Zabijcie mnie. Albo nie. I tak umrę. Sama z siebie. Ale jakaś pokuta od Was by mi się przydała, nie powiem, że nie... Po prostu nie mam siły. Wstawać, oddychać, patrzeć, żyć, być. A co dopiero pisać. Gdyby to Harry usłyszał, pewnie zaraz bym zaczęła przepraszać. Dlatego i Was za to przepraszam. Za to, że jestem tak niewyobrażalnie niepoważna.
Zaczął się listopad. To miesiąc rewolucji. To miesiąc, który wszystko zmienia. To miesiąc, którego się boję i na który czekam z niecierpliwością. Listopad to jedne wielki absurd. Jeśli przetrwam go tak, jak to sobie teraz obiecuję, będę najbardziej dzielną dziewuchą. No właśnie. Jeśli...
Dedykacja? Oczywiście. Jest. Dla Liama. Nie przeczytasz tej dedykacji, Leeyum. Ja wiem o tym. Mimo wszystko... Chciałabym Ci trochę powiedzieć. Właściwie nie trochę, a masę. Jest tak wiele rzeczy, o których powinieneś wiedzieć. A nigdy się nie dowiesz. Bo nigdy się nie poznamy. Payne, weź się w garść. Telepatycznie przesyłam Ci siły. A jeśli zdarzyłoby się, że kiedyś się poznamy, przeczytam Ci tę dedykację i wtedy opowiem o tym, o czym teraz chciałabym Ci poopowiadać. Zobaczysz. O ile nie zapomnę, rzecz jasna... Bo wiesz, Styles robi takie rzeczy, że...Na Boga, zapominam własne imię. No...!
Jego
dłoń drżała, choć nie wiedziałam, z
jakiego powodu. Nie mogło być mu zimno. Okna były pozamykane. A ja zdążyłam objąć
Jego szyję ciepłymi dłońmi. Mogłabym Go nie wypuszczać z rąk. Podobno, kiedy
złapie się szczęście, trzeba je mocno trzymać. Może chcieć się wyrwać, uciec albo ktoś je ukradnie…Ja swoje złapałam
za szyję. Teraz powinnam się bać, że z pragnienia zaraz je uduszę…Zdecydowałam się zapaść w
poduszkę, bacznie obserwując sufit, kiedy przytrzymywał moje rozłożone ręce po obu
stronach ciała. Ścisnęło mnie w gardle nadzwyczaj mocno, wręcz dławiąco, gdy rozgrzanymi ustami dotknął mojej bladej
szyi, nagle pojawiając się w zasięgu mego wzroku z burzą loków. Przejechał
wargami w dół, ocierając się brodą o obojczyk. Mruknęłam, zaciekle obserwując
żarówkę wkręconą w żyrandol nad nami. Oddałam mu się, żeby mógł z pasją wyjadać
ze mnie cały strach, na jego miejsce wpasowując spokój. I rozkosz. Poruszyłam
palcami, gdy nienaturalnie mocno przycisnął nadgarstek do
materaca. Wciśnięta w poduszki przechylałam głowę w lewo, bo zachciało mu się
podrażnić całą moją szyję ustami i językiem. Znów zacisnął palce, trochę wyżej,
nad nadgarstkiem, żebym mogła sprawdzić, czy czasem nie robi mi krzywdy.
Odwróciłam głowę, powodując tym samym, że przerwał kontakt swoich ust z moją
skórą. Mój niepewny wzrok spotkał się z Jego zawadiackim spojrzeniem. Pomimo swojej
delikatności względem mnie, w ruchach krył odwagę. Dominował, powodując w moich
żyłach pienienie się krwi. Całowana po piersi wsłuchiwałam się w szum tętniący
w żyłach. Zadarł głowę. Łagodnie zaglądał mi do źrenic, splątując palce z moimi. Musiałam przecież
jęknąć, gdy naparł na mnie wcale nie lekko. Patrzył się tak wyzywająco, trochę
łagodnie, trochę niegrzecznie. Tak całkiem w swoim stylu, z zielonym blaskiem. Przygryzłam
wargę smakującą Jego ustami, które chwile temu przelotnie ugryzł. Może
musnął…Trudno określić. Zaatakował mnie tak szybko, że zdążyłam jedynie
podnieść rękę do Jego ramienia. Bezcelowo dotknęłam Go za szyję, chociaż wiele
sobie z tego nie robił. Odchyliwszy głowę pozwoliłam uwolnić nadgarstki z Jego
uścisku. Pozbawiał mnie kontroli nad własnym ciałem, wsuwając dłonie pod czarną
bluzkę opinającą brzuch. Nachylony nade mną najpierw przesunął szorstkie palce
w okolice pępka. Drażniąc skórę podbrzusza, mruknął coś. Przygłuszony przez mój
przyśpieszony oddech. Przymrużyłam oczy, spoglądając na Jego wzrok wbity w moją
szyję. Przejechał kciukiem wzdłuż mojego żebra. Tym razem to ja mruknęłam,
orientując się, że podrywa do góry lekki, czarny materiał bluzki zakrywającej
moje ciało. Poczułam wiaterek na brzuchu. Na sekundę spotkaliśmy się wzrokiem.
Zniknął za czarną plamą, gdy ściągał bluzkę przez moją szyję. Zatchnęłam się,
podnosząc ramiona do góry. Potem już tylko obserwowałam jak swobodnie odkłada
sponiewieraną bluzkę obok nas, kątem oka obserwując ciało, które pozbawił
okrycia. Gdyby nie ciepło bijącego od Jego ciała, zaczynałabym dygotać. Źle,
źle mówię…Kiedy tylko wbił wzrok w nitki czarnego stanika, momentalnie zaczęłam
drżeć. Umknęłam mu z ramion, przytrzymując się Jego pleców. Odkrył wstydliwe
rumieńce na skórze policzków i odwrócił głowę w inną stronę. Oswajał mnie,
cwaniak. Chyba się uśmiechał. Ale nie wiem, bo wszystkie nieokiełznane, ciemne
loczki nagle zaczęły spływać mu na policzki.
Dreszcz przebiegający po moim ciele szybko poszedł w niepamięć. Ocierające
się dłonie o moje biodra doprowadziły mnie do zastygnięcia w bezruchu. Pozwoliłam
mu obserwować swój brzuch. Wyjątkowo dobrze to wykorzystał, przenosząc wzrok
trochę wyżej. Wyżej, wyżej…Oczy mam zaraz nad ustami… Rozchylone uda były
idealnym miejsce, w które natychmiast się wcisnął, gdy próbowałam ułożyć się
wygodniej. Wgnieciona w materac
zaczynałam coraz szybciej oddychać. Jeszcze z zamkniętymi oczami
uczepiłam się paznokciami Jego koszulki. Z satysfakcją próbowałam ją zerwać.
Tak jednym, zwinnym ruchem, jak to robią w filmach. Albo w dobrych książkach. Zachichotał,
kiedy naburmuszona opadłam na poduszkę, odepchnięta lekko. Nie podnosił w górę
rąk, więc nie miałam możliwości zsunięcia materiału. Szarpnęłam Go za rękaw,
jak mała dziewczynka, stękając. Widząc moje nieudane próby rozebrania Go,
uśmiechnął się chytrze, podciągając koszulkę wyżej.
Pływałam
w Jego ramionach, pozwalając się całować w każdym miejscu. Gdzie mu się tylko
podobało. Nieznacznie wgniatał mnie w
miękką pościel, wprawiając w coraz większe otępienie swoją odwagą. I
przesadną czułością, którą zatruwał mi usta i oczy. Jeśli nie miałabym gorączki
uczuć, mogłabym określić, gdzie aktualnie dotyka mnie ustami. Rozpalona przez
gesty czułam Jego wargi wszędzie. Na szyi, na policzku, na obojczyku, biodrze i
żebrach. A teraz tak machinalnie zjechał
ustami na lewą pierś, aż odebrało mi oddech. Bolało mnie łapanie haustów
powietrza. Bolały mnie Jego gorące usta przy pępku. Straciłam oddech. Na
minutę. Może na wieczność. Wygięłam się lekko, odsuwając kawałek kołdry. Wijąc
się pod Nim w celu złagodzenia mrowienia ciała, doprowadziłam Go jedynie do
większej ekscytacji. Podniósł głowę, zagryzając wargę. Bez chwili namysłu
sięgnęłam dłonią do Jego ciepłej szyi. Przyciągnąwszy Jego twarz do swojej,
zrobiłam coś, co mocno Go rozbawiło. Tylko nie umiem zrozumieć, dlaczego zaczął
się tak szeroko uśmiechać. Zarzucając mu stopy na biodra, zaczęłam zsuwać
dresowe spodnie spoczywające na Jego nogach. Kiedy niespodziewanie dotknął
mojego żebra, zrezygnowałam ze zdejmowania spodni w ten sposób. Postanowiłam
opuścić nogi. I spektakularnie wyczołgałam się spod Harry’ego. Złapany za dłoń,
posłusznie położył się na plecach, zaczesując loki do tyłu, odsłaniając
policzki. Uśmiech poszerzał mu się z minuty na minutę. Zgryźliwa byłam, mocno
złośliwa, trzymając rękę na Jego kolanie. Trzymałam Go, zmuszając do czekania
nie wiadomo na co. Wreszcie przypomniałam sobie, jak bardzo chciałam zdjąć z
bioder Harry’ego spodnie. Przesunęłam ręce wyżej i łapiąc za gumę, pociągnęłam
ubranie w dół, odsłaniając granatowe bokserki. Zawahałam się na moment, a potem
szarpnęłam spodniami do kostek. Poruszył stopami, uwalniając się od nogawek.
Odwróciłam się na moment, zsuwając szary materiał z łóżka. Kiedy znów
odwróciłam się w Jego stronę, podnosił plecy i kierował twarz w moją stronę. Zamrugałam
kilka razy, spostrzegając, w jak szybkim tempie Jego twarz znalazła się blisko
mojej. Owionął mnie swoim zapachem. Nie perfum. Perfumy były przy mnie zawsze.
Zapach skóry miotał mną jeszcze mocniej. Zakręciło mi się w głowie, obserwując
jak przykłada mi dłoń do policzka. Poczułam zapach szamponu Harry’ego, gdy
momentalnie przykleił się ustami do mnie,
takim charakterystycznym mlaśnięciem. Zawirowało mi przed oczami, kiedy
osunęliśmy się w niewygodnej pozycji, przy skrawku łóżka. Bezwładna dłoń
zjechała mi na dywan, drugą przytrzymywałam się prześcieradła, w myślach
prorokując, że albo zaraz je porwę, albo ściągnę. Zakleszczyłam się nogami na
Harrym, myśląc, że może to uchroni mnie przed zjechaniem na puchaty dywan. Chyba
za mocno zainteresował się moimi ustami, by zwrócić uwagę na to, że połową
ramion jestem poza łóżkiem. Mruknęłam coś między naszymi ustami, za co
ewidentnie był zbulwersowany. Ścisnął moje usta swoimi, znacznie mocniej niż
wcześniej. Wydaje mi się, że to była lekka sugestia, żebym umilkła i dała
zjadać swoje usta. Zareagował na moje katusze dopiero wtedy, kiedy uszczypałam
Go w plecy, czując, jak zsuwam się z łóżka. Niechętnie oderwał się ode mnie, po
czym pociągając za biodra, zostałam brutalnie wciągnięta na łóżko. Zanim
zdążyłam otworzyć usta, złapać haust powietrza, nadrabiając trochę, zgniótł mi
wargi. Zaśmiałabym się, ale ryzykuję, że się pogryziemy.
I ja
wcale nie wiem, kiedy czyjeś sine palce zaczęły majstrować z dużym, czarnym
guzikiem od obcisłych spodni ściskających mi uda. Zagotowałam się. Gdzieś tam w
środku, w brzuchu, na dole. Pokręciłam
biodrami, chcąc uspokoić motyle odstawiające w moim wnętrzu cyrk. Wiele zrobić
się nie dało. Zamglonym wzrokiem obserwowałam kilka czarnych, kręconych
kosmyków unoszących się obok mojego policzka. W świetle słońca błyszczały
fascynująco. Zapatrzyłam się, a potem drgnęłam, szarpnięta za spodnie. Harold
pokonał guzik spodni? Spuściłam wzrok w dół, patrząc na wygiętą szyję bruneta.
Skręcał głowę w stronę swojej ręki, która majstrował przy spodniach. Wyswobodziłam
rękę z Jego uścisku i obserwowałam w rozrywającej ciszy, jak pozbywa mnie
spodni. Ciepło. Cieplej. Gorąco. Parno…
Znów
szarpnął moimi nogami, a potem z wielką satysfakcją wyrzucał spodnie w górę.
Opadły na dywan, gdzieś pod łóżkiem, z cichym odgłosem uderzania guzika o
podłogę.
I
nagle, kiedy utknęłam gdzieś pod Jego klatka piersiową, ugnieciona łokciem,
sufit stał się jedyną rzeczą, jaką widziałam. Znosiłam ciche pocałunki w szyję.
Dotyk ciepłego kciuka podróżującej wzdłuż uda. Drobne wypustki gęsiej skórki.
Szaleńcze loczki okalające twarz Harry’ego, drażniące mi policzek. Jego nogi
splątane z moimi. Patrząc tępo w sufit odchylałam głowę, dając chłopakowi
większy dostęp do skóry. Rozlał mi wrzątek przy brzuchu, wciskając palec pod
gumkę majtek. Sufit się rozmył. Ciepło parzyło. Palec wędrował. Nawet nie
syknął. Dlaczego On nie syknął, kiedy ścisnęłam mu skórę na plecach? Wżynałam
mu paznokcie w plecy, a On niewzruszony zajmował się jedynie cienkim, czarnym
materiałem. Próbowałam dostrzec chociaż trochę tego sufitu, nie rozmytego…Schowałam
twarz w poduszce, zaciskając usta i rozprostowując palce na Jego plecach. Za
oknem coś huknęło. Powietrze naokoło mnie tężało. Poderwałam nogę do góry,
zarzucając ją zgrabnie na biodro chłopaka. Ręka taka ciepła, znająca każdy
kawałek mojego ciała. I pamiętam tę Jego
spoconą dłoń, którą złapał mnie za nadgarstek, gilgoczącym oddechem szepcząc mi do ucha…
-
Oddychaj, oddychaj, proszę…
To chyba ja powinnam (jak z resztą każdy czytelnik) przesłać Ci siły, a nie ty resztki swoich sił przesyłasz Liamowi. Więc telepatycznie oddaję Ci część moich sił, abyś miała siłę (powtarzam się, ale nie umiem inaczej) wstawać, oddychać, patrzeć, żyć, być. A co dopiero pisać. I wiesz co, You’ll never love yourself half as much as I love you.
OdpowiedzUsuńOstatnio przejrzałam wszystkie moje komentarze jakie dodałam na tym blogu. Uśmiałam się z siebie. Ale jeden komentarz wywołał u mnie potok wspomnień. Nie wiem czy tak się powinno pisać, najwyżej mnie skrzycz.
Kocham Cię i pamiętaj, że jakby co, to jestem. Nadal mam ten sam numer na gg :) Trzymaj się. Dla mnie, dla czytelników, dla Harry'ego i dla przyjaciół. Żyj, oddychaj, wstawaj z łóżka i się uśmiechaj. Uśmiech daje siłę.
Nigdy o Tobie nie zapomniałam i wciąż o Tobie myślę!
UsuńNie da się nic zrobić z uciekającymi siłami. One są chytre... Bardzo. Ale dzięki takim osobom jak Ty, i kilku innym, ja jednak mam po co regenerować swoje marne siły.
Frgamet Little Things pomógł mi...W coś uwierzyć. Dziękuję.
Po prostu dziękuję
Odkąd przeczytałam Twoją odpowiedź, myślałam o tym, co powinnam napisać. I wiesz co... Nie znoszę tego, że jestem w klasie humanistycznej, a nadal nie umiem przekazać na tak zwany papier tego, co bym chciała. Bo mam Ci wiele do powiedzenia, tylko nie umiem tego zrobić. Po prostu nie umiem. Wybacz.
UsuńNie musisz mi, kochanie, pisać monologów na ten temat. JA WIEM WSZYSTKO. :)
Usuńchyba już czegoś nie rozumiem. ten rozdział ma taką samą treść jak rozdział 21, czy mi się tylko wydaje? ;)
OdpowiedzUsuńO rany...Nie mówcie mi, ze dodałam dwa razy to samo...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOtóż to, dodałaś dwa razy to samo :d
OdpowiedzUsuńWybaczcie! Wieczorem postaram się dodać nowy rozdział!
UsuńJest bardzo podobny, ale to nie to samo. Nie wiem z czego to wynika.
UsuńPrzeczytałam dziś wszystkie rozdziały : ) to jest niesamowite :D -Z
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię...tu powitać :)
UsuńO Jezu, doczekałam się! DOCZEKAŁAM SIĘ, DOCZEKAŁAM SIĘ! I co z tego że uśmiecham się do laptopa jak mała dziewczynka do wielkiego lizaka, o którym zawsze marzyła. Boże, jakie mam wypieki na policzkach, a ja serce szybko mi bije. Tyle emocji w tak prostej czynności, tyle słów opowiadających zbliżenie. I nie uwierzysz, ale czułam się tą cholerną Amirą (która ma tyle szczęście w życiu), kiedy Harry dotykał jej obojczyka, kiedy łaskotał swoimi lokami jej bladą szyję. Nie znajdę zdań, które są w stanie opisać to co czuje - ale ty pewnie byś je znalazła. Tak jak i teraz. To zdecydowanie moje ulubione opowiadania, to zdecydowanie mój ulubiony rozdział, to zdecydowanie moja ulubiona Ty!
OdpowiedzUsuńPrudie, musisz mi wybaczyć, że tak niefajnie Cię zignorowałam przez te kilka dni. Kochanie, jestem tak zalatana, że myuszę sobie zapisywac na kartce, co mam zrobic, żeby się w spokoju, za przeproszeniem, wysiusiać. Wierz, lub nie. :) Każdy komentarz na tym blogu doprowadza mnie do wyszczerzu większego niż ma mały murzynek na widok jabłka. Jakkolwiek o brzydko brzmi, trafia dobrze... Ale Twoje komentarze to...To tak, jakbym była koalą i zobaczyła ogromny las eukaliptusów. CUD, nie? Jesteś jedyna na świecie. Taka Prudie.
UsuńDzisiaj chyba będzie krótko. Jestem totalnie wykończona, lecz nie chodzeniem po górach, jak dotychczas, a starannym analizowaniem każdego słowa tekstu. To, jak? Herbata w bezpiecznej odległości od podłogi i zaczynamy...
OdpowiedzUsuńJak się to robi, że można coś opisać w pięciu akapitach, gdy inni napiszą to w trzech zdaniach? Otóż trzeba być Tobą! Być tak niewiarygodnie wrażliwym na każdy szczegół. Każde drżenie palca, każdy głupi oderwany od reszty loczek...
Z przesłaniem ci tej siły będzie krucho, bo sama teraz zdycham z zachwytu, szczęścia (więcej epitetów nie znam). Ale! Ale mam gdzieś schowane żelki, a to już całkiem blisko, prawda? No chyba, że wolisz coś mocniejszego to sorry, ale za młoda jestem na krówki ciągutki.
Tak ostatnio myslałam i doszłam do wniosku, że jeśli kiedykolwiek zdarzy się tak, że będę miała córkę (co mało prawdopodobne) to nazwę ją Amira. Ciul z tym, że pewnie mnie za to znienawidzi(mnie też skrzywdzili), ale będę mogła mieć chociaż trochę nadziei, że będzie grzeczną marzycielką z ciemnymi włosami... Ach głupia jestem ;)
Postaram się zrobić coś z tymi żelkami!
Ściskam, całuję i głaskam po główce
Kama
Mój Ty mały ciulku kochany! Jestem pełna podziwu, że mimo totalnego wykończenia, piszesz mi taki komentarz. Jesteś mega dzielna dziewucha i niesamowicie...konsekwentna. Jeśli mogę tak nazwać ten sydnromek pisania mi komentarzy. ;)
UsuńDzięki, że zdychasz, jak to określiłaś, z zachwytu. Ja zdycham z niedowierzania, że nadal tu jesteś i piszesz mi tak cudowne rzeczy. Zdechniemy obie i będą dwa pogrzeby. Niefajnie.
:)
Więc.. zastanawiam się co napisać. coś sensownego, prawda? może to, że nie mogłam... po prostu nie mogłabym nie skomentować tego rozdziału! nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. zaskoczyłaś mnie to mało powiedziane. wchodząc na bloga pomyślałam: och kolejny fragment z życia Amiry i Harryego. i nawet nie wiesz w jak szybkim tempie zawiasy w szczęce puściły, z każdym kolejnym czytanym słowem moje oczy robiły się szersze i szersze. ale nie powiem, bardzo się cieszę, że w końcu przyszedł czas na taki rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :*
Istis, o rany, ja o Tobie zapomniałam. Nie wiem, jakim prawem, ale na serio! Dobrze, że tu wlazłaś, bo już o Tobie pamiętam. :)
UsuńDzięki i pozdrówka! :)
Och... To ten cudny rozdział, którego malutką próbkę dostałam w wakacje! Czekałam na niego z utęsknieniem.
OdpowiedzUsuńMiałam robić pracę domową, ale skutecznie mnie od tego odciągnęłaś. Brakuje mi słów. To jest tak piękne, tak subtelne i tak romantyczne, że mogłabym wracać tu w nieskończoność. Podziwiam. Werbena.
OdpowiedzUsuńWeeeeerbena?! Ty tutaj? O mamo, nie sądziłam! :) Dziękuję, kochanie ;)
Usuńpowiem tylko jedno..jedno krótkie zdanie,nie znaczące na tym świecie nic,zupełnie nic..Ale kochana potrafisz człowieka zwalić z nóg..a już myślałam,że się ustawiłam-myślami,słowami..Jak mała granica była,żeby to zniszczyć. I powiem szczerzę,że nie żałuję !
OdpowiedzUsuńpaulina
gdy czytałam ten rozdział. ahh! brak mi słów. Nie wiem co napisać. Każde słowo tutaj, będzie zbędne względem tego rozdziału. Dziękuję. ♥ x
OdpowiedzUsuńUściski dla Maya, bo jest urocza z tym swoim niewysławianiem się. ;)
UsuńMusiałaś opisać tu takiego Harry'ego? Musiałaś sprawić, że zapragnęłam go jeszcze bardziej? One jest tak cholernie pociągający, że brak mi słów.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był inny niż pozostałe. Intymniejszy. Napisane wspaniale. W wyobraźni ukształtowała mi się ta scena. I muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało. Rozłożyłaś mnie na łopatki zdaniem 'Harold pokonał guzik spodni?' No mnie mogę się przestać śmiać. :) Harold kontra guzik. Hahaha, już widzę tę zaciętą walkę!
Pozdrawiam, Joan.x
Joassssiuuuu! ;) Musiałam tak opisać naszego Harolda, bo taki właśnie jest w moich szarych oczkach. Rewelka, nie? Musiałam się z Wami takim wyobrażeniem podzielić. ;)Że pociągający, to ja doskonale wiem. I to jak...
UsuńHarold kontra guzik...Powiem Ci, że to równiez mój ulubiony fragment tego rozdziały ":)
Kilka lat temu, kiedy mój brat był jeszcze bardzo mały, powiedział mi w chwili złości: 'Zobaczysz, kiedyś będę góry przenosić!'. Bardzo mnie to zastanowiło, i ze śmiechem wyobrażałam sobie taką sytuację. Ale później przyszło zwątpienie, czy takowe działanie jest możliwym do wykonania. A już chwilę potem czytałam to opowiadanie, zachwycając się coraz to innymi formami przekazywania uczuć i niezwykłego opisywania rutynowych, nudnych wręcz czynności, nadając im nowego, ładniejszego znaczenia. Teraz już wiem, że przysłowiowe przenoszenie gór jest możliwe. Bo Ty... Ty posiadasz taką zdolność. Umiesz to robić, i jeszcze zamieniasz te dwa proste słowa w magiczne przekładańce liter, i ozdabiasz kokardami, wstęgami i lukrowymi kwiatami. I na dodatek potrafisz zmieniać krajobrazy, nawet nie podnosząc wzroku znad klawiatury komputera. Piszesz tak pięknie i niecodziennie, że byłabym gotowa połknąć wiarę w przezroczyste duchy, gdybyś o nich choćby kilka linijek napisała. Bo ludzie czytający Twoje teksty są po prostu... Zahipnozowani. To tak, jakby klaun pomachał mi przed twarzą zegarkiem na łańcuszku, a ja wpadłabym nagle w trans. Taki dziwny, chaotyczny, kolorowy. Jesteś dla mnie taką przyjemnością- jak Fantasia na jakieś reklamie, kiedy dla kobiety ją jedzącej zatrzymywał się czas. Ja też zyskuję dodatkowe minuty życia, bo kiedy zagłębiam się w ładnych słowach i dostojnych kropkach, nie słyszę tykania zegara. Tak, jakby przestały płynąć minuty... Zakręcasz dla mnie kran czasu, Kasiu. Rany... Dziękuję!
OdpowiedzUsuńjulia
Ja nie wiem, czy jest możliwość kochać kogoś, kogo się teoretycznie nie zna... Czy człowiek, którego obserwujesz jedynie na podstawie słów, które do Ciebie pisze, może stać Ci się bliski bardziej, niż to możliwe? Bo cholera, Julia, chyba nastąpił jakiś cud, lub niewiarygodnie zadziwiająca nienormalna zagrywka mojego umysłu. Jesteś niezwykłym skarbem, który miałam mozliwość poznać. I który mam pozwolenie poznawać dalej. Żaluję, ze piszę to tak publicznie. Mam zwyczaj pisania tak szczerych rzeczy prywatnie. Tym jednak chyba powinnam się podzielić...
UsuńZawsze się tak bardzo denerwujesz, jak mówię Ci, że masz talent. A ja zawsze się irytuję, kiedy ktoś tak bardzo uzdolniony jak Ty, wychwala mnie. To jest zabawne.
Dobrze jest Cię "mieć".
Ciebie także dobrze trzymać blisko siebie... : )
Usuńjulia
No to ten tego... Gdzie ja skończyłam ostatnio?
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie jest Cię tu widzieć :)
UsuńWoW...
OdpowiedzUsuńNie no dziewczyno czekam na książkę... Nie żartuję!
Twoje opowiadanie jest tak strasznie piękne i magiczne.
Wpadam w chaotyczny tran czytając je.
Mam nadzieję, że siły do ciebie wrócą i będziesz pisała dalej takie cudowne, wspaniałe, (nawet nie wiem takich przymiotników użyć), opowiadanie. Ze zawsze, powtarzam zawsze twoje opowiadania będą takie jak te.
Gdy weszłam na tego bloga i zobaczyłam kolejny wpis to uśmiechnęłam się do monitora jak głupi do sera. To jest nie samowite, co ty robisz z ludźmi.
Omamiasz ich słowami, a oni jak wierne psiaki biegną za tobą z wywalonym językiem,
Kiedy to czytałam wyobraziłam sobie, że jestem Amirą. Taką prostą dziewczyną, zakochaną w Harrym. To było piękne.
Czekam na kolejne rozdziały...
http://my-red-sky.blogspot.com/
Wczoraj znalazłam twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńniesamowicie piszesz , twoja historia bardzo mi się podoba. Niewątpliwie masz wielki talent, nie zmarnuj tego :) mam taka prośbę podałabyś mi swojego tt?
czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że będzie chociaż w połowie tak świetny jak ten :D
Witaj :) Cieszę się niezmiernie, że Ci się podoba i że tak szybko "nadrobiłaś" zaległości. Mój Twitter - @Persilowa
Usuń:)
poleciłabys jakieś blogi które czytasz?
OdpowiedzUsuńWcześniej nie komentowałam bloga... rzadko to robię, ale kiedy już to robię to blog naprawdę musiał mi się spodobać. Czytam mało blogów bo ciężko znaleźć coś dobrego. Długo się zbierałam wgl do zaczęcia tej historii... no ale przeczytałam. I wiesz co? Dołączam to opowiadanie do listy blogów które czytam. Świetne :) Zakochałam się w twoim stylu pisania, w bohaterach jakich wykreowałaś no i ogólnie fabule. Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie zaczęłam, więc zapraszam witness-the-slow-death.blogspot.com
W takim razie cieszę się przeogromnie, że zadowoliłam Twoje wygórowane literackie "podniebienie" ;)
Usuń00:01. Otworzyłam Worda bo tu łatwiej będzie mi napisać to wszystko, co chcę przekazać Tobie, a co Ty, przekazałaś mi, tworząc Zapach Marzenia.
OdpowiedzUsuń00:03. Otwieram Zapach Marzenia. Wczytam się w moje ulubione fragmenty, w te dedykacje, Twoje słowa, zdania, literki, kropki i przecinki. Wczytam się nawet w znaki zapytania oraz wykrzykniki.
Pierwsze co chcę Ci napisać to to, co już wiesz. Jestem z Ciebie cholernie dumna. Pamiętam, kiedy przesłałaś mi urywki Zapachu po raz pierwszy. Już wtedy wiedziałam, że podbijesz tym opowiadaniem serca i dusze, a to właśnie zrobiłaś – możesz wierzyć lub nie, ale właśnie tego dokonałaś. Jestem dumna z siebie. Bo przekonałam Cię do publikacji, której tak cholernie unikałaś i której tak bardzo nie chciałaś. Twoje obawy teraz wydają się jeszcze bardziej śmieszne niż były właśnie wtedy, wiesz? Sukces – tym właśnie jesteś Ty oraz Twoja historia; historia Harry'ego i Amiry.
Lubię Twój styl. Jest prosty, a jednocześnie po prostu taki wyjątkowy, taki Twój... Mam trudności bo właściwie nie wiem, czy opisać to, jaka jesteś Ty, Twój sposób pisania czy może jaka jest Amira. Sądzę, że jesteście jednością – wy dwie. Nie da się zamknąć w słowach tego, czy piszesz jakimkolwiek stylem. Piszesz sobą, piszesz nią. I to jest piękne. Ile jest opowiadań, kiedy pisarka/pisarz pisze w pierwszej osobie a nie jest w stanie tak naprawdę wpleść w to siebie? Niezliczone miliony. Biliony. Ty jesteś w tym tysiącu, setce, dziesiątce... Nie piszesz stylem. Piszesz sobą – piszesz Amirą.
Amira, Amira. Od niej zacznę. Jest krucha, wyjątkowa, jest... Amirą. I jest Tobą. Rozpada się, odradza, płonie, gaśnie, maleje, rośnie, upada, podnosi się. Jest wszystkim i niczym – wszystkim w oczach Harry'ego, w oczach Jacob'a. Sądzę, że jest również wszystkim i dla Ciebie, chociaż dla Ciebie wydaje się ktoś inny w tej powieści być wszystkim.
Przypomina mi moją Sybellę – taka bezbronna, zagubiona, krucha, łamliwa, łatwopalna. Taka delikatna i subtelna. Uwielbiam takie bohaterki. Uwielbiam taką Ciebie. To nie wady. To są zalety – jej i Twoje; wasze. Chce być silna – za niego, za siebie i cały świat, z którym chce walczyć chociaż jest jedna jedyna, sama. Ona doskonale wie kim jest i jaka jest. Jest idealna i niepowtarzalna pod tym względem. I chociaż czasami chciałabym, aby poprzestała nad płaczem, nad przemyśleniami, nad troską i tęsknotą wiem, że wtedy byłaby to nie ta Amira, którą poznałam i którą obserwuję przez ten cały czas. Musi taka być. Tak samo jak musi lubić deszcz, sen, herbatę jaśminową i jego. On musi być Tobą. Inaczej zgubisz tą opowieść.
On. Dzisiaj zadałam Ci pytanie: czy uważasz, że Harry jest pozytywną postacią w Zapachu? Odpowiedziałaś, że niekoniecznie, że jest trudny, że ma ciężki charakter. Prawda, ale wiesz, właśnie to sprawia, że jest taki unikatowy, taki prawdziwy i realny. Taki ludzki, taki nasz. A przede wszystkim jest taki Twój.
OdpowiedzUsuńUwielbiam go. Kocham go, czasami nienawidząc za to, jaki jest dla Amiry i dla Ciebie. Bo wiesz, on was zabija. Tą tęsknotą, którą obydwie czujecie. Wydaje się być na wyciągnięcie ręki, w Twoich myślach, snach, marzeniach, ale niestety jeżeli otworzysz oczy, obudzisz się, zaczniesz myśleć realnie, ta naprawdę go nie ma. I raczej nie będzie.
Twój Harry jest najlepiej wykreowanym bohaterem, z jakim kiedykolwiek miałam styczność. Szorstki, męski, zdystansowany. Nigdy nikt nie może być pewien, co zrobi, co powie, jak zareaguje. Odepchnie ją? Przytuli? Pocałuje? On jest realny, a to najważniejsza cecha, jaką pisarz może przekazać kreowanemu bohaterowi. Nie potrafię opisać jak idealnie go stworzyłaś w tej jego nie idealności trudno złożonego charakteru. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. He's just the one.
Potrafi być okrutny i jednocześnie kochany. Ma pięćdziesiąt twarzy. Pięćdziesiąt twarzy Harry'ego. Mogłabym o nim czytać w nieskończoność, dlatego Tobie życzę, abyś w nieskończoność o nim pisała. On musi istnieć – nie ważne czy w Twoim sercu, wyobrażeniu, na zdjęciach, w filmach, teledyskach... On musi istnieć dla Ciebie, żeby mógł istnieć dla mnie. Dla nas – czytelników Zapachu. I tak, to idealne określenie. Jest zapachem marzenia – nieuchwytny jak aromat, odległy, niewidzialny, ale jednocześnie potrafi być intensywny. I jest marzeniem – nas wszystkich, nie ważne jak idealny lub nie, jest.
Pisałam Ci, że wzruszyłam się. Przy rozdziale dwudziestym, czytając Twoją dedykację właśnie dla Harry'ego. I wiesz, uświadomiłam sobie to, z czego nigdy nie zdawałam sobie sprawy – ile on dla Ciebie znaczy. Zazdroszczę Ci tej miłości do niego. Bo wiesz, jest piękna. Infantylna, ale piękna. Nie jestem pewna czy moja miłość do MJ'a była taka, jak Twoja do tego lokowatego drania. Sądzę, że nie. Obiecałam sobie coś. I to samo po cichu, w sekrecie obiecałam Tobie. Teraz obiecuję, że postaram się, aby sekretnej obietnicy dotrzymać. Proszę, nie pytaj co to, bo nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć. Dowiesz się w swoim czasie. Za miesiąc, dwa, trzy, za pół roku, za rok, ale dowiesz się. Mam nadzieję, że ucieszysz się. Ja już się cieszę. W końcu to Zapach Marzenia, prawda?
Kochaj Harry'ego. Chciałabym go tak samo pokochać, jak Ty, Moja Droga. Dbaj o niego. Jest wyjątkowy.
Po tych wszystkich słowa nie jestem w stanie wytknąć błędów, niedociągnięć, poprosić o więcej dialogów. Nie chcę pisać o tym, jak chciałabym, aby Jacob był bardziej stanowczy w stosunku do Amiry, jak chciałabym, aby dłużej był na nią zły za Harry'ego, za nią samą, za narkotyki, za bycie tym, kim jest i jaka jest. Napiszę Ci za to, że uwielbiam Zapach. To nie słowa kompletnej słodyczy. To słowa uświadomienia – Ciebie, że naprawdę Zapach i to, co tworzysz wspólnie z Amirą i Harry'm jest jedyne. Osobiście sądzę, że ze swoimi opowiadaniami mogą schować się głęboko i daleko. Życzę Ci stu komentarzy więcej pod każdym rozdziałem i życzę Ci, aby ta historia stała się historią innych – w kolorowej, twardej okładce, z Twoim imieniem i nazwiskiem na przodzie. Bo wiem, że możesz. Wiem, że ta historia jest tego warta. Wy jesteście tego warci, Kochanie.
I proszę, przestań już płakać. Obiecuję, że już nigdy nie pozostawię Was na tak długo. Zbyt bardzo się zakochałam.
00:43. Skończyłam. Poprawię. Dopiszę tam, gdzie zabrakło jeszcze kilku moich słów.
00:51. Publikuję. I nie płacz już. Kocham Cię.
Twoja Pati.
NIE. UMIEM. CI. POWIEDZIEĆ. JAK.BARDZO. CIĘ. KOCHAM...WIESZ?!
UsuńNo cóż powiem tak, szkoda że nie możesz zobaczyć mojej miny po przeczytaniu tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńniezwykły, idealny, wspaniały, jedyny w swoim rodzaju, inspirujący, pouczający ! To tylko kilka słów którymi mogę opisać rozdział, i całe opowiadanie.
Nie czytałam czegoś tak dobrego chyba nigdy !
Dziękuję! :) A w czym Cię pouczył?;')
UsuńW tym że na początku było strasznie, Harry był dupkiem, a ona go kochała, z czasem było lepiej .
UsuńZawsze po burzy wychodzi słońce, tak to opiszę :)
Ahhh, już teraz wiem całkowicie, jak Cię pouczył. W takim razie jestem bardzo uśmiechnięta z tego powodu! ;)
UsuńZawsze te słowa pisałam mojej przyjaciółce. te o słońcu...Są bardzo prawdziwe, nie? ;)
Dokładnie tak :)
UsuńChiałabym Ci bardzo podziękować za to opowiadanie, ale nawet nie wiem co napisać, bo wydaje mi się, że zwykłe dziękuje nie wystarczy ;D przeczytałam całe opowiadanie w jeden dzień :) jest dla mnie mega wciągające, nie mogłam wyłączyć twojego bloga jeśli nie dowiedziałam się co dalej :D dziękuje ci za to z całego serca , za to że piszesz inaczej niż wszyscy pozostali (przynajmniej tych co ja czytam :D ), za tak dokładne opisywanie uczuć, przeżyć i sytuacji :) jesteś genialna :) pisz jak najwięcej i nie rezygnuj z tego ! :) bo dzięki Tobie my możemy czytać coś tak wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńDziękuje jeszcze raz i życzę powodzenia w dalszym pisaniu :)
Pozdrawiam :)
A ja chciałabym Ci serdecznie podziękować, że tu zajrzałaś. Za ten jeden dzień, który poświęcilaś na przeczytanie słów, nad którymi się głowiłam. Za to, że znalazłaś kilka minut, by dodać mi otuchy i pomóc w "pamiętaniu" o tym, że warto pisać. Chociazby dla kogoś, kto poświęcił dzień, by to przeczytać.
UsuńDziękuję Ci serdecznie. ;)
Twoje opowiadanie wzbudza we mnie wielkie i niezwykłe emocje. Jak żadne inne opowiadanie. Jak czytam, to odpływam, strasznie się wciągam. To niesamowite, że opowiadanie tak na mnie działa. Dziękuję ci za to, że piszesz. Jest to takie prawdziwe. Chcę abyś wiedziałam jak bardzo mi się podoba to co piszesz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię i zapraszam na swojego bloga, którego dopiero co zaczęłam, zapewniam cię, że nie jest aż tak dobre jak twoje, ale byłabym wdzięczna jakbyś zostawiła ślad po sobie ;)
http://mistakes-inlife.blogspot.com/
Przepraszam za zbyt późne odpisywanie na komentarz...Niestety w tygodniu jestem zalatana i zbytnio czasu nie mam. ;) Oczywiście wszystkie komentarze czytam, ten rownież. Jest cudaczny! I z pewnością postaram się wpaść do Ciebie i trochę tam "polookać", co by coś po sobie zostawić ;)
UsuńTak długo mnie tu nie było. O boże. Chyba ostatni rozdział jaki czytałam to 10? Tak? To możliwe?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam! Obchodzi cię to jeszcze czy już nie? Chyba nie. WOW. Ile masz czytelników. Aż dech zapiera w piersiach. To chyba nieistotne czy tu jestem czy nie, prawda? Aghh cholera. Pewnie w ogóle nie odpiszesz. Ciekawi cię powód w ogóle? Że przestałam pisac durne komentarze pod twoimi rozdziałami? I to w ogóle straszne krótko trwało, ale strasznie się związałam z tą historią, nie wiem dlaczego.
Najwyżej napisze się na marne. Bo i tak muszę to powiedzieć. Tzn. to nie jest takie ważne, ale po prostu. Pogubiłaś się już? Czy czytasz dalej?
One Direction zaczęło mnie nudzić i z tym również wszystkie opowiadania związane z nimi. Potrzebowałam wydechu, chciałam poczuć się... fajnie. Znaczy... Nie zrozumiesz mnie. Ale... no... Aghhhh.
Naprawdę dalej czytasz?
No, ale wróciłam. Jakiś konkretny powód? Hmm... Nie wiem. Nie mam pojęcia o co mi chodzi.
Nie byłyśmy jakimiś przyjaciółkami, znajomymi, koleżankami; znam cię tylko z twittera i z twojego cudownego opowiadania, które zabijało mnie od środka. Żadnego podlizywania się! Szczera prawda.
Po prostu chciałam przeprosić. Przepraszam.
Mam nowego tt -> @justxcookies; just sayin. Swoją drogą, może nie uwierzysz, ale zaczęłam być strasznie infantylna. To takie przerażające. Taki bachor ze mnie jeszcze.
Nie musisz odpowiadać. Po prostu zawsze czułam się zobowiązana to zakończenia tego co zaczęłam.
Czyli jest coś co jeszcze muszę zrobić.
Out! Idę czytać rozdziały opowiadania "Zapach marzenia", dziękuję wszystkim, dobranoc.
Infantylna to Ty jesteś, przyznać muszę. Bo asbolutnie nie wiem, jakim prawem pomyślałaś, że nie przeczytam tego komentarza. Co jeszcze zabawniejsze, że na niego nie odpiszę. A tym, że o Tobie zapomniałam i że jako czytelnik się nie liczysz, to wkurzyłaś mnie jeszcze mocniej, niż poprzednimi niespodziankami. Odebrałam to dość... Cholera, zrobiło mi się przykro. Poczułam się, jakbym była winna temu, że ktoś to czyta. To źle? Że jest trochę czytelników? Czy w jakimś stopniu jesteś inna? Różnisz się od innych osób czytających to pieprzone opowiadanie? Dlaczego więc piszesz tak, jakbym miała Cię jakoś wyróżnić. Albo też postawić na gorszym miejscu...
UsuńDruga sprawa - to, że przestałaś komentować, bo pojawił się jakiś powód tego, nie oznacza od razu, że pojawi się pretensja z mojej strony. Cooks, wpadałaś tu z WŁASNEJ woli. I z WŁASNEJ woli również komentowałaś. Dlatego nie potrzebuję żadnego tłumaczenia się. Rozumiesz, prawda? Chcesz komentować - jest mi miło i bardzo lubię czytać Twoje opinie. Ale pod żadnym pozorem - żadnego zmuszania się. Jesli masz to pisać, bo czujesz, że musisz, to lepiej nawet tu nie wchodź. Bo tutaj wchodzi się tylko wtedy, kiedy tego się chce...
Doceniam to, że się przywiązałaś. Ale postaraj się nie odczuwać jakiegos przymusu wchodzenia tutaj. Komentowania tego. To tylko blog. I historia z mojej głowy. I tylko ja. Rozumiesz? Tylko tyle, Cookie. Dlatego lekko się odstresuj i nastaw pozytywnie... Bo to powyżej, co przeczytałam, odebrałam dość smutno. I pretensjonalnie, jakby nie patrzeć.
Pozdrawiam Cię serdecznie, infantylna czytelniczko moja.
Przykro mi, że odebrałaś ten komentarz tak negatywnie. Okropnie się czuję, bo miałam dobre zamiary.
UsuńAle w sumie masz rację. Bo pisałam ten komentarz pod wpływem nagłych emocji. Nagle natrafiłam na link z twoim opowiadaniem i przypomniałam sobie o nim. I przypomniałam też sobie jak bardzo mi się podobało, a potem jak wszystko w moim życiu (?) przestało być dla mnie ważne.
O cholera, przeczytałam go jeszcze raz.
Ten komentarz.
Aghhhhh. Jestem głupia. Cóż, nie nowość.
Abslutnie nie myślałam o tym, że masz mnie jakoś wyróźniać czy stawiać na ostatnim miejscu. Nigdy w życiu!
Co do własnej woli i takie tam. Kolejny mój błąd. Bo powinnam dodać, że sprawia mi przyjemność pisanie komentarzy pod opowiadaniami. Więc to już nie jest moim obowiązkiem. Jest przyjemnością.
Jeszcze raz przepraszam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń