wtorek, 25 grudnia 2012

Dwudziesty siódmy


Tęskniłam. Za Wami...Jesteście takim innym rodzaje powietrza, który też jest niezbędny by oddychać i żyć. Jesteście niesamowicie cenni. A ja ostatnio tak o Was zapominałam - skupiając się na tym, co absolutnie nie pragnęło mojej uwagi... Wybaczcie. 

Mamy święta. Mam ogromną nadzieję, że te Wasze są takie piękne, magiczne, ciepłe i zwyczajnie przyjemne. Mało męczące... Chciałbym, byście się teraz dużo uśmiechali. Bo święta od tego są. Nie od tego, by rozrywać łapczywie opakowanie prezentów i wchłaniać nieprzerwanie pierniki... Święta są od tego, by być i karmić ludzi uśmiechem. Szczerością pływającą w tęczówkach. Liczę, że u Was tej płynnej szczerości w spojrzeniu  nie zbrakło. Skoro oczekuję szczerości, to i ja taka będę. Moje święta nie były wesołe i radosne. Niestety. Były wyjątkowo płaczliwe i szare. Jedynie te bombki, które powiesiłam na choince, wkłuwają się kolorem w moje oczy. Mimo wszystko, uśmiecham się. Nie wiem, skąd biorę na to siły, ale naprawdę sie uśmiecham. Bo mam do kogo... 

Harry wybył do Holmes Chapel. Gdy się o tym dowiedziałam, zrobiło mi się dziwnie błogo. Tak przyjemnie. Mam wrażenie, że to najlepsze miejsce, w jakim może teraz być, ten szaleniec. Głęboko wierzę, że tam, przy Anne, Gemmie, Rob'ie i reszcie rodziny, odpocznie i przypomni mu się, kim jest, co robi, co czuje, czego chce... Wróci do samego siebie - do takiego Harry'ego, jakim jest naprawdę. Tam nie musi uśmiechać się wtedy, gdy nie chce. Tam może paradować nawet w bordowych spodniach w kratę, od piżamy, z połowa tyłka na wierzchu. Bez lęku. Tam Harry jest Harry'm. I dlatego tak strasznie się uśmiechnęłam do samej siebie gdy dowiedziałam się, że tam Go zawiało... 

Jak Wasze prezenty? I brzuszki? I wszystko inne? Jak się miewa moja Prudie? Zwolniłaś, promyczku, chociaż w te święta? Powiedz, że odetchnęłaś i czujesz, jak ładują się Twoje baterie... A Sen Chuuu? Niedługo przekażę Ci pamiętnik, żebyś mogła ręcznie się wpisać. Obiecuję, już niedługo dostaniesz go w dłonie... I...Alevue - jeszcze Twoja paczka do mnie nie doszła. Czekałam z nosem przy szybie, w Wigilię, z nadzieją, że chociaż do południa zdoła przyjść. Muszę jeszcze odrobinę poczekać... I Wunderbarnie! Wybacz mi, że list jeszcze nie lezy w Twoich dłoniach. Jest napisany i leży na biurku. Teraz potrzebuję tylko siły, by spakować go w kopertę i zaadresować do Ciebie. Juz niedługo... 


Iiiii....Zapraszam Was na stronę facebookową. - > Zapachu Marzenia



      Zerknąwszy niepewnie w stronę drzwi, zmarszczyłam czoło. Odrzuciłam ciepły kocyk, upuszczając go niechcący na zimne, drewniane panele. Szeroki fotel obity brązowym, miękkim materiałem, w którym zasypiałam zmęczona chorobą, przytrzymywał moje ramiona przed upadkiem na podłogę. Bordowa książka z Londynu od Tomlinsona, którą wreszcie odważyłam się chwycić w dłonie, bezwładnie wypadła mi z sinych palców. Duże, ciepłe skarpety, które wciągnął mi na stopy Harry  przed swoim wyjściem, zsunęły się z lodowatych nóg. Na moją wyjątkowo zaspaną twarz wtargnęło zmęczenie i zdezorientowanie. Wykradnięta z ramion Morfeusza, gwałtownie wyrwana ze snu, nie wiedziałam, jaki odgłos przerwał lekką mgiełkę snu. Czy to gałązka za oknem,  czy to wracający ze studia nagraniowego Harry. Nie. To nie mógł być Harry. Kiedy bez słowa zakładał mi swoje skarpetki na stopy, zabierał również z szafki klucze od hotelowego apartamentu. Potem, gdy miałam zostać sama, szepnął, żebym spała spokojnie. Obiecał, że gdy wróci, będzie zachowywał się cichutko i sam wejdzie do środka. Nie będzie pukał ani się szamotał. Przykrył mnie kocem szczelniej i uśmiechnął się na widok książki Louisa. I wyszedł, troskliwie się za mną oglądając. Gdyby to był Harry – nie zbudziłabym się. Harry wszedłby tu całkowicie niepostrzeżenie. Starałby się oddychać tak dyskretnie, ze mógłby się nawet udusić, byleby tylko mnie nie zbudzić. To nie był Harry. Oderwana od własnych myśli usłyszałam pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Przecież Harry obiecywał. I mówił, że ma klucze. Zachrypniętym głosem zezwoliłam tajemniczej osobie wejść do środka. Poprawiłam długie kosmyki włosów spływające na moje plecy w kompletnym nieładzie. Przetarłszy dłoniami policzki, ziewnęłam. Kilka minut po wybudzeniu z nieprzyjemnego snu nie mogłam jeszcze stwierdzić, czy mam gorączkę. Czułam jedynie pulsujący ból w skroniach. Odłożyłam louisową książkę na stoliczek, uprzednio wkładając między jej pogniecione stronice kolorową zakładkę. Louis mnie zamorduje. Niepostrzeżenie zasypiając pogniotłam niechcący kartki książki. Drzwi cichutko skrzypnęły, a w progu nagle pojawił się Niall Horan. Uśmiechnęłam się szczerze, a oczy zmęczone chorobą, zaświeciły się radośnie. Automatycznie poprawiłam rozciągniętą koszulkę, podciągając nogi wygodniej. Mój kochany, uroczy Horan. Odwzajemnił  uśmiech, zatrzaskując za sobą najciszej jak potrafił, mahoniowe drzwi. Wypuścił z chudych objęć dłoni metalową klamkę, przenosząc na mnie swój radosny wzrok. Widok rozpromienionego, uśmiechniętego od ucha do ucha Nialla poprawił mi humor. Zapomniałam o bolącej głowie, o gorączce, która prawdopodobnie mnie zaraz złapie. Zapomniałam nawet o pogniecionych stronach dramatu, który przytachał mi Tomlinson. Tęskniłam za Niallem tak bardzo, jak za Jacobem. Z taka różnicą, że Nialla miałam na miejscu i w każdej chwili mogłam do niego podreptać i wtulić się. To jeszcze bardziej działało na nerwy. Blondyn uśmiechał się nieprzerwanie, stojąc na środku dywanu. Wreszcie ruszył tanecznym krokiem w stronę łóżka, stojącego całkiem blisko fotela, na którym wylegiwałam się ja. Wręcz w  podskokach usadowił się na łóżku, przenosząc na mnie roziskrzone błękitne spojrzenie. Podciągnął stopę z białą trampką, układając ją na drewnianym oparciu łóżka. Posmutniał. Uśmiechałam się do niego wciąż z taką samą iskierką w oczach. Cieszył mnie jego widok. Nawet teraz, gdy wygiął usta w smutnym grymasie.
- Horan, zabrakło ci jedzenia, że mnie nawiedzasz? -  rzuciłam z rozbawieniem, poprawiając koc na nogach i posyłając mu ciepłe spojrzenie. Materiał, którym opatulił mnie Harry przed swoim wyjściem dawał mi dużo ciepła. Zanim nie zjechał bezwładnie na podłogę, pozwalając moim nogom zostać zaatakowanym chłodem.
- Nie, akurat jedzenia mam pod dostatkiem. Przyszedłem, bo chciałbym... Ja muszę ci coś powiedzieć. – Zmroziło mnie. Automatycznie mnie zmroziło. I to wcale nie jest kwestia gorączki, która pewnie ponownie mnie atakuje, bo Harry zapomniał kupić mi więcej medykamentów na zbicie jej.  Zmroził mnie przeraźliwy strach, gdy Horan podniósł twarz, spoglądając na mnie. Mówił zdecydowanie, ale dało się wyczuć nutę zawahania. Właśnie ta nutka zdradziła mi, że powinnam się bać. Szarość jego policzków i martwe oczy sprawiły, że serce na moment wypadło ze swojego rytmu. To nie jest moje Horanowe dziecko w ciele dwudziestolatka. Smutny, przygnębiony Horan to nie Horan. Niall w depresji to tak jak Harry bez loków. Albo jak Louis bez swoich dramatów w twardej okładce  i bez pasków na koszulce. Nialler bez uśmiechu na ustach to tak, jakby Liam stracił opiekuńczość względem całej populacji ludzkiej. Smutny Niall to po prostu nie jest Niall!… Zdrętwiała obserwowałam jego niewyraźne rysy twarzy. Był tak okropnie pochmurny, że odechciało mi się na niego patrzeć. Nie było sielankowo…
- Nie strasz mnie. Znam tę minę, coś się stało...- Zaczęłam się kręcić po całym fotelu, nerwowo miętosząc w sinych paluchach skrawki koca. Spoglądałam w stronę blondyna troskliwie i ciepło, starając się skryć w szarych tęczówkach swój strach. On doskonale wiedział, że swoimi słowami przyśpieszył przepływ krwi w moich żyłach. Zdawał sobie sprawę, że na takie wieści od razu reaguję paniką wewnętrzną skrytą głęboko w środku. Mimo wszystko, siedział cichutko na skraju łóżka, bawiąc się sznurówką od białego trampka. Jakby ta sznurówka miała mu pomóc wycedzić jakikolwiek słowo skierowane do mnie. Bał się. Jeszcze nie wiedziałam, dlaczego tak trudno przechodziły mu słowa przez gardło, ale czułam, że lada chwila i ja będę miała trudności z mówieniem…
- Że coś się stało to raczej za dużo powiedziane. Po prostu chcę się przyznać, że przyczyniłem się do czegoś, o czym i tak wiesz. I nie będziesz zadowolona z tego, co usłyszysz...
- Boże drogi, Nialler... Ukradłeś Harry’emu batony? – Nie wyszło mi. Zdecydowanie moja nieudaczna próba rozbawienia Nialla nie wypaliła. Nędzny sposób na rozładowanie napiętej atmosfery okazał się wyjątkowo niewygodny… Po jasnej, zawsze promieniującej radością twarzy chłopaka nie przemknął nawet ślad uśmiechu. Właśnie to uświadomiło mi, że sprawa jest poważna. I zrobiłam się jeszcze bardziej sztywna, siedząc jak kołek, w tym nagle coraz twardszym fotelu…Blondyn pokiwał smutno opuszczoną głową na znak przeczenia. Zagryzł czerwone wargi, aż zaczęłam się zastanawiać, czy nie sączy się z nich krew.
- Am…- Wziąwszy głęboki oddech, zerknął na mnie ukradkiem. Potem znów spuścił wzrok, jakby się bał moich oczu. Wiedział doskonale, ze nawet gdyby zrobił coś niewiarygodnie złego, nie byłabym na niego wściekła. Na niebieskookiego nikt nie umiał gniewać się dłużej niż kilka minut. A już zwłaszcza ja – dziewczyna, która zna go od małego dziecka. I jak, ta, która kiedyś bawiła się we fryzjera, obcinając mu włosy przy samym czubku głowy… Ta sama, która wyjadała mu najbardziej czerwone truskawki z urodzinowego tortu. Ta, która pierwsza słyszała jak nieudacznie pobrzękuje na gitarze. I dokładnie ta sama osoba, która stwierdziła, ze Horan ma talent wokalny…Miałaby być na niego zła? Nie mogłabym.  To dlaczego na litość, spuścił te płochliwe oczy? Zabił kogoś?  O ironio…Pobił Stylesa? Zjadł wszystkie marchewki Tomlinsonowi?  Powiedział w żarcie Zaynowi, że stłukł lusterko w łazience, a on odebrał to na poważnie? Zamrugałam oczami…  - Pamiętasz, jak Harry brał narkotyki? Jak bardzo wtedy się martwiłaś? To... To przeze mnie. To moja wina, rozumiesz?
Z szoku, który nagle mnie omiótł, otworzyłam szeroko usta. Tak bardzo nieoczekiwanie. Wargi same mi się rozchyliły. Nie byłam w stanie nad nimi zapanować.  Spojrzałam na niego zszokowana, poprawiając nerwowo włosy. Odrzuciłam je na jedno ramię, zaciskając wargi w wąska linię. Budziły się we mnie dziwne uczucia. Zakorzeniał się we mnie dziwnego rodzaju strach – panika przed tym, co jeszcze usłyszę z pobielałych ust Horana. Zesztywniał nagle, jeszcze bardziej niż przedtem. Zdenerwowany unikał moich oczu, a ja tak bardzo chciałam w nie zajrzeć. Dostrzec to, czego nie mogę domyślić się ze słów. Chował swoje ciepłe, niebieskie, błyszczące oczy, izolował się ode mnie. Jak mały chłopczyk, który nabroił i nie chce spojrzeć zawiedzonej matce w twarz. Westchnęłam, a w tym westchnieniu można było usłyszeć, jak bardzo się trzęsę. Zaczynałam się naprawdę bać.
- Niall, co ty wygadujesz. Nic nie rozumiem – Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Przecież nie wierzyłam mu w żadne słowo! Akurat nie teraz…  A to dziwne, prawda? Nie znam bardziej prawdomównej osoby od Nialla Horana. No, dobra, Liam jest wyjątkowo szczery, a kiedy kłamie, drga mu jedna brew. Łatwo wtedy wyłapać, gdy schodzi na sfery historii kolorowanych jego wyobraźnią… Ale Horan? W życiu mnie nie oszukał. Mówił prawdę nawet wtedy, gdy groziło to moją furią i wybuchem płaczu, a przecież blondyn tak nienawidzi, jak z moich oczu kapią łzy. Tym razem zapewne też nie kłamie. Dlatego tak bardzo chciałam, by te słowa wycedzane przez jego pobielale usta, były kłamstwami. Szczerymi, prawdziwymi kłamstwami. Wydaje mi się jednak, że mówi całkowitą prawdę. Ze zdenerwowania zadrgały mu usta. Spuściłam zlęknione oczy na podłogę. – Przestań gadać głupoty…- wycedziłam natychmiastowo, rozciągając fałdki materiały utworzone przez koc. Zaniepokojona jego słowami sama zgubiłam wzrok gdzieś na podłodze. Tym razem to ja się bałam zerknąć mu w oczy. Mógłby dostrzec, jak bardzo się zawiodłam. Zawiodłam się tym, że nie kłamie. Absurd…
- Niestety teraz nie gadam głupot. Pomimo tego, że  czasami zdarza mi się pleść to, co mi ślina na język przyniesie i popełniać ogromne błędy...
- Nadal nic nie rozumiem. Przejadłeś się, bredzisz.
Zignorował moje gadanie o przejedzeniu się. Wzrok przeniósł gdzieś w bok, na okno i tańczącą lekko firankę. Nie spuszczając z niego czujnego wzroku, sięgnęłam na stolik po jedną z chusteczek. Opiekuńczo krzątający się Harry jeszcze przed wyjściem zostawił mi cały koszyk chustek. Szkoda, że niecałe dwadzieścia minut po tym, wszystkie zużyte poniewierały się na fotelu i moich kolanach. Niall odchrząknął, spojrzałam na niego ciekawsko, przykładając szorstką chusteczkę do obdartego nosa. Zmarszczyłam czoło, opróżniając nos. Ból głowy dał o sobie znać, a chłopak siedzący niedaleko mnie, zawahał się. Wyprostował się i oparł dłonie o uda.
- Miałem znajomego dilera... Nie wiem, co mnie podkusiło, ale powiedziałem o tym chłopakom. Zayn, Liam, Lou- oni wszyscy zaczęli się wręcz tarzać ze śmiechu. Bo że niby ja, Niall, miałbym mieć do czynienia z jakimś dilerem? Żart roku, prawda? Taaa, oni rechotali w najlepsze, ale nie Harry. On siedział chwilę w zamyśleniu, a później najnormalniej w świecie poprosił, żebym mu coś załatwił. Coś lekkiego, tak żeby tylko spróbować, odstresować się trochę...
Zastygłam w bezruchu momentalnie. Chusteczka, którą delikatnie trzymałam między palcami, wysunęła się i spadając z koca, wylądowała cichutko na błyszczącej podłodze. Zabolało. Gardlo ściskało mi się z każdą minutą coraz boleśniej. Widok Niall’a, szemrającego te słowa niepewnie, ze spuszczoną głową dokładał więcej bólu. Przeraźliwe zimno opatuliło moje zastygłe ramiona. Zapadłam w letarg, tępo wpatrując się w chusteczkę leżącą u moich nóg. Panikowałam, prawda? Moje serce przyspieszało swój rytm, gdy wyobrażałam sobie w myślach, co jeszcze opowie mi zdołowany chłopak siedzący na moim łóżku. Na razie milczał jak zaklęty, dając mi chyba czas na przetrawienie słów. Te wyrazy nie były do przetrawienia. Przykro mi – zaległy w mojej podświadomości. Nie pozbędę się ich, Niall, mów dalej… Milczałam, wyczekując.
- Chłopacy znów zaczęli się śmiać, tym razem z Hazzy.  Ja zresztą też. Wręcz popatrzyłem na niego, jak na idiotę. Ale on zauważył, że nie wziąłem tego na poważnie i powiedział, że mówi serio. Wtedy Liam powiedział, że chyba ostatni koncert tak przeciążył Harry’eo, że aż bzdury mu zaczęły po głowie latać. Zwrócił się do nas, że wychodzimy z pokoju, a Harry ma sobie wybić to z głowy. Wstaliśmy. Opuszczając pokój odwróciłem się w stronę siedzącego Hazzy. Spojrzał mi prosto w oczy i poruszył ustami. Dało się wyczytać " ja nie żartuję, albo to załatwisz, albo sam to zrobię". Nie wiem, dlaczego go posłuchałem... Wieczorem zadzwoniłem do tamtego gościa. Koło dwudziestej drugiej miał mi przywieźć kilka gramów jakiegoś świństwa. Zapłaciłem, odebrałem. Długo zastanawiałem się czy  dać  to Harry’mu. Jednak to zrobiłem...
Zamknęłam oczy. Nie mogłam pozwolić na to, by Nialler dostrzegł, jak moje szare oczy powiększają się od nachodzących łez. Schyliłam się i zacisnąwszy na nasadzie  nosa palce, wpatrywałam się zszokowana w podłogę. Gdyby chłopak zobaczył, jak bardzo zakorzenił we mnie strach i ból, ja zakorzeniłabym w nim poczucie winy. Niall zawsze bardzo wszystko do siebie bierze. Nie mogłam sprawić, że obwiniałby się za lęk w moich oczach. Tak się też składa, że nie umiałam się tego strachu pozbyć. Jak miałam się nie bać? Bałam się wszystkiego. A najbardziej tego, co zostało niewypowiedziane przez niebieskookiego. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam nerwowo zęby.
- Niall, to nie twoja wina, mimo wszystko. – wyjąkałam ledwo, starając się mówić wyraźnie. Ściśnięte gardło nie pomagało mi absolutnie. Wyrwało mi się drżące, zachrypnięte jęknięcie. Byłam bliska płaczu, oczy świeciły mi się niemiłosiernie, a pod powiekami czułam ciepło. Dzięki Bogu, chłopak na mnie nie patrzył. Nie dostrzegał mojego zbolałego wyrazu twarzy. Nie obserwował, jak maniakalnie dręczę palcami materiał koca. Tak jak ja kilka minut temu, otępiała chowałam wzrok w podłodze, tak teraz on uciekał tam spojrzeniem. Obserwowałam go ukradkiem. Nie wydawało się, by wszystko to co, mi opowiedział, przyniosło mu ulgę. Miałam wrażenie, że zadręczał się tym jeszcze bardziej. Jakby żałował, że wyłowił na moją twarz przygnębienie. Fakt, że teraz już nic przede mną nie ukrywa, że ja o wszystkim wiem, nie dała mu ani trochę spokoju. Spiął się jeszcze bardziej, a ja już zupełnie nie wiedziałam, co mam począć. Przecież nie dość, że byłam przerażona tym, co w opowieściach wyprawiał Harry, martwiło mnie zachowanie Horana. Zamknięty w sobie, skulony siedział na moim  łóżku, jak skazaniec. Jak małe dziecko – zlęknione, przestraszone, ogłuszone przez świat. Bał się oczu i słów. Żałował z całych sił – dobrze o tym wiedziałam. A ja? A ja zapadałam się pod ziemię. Również nękały mnie wyrzuty sumienia? Gdzie ja wtedy byłam? Gdzie podziewałam się, gdy po głowie Harry’ego przechadzały się złe myśli? Gdzie była moja ręką, gdy powinnam była złapać Nialla za jego nadgarstek, by nie robił głupoty? I gdzie ja jestem teraz, gdy skulony przyjaciel siedzi na łóżku, stłamszony przez ból… Nie zdołałam podnieść skruszonego wzroku, gdy sine usta chłopaka otworzyły się ponownie. Otwierając szeroko wargi, westchnął. I zaczął mówić.
- To jest moja wina. Całą późniejszą noc spać nie mogłem. Myślałem, że zwariuję, gdy wszedłem do jego pokoju, a on siedział kompletnie odizolowany od świata, z obłędem w oczach…- Przerwał na moment, zerkając niepewnie w moje zbolałe oczy. Wiedziałam, że ma ochotę się popłakać. Zacisnął wargi w wąską linię, powstrzymywał trzęsącą się szczękę. Był jak małe dziecko. A ja jak zły człowiek – nawet nie podeszłam, nie objęłam, nie pocieszyłam. Tkwiłam w fotelu, jak sparaliżowana. Ogłuszona na wszystko co dookoła mnie. Tylko uważnie analizowałam jego ciche słowa. - Później chciał ode mnie więcej. Już nie chciałem go słuchać. Okropnie żałowałem tego, co zrobiłem. Reszta się nie domyśliła. Nie wiem, jakim cudem... Raz cały dzień latałem jak oparzony i szukałem telefonu. To Harry go miał, wiesz? Ukradł go, bo chciał numer do dilera... Chciał więcej. Próbowałem gadać z nim, przekonywać, że to nie jest dobry pomysł. Moje słowa spływały po nim, jak woda po kaczce. Odbąknął, że to jego życie i że wie, co robi. I że mam zapomnieć o całej sprawie... Później ty znalazłaś u niego narkotyki.  Ta cała afera…Przepraszam cię, Am. Tak bardzo cię przepraszam... Gdybym wiedział, że będzie tak, a nie inaczej... Wybacz, powinienem ci powiedzieć wcześniej.
Zamrugałam prędko powiekami, marszcząc brwi. Nie wiedziałam już zupełnie. Jak mam na imię, ile mam lat, gdzie jestem i co robię. Zabolało jeszcze bardziej, niż przedtem. Serce kłuło niemiłosiernie, z każdą sekundą wbijając wyjątkowo ostrze szpileczki coraz głębiej. Mój oddech stał się wyjątkowo płytki. Już nie było mi gorąco ze zdenerwowania. Teraz stygłam. Wszystkie moje emocje topniały. Byłam zdruzgotana tym, co się wydarzyło, wiedząc, że już nie da się nic zrobić. Pozamiatane, prawda? Harry uciekł w  narkotyki. To jest przeszłość – prawda? Przeszłość… Prawda…? I stygłam, a słowa przyjaciela kołatały się niemiłosiernie głośno po głowie. Zagłuszały wszelkie myśli. Kuliłam się w sobie. Markotniałam. Gubiłam się. A potem nagle wstałam, zrzucając miękki koc na podłogę. Nie zawracałam sobie zmęczonej głowy tym, by podnosić go trzęsącymi dłońmi i odkładać na fotel. Zostawiłam go sponiewieranego i dosiadłam się do Niall’a. Łóżko cichutko skrzypnęło, uginając się pod moim niewielkim ciężarem. Blondyn nawet nie zareagował. Tak, jakbym nadal tkwiła w tym fotelu naprzeciw niego, a nie obok. Podniósł smutne oczy. Objęłam go gwałtownie, zaciskając dłonie w jego pasie. Wtuliłam się, jak mała dziewczynka. Przyśpieszył mu oddech, a potem wypuścił powietrze ze świstem, przymykając powieki. Opuścił głowę, przykładając policzek do mojego gorącego czoła. Wypuściwszy sznurek od bluzy z palców, położył dłoń na mojej.
- Niall, przestań. Proszę mnie nie przepraszać, ok? – Umilkłam na moment, obserwując uważnie jasny dywan leżący na błyszczącej podłodze. Zastanawiałam się, jakich użyć słów, by załagodzić sytuację. Co mam mu powiedzieć, kiedy sama nie wiem, co się takiego wydarzyło? Jak uciszyć jego wyrzuty sumienia, kiedy sama się w nich topię?  Jak nas wszystkich uratować…-  Harry ma w połowie rację, wiesz? To jego życie i on wie, co robi. To nie jest twoja wina. Harry zrobił wielką głupotę. Błąd życiowy. Ale jest dorosły, czyli odpowiada sam za siebie, prawda? Fakt faktem - zrobiłeś gafę, dając mu ten narkotyk pierwszy raz...Aczkolwiek to, że wpadł w to głębiej, było tylko i wyłącznie jego winą, Niall...
- Ale gdybym go wtedy nie posłuchał...
- Ale posłuchałeś. I co? Już czasu nie cofniesz, zgadza się? Przecież to jest życie, Niall. Chcesz czy nie chcesz, musisz popełnić czasami błąd. Błędy są nieodzowną częścią życia. Popełniasz je po to, by potem nie zrobić głupoty po raz drugi.  Co się stało, to się nie odstanie...
- Przepraszam.
- Przestań, Niall. Nie masz mnie za co przepraszać. Gdybyśmy mieli zwalić winę na kogokolwiek za to, co się stało, każdy miałby w tym jakiś udział, wiesz? – spytałam, siadając wygodniej i puszczając dłoń chłopaka. Z nerwów nasze splątane palce spociły się wcale nie lekko. Wytarł palce o dżinsy, kiwając niemrawo głową. Przyznawał mi rację, ale doskonale wiedziałam, że nawet nie przeanalizował moich słów. - W końcu ja tez mogę powiedzieć, że to moja wina. Bo go nie upilnowałam. Bo z nim nie porozmawiałam. Nie pomogłam mu... A powinnam.
- A skąd miałaś o tym wiedzieć? Na podstawie obserwacji ciężko było to zauważyć. Przecież to nie ty mu załatwiłaś te narkotyki... To była i wciąż jest moja wina. Nic tego nie zmieni...  – Westchnęliśmy w tym samym czasie. Zmęczyła nas ta rozmowa. Pokiwałam głową żwawo, zerkając mu błagalnie do oczu. Wyczytał, że błagam o to, byśmy skończyli to roztrząsać. Nie chciałam zadawać mu więcej bólu.  Smutne oczy Horana wyrażały tak wielki ból, że ledwo na niego zerkałam. Nerwowo miętosił w palcach szary sznureczek od bluzy, który niedawno wypuścił, a teraz znowu złapał. Kiedy westchnęłam, poruszył brwiami. Spuścił lękliwe spojrzenie na swoje szare spodnie.            Wahałam się – nie chciałam go zranić. Żadnym słowem. Wiedziałam, że każde złe wycedzane słowo bardzo rozrywało jego serce. Niesamowicie boleśnie. Niall swój strach skrywał pod uroczym uśmiechem. Jakby to było coś wstydliwego. Nie chciał pokazywać lęku. Nie dzielił się z nikim żalem, który oplatał jego serce. Aby pozbyć się bólu, musiał pokazać go innym. Niall tego nie uznawał za sposób na pozbycie się problemu. Krył uczucia. Bardzo dobrze. Westchnęłam… - Jak się czujesz? W końcu jesteś chora...- Wyrwał mnie z letargu, zadając to jakże nietypowe pytanie. Zmienił temat – dzięki mojemu błagalnemu spojrzeniu.
- Cwaniak jesteś. Fajnie zmieniasz temat. Niby niepostrzeżenie. – Zaśmiałam się sztywno i smutno, chcąc rozładować troszkę napięcie. Na darmo – atmosfera gęsta, można by pociachać nożem. – Dzięki, że mi przypomniałeś. Miałam znaleźć chustki...Harry miał kupić, bo mi z nosa cieknie, a papier...
Jak na moje słowa, zaczał nerwowo przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu chusteczek do nosa. W kieszeniach bluzy nie krył żadnych chustek. W tylnej kieszonce spodni również nic nie znalazł. Zerknął na mnie dziecinnie, marszcząc nos.
- Chustek nie posiadam. Mogę zaoferować ci rękaw…
Zaśmialiśmy się cicho. To nie był radosny śmiech. To był wymuszony gest. Żadne z nas nie śmiało się prawdziwie i szczerze. Szybko przestaliśmy… Nastała nietypowa, dręcząca cisza. Zawsze lubiliśmy milczeć – tak niewinnie. Zawsze było miło, nigdy niezręcznie. Ta cisza była zupełnie inna. Niesamowicie męcząca.
- Oj Niall, wiem, że jest ci źle. Mnie także jest źle… - wyszeptałam, przytulając się do jego ciepłego ramienia. I kiedy dotykał moich pleców w geście pocieszenia, zamknęłam oczy. I wiedziałam już, że zaraz po tym, gdy Niall opuści to pomieszczenie, umrę z żalu. Umrę z żalu, bólu, niepewności, samotności. I czekając na Harry’ego, będę czekała na skazanie. A kiedy zjawi się w progu, nie spojrzę mu w oczy… 





19 komentarzy:

  1. Kochana... Niall, który załatwił narkotyki Hazzie był jeszcze dziwniejszy niż Hazza biorący te narkotyki. No zaskoczyłaś mnie tym.
    Hm... I na tym skończyły się moje spostrzeżenia na temat nowego rozdziału. Wybacz. Brak snu mi nie służy.
    Ładnie, tłumaczę się jak małe dziecko... Ach, wybacz mi.
    Chciałabym ci powiedzieć wiele. O tym jak bardzo podobał mi się ten rozdział, skomentować jakoś wstęp, co zawsze robię, ale brak mi słów.
    Dlatego zakończę na tym (krótki dzisiaj ten komentarz będzie.).
    Całuski xx
    Kocham Cię i trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Kasiu,
    Co do rozdziału to na pewno wiesz, że cenię Cię jak zawodową pisarkę i chyba nie muszę komentować tego co napisałaś... może i nie muszę ale chcę, jak tylko dowiedziałam się, że Horan ma problem i musi się wygadać wiedziałam, że chodzi o tą aferę z narkotykami jakoś tak czułam to w tych jego niebieskich oczyskach, które pojawiły mi się w głowie. Tak jak ostatnio cisnęło mi się na usta "awwwww" przez cały dwudziesty-szósty rozdział tak dzisiaj do końca siedziałam na łóżku z zaciśniętą szczęką i oczekiwałam dalszego dialogu.
    A tak poza opowiadaniem to jak już dobrze wiesz uwielbiam Cię i jeszcze raz chcę Ci życzyć pogody ducha - takiej szczerej,ciepłej wypełniającej od środka promykami słonka pogody ducha ... Dziękuję Ci za ten uśmiech kiedy napisałaś na początku o świętach Harrego ; )Dziękuję za ostatnią rozmowę, bo na reszcie mogłam się komuś wygadać i wiesz co ... lepiej mi. Wiem, że nie mamy żadnego wpływu na pewne rzeczy, ale pewne rzeczy mają wpływ na nas. Pomogłaś mi się uporać z tym niemiłym uczuciem gdzieś w moim sercu i także w głowie. Chciałabym Cię jeszcze przeprosić za te moje nieustające trajkotanie na gg i zawracanie Ci głowy moim nudnym "ja". Jeszcze raz dziękuję, że mnie wysłuchałaś...
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że na święta dam radę i nadrobię wszystkie zaległości, ale jak widać nawet podczas przerwy świątecznej na nic nie mam czasu. Rozdział jak zwykle bardzo mi się podoba i powiem Ci, że w ogóle nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Niall załatwił te narkotyki? Nawet nie wiesz jak była zdezorientowana. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tradycyjnie ktoś mi musiał przeszkadzać, ale sytuacja opanowana.
    Pączowe przeczucie dało o sobie znać. Znaczy, zawsze zdążę zjeść pączka przed dzwonkiem na lekcję, a kiedy już całego pochłonę to wiadomo, że trzeba się zbierać pod klasę. I to tak właściwie jedyna rzecz, którą potrafię przewidzieć. Dzisiaj stało się inaczej, bo nos zapchany równie mocno jak nos Amiry - wyczuł że Niall jest zamieszany w narkotyki. Po prostu nagle zaczęłam się uśmiechać, bo już wiedziałam że coś się kroi. Uśmiechać, to źle, czy dobrze? o_o
    A teraz, skoro poznałam już kolejną odsłonę dzieła, mogę iść się spokojnie pakować. :)
    Trochę opóźnione: Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku
    Kama

    OdpowiedzUsuń
  5. Zwolniłam Popiele, zwolniłam. Odcięłam od siebie stres związany z maturą, studniówką, prawem jazdy, problemami innych i wiesz, że to pomogło? Jestem teraz innym człowiekiem - trochę taką oazą spokoju i to jest cudowne! Mam okulary na nosie, sączę pierniczkowe latte ze Starbucksa i wszystko wydaje się kolorowe, a nie tak jak wcześniej - szare i złe. Uwielbiam ten stan. A czy ty Popiele odpoczęłaś? Proszę, powiedz, że tak.
    Ilekroć czytam ten rozdział (a uwierz, mi że zdążyłam go przestudiować parę razy) mam przed oczami zakłopotanego Nialla i Amirę (która dzięki Ci Boże, nie jest tą chudą Swift w okropnym kombinezonie na nartach). Ich widok jest realistyczny - jakby stali koło mnie i rozmawiali tak po prostu o narkotykach. Jesteś królową kreowania rzeczywistych zdarzeń. U Ciebie wszystko wygląda tak prawdziwie, że uwierzyłabym nawet w zielone ufoludki, gdybyś o nich pisała. Och chochliku, jesteś cudowna!
    Chciałabym Ci życzyć cudownych świąt, ale z tego co się orientuję to one już się kończą. Więc pożyczę Ci udanego Nowego Roku - aby był lepszy niż ten ubiegający i abyś spotkała własnego Harry'ego. Bo zasługujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prudie, wybacz mi, że odpisuję tak późno. Wierz mi błagam, że moje mysli są coraz bardziej poplątane i zamglone przez plany i obowiązki, przez co nie mogę należycie poświęcić Ci uwagi, poprzez odpisywanie na komentarze... Pamiętaj jednak, że każdy czytam i każdy sprawia mi tyle samo radości. Szczegolnie Twoje, naprawdę.
      Jestem radosna z powodu, że udało Ci się zwolnić. Bo tego bardzo dla Ciebie pragnełam. Musiałaś odpocząć. Jesli Ci się udało, mogę spokojnie odetchnąć. :)

      Usuń
  6. Nominowałyśmy Cię do Libster Award :) http://i-hate-you-but-still-love-you.blogspot.com/p/libster.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiam się, jak to jest, że zamiast o 05:42 spać, publikujesz Zapach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Godizny się na tym blogu popierdzieliły. Nigdy nie publikowałam postu o tej godzinie. przysięgam Ci.

      Usuń
    2. Uspokoiłaś mnie. Ufff...

      Usuń
  8. Otrzymujesz nominację ode mnie do Liebster Blog Award. Na moim blogu masz wszystko wyjaśnione: http://alex-story.blogspot.com/ Proszę bardzo ;D Gratuluję super bloga ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym z góry uprzedzić, że mój komentarz będzie nieco chaotyczny ;)

    Nie napiszę, że jestem tutaj pierwszy raz, choć po raz pierwszy komentuję. Trafiłam tutaj jakieś 3/4 tygodnie temu, nie pamiętam dokładnie. Na początku przeraziła mnie ilość opisów, ale bardzo szybko przekonałam się, że w Twoim przypadku jest to tylko zaletą, bo… JEJ – tyle zazwyczaj jestem w stanie powiedzieć po przeczytaniu każdego rozdziału. Niektórzy nie potrafią pisać takich tekstów pełnych przeżyć wewnętrznych bohaterów i innych takich (np. ja :D), bo wychodzą one strasznie sztucznie i jakoś tak… no nie wiem, może patetycznie i po prostu źle się to czyta. A u Ciebie jest całkiem inaczej, jest tak prawdziwie.

    Wracając do wątku, to chciałam napisać, że jeszcze nie dotarłam do aktualnego rozdziału, chociaż robię wszystko, żeby tylko uciec od nauki (między innymi historii…), problemów i rzeczywistości. Skopiowałam sobie wszystkie rozdziały Zapachu do jednego pliku i mam je teraz na komórce, za co od razu przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Szybko przeczytam i usunę. Ale muszę powiedzieć, że bardzo miło jest mieć Twoje opowiadanie w komórce, tak na wyciągnięcie ręki. Chyba sobie nawet nie zdajesz sprawy, jakie to jest cudowne. Ostatnio czytałam półprzytomna w środku nocy, z poduszką odbitą na twarzy. Zdaje się, że nawet w nowy rok weszłam razem z Twoim opowiadaniem. Chyba jakoś do wpół do czwartej czytałam, a potem już rano obudziłam się w takim dziwnym nastroju… takim zbyt optymistycznym, jak na mnie (a ja z reguły jestem marudą i pesymistką i ogólnie taki trochę dementor ze mnie, emanuje ode mnie zła energia i ludzie mają depresję, kiedy za długo ze mną przebywają :D). A potem to już każdego wieczora czytałam. I nawet dziś w autobusie, a potem na przerwie, kiedy nagle cała moja klasa gdzieś wyparowała. Ale najbardziej podoba mi się czytanie Zapachu, kiedy już kładę się spać. Czuję się wtedy, jakbym leżała w łóżku Harry’ego i Amiry (właśnie zepsułam swoją osobą moje przyszłe wyobrażenie ich łóżka :D) i czułam ten jaśmin i marzenie i jestem w jakimś dziwnie słonecznym nastroju. Nie wiem, czy istnieje taki nastrój, ale nie potrafię go inaczej określić. Zdecydowanie czułam się tak, jakby przyszła wiosna (może to kwestia tego, że 1 stycznia było właśnie tak wiosennie, a ja wtedy czytałam i byłam cała w skowronkach), a wraz z nią jakaś taka dziwna radość i podekscytowanie tym, co nadejdzie – i to chyba nie tylko w Twoim opowiadaniu, ale ogólnie w życiu. No i nadzieja.

    Nie umiem tego ładnie ubrać w słowa, wybacz. Więc najbardziej odpowiednią rzeczą byłoby pojechać do Ciebie i mocno Cię wyściskać (a to też dziwne, bo ja z reguły nie lubię przytulasów i innych takich). Jesteś wspaniała, naprawdę. Jesteś i nie zaprzeczaj ;) Nie tylko jako autorka tego opowiadania, ale w ogóle jako osoba. To widać w opisywanej przez Ciebie historii, że cały czas nią żyjesz i to jest takie magiczne, widać w niej tyle serca i pracy. Czytałam też uważnie dedykacje i doszłam do wniosku, że jesteś taką uroczą osobą, że aż chciałoby się Ciebie poznać i być gdzieś tam w Twoim życiu (nie miej mnie za jakąś wariatkę :D). Wszystko, co kojarzy mi się teraz z Tobą i Zapachem jest takie delikatne, zwiewne, lekkie, pachnące, może nie zawsze radosne, ale przecież mimo wszystko piękne. I to niewiarygodne, że masz szesnaście lat. Bo masz, tak? Kiedyś popadnę w prawdziwe kompleksy, czytając te wszystkie internetowe opowiadania (o ile już nie wpadłam, a chyba raczej wpadłam…).

    OdpowiedzUsuń
  10. CIĄG DALSZY, bo nie chciało mi opublikować, matko. Mam nadzieję, że nie jesteś przerażona moim komentarzem. No, nieważne. CIĄG DALSZY xD


    No nic, chciałabym Ci bardzo podziękować i życzyć Ci weny i powiedzieć, że zaraz kładę się spać (co by uciec od niemieckiego i chemii, a o dziwo, nie historii (piątek jest pięknym dniem, bo to jedyny dzień bez historii i nie wiem, dlaczego to piszę, skoro ten komentarz jest już wystarczająco długi i bez sensu, a to, jakie mam jutro przedmioty akurat najmniej Cię interesuje, haha :D)) i pewnie trochę poczytam przed snem. Zgadnij co, bo na pewno nie Nie-Boską Komedię, którą jutro zaczynamy omawiać na polskim, a ja jej nawet nie tknęłam (ale profil humanistyczny, rzecz jasna :D).

    No i chciałabym jeszcze pozdrowić Ciebie, Twoją mamę, która mam nadzieję kiedyś ten komentarz przeczyta i będzie dumna, że ma taką zdolną córkę, że aż ludzie nie czytają lektur, tylko jej opowiadania i Twoją siostrę i Maćka i Pati, z którą siedziałaś w ławce (moją imienniczkę :D) i w ogóle wszystkich tam z Twojego życia, którzy mają na Ciebie taki artystyczny wpływ :D

    Przepraszam. Mówiłam, że będzie chaotycznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety. Nie wiem, od czego zacząć. Poświęciłaś mi dużo czasu, z pewnością, na napisanie tego komentarza. Już ja wiem, że żeby napisać taką ilość zdań, trochę czasu trzeba odnaleźć...Dlatego na początku serdecznie Ci podziękuję za to, że w ogóle tu zajrzałaś. Że postanowiłaś swoim okiem zajrzeć między te wszystkie wersy... Że postanowiłaś poznać historię, którą stworzyłam. I wreszcie również podziękować Ci za to, że napisałaś tak piękny, długi, pokrzepiający i pocieszający, dodający mi radości komentarz. Jest naprawdę rewelacyjny i dosłownie nie wiem już, jak mogę Ci podziękować, by naprawdę wyszło, że dziękuję, a nie tylko piszę psute słowa...

      Już dosłownie nie wiem, jak odpowiadać skromnie na te wszystkie wychwalenia. Wielbię je. Bo czuję, ze jest po co pisać, skoro ktoś docenia moją robotę i pisze mi takie pochwały. Ale jednocześnie kłopoczę się z tym, że naprawdę już nie mam pomysłów, jak pokazywać wdzięczność za te słowa. Dlatego po prostu Ci dziękuję za każdy komplement napisany tutaj odnośnie mojego opowiadania. Jestem Ci wdzięczna za każde słowo i każde wzięłam sobie głęboko do serca.

      Chciałam Ci także powiedzieć, że tak jak Ty nazwałaś mnie sympatyczną osobą, tak ja muszę również Ciebie nazwać niesamowitą... Po samym sposobie pisania można zorientować się, kto jest jaką osobą. Trochę charakteru przecież przedstawiamy za pomocą słów...Dlatego myslę, że jesteś niesamowicie wyjątkowa, i sama chciałabym utrzymywać z Tobą jakiś bliższy kontakt ; ) Ciągnie mnie do ludzi, których ciągnie do mnie. Poza tym, moja ciągle depresyjna dusza nastroszyła uszka, gdy usłyszała, że dołujesz ludzi. To urocze, bo ja uwielbiam się dołować...Jak widzisz...;)

      Dziękuję i z uwielbieniem się kłaniam. Buziole! :)

      Usuń
    2. Ale ja lubię pisać komentarze i w ogóle lubię dużo mówić (czyli pisać też), więc kompletnie nie masz mi za co dziękować :)

      Myślę, że możesz zacząć przyzwyczajać się do moich trochę głupich komentarzy :D

      Uwielbiasz się dołować? Niemożliwe, że aż tak. Ja lubię sobie ponarzekać do takiego dziwnego momentu, w którym czuję się już tak wypluta i beznadziejna, że nie mam siły na nic. Najczęściej tak mam, kiedy moja przyjaciółka wychodzi i zostawia mnie samą z bałaganem w pokoju, który zawsze mam w pokoju po jej wyjściu, no i też z bałaganem w głowie. Dlatego przy niej nie mogę narzekać. Ogólnie mam jakoś od zeszłego roku (chyba wiosny) takie postanowienie, żeby mniej narzekać, bo to i tak nic nie zmieni, no ale czasami się nie da ;)

      Jeszcze chciałam wczoraj napisać (ale zapomniałam), że lubię Twojego Nialla, bo ja go sobie wyobrażam dokładnie tak samo (chociaż nie przeczytałam jeszcze wszystkich rozdziałów, a w tym aktualnym widzę, że coś tam się dzieje...). Jako kogoś, kto płacze po stracie chomików i w ogóle jako takiego uroczego chłopaka.

      Usuń
  11. Boże , ty jesteś po prostu niesamowita ... brakuje mi słów chcę ci tylko przekazać , że dawno nie czytałam tak wspaniałego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam całe twoje opowiadanie i jest po prostu genialne! Moje przy twoim jest tak jakby pisała je co najmniej ośmiolatka. Kocham każdy rozdział który dodałaś. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się już niedługo bo nie mogę się doczekać co wydarzy się w życiu Amiry i Harrego. ;) To co, że przez ten blog zawaliłam biologie, ale przecież czego nie robi się z miłość? Proszę dodaj szybko rozdział bo już usycham z tego czekania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. moja przyjaciółka ostatnio wysłała mi link do twojego bloga. z reguły nie lubię czytać opowiadań, ale gdy zaczęłam czytać pierwszy rozdział byłam zachwycona. przeczytałam całość, a niektóre z rozdziałów czytałam po kilka razy! piszesz niesamowicie, co sprawia, że nie mogę się doczekać następnych części. o tym opowiadaniu gadam swoim znajomym na okrągło i przeżywam każdą nową sytuację jak coś naprawdę ważnego! j wielki szacunek za coś tak wspaniałego! ♥ Czkam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. zapraszam do siebie -- > http://neversayneveruntilyoutry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń