Jakbym Wam miała dziękować z osobna, to by mi czasu chyba nie starczyło. Poważnie mówię - jak czytam Wasze komentarze to się autentycznie rozpływam. Ostatnio usiadłam z Mamą i czytałyśmy we dwie, te wszystkie Wasze miłe słowa odnośnie opowiadania, opinie na temat bohaterów i tego, co oni tam wyprawiają. Ja leżałam zdechła z " dumy i niedowierzania" na stole, a Mamuśka czytała. To strasznie miłe. I nadal ( Chyba nigdy nie przywyknę....) nie przywykłam do tego, że tak fajnie odbieracie opowiadanie. To cholernie motywujące. Każdej osobie jestem niemiłosiernie wdzięczna za opinię. Kasiula, Pattie Paynephone, cudowna Prudie, niezastąpiona Jashia, Kramelek, Karolina, fenomenalna Kredka,Ania i Elipse ( Która swoim komentarzem sprawiła, że tu piszę tak szybko, bo miałam tak rychło rozdziału nie dodawać...) - wszystkim Wam jestem wdzięczna. Zaczęłam Was traktować jak "rodzinę"! ; )
Muzyka
Rzuciwszy na jasną,
drewnianą podłogę dwie bluzki, zmarszczyłam czoło i ruszyłam szybkim krokiem w
stronę drzwi wejściowych. Wyszłam z sypialni, ocierając się o beżową kanapę, przemknęłam prędko przez kuchnię, aż do korytarzyka. Drapiąc się po głowie, szarpałam klamką, by
sprawdzić, po co znów zjawia się u mnie Jacob. Bo że to on właśnie stoi za
moimi drzwiami miałam jak w banku. Otworzyłam szerzej drzwi. Tak jak się tego
spodziewałam, za mahoniowym skrzydłem stał mój wierny przyjaciel. Nakrywał
głowę jedną z londyńskich gazet, próbując ochronić swoje włosy przed deszczem.
Doskonale wiedziałam, jak bardzo boi się tego, że pod wpływem deszczowych
kropel jego kosmyki zaczną się wykręcać w przeróżne strony. Skinęłam mu na powitanie,
chowając się w głąb mieszkania i zapraszającym gestem machając. Wyczuł bluesa
raz dwa. Badawczy wzrok przykuł do mojej twarzy. Poczułam się niezwykle
osaczona. Zatrzasnął za sobą drzwi i już miał pytać, co się stało. Nie udało mu
się to. Pobiegłam prędko do sypialni. To właśnie w jej zakamarkach pakowałam
prędko swoje ubrania. Pakowałam całą siebie. Tylko serca nie musiałam pakować.
Przecież było z Nim. Tam, w tym całym Toronto. Było z Harry’m…
Doskoczyłam zgrabnie do
dwóch bluzek, które wcześniej upuściłam na posadzkę. Składałam je skrupulatnie
w kostkę, gdy Jacob stanął w progu. Zgromił mnie wzrokiem swoich orlich,
szarych oczu. Spuściłam oczy na trzymaną na kolanach bordową bluzkę. Zaraz
zacznie się burza. Potężna… Skuliłam się, przygotowana na zabójczy
atak.
- Mam wielką, ogromną
nadzieje, że ty robisz tylko remanent w szafie, Amira…
A prawda jest jaka? Że
robię wielki remanent w swoim życiu. Na jedną sekundę zaatakują mnie miliony
emocji. Co noc budzę się z nowym, przerażającym koszmarem. I kolejny raz będę
musiała udusić w sobie strach, wsiadając do potężnej, metalowej rury zwanej
samolotem. Ale tego chcę i właśnie z tego powodu pakuję ubrania... Zagryzłam wargę. Chłopak stał w jednym miejscu nieugięcie. A to
oznaczać mogło jedno. Domyślił się właśnie w tej chwili. I przeżywa wewnętrzny
huragan. Jak zaraz rąbnie… To nie będzie co zbierać z moich szczątków ciała.
Może jedynie marnie wyglądające zwłoki. Myślę, że pewien członek zespołu One
Direction nie będzie usatysfakcjonowany…
Takimi małymi skrawkami ciała…
- Am, znów to robisz! Znów
jesteś na każde jego polecenie! Na każdy rozkaz!
Krzyknął tak głośno, że musiałam podskoczyć. Zwyczajnie musiałam poderwać
przerażone ciało. Bluzka wymsknęła mi się z palców. Właśnie takiego Jacoba
cholernie się bałam. Nigdy nie umiał opanować krzyku. Jeżeli chodzi o Harry’ego
oczywiście. W takich chwilach, jak ta, która trwa, budziło się w nim diabelstwo
piekielne. A we mnie rodziła się chęć rzucenia bluzkami o podłogę. Nie lubiłam
takiego szatyna. Chciałam się zerwać i wybiec na jedną z ulic Londynu. Tak
bardzo chciałam, żeby na mnie nie krzyczał. Przecież wie, że podniesionym głosem
wiele nie zdziała. Zasadzi we mnie tylko sadzonkę strachu. A ma dobrą
świadomość, ze wyplewić taki chwast jest niesamowicie ciężko!
Spuściłam oczy na jasne
panele. Skarcona przez jego mocny wzrok, nie wychylałam się żadnym słowem za
ciszę. Czekałam, aż ujarzmi swoje nerwy. I przestanie na mnie wrzeszczeć z taką
mocą.
- Jacob, ja muszę…
- Musisz? – Zadrwił ze
mnie, podchodząc bliżej. Jego ironiczny wzrok i kpiący ton głosu bardzo mi się
nie podobały. Wiedział to, ale nic z tym
nie robił. Tak strasznie chciałam go przytulić. Wiedziałam, że wtedy
zmięknie i przestanie się awanturować. Problem utkwiony był w tym, ze bałam się
chociażby drgnąć. – Ty wiesz, co ty wyprawiasz?
- Kocham? – Podniosłam
oczy. Zdziwił się, odrzucając głowę. I parsknął śmiechem.
- Kochasz, tak? Jak na
moje oko, to jesteś wykorzystywana. Omamił cię nieźle.
Zdrętwiała mi cała twarz.
Zdrętwiałam cała, zastanawiając się bardzo, jak mój własny przyjaciel może
mówić mi tak przykre słowa prosto w twarz. To, że serwował mi takie „słodkości”
nie było w stanie zmienić moich uczuć do niego. To, że nienawidził Harry'ego również nie zmieniało moich uczuć. Nadal kochałam go jak brata.
Tylko nagle stał się potencjalnym odbiorcą policzka wymierzonego przeze mnie. Podniosłam
się ciężko z kucek i stanęłam przed nim. Spojrzawszy głęboko w oczy, westchnęłam.
Nie, nie uderzę go. Ja nie potrafię bić…Nie umiem podnieść dłoni na tych
których kocham. Może dlatego, że ci, których kocham ja, podnosili dłoń na
mnie…? Nie mogłabym go uderzyć…
- Powiedz mi, proszę,
Jake, dlaczego go tak nienawidzisz?
Usiadł na moim łóżku.
Przygniótł porozwalaną bieliznę i kosmetyki. Nie patrzył mi w oczy. I dobrze.
Nie lubię, gdy patrzy, jak płaczę. A płakałam już wystarczająco mocno. Choć
bezgłośnie. Nie odpowiadał na zadane przeze mnie pytanie. Sprawiał wrażenie
zastanawiającego się nad odpowiedzią. Może nie nienawidził Harry’ego? Może to
nie chodziło o to? To w takim razie, o co? Co Styles mu zrobił?
- Co on ci takiego zrobił,
że krytykujesz każde moje zbliżenie do niego? Dlaczego tak reagujesz na
wszystko, co z związane z Harry’m? – zapytałam cicho, wycierając łzy. Nie
zauważył, że płakałam. Podniósł oczy dopiero wtedy, gdy mokre policzki zostały
wytarte przez miękki rękaw mojego swetra. Nie zorientował się. Chociaż mógł
rozpoznać, że jestem w kompletnej rozsypce, gdy łamał mi się głos. – No powiedz
mi! Bo nie wiem! – krzyknęłam – Dlaczego tak bardzo nienawidzisz kogoś, kogo ja
kocham nad życie! Dlaczego nie możesz patrzeć na człowieka, za którego ja
oddałabym życie. Powiedz mi, proszę.
- Niszczy cię. Nie widzisz
tego? Jesteś coraz bardziej roztrzęsiona. Coraz mocniej się nim przejmujesz. A swoje
życie masz głęboko nie tam, gdzie powinnaś mieć, Am. Staczasz się. I ja mam na
to pozwalać? Interesujesz się głupim, rozkapryszonym piosenkarzem, zamiast
zająć się własnym życiem!
- Jesteś tak głupi, czy
tylko mnie nabierasz, Jacob? To poważne pytanie! Ty nie widzisz tego, że
właśnie kiedy mnie izolujesz od Harry’ego, cierpię mocniej? Zamiast pozwolić mi
się nim interesować, robisz wszystko, bym się do niego zraziła. Nakręcasz tym
tylko źle działającą maszynę. Robisz wszystko na odwrót! Nie pomagasz mi.
Robisz wszystko, by było gorzej, niż jest!
Milczał. Ja też umilkłam. Schyliłam
się i zaczęłam po cichu pakować resztę swoich rzeczy. Nie wiem, czy dotarło.
Dotarło? Powolnym ruchem dłoni spakowałam kosmetyczkę. Było mi strasznie
przykro. Nie chciałam być niemiła dla Jacoba. Wiem, że on również nieumyślnie
zapodał mi tak dławiące słowa. Nie chciał mnie ranić. Kochając kogoś mówisz mu raniące słowa tylko
pod wpływem nerwów…Chciał mi pokazać swój punkt widzenia. Nie potrafił na spokojnie. Miał ten swój punkt widzenia…Którego ja nie
rozumiałam. Nie wie tylko, że ja mam inny i nie dam przekonać się do tego, co uważa on sam.Przecież to wręcz niewykonalne. Ten przepełniony żalem głos zmęczonego
Harry’ego. Kto po usłyszeniu tych smętnych kilku słów nie paliłby się do
wsiadania do samolotu? Gdybym mogła, wystrzeliłabym do Toronto już w tej
chwili, gdy szeptał mi do słuchawki. Życie zawsze lubiło kpiarsko ze mnie
igrać. Zawsze, gdy chciałam zrobić cokolwiek dobrze, karnie waliło mi się
wszystko na głowę. Taka złota zasada Amiry. Nieszczęsna zasada…
Ukradkiem zerkałam na
szatyna. Siedział wpatrzony w jedną z moich bluzek. Zaciskał wargi, pobielałe usta sprawiały
wrażenie podatnych na pęknięcie. Na łóżku leżały dłonie, które zacisnął w
pięści. Nie odzywał się. Zastanawiałam się nawet, czy on w ogóle
oddycha. Zastygł w bezruchu jak posąg z marmuru. Mrugał jedynie chwilę przeczesując
powietrze rzęsami. Wydawał się być w innym świecie. W zupełnie innym niż ten, w
którym ja siedziałam na zimnej podłodze i pakowałam się. Nie chciałam wyjeżdżać
pokłócona z nim. Odłożyłam spodnie na bok. Podszedłszy do przyjaciela, złapałam
go za ramię. Spojrzał w górę, na moją twarz. Mój proszący wzrok sprawił, że
wywrócił oczami. I bez słowa wyciągnął długie ręce. Przytulona mogłam w spokoju
odetchnąć. Nie oszukał mnie, gdy kiedyś, kiedy byliśmy młodsi, powiedział mi,
że złość na mnie jest jak pierwszy śnieg. Szybko topnieje. A mnie stopniało
serce.
Wpatrywałam się w bielusieńkie obłoczki. Tak subtelnie przesuwały się po
błękitnym tle wprawiając mnie w otępienie. Dawno nie widziałam tak zapierającego
dech w piersi widoku. Niewiele miałam okazji, by obserwować z bliska tak
ulotne, pięknie obłoki. Białe chmury płynące tuż przy moim okienku niezwykle
mnie uspokajały.
Wreszcie siedziałam w
samolocie. Wreszcie oderwałam się od ziemi, gotowa na kolejną podróż wysoko, wysoko nad ziemią. Tym razem bardzo spieszyłam się, by zasiąść na tym miejscu. Niewyobrażalne
uczucie ulgi rozpłynęło się na moich barkach, gdy wreszcie zapięłam pas
bezpieczeństwa. I nie bałam się lotu. Jak jeszcze kilka miesięcy temu, lecąc do
Sydney, trzęsłam się przeokropnie, tak teraz byłam oazą spokoju. Lęk
zakorzeniał się we mnie z innego powodu. Już
nie musiałam się bać wysokości. Fakt, że wzbijam się okropnie wysoko w
niebo nie był dla mnie powodem do drgawek strachu. Najgorszym prowodyrem do lęku był głos Harry’ego, który został mi w pamięci. Ten głos, który dobudzał
mnie z transu po koszmarze. Ten sam, który przeraził mnie tonem słów. Zamglonym
wzrokiem wpatrywałam się w niebo. Tak piekielnie bałam się widoku chłopaka,
który zobaczę, gdy tylko dotknę stopami ziemi. Zamarzałam na krystaliczny lód. Mój
świat nagle zatrzymywał się w miejscu. Tylko On potrafi swoim życiem wywracać
mój żywot do góry nogami. Nigdy nie przypuszczałabym, że gdy kiedyś usłyszę Jego smutny głos, będę w
stanie rzucić wszystko i zerwać się z miejsca. Byleby tylko wylądować na
pieprzonym lotnisku w Toronto…I złapać Go za dłoń. To wszystko tylko po to, by
mieć cały świat w dłoniach. Jest całym moim światem, który muszę ratować…
Wszystkie najistotniejsze rzeczy, niecierpiące zwłoki, stawały się wyblakłe w
ważności. Nic nie mogło sprawić, że puściłabym Jego głos w dal, ignorując. Czas
stawał w miejscu, gdy za rogiem pojawiała się panika.
Zatrzymywałam się w
miejscu naćpana strachem, gdy wyobrażałam sobie klepsydrę przesypująca leniwie
piasek. Nie miałam najmniejszego pojęcia, skąd w mojej wyobraźni obraz
klepsydry. Przesypywała swój piasek bardzo powoli. Byłam w stanie słyszeć
dźwięk każdego upadającego ziarnka. Ten dźwięk śnił mi się po nocach. Otworzyłam
oczy, zdrętwiała. Loty samolotem źle na mnie wpływają. Źle wpływa na mnie brak
marzeń. Brak mojego marzenia… Powinnam
oddychać. A nie oddycham już przecież całe dwa miesiące. Całe dwa miesiące nie
dotykałam sobą Jego ciała. Caluchne dwa miesiące żyłam w jakiejś cudownej
próżni. Nie mogę doczekać się momentu, kiedy zemdleję, gdy dostarczy mi mojego
upragnionego marzenia. Będę czuła szum w głowie, gdy wreszcie złapię oddech, poczuję Jego perfumy... Będę mogła wdychać Go bez oporu. I będę mogła mdleć, ile
mi się żywnie podoba. Odpłynę. Tak pięknie odfrunę w Jego ramiona, chaotycznie
łapiąc hausty Jego zapachu. I znów będzie pachniało marzeniem. Jestem tego pewna.
Boże, czy TY musisz tak bosko pisać? Gdyby To opowiadanie nie istniało spokojnie mogłabym żyć, ale wtedy... byłoby strasznie pusto... To opowiadanie jest wspaniałym elementem, drobnym, ale zawsze elementem, mojego życia. Dziękuję CI, za tego bloga, za to opowiadania:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tym razem Harry nie będzie taki dla Amiry. Że wszystko się ułoży... Chciałam napisać "I, że zawsze będą szczęśliwi", ale to by oznaczało koniec opowiadania, więc może trochę zawirowań?
Życzę Weny:)
Droga Fario, nie wiesz nawet, ile jeszcze będzie zawirowań..!
UsuńJuż na samym wstępie się rozpłynęłam.
OdpowiedzUsuńDla niesprawnego oka ten rozdział w stylu pisania nie różni się niczym od pozostałych, ale ja coś zauważyłam...Nie jest to tak samo smutny rozdział. Każdy poprzedni był przepełniony jakimś smutkiem. W tym zauważyłam coś...innego. Pisałaś jakoś inaczej.
Mam nadzieję, że masz dużo zapasowych rozdziałów, a jak nie, to że wróci do ciebie wena.
Trzymaj się kochana :) JESTEM Z TOBĄ. Pamiętaj o tym. Nawet jak nie ma mnie na gadu gadu, to jestem z tobą sercem i myślami.
Okey i teraz zabrakło mi słów, u mnie to nie jest rzadkość. Nie wiem co napisać dalej bo... naprawdę mnie to rozbroiło. Sam wstęp, kiedy napisałaś, że Harry'ego utożsamiasz z Tą osobą. Samo to, jak napisałaś, że nie masz weny, że już nie chce ci się pisać, no to mnie zatkało podwójnie. Aż mi laptop spadł z kolana, mój brat może potwierdzić. Mam nadzieję, że znajdziesz kolejne źródło weny i ... Dobra, powtarzam się.
Ponieważ ten komentarz pomału traci sens, kończę.
Pozdrawiam, Harry :)
Mój jedyny i ukochany Haroldzie!
UsuńCoś zauwazyłaś i masz bystre oko - baaaardzo! Ten rozdział jest taką "poprzeczką". Oddziela etapy. To co było wcześniej, ewidentnie jest odmiennie od tego, co dopiero opublikuję. Dlatego taką zmiankę znalazłaś. Ciesze się, że to jakoś zauwazyłaś.
Wiem, ze jesteś ze mną i bardzo to doceniam. Jeszcze nie widzisz jak, ale to niełatwe okazać.
Uwielbiam, jak tak się napalisz, napalisz, a potem nie wiesz, co pisać, To słodkie!
Twój Louis. :)
I znowu się rozpływam i nie wiem co napisać :)
UsuńChyba najprościej będzie jak napiszę coś, co już wszyscy wiedzą: Kocham cię!!
Ja Ciebie równie mocno. :)
Usuńpo prostu... ochy i achy. czytając rozdział przy głosie bruno marsa (wybacz, nie lubię tej piosenki, która podałaś w linku :)) byłam zachwycona, zresztą, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńczytałam to z trzy razy, by znaleźć jakiś choćby malutki mankament, malutki błąd by moje komentarze nie miały podobnego schematu (krytyka, na moje, daje kopa, a widzę, że masz literackie zawieszenie, sama nienawidzę, dnia, kiedy to ani razu nie otworzę worda i nie skrobnę tam czegoś, może masz podobnie, chciałam tylko pomóc) - tylko zachwalania twojego sposobu pisania, pomysłu, rozdziału, ale nie mogłam. przez ciebie tracę pewność siebie, jeśli chodzi o moje bezsensowne tworzenie, haha :)
jej, moja nazwa padła w podziękowaniach, to miłe, dziękuję. :) my czytelnicy, najprawdopodobniej, traktujemy cię podobnie (chodzi o fragment z rodziną), bo dajesz nam coś na rodzaj radości, kiedy czytamy to co tu publikujesz (nawiasem mówiąc, nie wiem z jakiej przeglądarki korzystasz, ja korzystam z chrome, twój blog znalazł się w takim "rankingu" stron, na które wchodzę najczęściej, zaraz po google tłumaczu, jako pierwszy blog z opowiadanie, haha)
no ale czas przejść do konkretów... :)
pozwól, że przytoczę "Pakowałam całą siebie. Tylko serca nie musiałam pakować. Przecież było z Nim. Tam, w tym całym Toronto. Było z Harry’m…" tak, zdecydowanie to mój ulubiony fragment.
kompletnie, ale to naprawdę za chiny nie umiem zrozumieć jackoba, podobnie jak amira, niby się o nią troszczy, ale szczerze mówiąc, no cóż... ja to bym miała raczej głęboko gdzieś takie troszczenie, no wybacz
fragment, który mnie nieźle zszokował... amira była bita przez rodziców, rodzinę? boże.
lubię też ten fragment, w którym wspomniałaś o tym, że złość szybko topnieje... (tak, ja tak fragmentami, a potem co chwilę zmieniam ten fragment, nie mogąc wybrać, co najbardziej mi się podobało, jestem nienormalna)
uwielbiam, kiedy w rozdziałach (widzisz? jest tyle dobrych fragmentów -.-) nawiązujesz do nazwy bloga :)
czytając poprzednie komentarze, nie mogę doczekać się tych obiecanych zawirowań, jej! :)
pozdrawiam serdecznie licząc na szybkie dodanie przez ciebie kolejnych rozdziałów - @ninjapaynephone
Pattie, ubóstwiam Cię! Jeżeli ktoś tu daje długie komentarze - jesteś w tym mistrzynią! Nikt nie serwuje mi tu tak kolosalnie wielkich, nadzianych super treścią komentów! Jak tylko widzę Twój nick, od razu zacieram ręce, bo doskonale wiem, ze mam niemaluchną lekturę.
UsuńJakbyś mi mogła piosenkę Bruno Marsa tu podrzucić, to bym Ci była wdzięczna. Fakt faktem, Example wcisnęłam tu tylko dlatego, że dowiedziałam się, ze to piosenka lubiana przez Stylesa i chciałam to jakoś podkreślić...I nie chciało mi się szukać piosenki "dopasowanej" do klimatu rozdziału. A chętnie sobie przesłucham to, co Ty słuchałaś.
Doceniam to, że u Ciebie motywująco działa krytyka. U mnie jest troszeczkę odwrotnie. Są ludzie, którzy słysząc złe słowo na siebie - działają natychmiastowo, regenerując siły. Robią wszystko na przekór tym, którzy twierdzą, że są do niczego. Walczą, by być lepszymi. Krytyka w ten sposób pomaga. Ja niestety jestem człowiekiem innej natury i...chcąc nie chcąc, słysząc krytykę, trochę się w sobie "zasupłuję". "Skoro ktoś powiedział mi, że jestem fatalna, to znaczy że jestem fatalna i to nie jest dla mnie!" I w taki sposób krytyka mnie "zamyka". To nie fajnie, doskonale o tym wiem. Aczkolwiek jest kilka rodzai krytyki - pomocna i dobijająca. Ja toleruję tylko tą pomocną. Która pokaże mi, nakieruje mnie, jak mam się poprawić.
Również używam google chrome, więc doskonale wiem, o jaki ranking Ci się rozbiega! To strasznie miłe i bardzo to doceniam, że tak często tu "wpadasz", przez co "wygrałam" ranking. Wow! ; )
Ten fragment o pakowaniu - musze przyznac, że też jestm moim ulubionym w tym kawałku opowiadania. ; )
Jacob to trudny kawałek do zgryzienia, sama to przyznam. On ma charakter mojego przyjaciela - który nawiasem mówiąc - też łatwym psycholem do ogarnięcia nie jest! Dlatego zerżnęłam - tak jak to napisałam w którymś komentarzu poniżej - charakter mojego przyjaciela i przyłatałam go Jacobowi. Łatwiej mi pisać i w ogóle. I obaj panów nie rozumiem, ale uwielbiam!
A dlaczego lubisz, jak nawiązuję do nazwy bloga?
Oh, zawirowania będą! Może małe, może duże - zależy jak dla kogo!
Pozdrawiam serdeczniasto! :)
haha, jej, naprawdę mi miło. za długość moich komentarzy odpowiada fakt, że naczytałam się bardzo dużo blogowych ocenialni i tak jakoś ten schemat pozostał w mojej głowie :)
Usuńhm, dlaczego uwielbiam nawiązania do nazwy... cóż... daje to poczucie, że autorka bloga wie co robi i dokładnie przemyślała nazwę bloga (że nazwa nie jest przypadkowa), ale także i wszystko co się na nim znajduje, by wszystko do siebie pasowało, współgrało ze sobą. nazwa bloga jest bardzo ważną rzeczą, powinna zachęcać czytelnika do kliknięcia w link historii, a "zapach marzenia" jest bardzo intrygujący i powoduje ciekawość człowieka, aż chce się na taką stronę wejść! :)
Sama kiedyś byłam "zatrudniona" w ocenialni. Co prawda oceniałam tam jedynie dwa miesiące, gdyż potem uznałam, że to nie dla mnie - że nie lubię wciskać innym tego, co sama uważam za słuszne. Odeszłam również dlatego, że rozpoczął się rok szkolny i całkowicie nie miałam na to czasu. :)
UsuńOkay, więc już rozumiem, dlaczego tak to lubisz. Ja też lubię nazwę "Zapach Marzenia". Bardzo długo na tym rozmyślałam i...wpadło mi to podczas snu. :)
komentarz pisany o normalnej porze, a zapomniałam wtedy o co mnie prosiłaś. -.- dopiero jak spojrzałam na pulpit i zobaczyłam folder "muzyka" -.-
Usuńsłuchałam rozdziału słuchając tak właściwie dwóch jego piosenek "all she knows" i "who you are" :)
Dziękówka! :)
UsuńCzy ty musisz tak cudownie pisać ?! <3
OdpowiedzUsuńTo po prostu nie fair ja męczę się z każdym zdaniem, a i tak wychodzi jakieś mdłe badziewie. W twoim opowiadaniu jest tyle uczuć, że gdy tylko dojdę do końca rozdziału wkurzam się na ciebie, że skończyłaś w takim momencie.
Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. :3
Mary, nie przesadzajmy! Pisanie sprawia Ci przyjemność? To się nie męcz z każdym zdaniem, tylko pisz, tak jak Cię ręka prowadzi, czy tam mózg( Nie wiem, jakie masz metody wyobraźnio-tworzące...). Rób tak, żeby Ci było dobrze ( Absolutnie nie brzmi to kontrowersyjnie, żadnego czepialstwa tu nie robić! ; D ) W moim opowiadaniu natomiast, jest tyle uczuć bo...Bo ja wszędzie wtykam uczucia. Co naprawdę fajnym sposobem na tworzenie nie jest! Przynajmniej nie zawsze...
UsuńPozdrawiam.
O jejciu! To było niesamowite. Po prostu czułam się jakbym była w tym samolocie. I patrzyła na te obłoczki :) Jesteś genialna, cudowna, wspaniała, nieziemska! Masz talent, który ofiarował Ci Bóg. Nie zmarnuj go! Jestem Twoją fanką. A Ty moją inspiracją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Joan.x
Ty jesteś genialna, że Twoja wyobraźnia jest w stanie tak zadziałać! To wielka umiejętność- przeczytać to i zobaczyć to oczami wyobraźni. Gratuluję!
UsuńPozdrawiam. :)
Proszę Cię nie rezygnuj z pisania. Dzięki temu opowiadaniu patrze na życie z zupełnie innej perspektywy , codziennie wchodzę tutaj tylko po to by poczytać rozdział kilka razy a gdy widzę nowy ciesze się jak małe dziecko i od razu zabieram się do czytania .. kocham sobie to wyobrażać po nocach słuchając piosenek One Direction tak bardzo bym chciała być na miejscy Amiry
OdpowiedzUsuńwięc proszę Cię nie zostawiaj bloga (twoja fanka) <3
Nigdy, przenigdy nie napisałam nigdzie, że zrezygnuję z pisania. To że zawieszę TEGO bloga i nie będę umieszać dalszych losów Amiry i Hazzy nie oznacza, że rezygnuję z pisania. Po prostu czasami odechciewa się pisać i nie ma się na to wpływu. Lepszym wyborem wtedy jest zrobić sobie przerwę, niźli robić coś na siłę...
UsuńTrochę to toksycznie brzmi, że patrzysz na życie z zupełnie innej strony przez moje opowiadanie. Powinnaś mieć swój światopogląd na który nie ma wpływu żadne opowiadanie, pisanie pod dyktando czyjejś psychiki. Ale rozumiem, że po prostu się przywiązałaś. Bardzo to miłe.
Tak, to nocne wyobrażanie jest czadooooowe, że tak powiem. Niesamowicie jest leżeć i płatać figle w myślach. To okropnie odprężające! :)
Nie zostawię bloga. I żadnych mi tu fanek! :)
Albo ten rozdział jest za krótki, albo tak szybko mi zleciał, bo tak dobrze się czytało.-.- Jedno jest pewne: chcę następny. Myślałam, że już w tym się spotkają, a tu znowu niepewność. @Vas_HappeninXO
OdpowiedzUsuńWiesz, ten rozdział jest krótki. Biorąc pod uwagę to, ze coraz bardziej jesteście wybredni - każdy kolejny rozdział będzie krótszy...Haha! :)
UsuńDzięki, że ujawniłaś nam genezę tego opowiadania, cieszę się, że jesteś już 'wyleczona' z tego typu miłości. Szkoda, że to negatywnie wpływa na Twoją wenę, ale przecież opowiadanie w porównaniu z tym co przeżywałaś nie jest tak ważne. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję też za pozdrowienia (bo chodzi o mnie, tak? :D).
Nie wiem, jak skomentować rozdział, bo za każdym razem piszę tylko, że zatracam się w świecie Amiry. Jestem nudna! :D Fajnie, że pokazałaś nam takiego Jacoba. Osobiście kojarzy mi się on z postacią ze 'Zmierzchu' o tym samym imieniu. Również jest świetnym przyjacielem, który czasem nie potrafi zapanować nad emocjami.
Czekam, aż w opowiadaniu znów pojawi się Harry i reszta One Direction. :)
Pozdrawiam, Ania. <3
Geneza opowiadania jest tu akurat najmniej potrzebna p fakt. Ale miałam jakąś wewnętrzną ochotę na poopowiadanie Wam, co to się u mnie z psychiką dzieje. :)
UsuńTak, pozdrowienia zdecydowanie były skierowane również do Ciebie. :)
Nie przejmuj się - każde słowa są dla mnie na wagę złota, wszystkie bardzo uważnie czytam - absolutnie nie jesteś nudna! Uwielbiam czytać komentarze, więc nie odbieram tego jako nudy!
Jacob ma psychikę mojego przyjaciela Dosłownie "zerżnęłam" charakter z mojego Maćka, i nadałam go bohaterowi opowiadania. Ponieważ sama utożsamiam się z Amirą - sytuacja jest dla mnie łatwiejsza, gdy Jacoba mogę opisać jako kogoś, kto jest dla mnie bliższy. Wtedy jest o wiele prościej pisać o nim.
W następnym rozdziale już się "spotkasz" z Harry'm i One Direction.
Pozdrawiam.
Jak ja lubię, kiedy mi ktoś na komentarze odpowiada, to takie miłe i sympatyczne :) Ania. <3
UsuńWiesz, że brak mi słów na to,aby opisać co ja teraz czuje? Awr.. powtórzę się już,ale trudno. ;) Gdybym tylko mogła oddałabym Ci pokłon za to opowiadanie ;) Już nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)
K.Xx
Karo, już mi wszystko powiedziałaś! :)
UsuńNie prawda! ja nic nie powiedziałam ;)
UsuńByłam, przeczytałam, zakochałam się w Twoim nieoczywistym Harrym i... Kurczę. Nigdy nie miałam uczuć, zimny kamień i te sprawy, a od pewnego czasu płaczę. Chyba dochodzi do mnie, że takie "opowiadaniowe" uczucia mnie nie spotkają.
OdpowiedzUsuńAch, i pełnoprawny komentarz - taki po mojemu - napiszę po powrocie z wakacji.
Zauroczony Wunder.
Jezu, Wunder, rozczuliłaś mnie. Bardzo fajnie! :) Dzięki, że wpadłaś. ; )
UsuńTo jest jak lek na złe momenty. Po przeczytaniu mam takiego banana na ustach, że nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić... A kiedy zobaczyłam tam u góry swój nick, to jakoś miło mi się zrobiło. Aniołku, dziękuję!
OdpowiedzUsuńKredka
Nie ma sprawy! :)
UsuńTaki blog jak twój jest naprawdę rzadkością. Świetne opisy przeżyć wewnętrznych, bardzo bogate i naprawdę dobrze rozwinięte. Każdy wyszuka w nich jakąś cząstkę czegoś co sam kiedyś czuł. To właśnie te opisy powodują, że ten blog jest taki a nie inny. Zawarty jest w nich duże uczucie i wiele emocji. W rozdziałach jak na razie nie ma wielkich namiętnych pocałunków, czy intymnych przeżyć bohaterów. Do tej pory miłość pomiędzy nimi przekazywałaś nam ich wewnętrznymi słowami. Odkryłaś przed nami tą stronę duchowa a nie fizyczną. Zobaczymy co będzie dalej! Czekam i śledzę z niecierpliwością ! :)
OdpowiedzUsuńHeheheheheHEHEHEHEHEHE, oh stop it you :D Może to dziwne, ale i ja ciebie i innych czytelników zaczynam traktować jako członków jakiejś zamkniętej, tajemnej grupy, hahaha. łączysz ludzi, Kasiu! :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, widać zmianę stylu, co mi osobiście wcale nie przeszkadza. Jestem ciekawa, jak będzie wyglądała forma kolejnych rozdziałów, ale to u mnie nic nowego :)
A tak w ogóle to słyszałaś, że Harold lubi Aerosmith? Przypomniało mi się przy twojej prośbie o muzyce. Myślę, że "Dream on" całkiem by pasowało klimatem (i tytułem!) do twojej twórczości.
Stay amazing :)
Jashia
Bo my to serio już taka rodzina trochę! Wszyscy prawie się znają! Coraz bliżej jestesmy. Niesamowite to jest!
UsuńO formie nowych rozdziałów przekonasz się już niedługo. :)
Tak, słyszałam, że nasza Haroldzina lubi Aerosmith. Ta piosenka, którą mi podesłałaś, rzeczywiście mi się spodobała. Jest piękna! Dzięki.
No proszę cię !
OdpowiedzUsuńDlaczego to takie krótkie ?
proszę więcej ! Szybciej ...
uwielbiam to jak piszesz :)
Dziękuję za te cudowne opowiadanie
O mamo! Nie proś! ; ) Krótkie, bo nie długie, prawda? Więcej wrzucić nie moglam! :)
Usuńpierwszy raz ktoś nazwał mnie 'Kramelkiem', wiesz? nawet nie wiedziałam, że można to tak ładnie zdrobnić. bardzo miło mi się zrobiło, gdy to przeczytałam ;) dziękuję ♥
OdpowiedzUsuńco do rozdziału. wiesz, że cię uwielbiam, prawda? nie mogę pojąć, jak można pisać coś tak idealnego... nie znam cię, ale czuję, że kiedyś odniesiesz wielki sukces i być może wydasz książkę? a jeśli już to się stanie, to nie zapomnisz o mnie i dasz mi znać, czy miałam rację? ;> hahah.
choć Amira jest na każde zawołanie Harrego, to i tak ją uwielbiam. i naprawdę nie mogę się już doczekać ich kolejnego spotkania, w następnym rozdziale, jak mniemam ;)
jestem tak zauroczona tym opowiadaniem, że już nawet nie wiem, co napisać ♥
i przepraszam, że tak późno komentuję ;< gdyż trzynastkę przeczytałam od razu, ale niestety nie miałam czasu skomentować ;( mam nadzieję, że mi wybaczysz ♥
tym razem chyba rozpisałam się trochę krócej niż poprzednio, ale no cóż...
Pozdrawiam ♥
@Kramel97
Kramelek bardzo mi się spodobało i rzeczywiście, cudnie to brzmi, prawda?
UsuńWiem, że mnie uwielbiasz, i ja Ciebie tez uwielbiam. Bo nie da się nie uwielbiać człowieka, który tak mocno mnie wspiera. I zyczy mi sukcesu. Obiecuję, że jeżeli tylko mi się uda - dowiesz się o książce. Byłoby to spełnieniem moich marzeń. Zobaczymy...
Tak, Ami spotka się z Hazzą już w nastepnym rozdziale. ; )
Nie przepraszaj mnie za to, że komentujesz późno. Nie kazałam Ci komentować, zrobiłaś to dobrowolnie. I bardzo wielką radość mi tym sprawiłaś. :)
Całusy, Kramelku.
awww, w tym momencie uśmiecham się tak szeroko, jak chyba nigdy ;D
Usuńnaprawdę wierzę, że twoje marzenie się kiedyś spełni ♥
na serio spodobał mi się ten 'Kramelek', haha ;D od dzisiaj jesteś twórcą tego zdrobnienia, za co bardzo dziękuję ♥
Kramelek ;p
Hhahaha, tylko dla mnie jesteś Kramelkiem! ; D
Usuń,,Sama już nie wiem, co bardziej rani. Bycie przy kochanej osobie, czy życie z dala od niej.''
OdpowiedzUsuńPrawda? Bo miłość to także jest odmiana bólu. Ale takiego, którym potrafisz podzielić się z inną osobą. Który łamiesz na pół, i podarowywujesz Jemu. Byście cierpierli oboje, w dzień i podczas nocy.
Kiedy szłam do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę w celu odreagowania zastrzyku emocji, jaki mi zasaerwowałaś pomyślałam sobie, że jeszcze nigdy na żadne opowiadanie nie wylałam tyle łez, ile przeznaczyłam na Twoje właśnie. Masz pewnien niesamowity, paranormalny wręcz dar przedstawiana najprostszych nawet sytuacji z pewną dozą dramatyzmu. Ale bez niego Ten blog byłby suchy i pusty, jak zresztą przeważająca, co napawa mnie przerażeniem, część opowiadań w serwisie blogspot.com.
Nigdy nie spotkałam się z takim opowiadaniem jak Twoje. A było ich naprawdę krocie. I choć mam niejasne wrażenie, że wplątałaś tu kosmyk ,,Zmierzchu'', dla mnie zawsze pozostanie ono w pewnym sensie wyjątkowe. Owiane tajemnicą, chociaż przecież wszystko skrzętnie wyjaśniasz i tłumaczysz Nam, osobom, któte nie są w stanie pojąć pokrętnych powiązań i myśli, kłębiących się podczas wiązania nierozwiazywalnym sznurem losów bohaterów w Twojej głowie.
Pewnie nie potrafię wytłumaczyć jasno, czyli tak, byś mnie zrozumiała, o co mi chodzi. Ale jest coś takiego w twoim stylu pisania, co pociaga i kusi. A gdy już podejdziesz bliżej, poznasz i zasmakujesz, spętli ci nadgarstki i nie puści. Tak, stałam sie więźniem tego bloga; stałam się tym samym więźniem własnego umysłu.
No, ale nareszcie. Amira i Harry będą przecież razem! Czy to nie powód do euforii? Dla mnie z pewnością. Już żaden zegar, żaden licznik kilometrów nie będą w stanie ich podzielić. Prawda? Bo złączył ich niezwykły klej. Miłość. Czyż nie?
julia
Zaglądam tu codziennie w nadziei, że dodałaś kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać. Piszesz tak cudownie, że oczekiwanie jest udręką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Masz cudowny styl pisania, umiesz w naprawdę świetny sposób przekazać myśli i uczucia. Zatracam się w słowach przekazywanych przez ciebie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział xx
Dzięki temu opowiadaniu, wywołujesz we mnie często sprzeczne emocje. Płaczę i się uśmiecham jednocześnie, ale za to cię kocham xx
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie proszę... dodaj kolejny rozdział jak najszybciej. Nie mogę się doczekać spotkania Harry'ego z Amirą.
OdpowiedzUsuńKocham cię xx
Nie jestem fanką One Direction, a na Twoim blogu znalazłam się zupełnie przypadkowo. Nie za bardzo go chciałam przeczytać bo na ogół się nie interesuje takimi opowiadaniami, ale dałam mu szansę i przeczytałam pierwszy rozdział. I Boże no, pokochałam to opowiadanie! Nie spałam całą noc i przeczytałam wszystkie rozdziały na raz! Jesteś naprawdę cudowną pisarką i trzymam kciuki za wydanie Twojej książki! :) Na pewno będę tu zaglądała czekając na nowe rozdziały! ♥
OdpowiedzUsuń+P.S. Nie mogę się doczekać spotkania Amiry z Harrym więc mam nadzieje, że dodasz następny szybko! :)
OdpowiedzUsuńOjej, gdy zobaczyłam swój malutki nick w Twojej dedykacji, aż się uśmiechnęłam! To taki zaszczyt i wielkie wyróżnienie! Wracam z wakacji mojego życia, pełna przygnębienia że tak szybko się skończyły a tu taka niespodzianka! Dziękuję kochanie. Co do rozdziału - mam dziwne przeczucie, że Harry wywinie jakiś numer, który zapewne opiszesz idealnie!
OdpowiedzUsuńBoże, Prudie?! Skąd wiedzialaś?
UsuńTak się zastanawiam, jesteś jeszcze może zainteresowana tymi zdjęciami? :)
OdpowiedzUsuńJAK NAJBARDZIEJ!
UsuńNie wiem czy się nadadzą, ale znalazłam kilka ;) @iga_x33 jak chcesz to napisz to się jakoś dogadamy ;>
Usuńnie jestem fanką poświęcania przyjaźni dla miłości. w moim otoczeniu nikt nigdy na tym dobrze nie wyszedł, lecz jeśli A. czuje, że tak właśnie powinna postąpić - nadwyrężać relacje z J. dla H. to niech tak zrobi. nie zmienia to oczywiście faktu, że nie mogę doczekać się spotkania A. i H. z nadzieją, że tym razem zapach marzenia wypełni całe jej ciało od czubka głowy, aż po koniuszki palców.
OdpowiedzUsuńps. zdjęcie na moim facebooku, które tak lubisz jest Twoje. jeszcze nikt nigdy mi nie powiedział, że lubi mojego pieprzyka na brodzie. przez Ciebie w ogóle zaczęłam go zauważać. teraz od zawsze widząc go, będę przypominała sobie o Tobie, K.
Kiiiiitku! Jak fajnie, że wpadłaś. Wiesz, ja to mam ochotę tego Twojego pieprzyk nazwać...Bo mam manię nazywania pieprzyków! On jest uroczy!
UsuńA zdjęcie chyba serio Ci zarąbię! :)