w mojej i Waszej wyobraźni...
UsuńGdybym przerwała pisanie - poradziłabyś sobie.Zawszemogłabyś przecież czytać poprzednie rozdziały, albo przykładowo wymyślać ciąg dalszy we własnych myślach... ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie wiem czy bym sobie poradziła. Mogłabym czytać poprzednie, ale uzależniłam się od Twojej twórczości, wiesz? Mogłabym wymyślać milion różnych wersji dalszych wydarzeń, ale nigdy nie równały by się ani trochę z Twoimi. Zaglądam tu codziennie. Nawet po kilka razy z nadzieją, że jednak coś dodałaś. Amira próbuje wyleczyć Harrego z narkotyków - jego (może jeszcze nie) uzależnienia, a moim uzależnieniem jest to opowiadanie i broń boże niech mnie nikt z niego wyleczyć nie próbuje! Wolę uzależniać się jeszcze bardziej i dostawać coraz to nowe dawki! Z tym, że narkotyki są złe, a to co robię ja jest bardzo dobre! -Iga
UsuńPoradziłabyś sobie bez problemu! Skoro uważasz, że uzależniłaś się od mojej pisaniny, zawsze mogę wysłać Ci pozostałe moje prace. Choć nie są tak dopracowane jak ZM, wciąż wychodzą spod moich palców. Może by to cokolwiek dało..
UsuńAmira i Harry nie uzaleznili tylko Ciebie - z tego co obserwuję, jest trochę "ludziów", którzy równie mocno, jak Ty, przywiązali się do nich. Ja sama bez nich nie mam teraz lekko...Większość myśli ślę w ich kierunku, nawet gdy jadę tramwajem, lub biegnę po chodniku. Mam wrażenie, że to jedyne opowiadanie, w które tak bardzo włożyłam siebie. Siebie, swoją duszę, swoje emocje i uczucia...
Narkotyki są złe. Kapitalnie złe i toksyczne. Ale nie tylko narkotyki. Każde uzależenienie jest tragiczne w skutkach, nie zapominaj, Iga. Dlatego nie chciałabym, żeby to uzależnienie od Rose i Stylesa było równie nieprzyjemne...
To uzależnienie akurat jest nawet zbyt przyjemne jak dla mnie! A pozostałymi pracami nie pogardziłabym ani trochę, ale jednak nie przerywaj pisać tego! Nawet o tym nie myśl :) No chyba, że to zacznie męczyć Ciebie i pisanie akurat tego opowiadania nie będzie sprawiała Ci już przyjemności, ale jednak myślę, że tak się raczej nie stanie! :)
UsuńA wiesz, kochana, że wszystko co przyjemne, zazwyczaj złe?;)
UsuńMasz rację - tak sie nie stanie. Nie wydaje mi się, bym miała tracić chęci na pisanie tego. To zbyt...bliskie.
Nie sądzę, aby Amira i Harry byli źli :> a teraz idę się pomału do spania szykować i nie zawracam Ci już głowy! :)
UsuńSiedzę sobie w ten cholerny wieczór przeglądając kolejne nudne strony, czytając kolejne wypociny i poprawiając swoje durne rozdziały , a tu w tym morzu beznadziei nagle pojawia się ta perełka - perełka pełna uczuć, dzięki którym mogę choć na chwilę oderwać się od tej szopki związanej z maturą, szkołą, znajomymi... Ta perełka daje mi siłę na dalszą walkę z tym wszystkim - z samą sobą. I gdybyś Popiele mogła zobaczyć moją rozanieloną minę podczas czytania powyższego tekstu pewnie śmiałabyś się w niebo-głosy. Cholernie by Cię to rozbawiło, bo naprawdę musiałam wyglądać komicznie. Chcę być tą Amirą i chcę mieć swojego Harry'ego. Chcę być bohaterką tego opowiadania. I mimo, że powieki mam ciężkie, a sen próbuje mnie zagonić do łóżka przeczytam to jeszcze raz. I drugi i trzeci, sześćdziesiąty... Nieskończony.
OdpowiedzUsuńMój kochany Ogniku, Twoja matura mnie dobija. Bo uwielbiam czytać Twoje komentarze, Twoje bezsprzecznie ciekawe, wyjątkowe opinie. I zdaję sobie sprawę, że egzamin tak wielkiej wagi jak matura...Sprawi zapewne,że będziesz się ograniczać w "udzielaniu" u mnie. Będzie mi brakowało Twoich słów tu. Jednocześnie trzymam również z całych sił kciuki za Ciebie. Jesteś bardzo pozytywną ( Chodź zadumaną i bardzo dojrzałą osóbką mającą niekiedy negatywne, lub smutne myśli...), która z pewnością podoła zadaniu i napisze maturę najlepiej jak umie. Jakie przedmioty masz rozszerzone? Polski, prawda? I pewnie historię. Tak coś czuję, ale mogę się mylić. Poproszę Harry'ego ( Amirę też mogę, ale w końcu chciałabyś być Nią, więc poproszę jednak Harry'ego...) żeby przyszedł do Ciebie we śnie i sprawił, że poczujesz więcej siły do nauki. Będzie Ci łatwiej. I jak Styles będzie łaskawy, to może Cię jeszcze przytuli w tym śnie? Wiesz, ja, jako kreująca to opowiadanie, mam na tego choleryka wielki wpływ. Jak Ci się nie przyśni, dostanie solidnego kopa brzydkich słów w następnym rozdziale. Tymczasem... Nie smuć się! Obie damy radę. Skoro dałyśmy do tej pory, dlaczego nie damy potem? Rzeczywistość jest smutna, szara, czasami zmienia się w czerń. Ale dzięki takim osobom jak Ty, ja, Amira i Harry - warto tę czerń i szarość kolorować ciepłymi pastelami. Takie są ukryte w emocjach i uczuciach. A ja Ci te emocje i uczucia wylewam w rozdziale. Bierz je do siebie i napychaj się nimi, tak brzydko i kolokwialnie mówiąc.
Usuń....
Ale nie przesadzaj tak z tym czytaniem tego, co...?Buziaki.
Mogę Ci obiecać, że nigdy w życiu nie zaniedbam tego cudeńka. Choćbym miała oblać moją rozszerzoną maturę z polskiego i WOSu i nie zostać edytorem! Rzeczywistość jest smutna, szara i czasami zmienia się w czerń - owszem, ale dzięki Tobie może być kolorowa. A emocje będę chłonąć ile wlezie!
Usuńps. pomyliłaś się troszeczkę - jestem na profilu z rozszerzonym angielskim i WOSem + j.polskim. : )
Aj, aj, aj...Ale byłam plisko! Polski strzeliłam! ;)
UsuńTy masz nie zostać edytorem? Jasne. Zostaniesz i tak. Wierzę w to i...I zobaczysz. Zostaniesz!
I będę edytować Twoje książki! Chociaż zapewne nie będę miała zbyt dużo pracy.
UsuńNawet sobie nie wyobrażasz, ile możesz mieć pracy! ;)
UsuńZapewne moim jedynym wysiłkiem będzie podpisanie się na końcu jako edytor opublikowanej książki. : D
UsuńTo zawsze cos! Zaszczytem będzie mieć takiego edytora!
UsuńKażdym rozdziałem mnie zbijasz,czy można się uzależnić od nie realnego świata które tak bardzo chciała bym być częściom.
OdpowiedzUsuńOwszem Am nie ma idealnego życia, ale ciała bym się borykać z takimi problemami jak ona.
Harry, troskliwy kochający narkoman ? to do niego nie pasuję więc mam nadzieję że nie sięgnie po narkotyki już więcej.
Ach dziękuję ci sprawiasz że na mojej twarzy maluje się uśmiech, a nie zdarza się to często dziękuję ci jestem moją czarodziejką :)
Pozdrawiam Tośka
Cieszę się, że mogłam sprawić, że się uśmiechnęłaś ;)
UsuńJak zwykle nie wiem co napisać. To jest jedna z tych rzeczy, których nienawidzę, gdy coś jest tak wspaniałe, że nie potrafię wydobyć z siebie jakiejkolwiek normalnej wypowiedzi i wychodzę na totalną debilkę. Rozmyślania Am są bardzo... Jak dla mnie... Zadaje sobie całe mnóstwo pytań, na które bardzo chciałaby znać pytania. Z resztą, jak każdy, gdy ma problemy... Współczuję jej. Znajduje się w bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Widać, że Harry bardzo ją kocha i potrzebuje jej, a ona się o niego niesamowicie martwi. I ciekawi mnie, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że Amira umiera przy nim w prawie każdym rozdziale(a czasami nawet kilkakrotnie!)? Obydwoje się potrzebują i nie potrafię bez siebie żyć...
OdpowiedzUsuńPiszę bez ładu i składu. Jak zawsze z resztą. Więc co ja ci będę truła i marnowała czas? Wiedz jednak, że cię bardzo kocham i teraz kocham cały świat, bo się bardzo cieszę z nowego rozdziału(i weekendu).
Pozdrawiam Kama
Chyba nie jesteś jedyna z tym, że nie wiesz, co napisać...
UsuńJeśli zadajesz sobie kilka pytań, a chcesz znać odpowiedź - pytaj. Nie masz na co czekać. Jeśli będę mogła udzielić odpowiedzi, udzielę jej. Dlatego pytaj o co chcesz, Kam. Wiesz, piszesz, że Harry bardzo kocha AMirę, która ma problemy. To działa w obie strony. Oni oboje maja problemy i to ich uczucie im pomaga ;)
Piszesz bez ładu i składu, a ja jeszcze bardziej od Ciebie...
Witaj, Słońce! I wiesz, ja naprawdę nie mam pojęcia, w którym miejscu jest nudno. To można czytać bez końca, gdyż iż ponieważ doprowadziłaś to opowiadanie do perfekcji ( nie zaprzeczaj! ). Nie spodziewałam się, że Amira zaśnie w wannie, serio. Chyba rzeczywiście te budziki jej trzeba nastawiać.
OdpowiedzUsuńWiesz kto jest moją ulubioną postacią? Louis! Wykreowałaś go na niemożliwie pozytywną osobę. Wiem, że w tym rozdziale go nie ma, ale musiałam to napisać.
Tak właściwie, to wszystkie postaci świecą swą wyjątkowością. Nie są podobne. Mają różne charaktery i to sprawia, że opowiadanie jest nie do podrobienia. Gratulacje za genialny rozdział.
Joan.x
Cześć, Joasiu! Dla Ciebie nie jest nudno, tak? Jak to. Jak tak można...
UsuńChyba nikt się nie spodziewał, że Am zaśnie w wannie. No...
Louis? Dlaczego Louis nagle Ci przyszedł do głowy? Cieszę się, że podoba Ci się jego charakter ;) Dzięki ;*
Boże jak ja się cieszę, że jednak nie zawiesiłaś tego opowiadania! Wróciłam ze szkoły, patrzę, a Kasia dodała nowe opowiadanie i od razu na mojej buzi szeroki uśmiech. No dobra, miałam go już wcześniej bo oglądałam zdjęcia z VMA, ale i tak się bardzo ucieszyłam, nie myśl, że nie. Wiesz jak bardzo kocham to opowiadanie. A jak byś je zawiesiła... Jezu! Pozbawiłabyś mnie (i kilkadziesiąt innych osób) powietrza!
OdpowiedzUsuńNie raz pisałam, że to opowiadanie jest ucieczką od rzeczywistości, a w roku szkolnym ta ucieczka jest bardziej potrzebna niż zwykle. I w tym miejscu chciałam ci podziękować, za to, że znalazłaś czas na poprawienie rozdziału (bo wiem, że zawsze sprawdzasz poprawność) mimo tego, że zaczęła się szkołą i nie wiem jak ty, ale ja mam już prace domowe i nie mam na nic czasu... Jedynie na to cudo. Ale dobra, dość ogólnie już napisałam i to po przeczytaniu raptem wstępu mnie coś takiego naszło :) No to idziemy dalej.
Boże... To się zaczyna robić coraz cudowniejsze. Nie zrozum mnie źle, zawsze było cudowne i zawsze było tu wiele emocji, w prawdzie skrywanych przez proste gesty, ale można je było zauważyć, a teraz te emocje, te uczucia wychodzą na wierzch i to staje się jeszcze cudowniejsze. TO jest naprawdę piękne. Żaden romans napisany przez zawodowego pisarza nie jest tak piękny jak to, co TY piszesz. Tutaj jest tyle uczuć, tyle miłości... Po prostu bajka!
Powiem ci w sekrecie, że chciałabym przeżyć tak cudowny związek jak ten Amiry i Harry'ego. Ten związek jest lepszy nawet od Romea i Julii no bo co, jedno umiera za drugie i to po pięciodniowej znajomości? A Amira i Harry... Boże! To jest dopiero para! Może nie okazują sobie jakoś za specjalnie tych uczuć, ale to da się wyczuć w ich gestach! I chyba to jest lepsze od szybkiego ślubu i śmierci za miłość, a przynajmniej ja tak uważam.
Napisałaś, że twoim zdaniem ten rozdział jest nudny? Wybacz, ale się z tobą nie zgadzam. To rzadkość :) Nie zgadzam się, ponieważ od teraz to jest mój ulubiony rozdział. Po prostu się w nim zakochałam! I w żadnym razie nie jest nudny, wręcz przeciwnie. Może jest mało dialogów i jakiejś specjalnie przebojowej akcji, ale za to ile ich wspólnych chwil. Cały ten rozdział to ich wspólna chwila i dzięki temu on nie jest nudny.
Okey... Podsumowując... Kocham ten rozdział, od teraz jest to mój ulubiony, kocham to opowiadanie bardziej niż jakąkolwiek książkę, którą czytałam i jeden baaaardzo ważny wniosek z tych moich wypocin ... Chodzę na humanistykę, a nadal nie umiem się wypowiedzieć tak dobrze jak ty :( I chyba nigdy ci nie dorównam, ale się z tym pogodziłam. :D
I ostatni wniosek... Kocham Cię!! Nadal jesteś moim Louisem.
Pozdrawiam.
Mój kochany Harry, dziękuję Ci z całego serduszka, że nadal ze mną tu jesteś. Oraz za to, że tak przywiązałaś się do ZM. To niezmiernie miłe i wciąż robi na mnie wrażenie. Bardzo Ci dziękuję za obecność, komlementy, wsparcie. Choć czasem nie mam czasu - nadal Cię za to uwielbiam. :*
UsuńOhh... Zaniemówiłam normalnie. Jak to się mówi...? (przepraszam jeżeli napiszę to źle) Lejesz miód na moje serce.
UsuńChyba powinien mnie zastanowić fakt, że aż tyle dla Ciebie znaczę. No bo... Skradłam Ci serce? Boże święty, przepraszam! Naprawdę nie chciałam. Chyba jest Ci bez niego strasznie pusto, prawda?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie umiem go zwrócić. Chyba zbyt wiele dla mnie znaczy, żebym mogła tak bez przeszkód oddać je z powrotem. Ale za to mogę Ci ofiarować moje- w zamian. To uczciwa propozycja, biorąc pod uwagę fakt, że bez serca, przynajmniej ja, czuję się jak bez ręki. Bo to dla mnie dowód. Bicie tego organu zawsze mi przypomina, że nie muszę do końca życia żyć w cieniu. Niezauważana. Niewidzialna. Bo skoro taki sam dźwięk wydawały serca chociażby Michaela Jacksona, Johna Lennona, Marilyn Monroe, to czemu ja nie miałabym szansy na... Cokolwiek? Na życie inne niż to, które prowdziłam dotychczas? Na niezupełnie chciany żywot poświęceń? Być może sama sobie jestem winna. Ale inaczej intnieć chyba bym nie umiała. To za trudne? Całkiem możliwe.
Kolejna dedykacja dla mnie? Chyba mało o mnie wiesz, skoro uważasz, że jestem wyjątkowa. Bo to... Że nie potrafię żyć dla siebie, a dla innych, chyba nie jest żadną zaletą. A tym bardziej jedyną w swoim rodzaju.
Ale może wygrałam jakiś los na przypadkowej loterii? Czy ten papierek, który akurat zawieruszył mi się pod ręką jest zwycięstwem? Czemu akurat ja, porażająca rutyną i odmiennością, tak zwróciłam Twoją uwagę? Doprawdy, nie rozumiem tego. Może będziesz skora mi to wytłumaczyć, a może odwrotnie- zasiejesz w mojej głowie nasionko ciekawości, które regularnie podlewane i pielęgnowane, będzie tematem numer 1 bezsensownych przemyśleń?
Chyba powinnaś jeszcze raz przemyśleć tę dedykację. Nie, żeby mnie uwierała- to najwygodniejsza rzecz, jaka mogła mnie nawiedzić, ale po co tak dopracowany tekst ochrzcić mną, niedoskonałym wybrykiem natury? Nie sądzisz, iż mija się to z celem?
Za dużo pytań. Za mało odpowiedzi. Za mało czasu na cokolwiek- na życie, oddychanie. Co z tego, że pędzimy cały czas do przodu, skoro lepiej byłoby się gdzieś zatrzymać. Ile to już przystanków przegapiliśmy my, pragnący być lepszymi i lepszymi. A co z tym, co liczy się naprawdę? Dlaczego pociąg wyglądu, popularności, sztucznych towarzyskich masek i powierzchowności zawsze wyprzedza lokomotywę tego, co najważniejsze? Charakteru. Zmieniamy wszystko, a rzecz, która powinna ulec jako zmianie pierwsza, pozostaje nietknięta. Bez jednej rysy, zadrapania. Jakichkolwiek znaków zmian. Nim zaczniemy przerabiać wszystko dookoła, czy nie lepiej rozpocząć od siebie samego?
Kocham. Aż do czerwoności serca. Tego, które jeszcze mam.
julia
Właśnie przeczytałam komentarz Julii,co za piękno w nim jest zawarte.Słowa na ostatku tyle w tym prawdy..Jestem pewna,że Kasia nie dała Ci na darmo dedykacji..
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Paulina
Julia jest wspaniała..;)
UsuńCzym ja sobie w ogóle zasłużyłam na takie komplementy? Zrobiłam coś nie tak czy co?
UsuńPaulina, skarbie, jestem pewna, że ty także umiesz pisać komentarze dorównujące 'urodą' tym moim. To dziecinnie proste, uwierz mi.
Kasiu, chyba zbytnio mi ostatnio słodzisz. Rozpuścisz mnie jak tak będzie nadal, wiesz? Rozmieknę jak polana wodą kosteczka cukru.
I chyba należałoby nazwać mnie bezczelną, gdybym teraz nie dodała...
Kochana Kasiu, jesteś jeszcze wspanialsza ode mnie.
julia
omatulukochana. czuję się forever alone po przeczytaniu tego rozdziału. był bardzo wzruszający i romantyczny.
OdpowiedzUsuńniesamowity rozdział, jak wszystkie poprzednie. mam nadzieję, że szybko doczekamy się rozdziału dziewiętnastego.
pozdrawiam gorąco :)
thanks-london.blogspot.com
Jejku, jak Ty potrafisz przepięknie opisać uczucia Amiry, czuję się, jakbym sama tam była i to wszystko widziała... Ba, mam wrażenie, że to o mnie Harry się tak troszczy, mnie tak cudownie przenika tymi zielonymi ślepiami. Szkoda, że tak nie jest. ;D
OdpowiedzUsuńNiesamowite, jak potrafisz nazwać wszystkie uczucia towarzyszące głównej bohaterce, jej zachowanie przy Loczku... To chyba jeden z tych rozdziałów, w których szczególnie mocno czuję zapach marzenia. Wybacz, że dopiero teraz przeczytałam rozdział, zwalam to na szkołę. Ania. <3