wtorek, 28 sierpnia 2012

Siedemnasty


      Cześć! Strzelić Wam mały monolog? A strzelę. Tylko najpierw zadedykuję ten rozdział Mańce na przeprosiny. Że tak karygodnie Ją ostatnio ignoruję i nie mam ochoty przyjmować do wiadomości, że stała się skejtem. Bóg wie dlaczego... Mańko! Wkurzam Cię pewnie bardziej niż pewien młodociany, przystojny tancerz, ale nic na to nie poradzę! Jestem jaka jestem i chyba jeszcze długo będziesz musiała mnie taką znosić. Wiesz jednak, że bezgranicznie jestem wdzięczna za Twoją nieziemską cierpliwość. I wyrozumiałość dla mojej dziecięcej psychiki! Ten rozdział jest...Jakby nie patrzeć, o przyjacielu. Jesteś moją przyjaciółką. Doceń, kurczę to, że Cię kocham. I uśmiechnij się. I wiesz, co? Nie, nie bądź na Niego zła... 

      I mam do Was apel! Apel taki, że po prostu apel ekstra! Czytajcie mnie uważnie, pierdoły. Mam taki swój pamiętnik, który daję każdej ważnej mi osobie. Gdybym miała każdemu z Was wręczyć ten zeszyt, prędzej umarłabym na raka małego palca u stopy...  W nocy wpadłam na pomysł, twierdząc, że bardzo chciałabym mieć pamiątkę po tak wspaniałych czytelnikach jak Wy...Ponieważ nie w sposób jest wysłać każdemu z Was zeszycik, byście mogli wpisać się ręcznie, postanowiłam poprosić Was o wpis... tutaj. Sprawa jest prosta - piszecie w komentarzu lub na mój numer GG - 26011580 - wpis do pamiętnika. Co tam napiszecie, Wasza sprawa. Możecie wysłać mi wierszyk lub  nawet wywód w moim kierunku. Wszystko będzie mile widziane. Ja to wszystko sobie wydrukuję i wkleję do pamiętnika.  I takim cudem będę miała po Was nieziemską pamiątkę! Każdego dobrze zapamiętam, bo liczę, że każdy z Was się postara i napisze mi coś fajnego.  I że się podpiszecie, żebym mogła jakkolwiek Was...odróżniać.Liczę na Was i nie mogę się doczekać, aż mi coś napiszecie. Gdy będę już starą prukwą z niezwykle boleśnie odtwarzająca się  pamięcią, będę miała konkretnie dużą frajdę czytając to wszystko... To co? Do dzieła? A teraz rozdział. Bo już na mnie krzyczycie, że nie wstawiłam wcześniej. Wy wredoty... 

   
Jacobowa nutka do posłuchania...


    Skrzywiłam się przeokropnie wbijając wzrok w wyświetlacz telefonu. Kiedy tylko wyłowiłam ze skórzanej torby czarny telefon dotykowy, byłam przygotowana na szok. Stanąwszy na zimnych kafelkach balkonu, przygotowywałam się na wstrząs. Obserwując w oddali okolice Toronto, czekałam na włączenie się aparatu. Kiedy do moich oczu dobrnął obraz pięćdziesięciu nieodebranych połączeń od Jacoba, zdębiałam. Zagryzłam wargi, spoglądając w dół, na uliczkę przed hotelem, zastanawiając się nad formułką wytłumaczeń  należących się przyjacielowi. Przestępowałam z jednej nogi na drugą, obserwując młodą dziewczynę z transparentem dla One Direction, dumnie kroczącą po chodniku. Westchnęłam i uniosłam brew do góry.  Zacisnęłam mocniej palce na metalowej barierce, przygotowując się do wybrania numeru przyjaciela. Już słyszałam jego nerwowy oddech zaraz po odebraniu… To nie będzie miła rozmowa, zdecydowanie nie. Letni wiaterek rozwiał mi włosy na boki, niektóre ładując do ust. Przymknęłam oczy przez natarczywe słońce, które co chwilę chowało się za obłoczki, by potem znów się do mnie uśmiechnąć. Dzienna gwiazda bawiła się z chmurami w kotka i myszkę co chwilę tworząc na balkonie cień. Teraz słońce wystawiło swoje promienie zza białej, puszystej chmury, otaczając moje ramiona lekkim ciepłem. Westchnęłam kolejny raz, nerwowo bawiąc się guzikiem swojej błękitnej koszuli. Właściwie, bawiąc się białym guzikiem błękitnej koszuli Harry’ego, którą wyciągnęłam z szafy, gdy tylko zniknął za drzwiami pod pretekstem próby. Pachniała Nim tak intensywnie, do tego stopnia, że prawie wirowałam po balkonie od zawrotów głowy. Wrażenie, że stoi gdzieś obok mnie i częstuje mnie swoim zapachem nie chciało mnie opuścić.
Miałam potężne wyrzuty sumienia. Brak kontaktu z Jacobem przygniatał mnie coraz mocniej. Zaniedbałam nie tylko swoją duszę. Pogorszyłam także  zażyłość z najlepszym przyjacielem. Powiernikiem wszystkich moich największych sekretów. Naraziłam nas na ogromnie bolesne konsekwencje. Zaczesałam puszyste włosy za ucho i z pobłażliwością spojrzałam na telefon. Nie byłam gotowa usłyszeć w słuchawce zdenerwowany głos Jacoba. Bo to, że odbierze nastawiony sceptycznie, miałam zapewnione. Tak samo, jak zdziwienie na twarzy Harry’ego, gdy tylko wróci z próby i zastanie mnie ubraną w swoją wielką koszulę. I stałam tak, jak taka sierota, w przydużej, błękitnej, sztywnej koszuli i jasnych dżinsach. Trzęsłam się z zimna, bo słońce znów uciekło za kłęby chmury, atakując moją skórę cieniem. Potarłam bosą stopą o drugą i łapałam ostatnie hausty powietrza. A potem wcisnęłam palcem numer Jacoba, zagryzając wargę. O losie jedyny, czas się pożegnać. Za chwilę wyzionę ducha, zmuszona do tego przez srogi głos Jake’a. Zabije mnie mentalnie przez słuchawkę. Jestem tego pewna. I wykrwawię się na balkonie w pokoju hotelowym Harry’ego Stylesa. Wszystkie brukowce będą pisać o tajemniczej śmierci pewnej brunetki. A na dodatek, poplamię krwią ulubioną koszulę Harry’ego…
- Ty żyjesz w ogóle?! Nigdy więcej nie puszczę cię do żadnego Toronto – ryknęło w słuchawce, aż zmrużyłam oczy. Zacisnęłam spocone dłonie na metalowej barierce i przyjmowałam atak. – Co ty sobie w ogóle wyobrażasz…- Dodało to, co wcześniej ryknęło, tym razem ciszej i o wiele spokojniej. Otworzyłam jedno oko, wyprostowując nogę, którą wcześniej, przygotowując się do wrzasków, zgięłam w kolanie. Jacob sapał po drugiej stronie mojego telefonu. Jaki był poziom jego zdenerwowania, żalu wewnętrznego, potrzeby rozerwania mnie na najmniejsze strzępy, jeszcze nie wiedziałam. Mentalnie przeczuwałam, ze dopiero nastawia się na reprymendę. I jak zaraz huknie do słuchawki, to nic już mi nie pomoże. Nawet Harry, dawkujący mi moją dzienną dawkę marzenia wydychanego. I się znowu uduszę, jak to mam w zwyczaju. Subtelny spokój mieszkający w mojej głowie wyparował uchem i nosem, a teraz zaczynałam się denerwować…
- Jacob…
-Jacob? Ja ci dam Jacoba. Co ty myślisz? Że ty jesteś królowa Elżbieta? Telefon się do cholery odbiera! – wypaplał na wdechu, a chcąc mu nie przerywać zbulwersowania wewnętrznego objawiającego się ślinotokiem, słuchałam uważnie jego przyśpieszonego oddechu. Gdyby tu był, już bym nie miała włosów na głowie. No, może ostatecznie powołałby się na swoje palce i porwał na strzępki tę piękną koszulę… Jacob to najjaśniejsze słońce na tej Ziemi. Pozytywniejszego człowieka nie znajdziecie nigdzie. Czasami zastanawiam się, jakim cudem upchał gdzieś w tym swoim chudym ciele tak duże serce. Tak duże, kochane i pełne czułości serce. Jest facetem z krwi i kości, klnie jak szewc prawie co kilka sekund i uwielbia zmieniać co chwilę samochody. Dodatkowo, jak prawdziwy mężczyzna, uwielbia sikać na łonie natury. I wcale nie żartuję ani nie mówię tego, bo chcę zabrzmieć zabawnie. Naprawdę. Jest coś jeszcze...Kiedy się denerwuje calutki glob jest narażony. Na wybuchy wulkanów, powodzie, pożary i wszędobylski chaos. W ostateczności lubi potłuc moją szklankę, okazując, jak bardzo jest wyprowadzony z równowagi. A kiedy tęskni ma tendencję do wprawiania mnie w poczucie winy. Jak teraz...Właśnie tak, jak teraz.
- Ja cię naprawdę bardzo przepraszam, Jake. – Wtrąciłam skruszona nie na niby, spuszczając nawet głowę, czego zobaczyć nie mógł. Słońce znów wyminęło chmurkę i przygrzało swoim blaskiem w moją osobę. Spocona dłoń ledwo przytrzymywała telefon. Roztopię się zaraz ze skruchy.
- W tyłek sobie wsadź swoje przepraszam.  Co się nadenerwowałem, to moje. – wymamrotał pod nosem. Tak, teraz faza najintensywniejszego gniewu mija. Zostanie zastąpiona tęsknotą. Rozrzewniony Jacob puści swoje zdenerwowanie luźno, pozwalając mu na ucieczkę. Puści mi moje złe zachowanie w niepamięć i zacznie wypytywać, czy Toronto rzeczywiście jest takie ruchliwe. Te fazy gniewu są urocze.
-  Musiałam sobie trochę przemyśleć. Dużo się działo, Jacob. Już zaraz po  wylądowaniu miałam sporo przygód. Musisz mi wybaczyć, że tak cię odstawiłam, ale tutaj miałam małe urwanie głowy…
- Co masz na myśli, Am? Stało się coś?
Zasępiłam się mocno, a wszystkie emocje odpłynęły mi z twarzy. Mówić mu, czy zmienić temat i zacząć energicznie opowiadać o urokach Toronto, których nawet jeszcze do końca nie zaznałam? Nie zaznałam, bo tkwię uwięziona w hotelu, przygnieciona stertą obaw, strzępek strachu i...nie wiadomo, czym jeszcze. Oparłam się o barierkę, przykładając jedną dłoń do czoła. Zakrywając dłonią dostęp słońca do swoich oczu, obserwowałam tępo jedną z ulic. Dziewczynka ciągnięta przez wysoką kobietę wcale mi nie pomogła. Jacobowi należały się wyjaśnienia. Miał całkowite prawo wiedzieć, co spotkało mnie w Toronto i co sprawiło, że nie dawałam mu znaku zycia. Myślę, że ból umiejscowiony w moim gardle, gdy tylko zaczynam mówić o narkotykach, jestem w  stanie znieść. Gorszą rzeczą dla mnie będzie reakcja szatyna na moje niemrawe słowa. Obawiałam się trzaśnięcia słuchawką. Obawiałam się furiackich i zawistnych reakcji Jacoba.
- Am, co się dzieje? – Wyrwał mnie z amoku, rozrywając cząsteczki myśli na strzępy. Zamrugałam kilka razy i wyprostowałam się, poprawiając zmarszczki na koszuli. Pokiwałam głową dla otrzeźwienia umysłu, ale to nie dało nawet najmniejszego rezultatu. Stałam boso na nagrzanych słońcem kafelkach, wiatr rozwiewał czarne kosmyki moich włosów, zabawiając się także fragmentem koszuli. Tkwiłam w bezruchu, słysząc jak gdzieś w dole z piskiem opon hamuje samochód. Usta ściągnęłam w wąską linię. Jacob, musisz wiedzieć. Ale tak strasznie boję się twojej reakcji, człowieku! – pomyślałam.
- Znalazłam u Harry’ego narkotyki… - wysapałam ledwo dosłyszalnie, otwierając szeroko suche, popękane usta, łapiąc głębsze hausty powietrza. Wszystko naokoło pachniało latem. Toronto roznosiło zapach słońca i czerwonych kwiatów ustawionych w ogromnej donicy tuż koło moich nóg. Milczeliśmy. Milczałam ja, zadzierająca głowę w stronę chmur, korzystając z okazji, ze słońce uciekło za chmurzyska i nie razi mnie w oczy. I milczał Jacob, gdzieś w Londynie, kilkaset  tysięcy kilometrów ode mnie. Słyszałam, jak oddycha po drugiej stronie. Coś szemrało mi na ucho, że jest wstrząśnięty. Zachodzące słońce przerażało tak samo, jak cisza w słuchawce.
Stanęłam na baczność, wyprostowana jak struna, słysząc zamykające się drzwi wejściowe. Natychmiastowo przyśpieszyło mi tętno. Przytrzymałam się chłodnawej już barierki, by nie zjechać bezwładnie na kafelki. Wyszeptałam otępiałemu Jacobowi, że On wrócił. Bez zastanowienia, nawet nie patrząc na telefon, rozłączyłam się. Ostatni raz zerknęłam na niebo i panoramę miasta, przygotowująca się do konfrontacji ze zmęczonym Harry'm.  Odkąd jesteśmy w Toronto zawsze wraca wyczerpany. Próbami, koncertami...Właściwie wszystkim. A najbardziej chyba wymęcza Go skrucha i poczucie winy. Że swoją głupotą zrobił mi ogromną krzywdę. Tak myślę...Przymknęłam lekko powieki i odwróciłam się. Otwierając oczy, napotkałam wzrokiem Harry’ego stojącego w progu. Opierając się o srebrną ramę okna, przejechał zielonkawymi oczyskami po mnie, od góry do dołu. Ślad uśmiechu wstąpił na Jego usta, gdy dostrzegł swoją błękitną koszulę zasłaniającą moje ciało. Zabłąkany pół uśmiech skrył, przetrzepując palcami czuprynę. Opierając się nonszalancko o ścianę nie spuszczał ze mnie wzroku. Osaczona całkowicie stałam między nim, a metalową barierką chroniącą mnie przed pofrunięciem. Spuściłam wzrok na swoje bose stopy z nikłą nadzieją, że Harry wycofa się w głąb apartamentu.
- Stało się coś? – Ciche pytanie zielonookiego spowodowało, że podniosłam rozbiegany wzrok. Nic się nie działo. Tak tylko, zbyt mocno przejęłam się nie wiadomo czym. To takie normalnie, Harry… - Jesteś jakaś zdenerwowana… - wymsknęło Mu się po cichu, pod nosem, kiedy obserwował jak chowam telefon do kieszeni obcisłych dżinsów. Opuściłam pachnącą, świeżą koszulę i spuściłam dłonie. Pokiwałam przecząco głową, jak mała dziewczynka, rozsypując na plecach długie kaskady włosów. Chłopak schował dłoń do kieszeni ciemnych dżinsów. Zastanawiał się nad czymś, patrząc za moje plecy, na widok Toronto. Wyciągnąwszy dłoń z kieszeni, skierował ją w moją stronę. Chwyciłam ją i pozwoliłam pociągnąć się w głąb apartamentu. Przyciągnięta, wpasowałam się w Jego ramiona, obserwując zdziwiona jak zamyka drzwi balkonowe. Szybkim ruchem zaciągnął zasłonę, odcinając dostęp życiodajnego słońca do moich oczu. Przez delikatne fałdy białego materiału prześwitywały maleńkie promyczki, rozjaśniając lekko pomieszczenie. Zmrużyłam oczy i objęłam Go w pasie, przyciskając głowę do twardego ramienia. Spomiędzy nitek Jego koszuli wypełzał zapach perfum i proszku do prania. Delikatnie uniosłam głowę i wtuliłam się w Jego kark. Tu dotarł do mnie aromat szamponu i skóry chłopaka. Nie wiem, co robiliśmy. Potrzeba czułości? Zwykły uścisk? Opleciona Jego ramionami, trwałam w bezruchu, rozpraszana  kosmykami Jego loczków dotykających mojego policzka. Splątał palce na moich plecach, przyciskając moje ciało bliżej swojego. Bezlitośnie usypiał mnie swoja idealnością. Rozpływałam się tak przepięknie, gotowa przelać się przez Jego ramiona.
- Dostałem dziś reprymendę od menagera za nasz nieoficjalny związek, wiesz? – Zaśmiał się cicho, tuż przy moich uchu. Strzepnęłam resztki melancholii z moich powiek. Westchnęłam, łaskocząc Go oddechem w szyję. Skurczył się lekko, dotykając czołem czubka mojej głowy. Nasz nieoficjalny związek zaczął tu komuś przeszkadzać…? Nasz nieoficjalny związek? Związek?...Przestałam oddychać? – Potem do dyskusji włączył się Louis, który stwierdził, że skoro się z kimś sypia w jednym łóżku, to należałoby z tym kimś być. Potem Niall dołączył do niego, twierdząc, że skoro druga osoba o ciebie dba, trzeba przy niej zawsze być. Oni to wszystko dla żartu mówili. A ja twierdzę, że jak się kogoś kocha to…
Zesztywniałam. Zatrzymał mi się oddech. Umarłam w rękach anioła. Umarłam, na dodatek moje serce jeszcze biło! Umarłam nieformalne, tak? I Boże, co to za śmierć była.
- To bez względu na wszystko, trzeba z  tą osobą być. Marzenia są potrzebne. Myślę, Am, że jesteś mi bardzo potrzebna do życia. Wydaje mi się, że skoro śpię z tobą w jednym łóżku, to tak jak mówi Louis, powinienem  z tobą być. I tak jak mówi Niall, ponieważ o mnie dbasz, muszę przy tobie być. Wydaje mi się jeszcze, że jestem tak zmęczony, że bredzę, ale…
- Po prostu się zamknij już, co? Bo ładnie mi mówisz i popsujesz tego smak...
I po prostu zamknął się, tak jak mu kazałam. Zamykając mi zdrętwiałe z miłości usta, swoimi suchymi, popękanymi, delikatnymi wargami. I po prostu…Ja też się zamknęłam.





36 komentarzy:

  1. O mój Boże, Kaśka! Nawet nie wiem co powiedzieć. Jestem dla Ciebie cierpliwa i zawsze będę, maluchu Ty mój! I uśmiecham się. Przez łzy, ale uśmiecham. A wiesz, czemu przez łzy? Bo jesteś taka cholernie ważna i wspaniała, no i piszesz mi tu takie coś, co mnie normalnie zwala z nóg, jakie by nie było. Nawet ja nie wiem, dlaczego robi się ze mnie damski skejt. Sądzę, że nikt się nie dowie. Ale mimo wszystko my się dowiemy, bo przecież nie takie błahostki razem ogarniałyśmy. Kocham Cię, Ty mój wspaniały człowieku i nie obchodzi mnie to, że - jak to ujęłaś: "Wkurzam Cię pewnie bardziej niż pewien młodociany, przystojny tancerz". Słyszysz? Nie obchodzi mnie to. Kasia to Kasia. I dla tej mojej Kasi teraz ryczę ze szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też już ryczę, bo mnie rozwalasz na łopatki, skejciku kochany! Jesteś wyjątkowym wariactwem i nie wyobrażam sobie, żebyś miała przestać być. Ale nie rycz...Bo będę krzyczeć.

      Usuń
  2. Jeśli miałabym krótko powiedzieć co myślę,o tym rozdziale.Powiedziałabym,że moje nogi i ręcę zdrętwiały..z pewnością.
    Wydaje mi się,że moje słowa są zbędne..doskonale wiesz,że ja będę wierna tobie do końca twojego cuda. Dziękowałam Ci juz wcześniej na twitterze,także wiesz,że uwielbiam Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chryste, nie wolno Wam drętwieć, nogi i ręce Pauli! Może Wam zarządzę jakieś gimanstyki w przerwie...
      W pewnych momentach słowa faktycznie są zbędne. Dzięki za wsparcie. ;)

      Usuń
  3. Witaj, Słońce! Ten rozdział był niesamowity. Taki... przyjacielski? Nie wiem jak to nazwać. Napisany wspaniale. Cud, miód i herbatka malinowa. Kocham tą historię. Muszę Ci przyznać, iż dobór muzyki świetny.
    Wpis do pamiętnika, tak? Postaram się.
    No cóż, Kasieńko, jesteś osobą wspaniałą. Posiadasz nieprzeciętną wrażliwość, którą po prostu zarażasz. Przez Ciebie zaczęłam gadać z pająkami, zamieszkującymi mój pokój, gdyż się boję, że się na mnie obrażą i zmienią miejscówkę. Za każdym razem, kiedy piję herbatkę, to myślę o Amirce, Harry'm i Tobie. Takie przyzwyczajenie. Chcę Ci podziękować za czas, który nam poświęcasz pisząc i publikując to opowiadanie. Za to Cię uwielbiam. Jesteś moją inspiracją.
    Joanna, znana Ci jako Joan.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joaś! Przyjacielski rozdział musiał być, bo dialogi są przyjacielskie ( realne, wiesz?) i inaczej się nie dało. Cud, miód i herbatka malinowa...- napędziłaś mi smaka na herbatkę! A wybór muzyki...za to dziękować Maćkowi ( Jacobowi...) On jest geniuszem od wybierania muzyczki. ;)
      Tak, wpis do pamiętnika jest ważny bardzo! Postaraj się ;)
      Czy ja jestem wspaniałą osobą? Szczerze, to chyba nie należy do mnie ocenianie tego. Ale to jest komplement i chciałam za to podziękować. Ta nieprzeciętna wrażliwość jest okropna, Asiu. Bo wiele psuje, uwierz. Chciałabym się jej niekiedy pozbyć. Ale nie mogę jej wykopać, na serio... A to gadanie z pająkami. To może przestań, co? Bo zacznę się martwic o Ciebie i o pająki w sumie też...
      Wow, to, że myslisz o mnie, Am i Hazzie poprawiło mi humor o dziesięć procent, a wierz mi, w ostatnim miesiącu to wyczyn! Więc wyczyn zrobiłaś, kochana. Cieszę się, że o nas myslisz. Amira i Hazz z pewnością też! Przekażę im to ;)
      Ja również dziękuję z całego serca za poświęcony mi czas, za to, że komentujesz i po prostu jesteś ze mną tu. To masakrycznie kochane.
      Pozdrawiam, Aśku. ;)

      Usuń
  4. Po pierwsze... kocham te Twoje monologi :)
    Po drugie, nie znoszę gdy mnie ktoś (lub coś) odciąga od czytania tego cuda, a tym razem tak się stało. Zabiję tą osobę bo zaczynałam od początku, a się strasznie śpieszyłam. Dlatego też dodaję tak późno ten komentarz, ale obiecuję, że się to nie powtórzy.
    Po trzecie, obiecałam długaśny komentarz, ale chyba nie dam rady, bo wszystko co chcę powiedzieć, będzie zawarte w tym wpisie do Twojego pamiętnika.
    Och... Właśnie przeczytałam tą końcówkę ( bo ja piszę komentarz czytając ) i och... !! Mam łzy w oczach! Co ty ze mną robisz dziewczyno, to ja nie wiem. Ale to jest chyba najcudowniejsze wyznanie sobie uczuć jakie kiedykolwiek widziałam! Nie! Jakie kiedykolwiek powstało! O Mój BOŻE! To jest po prostu... I teraz proszę państwa Kaśka (czyli ja) jara się (przepraszam za słownictwo) tym wszystkim jak jakaś napalona nastolatka. I tak,wiem, że mając 16 lat jest się jeszcze nastolatkiem, ale ja nigdy się nie zachowywałam tak, jak teraz. Uwierzcie mi!
    Dobra, no to kończę ten wywód, bo to robi się już nieco dziwne i chore, ale po prostu musiałam wyrzucić to z siebie. Dziękuję Ci, słońce za tak cuuuudowny rozdział! Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaśku, też Cię kocham za te tasiemnce. ;)

      Usuń
    2. Tasiemce? To ty chyba nie czytasz pozostałych komentarzy. Moje w porównaniu do niektórych osób to tylko króciutka fraszka... No, może nie fraszka,bo fraszki są wesołe, a to moje... coś to po prostu komentarz, ale jest krótkie.

      Usuń
  5. Czy oni jednak ze sobą nie byli, czy co? Bo po wszystkim co zaczęłam sobie wyobrażać, dorabiać, wnioskować jestem w wielkiej, czarnej d...
    Jak zawsze megaśny(OMG co za słownictwo) uśmiech na twarzy dostarczyły mi dialogi. Nie jest ich za dużo, ani za mało, a jak głosi slogan pewnego wyrobu cukierniczego(bez kryptoreklamy) wyrażają więcej niż tysiąc słów. Już kiedyś zahaczyłam o to, że nienawidzę przesłodzonych opowiadań. Bo jakoś trudno sobie wyobrazić chłopaka mówiącego ,,Jesteś moją wyśnioną miłością rodem z Romea i Julii''. Ni to pasuje do wyznawania swoich uczuć(bo oni w końcu się zabili, prawda), ni to realistyczne. Tak, więc chwała i uwielbienie ci za to!
    Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale wiercisz mi dziurę w brzuchu Jacobem. Niby przyjaźń damsko-męska nie istnieje, lecz ta dwójka za każdym razem przełamuje wszechobecne stereotypy. Niewyobrażalnie ciekawi mnie jego reakcja na wiesz o, sama wiesz czym...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak nie byli ze sobą. ;) Jak jesteś w czarnej dupce, to czytaj drugi raz. ; D
      Nie chciałam, by te wyznania miłosne były przesłodzone. Nie wiem, czy mi to wylazło czy nie...Ale skoro Ci się podoba, to chyba choć trochę się postarałam.
      Jacobem Ci wiercę w brzuchu dziure? No co Ty...Przeczytasz dalej, to dziurka się zasklepi. Zobaczysz. Pozdrówka

      Usuń
  6. omg, dziewczyno, zabijasz mnie! te ostatnie zdania! awwww ♥ nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cię za to uwielbiam! ♥
    już mam nawet taki nawyk, że jak codziennie odwiedzam twojego bloga t zawsze po cichu powtarzam sobie 'oby był już nowy rozdział, błagam, oby był już nowy rozdział' i tak w kółko, a dzisiaj nareszcie spełniłaś moją prośbę! ♥
    a Jacob to się musiał ostro wkurzyć, ale w sumie to się mu nie dziwię ;) jeny, ja tak mocno kocham Amirę i Harrego, że aż mi normalnie brak słów! od dzisiaj ten rozdział chyba będzie moim ulubionym, a przynajmniej na razie, bo jeszcze nie wiem, co ta twoja bystra główka wymyśli ;) a z resztą, co ja gadam?! przecież ja każdy twój rozdział uwielbiam i każdy jest na swój sposób ulubiony i wyjątkowy. ba! to ty jesteś wyjątkowa! kocham cię za wszystko, co robisz, że tak dbasz o wszystkich swoich czytelników, tworzysz, rozmawiasz i prawdopodobnie kochasz nas tak bardzo, jak my ciebie i tu myślę, że mogę mówić nie tylko o sobie, ale i w imieniu wszystkich ;) jesteś wspaniała! ♥
    Kramel
    PS. ten wpis do pamiętnika napiszę ci później na gg, jeśli nie zapomnę oczywiście ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kramelku. Tylko ja Cię zabijać nie chce. Nie lubie zabijac...;)
      Jacob faktycznie był wkurzony. Choć to jeszcze nie jest maksimum jego mozliwości. Przekonasz się w następnym rozdziale. To będzie akcja stulecia, zobaczysz.
      Dziękuję po stokroć za te uwielbienie i odwiędzczam się tym samym. Nie da się nie lubić kogoś, kto lubi Ciebie. Fajnie, że jesteś. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej.
      I ten wpis do pamiętnika. Liczę na Ciebie z tym!

      Usuń
  7. Na ten komentarz zbieram się już od dłuższego czasu (patrz: jakieś dwa miesiące, aż wstyd się przyznać). Ale w końcu zdobyłam się na odwagę.
    Jako osoba kierująca się rozumem w życiu, muszę przyznać, że więź łącząca Harry'ego i Amirę jest toksyczna, ale jako osoba będąca w głębi duszy romantyczką muszę powiedzieć, że wprost zakochałam się w tym opowiadaniu.
    Na każdy rozdział czekam z ogromną niecierpliwością i zawsze z tą nadzieję, że w końcu nastąpi przełom w relacjach pomiędzy Harrym i Amirą i może w końcu się tego doczekałam? Ale o tym dowiemy się dopiero w następnym rozdziale.
    Ogólny wniosek z tego komentarza? Masz kolejną wierną czytelniczkę i fankę swojego opowiadania:)
    Glenna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje za odwagę! Przecież ja nie gryzę. Fajnie, że wreszcie po tych dwóch miesiącach się odważyłaś. ;)
      Tak, masz całkowitą rację odnośnie tego, że ich związek, a raczej więź - jest toksyczna. Ale dla osób wrażliwych i romantcznych - to właśnie ta toksyczność jest nieważna. Liczy się co innego...Pokazałam, że toksyczność idzie w bok, kiedy ktoś kocha kogoś...na prawdę.
      Cieszę się, że mogłam poznać nową czytelniczkę. Dzięki, Glenna. ;)

      Usuń
  8. Hej ;) Moja reakcja jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział ? zaczęłam skakać i piszczeć,ale to tak tylko z radości. Tak na mnie działa Twoje opowiadanie :p Rozdział NIE-SA-MP-WI-TY ! z resztą jak każdy ! ;) Coraz bardziej jestem pewna, że zmieniłam zdanie na temat miłości dzięki Twojemu opowiadaniu ;) Na lepsze oczywiście ;) Zmieniasz mnie ;) Za co szczerze dziękuję ;* Amira staję się trochę pewniejsza siebie czy tylko mnie się tak wydaje? Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :) Czekam z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam, Karolina ;)
    PS. A co do tego wpisu do pamiętnika to chyba myślę, że się skuszę. :p Może nawet wierszem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, napisałaś mi to już prywatnie. Nie wierzę, że Cię zmieniłam, ale skoro tak uważasz, ja się niegrzecznie wykłócać nie chcę. Wiedz, że jestem radosna z tego powodu i to...wiele!
      A na ten wpis - skuszaj się, skuszaaaaj! ;D Będzie mi niezmiernie miło.

      Usuń
    2. Najpierw był komentarz,a dopiero potem napisałam Ci to prywatnie ;) Więc lepiej uwierz ;) No właśnie się skuszam ;D Ale brakuje mi słów! ;c :p
      Karolina.xx

      Usuń
  9. Kolejny zastrzyk powietrza... I astma powoli opuszcza moje ciało. Ale skoro nie krztuszę się już tlenową zawiesiną, to chyba jest dobrze, prawda? Przynajmniej na razie.
    Oczy wyschnięte od niemrugania, bolą, szczypią i pieką. Ale było warto. No nie? Czyżby nagle przestał lać rzewny deszcz i chmurne kłęby niepewnej przyszłości nagle przebiła jaskrawa tęcza? Och, tak bardzo bym chciała. By moje policzki musnęła w końcu delikatna, jedwabna dłoń słońca.
    A teraz czas na standardowy, wyprany z wszelkiej oryginalności wykład o gehennie, jaką przchodzę, gdy rozdział przdwcześnie się kończy i o akrobacjach mojego serca, niczym gimnastyczka fikołkującego w rytm Twoich słów. Ale ty to wszystko już znasz. Wszystko słyszałaś. Wszystko pogryzłaś i przetrawiłaś. Może więc czas na coś nowego?
    Ta. jak to mówią-łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. No bo... moja wyobraźnia nie jest tak wszechstronnie wykształcona, żeby na srebrnej tacy zaserwować Ci to, co byś chciała usłyszeć. Nowe, nowe słowa. Inne niż wszystkie. Egzotyczne. Będziesz się musiała jednak zadowolić czymś bardziej miejscowym. Zwykłym i wyżutym. A nuż sprawi Ci to radość?
    chyba najlepiej byłoby zacząć od przwidywalności. Bo Tobie, Kochana, zupełnie jej brak. Moje kondolencje.
    I choć mózg zaraz mi eksploduje od wysiłku, nie potrafi zaprezentować nic, oprócz okazałej pustki i bezsensownie telepiących się po ciele pytań.
    Co zrobi Jacob?
    Czy to, jak zareaguje, w jakikolwiek sposób wpłynie na związek Am i Harry'ego?
    Czy przyleci do Toronto, by odzyskać przyjaciółkę, tak nieszczęśliwie zagubioną w labiryncie uczuć?
    Czy w ogóle jego i Amirę łączy jeszcze przyjaźń?
    No i ostatnie, swoim ogromem skutecznie przyćmiewające wszystkie inne, choć nienaturalnie banalne i płytkie:
    Jakie będą dalsze losy głównych, tak bardzo się kochających (bo ,,zakochanych'' to chyba nieodpowiednie słowo), głównych bohaterów?
    Naprawdę, staram się jakoś umiejscowić te myśli. Dokładnie powiesić je na wieszakach gdzieś daleko, by, niczym natrętne muchy, nie dręczyły mnie, z każdą chwilą coraz bardziej. Ale nie mogę! Są za szybkie, uciekają gdzies, chowając się za rogiem, by złośliwie powrócić. Gdy odkurzam dywan, jem jabłko, zaczytują się w kolejnych, psychologicznych publikacjach, maluję paznokcie, obracam w palcach mały kamyk...
    Właśnie, on. Czy wiesz, że na Ciebie czeka? Utęskniony, samotny, ozdabia mi dębowy parapet. Ale myslę, że niechciałby spoczywać tam do końca życia. gdybym była na jego miejscu, niechciałabym równie mocno.
    I wymyśliłam. Gdy już rozłożyłam się na leżaku, by trochę odpocząc, do głowy zawitał mi niespodziewanie pomysł. Możesz się nie zgodzić. Ja nie zmuszam. Ale gdybyś chciała, to... mogłabym wysłać ci go pocztą. Tak, dokładnie tak, jak w staroświeckich filmach zakochani wysyłali sobie listy do cna przesiąknięte romantycznymi wyznaniami. Wyznaniami samotnych, wypłakanych w poduszkę łez. Wyznaniami kropel krwi, splamionych rozdarte z żaru uczucia serce. I wysłałabym Ci ten kawałek Angielskiej skały razem z ,,wpisem'', o którego prosiłaś.
    Jeśli nie chcesz, trudno.
    Ale jeżeli spodoba ci się ten pomysł, wystarczy, że wyślesz mi Swój adres. Możesz komentazu. A jeśli nie przypadł Ci do gustu pomysł ububliczniania go, wyślij mi na GG (34755576).
    Wybór zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, bo jak wiesz, jestem bardzo, bardzo chętna do pisania jakichkolwiek, długich wywodów.
    julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julio...
      Tak jak Tobie sprawia przyjemność czytanie moich opowiadań, tak mnie ogromną przyjemność sprawia lektura Twoich opinii zawartych w komentarzu. Ale to już doskonale wiesz. Tylko nie krztuś się tak powietrzem, nie zapowietrzaj...i postaraj się na drugi raz mrugać oczkami. Kupię Ci krople do oczu i będę przypominac przed każdym rozdziałem, żebyś je sobie zakropiła.
      Sorry wielkie za to, że rozdziały wrzucam małe. Muszę się niestety pilnować, jeśli chodzi o rozrzutność tego, co mam w zapasach. Jeśli skończą mi się zapasowe rozdziały, będzie krucho... A nie mogę pozwolić sobie na to, żeby trzymac Was długo i wmawiać, że nie mam nic napisane. Dlatego oszczędzam rozdziały...
      Jestem nieprzewidywalna? Julka, chyba mnie jeszcze nie znasz, wiesz? Jestem tak banalnym człowiekiem, że przewidywalność wylewa mi się uchem. Zobaczysz sama.
      Ciekawe pytania mi zadałaś. Postaram się na nie odpowiedzieć tak magicznie, by zdradzić Ci co nieco, ale nie za dużo. Tak więc...
      Co zrobi Jacob? Nic dobrego - tyle powiem. Jacob nie wykaże się tym razem łagodnością serduszka, nie pokaże, jaki jest kochany. Właściwie, poznamy jego czarną stronę i myślę, że być może zrobi ta strona na nas wrażenie. Zobaczymy...
      Jego reakcja wpłynie na relację Am i Harry'ego. NAWET BARDZO ZNACZĄCO, ale to się okaże dopiero za tysiąc rozdziałów...
      I trafiłaś w sedno. Przyleci. Nawet jak efektownie...
      Amira nie przestała kochać Jacoba i nadal się przyjaźnią. Ich relacja nie jest narażona na wielkie straty. Sa w stanie wszystko odbudować, nawet, jeśli zostaną nieźle skopani przez los...
      A wszystkiego innego dowiesz się wkrótce...

      Usuń
  10. AAAAA :DD AAA! No i świruję, miałam być grzeczna, ale przy ostatnich akapitach zaczęłam piszczeć. Spokojnie, nie był to żaden atak, li i jedynie moja jak zwykle nieadekwatna reakcja. Prawdę mówiąc nic nie poradzę, zawsze się przywiązuję do bohaterów i przeżywam wszystko razem z nimi.
    Baaaardzo mi się podoba ten rozdział. Naprawdę niesamowita jest ta twoja dbałość o szczegóły, dokładność z jaką opisujesz wszystko sekunda po sekundzie. Doceń swoją siłę przekazu, Kasiu, bo twoje opowiadanie naprawdę budzi silne emocje. A to chyba to, czego każdy pisarz pragnie najbardziej, czyż nie? :)
    Wiesz, ten balkon, na którym Amira dostawała wciry od Jake'a w połączeniu ze słońcem i zapachem lata w jakiś sposób wlazł mi w ten mały, cichy, nieskażony żadnym szaleństwem zakątek mojej głowy. Wiem, trudno uwierzyć, że takowy istnieje jeszcze gdzieś w otchłaniach mojego umysłu, ale on jest i czeka na mnie, kiedy jestem zmęczona i smutna i nienawidzę wszystkich i wszystkiego. I to jest właśnie tak niesamowite. Swoimi słowami trafiasz prosto w te najbardziej wrażliwe części serc swoich czytelników. Mam nadzieję, ze zdajesz sobie sprawę, jaki dar posiadasz :)

    Co do twego pamiętnika, to ściągłam już sobie gadu i teraz będę siedzieć i myśleć co ci napisać. Kiepska w tym jestem, a bym chciała ci zostawić coś ważniejszego niż napisana naprędce formułka grzecznościowa, w których się specjalizuje. Może zabrzmi to dziwnie (tak jakby wszystko co mówię nie brzmiało dziwnie), ale w jakiś sposób czuję się z tobą związana, a wręcz szanuję cię i podziwiam.
    Najchętniej napisałabym ci coś ręcznie i wysłała, ale to nieszczególnie rozsądna myśl. Po pierwsze, może wcale nie jestem niezrównoważoną szesnatką z tych okolic Polski, gdzie domowymi zwierzątkami są niedźwiedzie. Może jestem czterdziestolatkiem, który nosi skarpety do sandałów i tylko czyha, coby wleźć ci do domu z wielką siekiera i wypić całe mleko z lodówki. Po drugie, mam przepiękne, męskie pismo, kompletnie nieczytelne dla postronnej osoby.
    Także przemyślę, co chcę ci napisać i poślę ci gadu, bo nawet sobie ściągnęłam.
    http://www.youtube.com/watch?v=0put0_a--Ng
    Zostawiam ci tu jeszcze Adele i zmykam :)

    Jashia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaśka, chryste, Ty mały wrzeszczaczu Ty! Widzę, że Ci niezłą frajdę zrobiłam. Szaleńcze wrzaski mi w komentarzu ukazujesz, to wszystko jasne...
      Niestety nie znam sposobu, jakim mogłabyś wysłać mi ręczny wpis...nie ukazując danych. To jest kłopotliwe, bo niekażdy chce się ujawniać...A ja zresztą też nie mam na to wielkiej ochoty. Dlatego proszę o ten komputerowy wpis... Zabieraj się do niego! :)

      Usuń
  11. Najpierw na temat rozdziału.
    Kolejny 'odcinek' lepszy od poprzedniego.
    Bałam się reakcji Jacoba, ale w końcu zachował się jak na przyjaciela nastało - martwił się .
    Bardzo długo czekałam na scenę pocałunku. Jednak jestem zadowolona ,że nastała ona tak późno. W każdym innym opowiadaniu nadchodzi tak szybko i jest tak mało znaczący. Tutaj dało się wyczuć.. te uczucie.
    I jeszcze wyznał jej miłość, w tak uroczy sposób.:)

    A teraz kilka słów (jak prosiłaś) ode mnie :
    Jak to jest znać osobę, wcale jej nie znając.?
    Bardzo łatwo. Wystarczy przeczytać co pisze, bo w tym zawarta jest cała ona. Każdy opis choć w małym szczególe opowiada o niej. O jej przeżyciach, uczuciach.
    Ty jesteś jedną z takich osób. Jesteś.. WYJĄTKOWA.!
    Może się mylę i wszystko co opisujesz to wynik twojej wyobraźni, jednak jednego jestem pewna - masz przyjaciela, którego można tylko pozazdrościć.:)
    Pisz dalej , nie przestawaj. Bo twoja twórczość jest dla nas tlenem.
    'Nie przestawaj marzyć. Człowiek bez marzeń to człowiek bez nadziei; Życie bez nadziei to życie bez celu. '

    Pozdrawiam, @Dominikaa23

    OdpowiedzUsuń
  12. Zawsze szkoda mi Jacoba. Amira gdy tylko pojawia się u Harry'ego zapomina o Evansie, a przecież to jej najlepszy przyjaciel, wiele mu zawdzięcza.
    Pięknie ubrałaś w słowa to wyznanie miłosne, pasuje do Loczka. Cieszę się, że nie było to takie, jak w większości opowiadań - przesłodzone i sztuczne, a prawdziwe oraz szczere.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Buziaki, Ania. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda Ci Jacoba? Wow, takiego podejścia jeszcze nie widziałam. Amira nie moż znieść braku akceptacji ze strony Jacoba w kieurnku Harry'ego. Ta niezrozumiała niechęć Evansa do Stylesa bardzo jej przeszkadza. I nawet to, że to najlepszy przyjaciel, nie jest w stanie zagłuszyć...no cóż, pretensji.
      Bardzo nie chciałam, by wyznanie miłości było w jego przypadku takie banalne. I wyszło niebanalne. ;) Pozdrawiam, Aniu.

      Usuń
    2. Drażni mnie to, że Jake nie chce zaakceptować związku Amiry i Harry'ego, ale na jego miejscu też denerwowałabym się, gdyby moja najlepsza przyjaciółka poleciała taki kawał do swojego chłopaka i dłuższy czas nie dawała znaku życia. Jacob opiekował się nią, gdy była z dala od swojego marzenia, siedział przy niej zawsze, kiedy go potrzebowała. Dlatego trochę nie podoba mi się zachowanie Amiry w stosunku do jej najlepszego przyjaciela, ale to oczywiście tylko moja opinia :) Ania. <3

      Usuń
  13. Wiesz Popiele, że zabrakło mi języka w gębie przy ostatniej części tego rozdziału? Tyle uczuć, emocji - kurde nawet teraz nie potrafię się wysłowić bo po prostu mnie zatkało. Dlatego przemilczę - nie będę psuła tej cudownej atmosfery. Uwielbiam Cię, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj mój Ogniku bez języka w gębie. Cieszę się, że takie wrażenie wywarłam. Zależało mi na tych emocjach - akurat na tych. Pisałam to długo i...udało się. Nie zapomnij o wpisie do pamiętnika! Też Cię uwielbiam :)

      Usuń
  14. Aghhhhhhhh! Oj,przepraszam :) Po prostu muszę po raz drugi wpisywać komentarz, bo jakiś błąd mi wyskoczył i wszystko zrobiło pfffff i nie ma... cała moja pasja poświęcona na ten długi komentarz poszła na marne. Przepraszam ,ale ten może być gorszy. Do tego nie jest łatwo pisać komentarz w środku dnia ,kiedy mój dom to istny cyrk na kółkach i do tego jeszcze niedziela. Biorę głęboki wdech i staram się nie uśmiechać jak głupi do sera z tym ,że tym razem jedzeniem jest mój laptop. Dlaczego ? Normalnie pisałabym do cb przez telefon w godzinach północnych ,ale niestety fakt ,że jutro 1 września mi to trochę uniemożliwia ;p Tak,tak już czuję w kościach to wstawanie o 6:30 nad ranem (uroki mieszkania na obrzeżach miasta). Do tego mój głupi kuzyn bacznie obserwuje moją mimikę twarzy i dopytuje się kto jest obiektem moich westchnień, bo według tego cepa patrzenie się na ekran z wielkim bananem na twarzy,a następnie pisanie to flirt. Tak, tak niby starszy,a wcale nie mądrzejszy... potwierdza się fakt ,że my dziewczyny mądrzejsze jesteśmy :D
    Rozdział na końcu jest tak słodki i cudowny ,że miód za chwile mi zacznie chyba uszami wypływać. Prawie zapomniałam o tej kłótni z Jacobem ,któremu nawiasem mówiąc się nie dziwię, z niego po prostu jest dobry przyjaciel i do tego jeszcze ma porywczy charakter. No,ale cóż te słowa Hazzy na końcu... ahsgdfkgdng *fangirling* ! To chyba moje ulubione słowa przez Loczka kiedykolwiek wypowiedziane. Dziewczyno, ja im już ślub planuję (och, no wiem ,że to raczej nie możliwe) ,ale wiesz pomarzyć zawsze można. Tym bardziej ,że twoje opowiadanie tak inspiruje ,że w przypływie inspiracji sama zaczęłam coś tam skrobać w wordzie. Dopiero wczoraj zdałam sobie sprawę z tego ,że już jutro początek szkoły, a dla mnie to dodatkowy stres bo idę do nowej.Jestem wyjątkową panikarą i bezustannie męczę się myślami ,że nikt mnie nie zaakceptuje. W nocy miałam nawet koszmar w stylu tych z płytkich filmów dla nastolatków, gdzie reżyserzy nie mają lepszych pomysłów niż obudzenie się głównej bohaterki o 7 nad ranem ,dosłownie minutę przed dzwonkiem. Moje życie chociaż raz przypominało pustą, banalną komedie. No może oprócz takich szczegółów ,że ja nie mam ogromnego łóżka z różową pościelą, z rana nie mam pełnego makijażu i nie wyglądam seksownie owinięta kołdrą z zapewne otwartą buzią i tornadem na głowie. Oj, jak ja czasem lubię się nad sobą poużalać.Aaa no i oczywiście budzik obudził mnie o 9 i nie wzywając do szkoły,ale kościoła. Po rutynie jaką jest zjedzenie obiadu i powygłupianiu się z członkami rodziny i wcześniej wspomnianym idiotycznym kuzynie, włączyłam laptopa. Wpisałam zap- i w propozycjach od razu zauważyłam twój blog z gwiazdką obok adresu, odpaliłam i... przeniosłam się gdzieś daleeeeeko. Jakbym wyleciała ze swojego zielonego pokoju, oderwała od miękkiego łóżka i wylądowała na plaży w Honolulu (poznałam po temperaturze). Przez 15 min. byłam w swojej oazie... dzieci na podwórku przestały się wydzierać, ptaszki przestały ćwierkać ,nawet ten trep przestał irytować przez ten czas. W końcu miałam chwilę wytchnienia ,taką dla mnie i mojej wyobraźni. Jakie to było piękne 15min. kochana !
    Droga Kasiu przeogromnie ci dziękuję,że mogłam nacieszyć swoją wyobraźnie i umysł taką przyjemnością ,jaką jest czytanie twojego opowiadania. Dziękuję, że zapanował we mnie spokój i uwierzyłam ,że dam jutro radę i na pewno poczuję się dobrze w nowym środowisku. Wielce dziękuje ,że za każdym razem mogę w twoim blogu znaleźć coś nowego , coś pięknego! (No dobra myśl ,że przez najbliższy tydzień będę codziennie przez pół godziny w drodze do szkoły rozmyślać o tym czy coś nowego tu opublikujesz, nie pociesza) Jestem po prostu niecierpliwa ,ale wytrzymam ,będę rano przed wyskoczeniem z łóżka recytować "Cierpliwie wytrzymam do kolejnego rozdziału na ZM" co i tak zapewne skończy się sprawdzaniem go przy śniadaniu. Ogółem jednak mówiąc wielkie DZIĘKUJĘ ;*
    Pozdrawiam, Elipse xx

    PS Czy mogłabym wysłać ci ten wpis do pamiętnika drogą pocztową ? Moja staroświecka dusza się odzywa.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny rozdział na który czekałam, każdego dnia wchodziłam i sprawdzałam, opłacało się.
    zazdroszczę jej przyjaciela i Harrego. Sama wiele bym dała by mieć choć jednego przy sobie :)
    "Wydaje mi się, że skoro śpię z tobą w jednym łóżku, to tak jak mówi Louis, powinienem z tobą być. I tak jak mówi Niall, ponieważ o mnie dbasz, muszę przy tobie być" mój ulubiony moment :)
    Wybacz nie napiszę przesadnie długiego komentarza na temat tego rozdziału,myślę że sama wiesz że jest niesamowity
    pozdrawiam Tośka

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudownie jest wejść na ten blog i przeczytać kolejne arcydzieło, które wyszło spod rąk nastolatki. To naprawdę cudowne. A jeszcze lepsze jest czytanie jaką radość daje ci odpisywanie na komentarze. Gdy czytam niektóre z nich, po prostu jestem pewna, że czerpiesz z tego wielką radość, a to naprawdę cudowne i zachęca do poświęcenia krótkiej chwili na wyskrobanie czegoś.
    Co do rozdziału... rozpływam się po prostu. Nie wiem co ty wyprawiasz ze mną, bo raczej tak nie reaguję na opowiadania, a teraz po prostu się rozpłynęłam.
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, a jak miło czytać tak pozytywny i szczery komentarz! Nastolatka ze mnie wielka, naprawdę, aż sama się czasami dziwię, że coś takiego wyłazi wolnym korkiem z mojego umysłu...A na komentarze nie da się nie odpisać!Wiadomosci są tak cudowne, że byłabym skatowana wyrzutami, gdybym na nie nie odpisała. Dziękuję za miłe slowa. :)

      Usuń
  17. Mimo że Cię nie znam...uwielbiam cię :* Twoje opowiadanie jest świetne . Piszesz dość specyficznie i różnisz się od innych stylem pisania . Jest genialny . Nic dodać nic ująć . Podziwiam za to że umiesz coś takiego wyczarować :) Nie każdy może coś takiego wyskrobać . Opowiadanie mogą wszyscy ale nie zawsze jest ono dobre u ciebie warto czekać na kolejne rozdziały :)

    POZDRAWIAM :***

    OdpowiedzUsuń
  18. Znów, jak to ja, czasu nie miałam, by usiąść na spokojnie i przeczytać ten rozdział. Aż w końcu przyszedł czas ostatniej lekcji w dniu; religia - ksiądz już przestał walczyć z moim ateizmem, więc olewa mnie na każdym kroku. Dlatego też wyciągnęłam telefon (choć innych ganiał, dziwny człek z tego księdza...) i zaczęłam czytać. Koleżanka zaglądała mi przez rękę, ale szybko zrezygnowała, może to i lepiej?
    Anyway - końcówka rozwaliła mnie na łopatki. To było... aikjhskjdhkhjsdgfdj! Really! *-* I aż nie wiem, co jeszcze napisać. To było słodkie, co najmniej! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i więcej mi tu dawaj Harry'ego i Amiry! *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten wpis do Pamiętnika... Pomyślę nad nim i wyślę Ci na Gadu, bbe! Albo może nawet dam osobiście, jeśli będziesz chciała :D

      Usuń