sobota, 4 sierpnia 2012

Czternasty

       Park w Warszawie to jedyne miejsce, które tak bardzo przypomina mi Karola. To tam spędziłam z Nim najwięcej miłych chwil. Tutaj zawsze rozmawialiśmy o kłopotach. Na tej zielonej ławce, która nigdy nie miała jednego szczebelka i Karol narzekał, że mu się w tyłek wbija. Uwielbiał opierać się łokciami o oparcie, puszczając policzki do góry i łapiąc słońce przebijające się między drzewami. Mogliśmy siedzieć milcząc, albo nadawać jak stare radia. Nie przeszkadzały nam wrzeszczące dzieciaki, stare babcie, które godzinami szły jednym chodnikiem. Siadaliśmy zawsze na tej samej ławce, zawsze tak samo milcząc. I potem albo zaczynaliśmy trajkotać, jedno przez drugie, albo dalej bez krępacji milczeliśmy i wsłuchiwaliśmy się w świergotanie wróbli. Karol uwielbiał karmić gołębie, które zawsze podchodziły do niego bardzo ufne, a on rzucał im drobne kawałki mojej ulubionej chałki. Karol lubił też czytać moje wiersze. Nie wiem, czy nadal je czyta. Lubił też czytać opowiadania... Myślę, że by mu się spodobało. Jest właśnie z dedykacją dla Niego. 


Muzyka

       

        Nie wiem, co to było. Ale rozbłysło w moich oczach momentalnie. To była chyba miłość ukryta w iskrach radości. Tak mi się wydaje… Cały świat zostawiłam w tyle, gdy tylko odebrałam walizkę i rozglądając się naokoło, zobaczyłam Go stojącego pod ścianą. Zajęło mi dobrą minutę skojarzenie faktów.  Dłoń, którą trzymałam walizkę, nagle zaczęła się pocić. On przejechał szybko wzrokiem po ludziach stojących pod ścianą. Szłam powolnym krokiem  między nimi, chcąc opuścić lotnisko.  Coś mi świtało. Coś bardzo ważnego.  Zmarszczyłam brwi, zatrzymując się z walizką na środku wielkiego holu. Ludzie potykali się o mnie, szepcząc obraźliwe słowa. Narzekali na mnie, stojącą na środku z dużą walizką, narzekali na obsługę lotniska, na nieszczęsne opóźnienie brytyjskich linii lotniczych. A ja byłam głucha na te słowa... Zatrzymałam się tak gwałtownie. Przewieszony przez ramię płaszcz prześlizgnął się i wypadł z moich objęć. Upadł na posadzkę, ale nie schyliłam się, by znów mieć go w dłoniach. Patrzyłam się tępo po twarzach ludzi i nie rozumiałam, czego szukam. Coś kazało mi jeszcze raz przeanalizować te wszystkie osoby swoim wzrokiem. Jedna z twarzy, która mignęła mi szybko, wydawała  się znajoma. Teraz, stojąc tak otępiała, nie mogłam jej dostrzec. Pokręciłam głową z dezaprobatą, schylając się nisko po płaszcz. Chwyciłam skrawki materiału w dwa palce, wyprostowując się na nowo. Już chciałam ruszać, taszcząc za sobą walizkę, gdy wzrok na nowo pokierował się w tamtą stronę. Nie zdołałam zrobić kroku, a serce podeszło mi do gardła. Co On wyprawia? Na litość, co ten człowiek wyprawia! Stał tam, pod ścianą. Nie dość, że naprawę tam stał, jeszcze tak bardzo rzucał się w oczy!  Harry...Trwał pod ścianą z czarnymi okularami na nosie.  Z granatowym kapturem sportowej bluzy na głowie, spod którego wystawały ciemne loczki. I trzymał kremową kartkę, na której pochyłym, charakterystycznym dla Niego pismem widniały słowa -„ Czekam na swoje marzenie”. Złapałam się za usta, kiwając głową z niedowierzaniem. Znów prawie wypuściłam z objęć swój płaszcz. Z walącym sercem ruszyłam w Jego kierunku, zastanawiając się, jak mam Go przywitać. Nie wiedziałam, czy najpierw wtulić się w Niego czule, czy sprawdzać, czy wszystko z Nim dobrze. Długo zastanawiać się nie musiałam. Kiedy tylko mnie zobaczył, opuścił kartkę i ruszył w moją stronę. Uśmiechał się pod nosem. Jego zielonych oczu nie mogłam dostrzec spod ciemnych okularów. Znalazł się przy mnie w jedną minutę. Zmiękły mi kolana. Wreszcie oddychałam! Tak bardzo rozlało mi się serce, gdy schylił się do mnie, podarowując odrobinę swojego zapachu. Zrobiło mi się słabo, a łapiąć kolejny malutkie porcje oddechu, dostawałam skrętu żołądka. Natychmiast nabrałam go w płuca, otwierając szeroko usta. Chciałam coś powiedzieć? Co takiego? Bo ugrzęzło mi w gardle jak na złość. I nie sądzę, by te słówka przeszły mi przez gardło. Płaszcz po raz drugi w ciągu kilku minut wysunął się na podłogę. Zignorowałam cichy szelest materiału. Gwar ludzi skutecznie zagłuszył wszelkie moje myśli. Powinnam się zastanowić, czy w ogóle myślałam, gdy schylał się w moim kierunku, dotykając loczkami moich policzków. Zsunął z nosa ciemne okulary, tak intymnie, żebym  tylko ja mogła zobaczyć co pod nimi kryje. Uśmiechał się z ulgą w oczach. I chcąc czy nie chcąc, musiał przytrzymać mnie za wątłe ramiona, bo gdy tylko ucałował mnie w policzek, cała zmiękłam. Za dużo marzeń jak na kilka sekund. Za szybko nałykałam się swojego powietrza… Za gwałtownie łapałam hausty Harry’ego. Tak było mi dobrze, gdy chował mnie swoich ramionach i szemrał do ucha, że się spóźniłam. Był tym faktem wyjątkowo rozbawiony. I spodobało mu się całowanie moich włosów.

      Nigdy w życiu nie zapomnę tego szaleńczego biegu  po krzywym chodniku w Toronto. Trzymał mnie kurczowo za rękę, gdy wychodząc z budynku lotniska, popsuło nam się kółko od walizki. Szarpnęło moją ręką, którą trzymałam rączkę od walizki. Zatrzymaliśmy się, oboje zdziwieni awarią. Harry, spod swoich okularów, rzucił okiem eksperta  na przedmiot trzymany przez moje sine palce. I właśnie w tym momencie  czerwona z emocji blondynka  stojąca niedaleko nas szepnęła do swojej równie przejętej przyjaciółki, że "to" w granatowej bluzie, to chyba Harry Styles. Zastygłam w bezruchu, nasłuchując kolejnych słów.  Druga odsyknęła, by ta pierwsza mówiła szeptem, bo Harry podobno ma doby słuch. Zaśmiałam się w duszy.  I "będzie przecież źle, jak Harry je usłyszy". Zaczynały wdawać się w coraz głośniejszą kłótnię, podczas gdy my z Harry'm, schylający się nad walizką, posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia. Nie zdążyła upłynąć minuta, a biegliśmy ile tchu w piersi, do niedaleko czekającej na nas taksówki. Odwracaliśmy się co chwilę, zerkając rozbawieni na zszokowane fanki bruneta. Kiedy wpakowaliśmy moją walizkę do bagażnika żółtej taksówki, płakałam ze śmiechu, a Harry przytrzymywał mnie swoim ramieniem, rechocząc na głos. Taksówkarz jedynie mlasnął nieprzychylnie i czekając, aż zatrzaśniemy za sobą drzwi, nerwowo zerkał w przednie lusterko. Drzwi trzasnęły, znów zaniosłam się dźwięcznym chichotem, a Harry opadł na moje kolana.
- Widziałaś?  Miała minę, jakby zobaczyła ducha! – zarechotał, poklepując mnie po udzie i trzęsąc się od chichotu. Odkrząknięcie taksówkarza zmusiło nas do zapięcia pasów.  Toronto tak? Jestem w Toronto? A nie w niebie…?
- W sumie się jej nie dziwię, Harry. Ty wyglądasz jak duch… - Spoważniałam nagle, zerkając na Niego ukradkiem. Szyba, za którą witało mnie Toronto, zignorowałam.  Siwy taksówkarz w podeszłym wieku naprawdę wykazał się złośliwością. Swoją pomarszczona dłoń skierował na deskę rozdzielczą, gdzie dotknął guziczka regulującego głośność radia. Ku mojemu zszokowaniu, pogłośnił je maksymalnie. Nie mogłam wyjść ze zdumienia. Harry tylko zachichotał. Posłał mi uspokajające spojrzenie, a ja obiecałam sobie, że pouczającą rozmowę przeprowadzę w hotelu. W końcu wreszcie wróciłam do życia. Miałam czym oddychać. Miałam do czego się tulić. Miałam to chodzące wariactwo. Co prawda – trochę szare, markotne, skrzywione i słabe wariactwo. Ale był. A to właśnie było najważniejszą rzeczą na całym świecie. I w tym nieszczęsnym Toronto, które ledwo co dostrzegłam.

Mogłabym patrzeć na Jego szarą twarz obojętnie. Albo tak, jakby wyglądała zwyczajnie. Mogłabym oblecieć Go takim pustym spojrzeniem. I udać, że nie widzę, jak bardzo jest wyniszczony. Stałam bezradnie na mokrym chodniku jednej z ulic Toronto. Przed ogromnym, szarym budynkiem hotelu, którego nazwy nawet nie mogłam dosięgnąć wzrokiem, tak wysoko ją umieścili na tym gmachu. Płyta chodnikowa była mokra. Niebo nie płakało, żadna kropelka, nawet ta najdrobniejsza, nie spływała na nas spomiędzy obłoczków chmur. Deszcz popadywał, kiedy cieszyliśmy się sobą jeszcze w taksówce.
A teraz stałam przy żółtym samochodzie, który dowiózł nas do hotelu w przeciągu kilku minut. Całą drogę zagłuszał mi wszystkie myśli i słowa dudniącą muzyką. Taksówkarz albo miał syndrom zwyrodnialca, albo zwyczajnie niedosłyszał. A ja dławiłam się szczęściem, wciskana boleśnie w fotele samochodu. Co mnie tak wciskało? Chyba sama nawet nie wiem. Wydaje mi się jednak, ze były to wrażenia, których mi od jakiegoś czasu nie brakuje. Patrzyłam spokojnie, jak Harry wysiada z samochodu. Wiatr zwiał mu z głowy kaptur. Nie przejmował się tym drobiazgiem. Zatrzasnął błyszczące drzwi auta, zdejmując z nosa swoje czarne okulary. Spiorunował mnie wzrokiem, gestem ręki nakazując, bym natychmiast narzuciła na ramiona płaszcz. Mlasnęłam z niechęcią i grzecznie wcisnęłam ramiona w rękawy. Ciekawskim wzrokiem obserwowałam, jak brunet podchodzi do bagażnika. Podmuch zimnego wiatru rozwiał mu włosy, gdy podnosił ciężką klapę. Z niepokojem skrytym pod półprzymkniętymi powiekami, od wiatru, obserwowałam Jego bladą twarz i podkrążone oczy. Ścisnęło mi gardło. Jak dobrze, że przyjechałam... Przestąpiłam z nogi na nogę, gdy szarpnął się i wyjął walizkę z czeluści samochodu. Postawił ją na chrzęszczącym podjeździe. Nie byłam w stanie obserwować Go, gdy płacił kierowcy. Do moich pleców coś przylgnęło, wprawiając  w chwiejność. Otworzyłam szerzej oczy, czując jak powiększają mi się źrenice, schylając głowę i obserwując wystraszona czyjeś dłonie zaciskające się w mojej talii. Harry zbliżający się kiwał głową z pobłażliwością. Dopiero po kilku minutach dotarł do moich nozdrzy zapach perfum Nialla. Patrzyłam w niebo i uśmiechałam się, gdy blondynek uciskał mi żołądek i tańczył za mną, zapewne Irlandzki taniec radości.
- Niall, zrobisz jej krzywdę! – Zabrzmiało przede mną protestujące cudo z lokami na głowie. Ściśnięta, na moment oderwałam się nogami od mokrego chodnika.  Moje chodzące marzenie podciągnęło rękawy granatowej bluzy do łokci. Ściągnął mój wzrok na swoje przedramiona, bardzo widocznymi żyłami. Jęknęłam mimowolnie, gdy Niall ostatni raz żwawo podskoczył, rzucając moim ciałem, jak misterną kukiełeczką.
- Dzień dobry! – zawył przy moim uchu. Przylgnąwszy do mojego policzka, zostaliśmy obrzuceni nieprzychylnym wzrokiem ochroniarza hotelu. Spod swojej zielonej czapki, ściągnął krzaczaste brwi i obserwował harce Horana. Zignorowałam chłodne spojrzenie brązowych oczu nieznajomego człowieka. Harry w dalszym ciągu przewracał oczami, wnosząc moją ciężką walizkę z niemałym wysiłkiem, po ogromnych schodach. Kiedy znalazł się na szczycie marmurowych, śliskich schodów, spojrzał na mnie i na Nialla wyczekująco. Też się tak niecierpliwił?   Serce przyśpieszyło mi z podekscytowania, gdy tak spotkałam Jego zielone tęczówki, błagające o pośpiech. Za żadne skarby świata nie mogłam wyswobodzić się z  radosnych ramion Irlandczyka, ściskających mnie aż do bólu. Mimo tego, ze prawie łamał mi wszystkie kości, uśmiechałam się radośnie. Złapana szybko pod ramię, popchnięta przez blondyna w stronę schodów, potknęłam się o krawężnik. Prychnięcie Nialla i jego szybkie ręce uchroniły mnie przed sprawdzaniem struktury chodnika w Toronto. Pokonaliśmy schodki w zatrważająco szybkim tempie. W zatrważająco szybkim tempie spotkałam oczy Stylesa. I co? I nic. Tylko tak zwyczajnie zatchnęłam się zimnym powietrzem, powoli i niezliczony raz w swoim życiu, umierając od środka…Straciłam oddech. 






44 komentarze:

  1. och ten nasz Niall. ;d jak zwykle tryskający radością. świetne, że dodałaś rozdział. wchodziła, wchodziłam i go nie było.
    jestem ciekawa tej rozmowy, którą Amira chciała przeprowadzić z Harrym. xd mam nadzieję, że w następnym rozdziale ją opiszesz. ;)
    xoxo
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. Łzy mi napłynęły do oczu po przeczytaniu dedykacji. Naprawdę. I jestem pewna, że to opowiadanie spodobałoby mu się.
    Co do rozdziału... zachwalać cię chyba nie muszę, bo wiesz jak bardzo kocham twój styl pisania i ten blog.
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej. I przepraszam za ten spam pod ostatnim rozdziałem :) Nic na to nie poradzę, że tak bardzo tęsknię za tym blogiem gdy długo nie piszesz.
    Ach... Ta miłość Hazzy i Amiry...Są tacy... Nie są za słodcy i to jest super. Nie ma tutaj przesłodzonych opisów ich czułości. I chwała ci za to! Wiem, że później się to zmieni, chociaż w niewielkim stopniu, ale nie ma tego za dużo.
    Wiesz, że nie umiem pisać bez dialogów. Staram się dawać opisy w moich opowiadaniach, ale przychodzi mi to z trudnością. Wolę też czytać blogi, które mają dużo dialogów, ale (nigdy ci tego nie mówiłam) z tobą i ZM jest tak, że po prostu podczas czytania się zatracam i nie umiem przerwać czytania, więc nie obchodzi mnie nawet to, że jest tu mnóstwo opisów.
    Wow, pierwszy raz mam tak dużo do powiedzenia. Normalnie mnie zatyka i nie umiem się wypowiedzieć :)
    O czym jeszcze miałam napisać... Ach tak! Weny... wiem, że ci ochota na pisanie wróciła, chociaż trochę, ale życzę ci, aby cię nie opuszczała. Bo jakby cię opuściła, a tobie by się skończyły rozdziały zapasowe, to udusiłabym się bez tego, jak Amira bez Hazzy. Daję słowo!
    Dobra, to teraz idę coś przekąsić :)
    Kocham cię :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Miałam już nie wchodzić na kompa, ale przeczucie kazało mi zajrzeć na twój blog i... proszę! Jestem wniebowzięta teraz!

      Usuń
    2. Wow! Kasiu, pierwsza Twoja tak wielka wypowiedź! Jestem pod wrażeniem. Naprawdę.
      Fakt, dialogi to niezbyt lubiana przeze mnie część opowiadania. Boję się, że w moim wykonaniu te rozmowy są sztuczne. Chyba dlatego jest ich tak maleńko...
      Masz niezawodną intuicję! :)

      Usuń
    3. Oj tak, mam to po mamusi :)
      Twoje dialogi nie są sztuczne. Moje to dopiero masakra! No i tak, rzeczywiście to pierwszy tak długi komentarz w moim wykonaniu. Rozwijam się :)

      Usuń
  3. To było dość mocne. Bardzo mocne. Szczególnie spodobał mi się kawałek z radosnym Harrym - chyba po raz pierwszy widzę go takiego w Twoim opowiadaniu. Jej, dalej nie mogę się nadziwić nad tym jak pięknie to wszystko ubierasz w słowa. Jesteś najlepszym pisarskim krawcem na świecie. Ja też tutaj trochę umieram, przytłoczona rzeczywistością od której choć na chwilę mnie odciągasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pruuuuuudie, kochana! :)
      Mocne? Dlaczego mocne? Fakt, uśmiechniętego Hazzy to ja tu wam często nie serwuję, przyznaję się bez bicia...Dla Ciebie postaram się więcej uśmiechniętego Stylesa tu napchać.
      Najlepsz pisarski krawiec na świecie? Powiesz mi to, jak wydam książkę, będę sławną pisarką. Zaproszę Cię na herbaciochę z ciachem i wtedy mi to powiesz. Wiesz, kiedy to nastąpi? Prawdopodobnie nigdy. :)
      Nie bądź przytłoczona rzeczywistością, maleńka. Rzeczywistość bywa koszmarnie szara, masz rację, faktycznie. Ale jeśli tylko zechcesz patrzeć na świat przy akompaniamencie barw - uda Ci się to! Spójrz na Amirę - spotkało ją sporo smutków i nadal jest w miarę dobrze stąpającą po ziemi istotką. A w głębi jest szczęśliwa, mówię Ci!
      Ciesze się, że mogłam sprawić, że poczułaś się lepiej. :)

      Usuń
    2. Dla takich miłych niespodzianek moja rzeczywistość może być szara po stokroć. xo

      Usuń
  4. kiedy przeczytałam tekst napisany od ciebie, to pochyłą kursywą... ech, ja... nie wiem co mam napisać, po prostu napiszę, że mnie lekko wzruszyłaś i ten... dobra, może lepiej będzie jak przejdę do rozdziału.
    jej! upragniona czternastka, nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że oczekiwanie na nią było wiecznością. ale jak to w zwyczaju, jeśli chodzi o tego bloga, wyczekiwanie się oczywiście opłacało.
    słuchałam sobie właśnie the temper trap "sweet disposition" (naprawdę polecam, o ile się nie mylę, harry dodał kiedyś na twittera fragment tej piosenki ;)) i zafascynowana tekstem nawet nie zauważyłam, że piosenka się skończyła. (ech, a ja znów plotę o bzdurach)
    "czekam na swoje marzenie" - zdaję sobie sprawę, że to tylko doskonała fikcja literacka, ale która z nas, nie chciałaby zobaczyć swojej miłości z taką oto kartką w rękach? to było naprawdę... słodkie? hm, chyba to niezbyt właściwe słowo, ale zrozumiałaś o co mi chodziło, prawda? to było takie... erm, dobra, lepiej nie będę szukać odpowiedniego słowa, bo następne pół wieczora będę myślała nad tym...
    rozbawiony, szczęśliwy harry... muszę sobie to gdzieś zapisać. pierwszy raz jest taki w tej historii, to naprawdę miły [?] (mam dzisiaj chyba problem z odnajdowaniem właściwych słów) fakt. oczywiście pomijając to, że amira powiedziała mu, że wygląda jak duch. ten fakt już nie jest taki przyjemny (nie chodzi o to, że amira była złośliwa, broń boże jeśli tak to odebrałaś. chodzi tylko o to, że naprawdę szkoda mi harrego)
    no i sama końcówka. niall. zawsze uśmiechnięty, miły, zabawny i zadowolony. ach, sądzę, że jest on taką jaśniutką, szczęśliwą gwiazdką tego opowiadania :)
    jak zawsze, serdecznie pozdrawiam i tym razem mam malutką prośbę. jeśli znajdziesz czas, to może wpadłabyś na bloga z moją historią? :) dopiero zaczęłam, ale liczyłabym na to, że może by ci się spodobało -> http://princesseanastasia.blogspot.com/ :) mentalnie przesyłam wenę na pisanie! :)xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Pattie!
      Tekst pisany na górze samą mnie doprowadził do łez. Gdy to pisałam, rzecz jasna. To niesamowite, że Cię tym małym fragmencikiem doprowadziłam do wzruszenia. To zwykłe przemyślenia człowieka ze wspomnieniami, a moga na kogoś wpłynąć...Wow.
      Może miasz rację, że oczekiwałaś rozdziału wieczmościami. Nie dodawałam go długo, nie miałam czasu poprawiać. Ani chęci..
      Nie znam tej pisoenki, ale przekonałaś mnie i zaraz ją wysłucham.
      I z wielką chęcią wpadnę na Twojego bloga i przeczytam to, co napisałaś. :) Pozdrówka.

      Usuń
  5. Nie wiesz jak bardzo jest mi przykro ,że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale musisz mi uwierzyć ,że nie miałam dostępu do internetu za granicą. Moja komórka dziwnym trafem tzn. sieć nie chciała odpowiadać i byłam praktycznie odcięta od świata, nie wliczając telewizji z której i tak mało co rozumiałam xd
    Po pierwsze BARDZO ciepło na sercu mi się zrobiła, kiedy wspomniałaś o mnie na początku 13. rozdziału. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to ucieszyło! Do tego ta duma ,że mój komentarz wywołał takie pozytywne emocje u ciebie ,a sam fakt ,że chociażby w małej cząsteczce nakłoniłam cię do publikacji kolejnego...
    Twoja mama musi być wspaniałą osobą wspierającą cię w każdej sytuacji, jeśli pokazałaś jej swoją twórczość literacką ,ja niestety nie potrafiłabym tak się otworzyć.
    Co do poprzedniego rozdziału to bardzo ,ale to bardzo wręcz może nawet idealnie opisałaś uczucia jakie targały Amirą przed ponownym spotkaniem z Harrym ,cała ta rozmowa z Jacobem utworzyła na prawdę fajny nastrój dając odbiorcy do zrozumienia ,że oprócz historii miłości jest tu także pomiędzy wierszami ukryta przyjaźń. Uwierz ,że była to dobry dodatek :)
    Teraz przejdę może do 14... no więc... ach... nie wiem co powiedzieć. Nie moge w to uwierzyć ,ale zabrakło mi słów. Nie wiem jednak czy jest to spowodowane sposobem w jaki przedstawiłaś Stylesa czy też pięknym wachlarzem słów użytym do opisu przeżyć głównej bohaterki na widok chłopaka. Tym razem ewidentnie łatwiej było tej parze okazać uczucia ,a ja nie mogę już doczekać się kolejnego w którym mam nadzieję ,że pojawi się relacja Amiry z Harrym "sam na sam" ,a tym bardziej ich zachowania. Aaa i jeszcze ten wykończony loczek + Niall na końcu...
    All together > PERFECT!
    Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ,ale dając nam kawałek swojego życia osobistego powodujesz przynajmniej u mnie uczucie zaufania. Jakby zależało ci na każdym czytelniku... w co głęboko wierze. Pamiętaj także ,że miłość jest jak zawsze piękna i nie ważne jak długo trwała i kiedy to warto ją wspominać. Przecież chociaż przez jakiś czas napełniła cię niewyobrażalnym szczęściem i uczuciem bezpieczeństwa.
    Do tego jeśli Karol cię wspierał i czytał to co piszesz to znaczy ,że byłaś dla niego bardzo ważna i zapewne nadal jesteś. Jeśli nie ma pomiędzy wami już miłości to starajcie się pielęgnować przyjaźń...
    Jak ja się rozpisałam dzisiaj dla Ciebie. Mam nadzieję ,że wybaczysz mi brak komentarza pod poprzednim postem, od dzisiaj nienawidzę roamingu za to co przez niego nie mogłam przeczytać.
    Dzięki ,że mogłam po raz kolejny nacieszyć się twoim sposobem pisania, a zwłaszcza uczuciami jakie we mnie wywołały.
    Co do twojej weny to jestem pewna ,że powróci ,a nawet jeśli będzie trzeba to spokojnie poczekam ,aż będziesz w stanie z zadowoleniem pokazać nam kolejny kawałek swojej twórczości ( chyba ,że masz na tyle dużo dodatkowych rozdziałów,że nie mam o co się martwić).
    Ściskam mocno i wyczekuje kolejnego,
    Elipse xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Boże, Elipse, piszesz komentarze, które niedługo zaczną przewyższać treścią same rozdziały. Jesteś niesamowicie kochana. Bardzo doceniam, że tak się wysilasz i poświęcasz czas, na opinię...Zresztą, Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne. Poświęcasz mi swój czas, bardzo się angażujesz w to, by wszyskto mi przekazać. to strasznie kochane.
      Absolutnie nie gniewam się na Ciebie ze nie skomentowałas poprzedniego rozdziału. Przecież nie masz takiego obowiązku. Całkowicie nie rozumiem, dlaczego myslisz, że mogę mieć pretensję. Nie mam.
      Swoim komentarzem pierwszy bardzo mnie rozczuliłaś, tak więc nie wyobrażałam sobie, że mogę nie wspomnieć o Tobie na początku poprzedniego rozdziału. Pojawiłaś się i od razu Cię polubiłam za otwartość, szczerość i pozytywność, której w tych czasach bardzo brakuje ludziom...
      Wszyscy czytelnicy są dla mnie ważni. Nie sądziłam, że tyle osób będzie to czytało. To ogromna niespodzianka. Dlatego każdego kto to czyta, traktuję jak przyjaciela. Każdy jest dla mnie ważny, ale nie sądziłam, że to pokazuję. ; )
      Napisałaś, że jeśli między mną a Karolem była miłość, to warto walczyć o przyjaźn. Popieram Cię w stu procentach. Myślę, że walczyłabym o przyjaźń, gdyby ta osoba zyła...
      Dzięki za wsparcie i...może odezwij się do mnie na GG?
      Pozdrówka serdeczne. :)

      Usuń
  6. Nie masz pojęcia, jak staram się powoli czytać rozdział, rozkoszować każdym zdaniem, bo boję się, że zaraz zobaczę zdjęcia oznaczające koniec kolejnej części opowiadania. Ten odcinek był pełen zapachu marzenia, uwierz. :) A Harry czekający na Amirę z kremową kartką - ...brak mi słów!
    Jak ja kocham tego Irlandczyka, no po prostu jest cudowny! :D Oglądałaś jego nocnego twitcama?
    Pozdrawiam, Ania. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże bym mogła nie oglądać Nialla grającego na gitarze! Owszem,oglądałam :")

      Usuń
  7. H. czekał na swoje marzenie - ja się również doczekałam. to co piszesz jest spełnieniem wszystkich moich czytelniczych marzeń i każde idealnie dobrane słowo wywołuje u mnie niezaprzeczalnie pachnące marzeniem emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, moja prywatna Amira napisała komentarz! :)
      Reagujesz na moje opowiadanie dokładnie tak, jak ja na Twoje.

      Usuń
  8. Ta dedykacja.. Przecudowna.*__* Chyba najlepsza jaką czytałam; widać, że z serca.<3 A rozdział świetny.:3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kompletnie nie wiem co napisać! Na pewno wiesz, że rozdział jest jak zwykle niesamowity. W głowie mam cały czas Harrego, który trzyma tę karteczkę z napisem "Czekam na swoje marzenie"... Najbardziej rozbawiła mnie scena z Niallem, on jest taki przeuroczy! Do teraz chce mi się śmiać. Długo czekałam na ten rozdział, aż wreszcie się doczekałam. Jak zwykle warto było tyle czekać. Oderwałam się i zapomniałam o całym świecie, kiedy to czytałam. Jesteś wspaniała...

    Kredka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredziu, ciesze się, że ta kartka z marzeniem tak na Ciebie wpłynęła. Na mnie działa bardz podobnie. Niall w tym opowiadaniu gra kompletnego idiotę. Ale cudownego idiotę...

      Usuń
  10. Super *_____*
    Jak zawsze dla mnie za krótki :3
    Czekam na więcej. A kiedy planujesz kolejny tak cudowny rozdział? Bo nie mogę się już doczekać. :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Z wielką przyjemnością czytam każdy rozdział.
    Ale wyczekiwanie na następne mnie wykańcza...
    Dziękuję, Dziękuję za taki pozytywny rozdział, uśmiech Stylesa jest bez ceny :)
    No cóż jesteś genialna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten stan. Czekasz na coś długo, jest fajnie, a potem znów czekasz. MAGIA, co? xd

      Usuń
  12. Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy ... Może naprowadzisz mnie albo ujawnisz jakiś kawałek dalszego opowiadania ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzę nic a nic. Przekonasz się przy publikacji.

      Usuń
  13. okej, w końcu się zebrałam! ;) już przekonałaś się, jak bardzo leniwa jestem, ale mam nadzieję, że wybaczysz mi to moje powolne ogarnięcie. sama nie mogę uwierzyć, że musiał minąć prawie tydzień, abym w końcu wytężyła moją pustą głowę, aby napisać komentarz ;x przepraszam ♥ ale możesz mnie pochwalić, bo przeczytałam praktycznie od razu, tego samego dnia, ha! ;D
    wiesz, jak się ucieszyłam, gdy Harry tam na nią czekał? bo gdyby się nie pojawił, to przysięgam, że osobiście, tymi rękoma, którymi piszę teraz ten oto komentarz, zrobiłabym mu taka krzywdę, że od razu by do niej poleciał, a jeśli by było trzeba, to nawet i ją na rękach przyniósł! choć ciężko by mi było skrzywdzić tego uroczego Haroldka, ale w nagłej sytuacji bym się nie zawahała! ;D
    a ten wredny taksówkarz, to jest po prostu, grr! aż słów do niego nie mam. jak ja bym była na jego miejscu, to bym ich porwała albo zamknęła w tym samochodzie, żeby tam sobie mogli pobyć sami w intymnej atmosferze, a on jeszcze jakieś wąty ma! ugh, bezczelny typ.
    a z Niallerka to jest takie kochane i urocze stworzenie, że normalnie z chęcią bym go wytarmosiła za policzki <3 haha, dobra, może to dziwnie zabrzmiało, ale to zapewne byłby mój pierwszy odruch. no bo jego to się nie da nie kochać!
    bardzo mi się podobał ten rozdział, wiesz? niepokoi mnie jedynie Harry ;c czekam tylko, aż Amira z nim porozmawia i w ogóle, wiesz, może coś ten tego? ^^ znaczy się nie w tym sensie, ale no wiesz ;D dobra, może już będę zaraz kończyć, bo widzę, że gadam bez sensu ;x
    wiesz, że cię kocham, prawda? ♥ ty i twoje opowiadanie jest chyba najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała ♥ ja nadal nie rozumiem, jak można mieć taki ogromny talent i pisać coś tak fantastycznego! ehh, jak ja ci zazdroszczę ♥ jesteś jedyna i niepowtarzalna. tak bardzo przyzwyczaiłam się do tego bloga, że jeśli je kiedyś skończysz (a mam nadzieję, że wydarzy się to w baaardzo dalekiej przyszłości lub w ogóle), to ja nie wiem, jak to wytrzymam. nie przeżyję tego. bo to tak, jakbym miała żyć bez powietrza... a tak się nie da. wiesz, gdy będę miała dzieci, to im opowiem. opowiem o dziewczynie, która miała niebywały talent i pasję. wydrukuję sobie twoje rozdziały i im dam. jestem pewna, że podziwialiby cię tak, jak ja ♥ ogólnie, to myślę, że to wydrukowanie to dobry pomysł. ukryję je w jakimś bezpiecznym miejscu i zachowam do końca życia. i będę dumna, że miałam możliwość kontaktu z tobą ♥ uwielbiam cię ♥
    i przepraszam, że znowu się tak rozpisałam ;x
    @Kramel97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kramelku,aż czasami brak mi słów, jak mam dziękować Tobie i innym za te wszystkie miłe słowa. pod każdym rozdziałem pojawiają się cudowne komentarze, a ja już powoli tracę słowa w głowie, jakie mogę Wam napisać w podzięce za to... Jesteś cudowna! Ty i wszyscy inni! To niesamowite i kiedyś się chyba roryczę jak głupia przez to.

      Usuń
  14. No cóż. Najwyraźniej jedynym, co pozostaje mi do zrobienia, jest przywyknięcie do myśli, że są wśród nas, ludzi, osoby tak wypełnione talentem, że za pomocą kilku słówek potrafią wzruszyć do łez lub rozbawić aż po kres wytrzymałości. A ty niewątpliwie jesteś jedną z nich. Z jedną małą różnicą. Twoje opowiadanie jeszcze na dodatek uzależnia. Jest bardziej niebezpieczne niż heroina. Która przy nim jest jak ziołowa herbatka, zupełnie nieszkodliwa.
    Tak, należę do grona osób, które leżą u stóp Tego bloga, w hipnotycznym, półsennym letargu recytujących słowa pochwał i uwielbienia. To aż dziwne w tym wieku mieć tyle fanek, prawda? Ale na nie zasługujesz. Tym, że tak wiele godzin poświęciłaś na coś, za co nie dostajesz pieniędzy ani nagród. Cięka pracą i talentem zaskarbiłaś sobie Nas. A prezentem od Nas jest okazałe, czternaście tysięcy odwiedzin. I oczywiście komentarze. Są jak balsam na serce... Hm, przynajmniej dla mnie by nim były.
    Nocami męczy mnie pewna myśl. Napisałaś, że każdego, kto to czyta, traktujesz jak przyjaciela. Rozumiem, że możesz tak napisać o osobach, które prowadzą blogi, bo choć trochę je znasz. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo ja z tego, jak kto pisze, potrafię wywnioskować choć w małym stopniu, jaki jest z charakteru. Ale co z Anonimkami? Może pod tym właśnie pseudonimem kryje się ktoś zły, z manią wielkości lub z trudnym charakterem? Nie wiesz, czy mogłabyś go polubić. Ale za to my wszyscy możemy, i to właśnie robimy, kochać Ciebie. I mimo, że nigdy Cię nie znałam, nie siedzę z Tobą w ławce, ani pewnie w życiu nawet nie minę Cię na ulicy, wydaje mi się, że jesteś mi...bliska. Że niemal mogę poklepać Cię po ramieniu, kiedy patrzysz na świat oczami niczym szary ocean, z twarzą okalaną rozwianymi, ciemnymi włosami, powoli i mozolnie czyniąc świat lepszym. Bo TYLKO pisząc, zmieniasz ludzi. A przynajmniej mnie. Zarażasz wrażliwoścąa sprawiając, że większą uwagę przywiązuję do szczegółów. Cieszę się największymi nawet błahostkami, zdobywając się na niezwykle dla mnie rzadki entuzjazm. Zaduma i skłonność do depresji gdzieś zaginęły. Pewnie zgubiły się gdzieś w przytłaczającym pięknie tych rozdziałów. Tak fantastycznie pachnącym pięknie.
    A przecież wrażliwi ludzie są teraz rzadkością, prawda? Teraz, w świecie bezdusznych nastolatków o pustych oczach i sercu bijącym jedynie dla beznadziejnych gier wideo i zabawek wojennych, obdarzeni wrażliwością osobnicy są jak ciągle malejąca populacja dzikich pand.
    Masz moje uznanie. Zawsze i wszędzie.
    Dziękuję Ci za to, że dobrałaś się z kredkami do mojego czarno-białego życia. Nawet, jeśli nie zrobiłaś tego świadomie. Jesteś niezwykła.
    julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow...Matko, zabrakło mi słów, które mogłabym skierować do Ciebie. Naprawdę, zabrakło mi weny, żeby jakos ładnie Ci podziękować za ten wyczerpujący, cudowny komentarz. Sprawiłaś, że poczułam się o wiele lepiej, niż dotychczas, kilka godzin temu. Fajnie uświadomiłaś mi, że nigdy nie powinnam się poddać. Masakarycznie jestem...pozytywnie wstrząśnieta! I naprawdę nie wiem, jak mam Ci za to podziękować...

      Usuń
    2. A ja powiem tak. Mimo, że jestem od samego początku "ZM" razem z Kasią, jako autorką, z każdym z bohaterów, z samym sobą... W końcu Jacob to ja. To za każdym razem robi to na mnie takie samo, potężne wrażenie, mimo że czytam to tysiące razy, łącznie z wersjami roboczymi. Więc zgadzam się z powyższym komentarzem. Kaś, uzależniasz.

      Jacob.

      Usuń
    3. Ło matko, mój Jacob! Tego to się juz w ogole nie spodziewałam! Rozpadnę się niedługo...

      Usuń
  15. To bardzo dobrze, że nie wiesz, bo to ja, a nie Ty, powinnam Ci podziękować. I pomimo, że już to zrobiłam, będę uparcie wyrażać dalej swoją wdzięczność. I bardzo mnie oczywiście cieszy fakt, że swoim komentarzem wywołałam u Ciebie tak pozytywne emocje,i odczucia, i myśli.
    I nie był on wcale a wcale wyczerpujący. Wręcz przeciwnie, bo mówienie prawdy nie męczy. Jedynie kłamstwo. A ja Cię przecież nie okłamałam żadną linijką tekstu, żadnym słowem, żadną literą.
    Naprawdę, To opowiadanie wywołało u mnie zmianę. Na lepsze. Mam wielką nadzieję, że nie tylko u mnie.
    Hm, mogłabym Cię porównać do Supermana. Ale byłoby to karygodne niedomówienie, bo ty pomagasz, nawet nie ruszając się z krzesła. A on? Męczył się, latał, walczył z absurdalnymi wrogami o supermocach. Jesteś od niego lepsza. No, byłabyś, gdyby istniał naprawdę.
    Bardzo, bardzo, bardzo kocham. Całą sobą.
    julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, zadziwiasz mnie dziewczyno. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale skoro mówisz, ze Ci pomogłam, to jestem jeszcze w większym szoku. Co zrobiłam, jak wpłynęłam, w czym pomogłam - NIE WIEM i jestem zszokowana. Jeżeli jednak jest tak, jak piszesz i sprawiłam, że coś jest lepsze, niż było, jestem niezwykle szczęśliwa z tego powodu. I mam nadzieję, ze nadal będzie dobrze, tak, jak tego chcesz. Obserwując Twoje słowa domyślam się, że jesteś wyjątkową osobą i zdecydowanie załsugujesz na to.
      Nie jestem supermanem i chyba nie zostanę... Była kiedyś taka piosenka...Polskiej piosenkarki. O supermanie. Ta kobieta śpiewała chyba " Gdybym była supermanem..." Tak mi się przypomniało teraz i fajnie to by w moich ustach brzmiało. Haha! :)
      Dzięki jeszcze raz za wsparcie ! :)

      Usuń
    2. Tak, też sobie to wyobraziłam... Jak śpiewasz, ubrana w obcisły, niebiesko-czerwony kostium zawieszona na atramentowym, nocnym niebie usianym gwiezdnymi cętkami. Z rozwianymi włosami, podpierając ręce na biodrach... Tak, to by było świetne. Zdecydowanie.
      Jeśli nie wiesz, co zrobiłaś, by mi pomóc, podpowiem Ci. Po prostu piszesz. I uwierz mi, taka terapia czytania działa na mnie lepiej niż garść leków.
      Masz całkiem interesujący punkt widzenia. Ale to nie ode mnie zależy, czy będzie dobrze. Jedynie od tego, czy nadal będziesz trzymać Nas przy sobie, dodając coraz to nowsze; coraz to lepsze rozdziały Tutaj.
      No cóż, uważaj jak chcesz. Ale co do mnie, ja nadal wierzę w Twoją Superman-ową przyszłość.
      julia

      Usuń
    3. Żebys wiedziała, że specjalnie dla Ciebie zaspiewam, widząc na tym niebie! Nie wiem jak, ale ostatnio robię cuda, więc i ten cud spełnię specjalnie dla Ciebie! A co!
      Hmm, to pomaganie pisaniem mnie zdziwiło. Ale pozytywnie. Bo to przecież niezwykle dobrze komuś pomagać, prawda? Ja mam takiego pecha niestety, że zawsze jak chcę dobrze, to wychodzi źle, więc...Wyszło mi dobrze, że Ci pomagam! I to tym, czym lubię - pisaniem. Matko, fajnie sie składa...
      :)

      Usuń
    4. Och, jeżeli zaśpiewasz specjalnie dla mnie, to już czuję się zaszczycona...
      To chyba dobrze, że pomogłaś mi tylko pisząc, prawda? Mogłoby przecież być o wiele trudniej mi pomóc. A mi, no cóż, taka... terapia była potrzebna. Kupiłaś bardzo dobry klej, który niespodziewanie skleił moje rozpadające się serce...
      Dziękuję. Aż mnie to zdziwiło, że uratowała mnie zupełnie nieznana mi osoba. Ale przecież nic nie jest niemożliwe. Teraz już nic.
      julia

      Usuń
  16. Od dłuższego czasu mi się zbierało, aż wreszcie stało się! Potrzęsłam sobą porządnie dając sobie do zrozumienia, że trzeba się za siebie wziąć! Boże, ogarnij się Kama! Przepraszam, próbuję się zebrać i napisać coś normalnego, a przynajmniej coś co nadaje się opublikowana na czym bardzo mi w tej chwili zależy.
    Czytam opowiadanie od samego początku i tak samo, jak inni wypowiadający się przede mną czytelnicy, zawsze niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Niezmiernie podziwiam twój styl pisania. Każde, nawet najkrótsze zdanie jest przesiąknięte uczuciami bohaterów. Nie, jak tego dokonujesz? Może twoje palce czarują, jakoś klawiaturę, że słowa nią napisane, są w swoim rodzaju wyjątkowe? Nie wiem, co robisz, nawet nie chcę wiedzieć, bo w tedy to wszystko straciło by swoją magię. Gadam bez sensu. Potrzebuję jeszcze kilku mocnych kopniaków na ogarnięcie.
    Przesłodzona herbata jest paskudna. Ja przynajmniej nie potrafię jej przełknąć. Jest zbyt idealna, mdła. Dokładnie, jak niektóre opowiadania. Z ulgą(co? skakałam pod niebiosa) stwierdziłam, że to nie będzie kolejna romantyczna opowiastka. Kompletnie nierealna i nieprawdopodobna... Z każdym kolejnym rozdziałem utwierdzałam się w tym przekonaniu i w duchu pragnę, aby ona taka została. Oczywiście nie mam nic przeciwko kilku romantycznym momentom. Nie chcę wyjść na zboczucha(którym podobno jestem ,ale ludzie to kłamcy), ale ...
    Czytając jestem, jak w transie. Każdy, nawet najmniejszy szelest mi przeszkadza i zmusza od oderwania się od lektury i ponownej zmiany miejsca. Gdy na każde wypowiedziane do mnie słowo odpowiadam wściekłym spojrzeniem wiadomo, że albo, czytam, albo jem, albo jedno i drugie. Tak, trzecia opcja jest najbardziej trafna(jem all day, all night).
    Wielbię dziewczyno, wielbię. Nie mogę sama sobie uwierzyć, że spośród wszystkich książek, które przeczytałam(a sporo tego, jak na moje krótkie życie) to internetowe opowiadanie zawładnęło moim sercem. Moja mama uznaje mnie już za chorą psychicznie, bo zamiast zrobić coś porządnego, ja siedzę i myślę, co się między nimi kurde dzieje?! A bardziej zastanawia mnie fakt co znów przydarzy się temu słodkiemu blondynowi w zielonym. Jaką palnie głupotę, czy cokolwiek.
    Teraz już wiesz co ze mną robisz. To mój osobisty wybór, że zgodziłam się, aby twoje opowiadanie utknęło w mojej głowie, jak Kubuś Puchatek w tylnym wejściu do domku Królika i nie chce wyjść. Moje porównania są porażające, chyba naprawdę nie powinnam pisać tego komentarza, ale, jak już udało mi się do tego zgarnąć(a długo to zeszło mamy już bowiem 14 rozdział) i cokolwiek sknocić to to opublikuję. Przepraszam, za te żałosne wypociny próbujące oddać mój zachwyt. Nie nadaję się do tego.
    Życzę ci wielu świetnym pomysłów, chęci do pracy(i skoro już jesteśmy przy życzeniach), zdrowia, szczęścia, pomyślności itd. itd...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój Boziu, popłakałam się ze śmiechu! Jak ja uwielbiam takie paplanie bez sensu, ale w sumie z sensem i przekazem!
      Cieszę się bardzo, że jednak się zebrałaś na skomentowanie tego. To bardzo miłe i doceniam to, że ktoś, kto wcześniej nie miał ochoty na komntowanie, nagle teraz się odzywa. Daje to kopa mocnego! I fajnie, serio, że się zebrałaś. :)

      Usuń
    2. Dziwne, prawda... Lubię rozśmieszać ludzi. Nie chodzi o to, że nie miałach ochoty. Siedziałam minutami przed ekranem, w głowie pustka, nie idzie nic napisać. W końcu się udało, bo nikogo w domu niema, aby patrzeć, jak rzucam się po łóżku, bo po raz piąty moja nader czuła myszka usunęła cały napisany już tekst. Uch... Mam dość, idę spać!

      Usuń
    3. Oh, jejku, nie denerwuj się! Myszka zła, trza opierdzielić. Dobrej nocy, Oliie! :)

      Usuń
  17. Świetne, świetne, świetne! Po prostu świetne C:. Przyuważyłam kilka błędów, ale to pewnie tylko moje wymysły, bo mam bzika na punkcie poprawnego pisania, za to wyjątkowo rzuciła mi się w oczy pewna powtórka - ,,schodki w zatrważająco szybkim tempie. W zatrważająco szybkim tempie spotkałam oczy". Dobra, dobra - krytykuję, a sama bym lepiej nie zrobiła ;]. No nie ważne... Piszesz ŚWIETNIE.

    OdpowiedzUsuń